nightmares

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Peter zerwał się z łóżka ze łzami w oczach. Oddychał szybko, nieregularnie i rozejrzał się po ciemnym pokoju aby po chwili móc się jakkolwiek uspokoić.

Kolejny koszmar. Zbyt realistyczny.

Chłopak ponownie położył głowę na poduszce, a z jego oczu popłynęły kolejne łzy. Nie był w stanie móc znowu zasnąć przez to wszystko.

Odetchnął głęboko starając się opanować emocje. Ponownie podniósł się do siadu i rozejrzał po pomieszczeniu. Niepewnie postawił obie stopy na ziemi i skierował kroki do łazienki.

Kiedy spojrzał w lustro był przerażony widokiem samego siebie. Czerwone od płaczu oczy, blada twarz, rozwalone włosy.

Przemył skórę zimną wodą i usiadł na wannie, pustym wzrokiem wpatrując się w drzwi.

Usłyszał ciche kroki zmierzajace w jego stronę a juz po chwili w pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi.

- Pete? - chłopak od razu rozpoznał głos Starka

Nawet nie wiedział która była godzina, ale najwyraźniej obudził mężczyznę.

- Um, tak, to ja, niech pan wybaczy... - przekręcił zamek pozwalając Tony'emu wejść do łazienki

- Słyszałem jak krzyczysz... coś się stało? - wyglądał na naprawdę zmartwionego

- Tak, znaczy... to tylko koszmary, nic wielkiego. - skłamał

Te sny były dla niego istną traumą. Od paru tygodni spokojnie spał ze dwa razy.

Miliarder przetarł policzek młodszego czując pod opuszkiem mokrą łzę.

- Pete... widzę, że nie jest z tobą dobrze, chodź, zrobię ci ciepłe mleko i pójdzieny do mnie okej? - zaproponował Tony zauważając delikatny rumieniec na twarzy chłopaka

Ten tylko pokiwał głową i wstał łapiąc dłoń Tony'ego. Starszy zdecydował się spleść ze soba ich palce, nie przerywając tego kontaktu aż nie znaleźli się w kuchni.

Jasne ledy, od spodu szafek oświetliły ciemne pomieszczenie na tyle żeby było widać poszczególne sprzęty kuchenne i zarysy ciał obu mężczyzn.

Tony wlał mleko do kubka i wstawił do mikrofalówki ustawiając czas na dwie minuty.

Usiadł naprzeciwko Petera i spojrzał na jego zacienioną twarz.

- Co ci się śniło? - zapytał starajac się zachować w miarę spokojny i troskliwy ton głosu

- Ja... nie wiem czy powinienem o tym mówić.

Stark westchnął cicho i pod stołem złapał jedną dłoń Parkera.

- Możesz mi zaufać Pete... dobrze o tym wiesz.

- Ale... te sny tyczą się właśnie ciebie... - powiedział niepewnie młodszy podnosząc wzrok na twarz mentora

- Więc mi o nich opowiedz...

Mleko było gotowe. Uścisk dłoni został przerwany aby mogli ponownie usiąść tym razem obok siebie z kubkiem ciepłego napoju.

- Um, głównie widzę tam twoją śmierć Tony... a ja nie mogę się ruszyć z miejsca chociaż wiem, że mógłbym cię uratować. Zwykle potem podbiega do ciebie Pepper... a ja nie mogę się ruszyć, jakby moje nogi były przyklejone do podłoża... wszystko jest czerwone, pomarańczowe, niebo nie wygląda jak niebo. W pewnym momencie oboje znikacie i pojawiacie się przedemną... - zaciął się, wiedział, że nie może tego powiedzieć, bo tylko by się zbłaźnił

- Co dalej? Pete... wiem, że się tego boisz, ale chcę wiedzieć co się stało później, żeby móc ci pomóc.

Chłopak wziął łyk ciepłego mleka i zacisnął zęby.

- P-potem... mówisz, że to moja wina, a ja patrzę jak całujesz Pepper odpychając mnie w tył i wtedy zaczynam spadać... ale nadal widzę jak jesteście blisko, jak... ugh, przepraszam. - z oczu Petera popłynęło kilka łez

- Hej, muszę zapytać młody... czy to oznacza, że nie dość, że tracisz mnie fizycznie to dodatkowo łamię twoje serce, bo coś do mnie czujesz?

Oddech Parkera momentalnie przyspieszył. Nie chciał żeby Tony dowiedział się w taki sposób, nie tak...

Niepewnie pokiwał głową patrząc w podłogę. Bał się spojrzeć na Starka, który prawdopodobnie tylko by go wyśmiał.

- Pete... - złapał jego podbródek i skierował jego wzrok na swoje oczy - nigdy bym tego nie zrobił, szczególnie już tobie. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało i jeśli coś do mnie czujesz to musisz wiedzieć, że nie jest to uczucie jednostronne.

Dwudziestojednolatek pociągnął nosem, z niedowierzaniem wpatrując się w Starka.

Czy to mogło być prawdą? Czy to może kolejny sen, w którym znowu jego kruche serce rozpadnie się na milion kawałeczków.

- N-naprawdę Tony? Tylko proszę, nie mów tego z litości...

- Nie śmiałbym

Stark popatrzył na drobniejszą sylwetkę trzymającą w dłoniach ciepły kubek.

Kolejny łyk mleka, prawie ostatni.

- W takim razie myślę, że powinniśmy o tym porozmawiać rano okej? - zapytał młodszy dopijając napój

- Jesteś pewny, że zaśniesz?

Faktycznie tutaj pojawiał się mały problem. Parker wiedział, że ta noc będzie nieprzespana. Nie dość, że miał koszmar, to jeszcze dowiedział się, że ma szanse u kogoś kogo naprawdę kocha.

Pokręcił przecząco głową zaciskając usta w ciągłą linię.

- W takim razie chodź, może to trochę pomoże. - Stark złapał nadgarstek chłopaka i pociągnął go za sobą do swojego pokoju.

Puścił jego rękę gdy stali obok łóżka.

- Chodź, nie musisz dziś spać sam. - niewidoczny przez ciemność uśmiech pojawił się na twarzy miliardera

- Tony? Mogę? - dwudziestojednolatek nadal nie był pewny, czy to wszystko dzieje się w realnym życiu.

Nie przypuszczałby nigdy, że kiedykolwiek dojdzie do takiej sytuacji.

- Wskakuj. - polecił geniusz sam zajmujący miejsce na materacu.

Młodszy od razu wgramolił się na łóżko i wtulił w ciało Tony'ego. Poczuł się w końcu bezpiecznie i spokojnie.

Dłoń Starka powolutku głaskała jego plecy, a usta pocałowały czubek głowy Petera chcąc dać mu poczucie zaufania.

Małe piąstki zacisnęły się na koszulce geniusza, a ciche westchnienie poinformowało starszego o tym, że chłopak w końcu się rozluźnił.

Nie przestawał głaskać jego ciała, zauważył, że to uspokaja jego chłopca i w końcu udało mu się spełnić chociaż ten jeden dobry sen.

Peter zasnął. I był to naprawdę głęboki sen, po którym faktycznie był wypoczęty. Dawno nie obudził się z takim zasobem energii na następny dzień.

Chłopak wiedział czyja to zasługa, bo gdy otworzył oczy i poczuł ciepło ciała Tony'ego od razu wiedział, że nie odpuści mu już żadnej nocy.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro