22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bądź moim słońcem
Które zawsze powraca


Przepchałem się przez tłum uczniów. Zęby miałem mocno zaciśnięte, aż bolała mnie szczeka. Musiałem jakoś przetrwać. To tylko pięć lekcji, wcale nie tak dużo już i tak dwie szybko zleciały. Ktoś na mnie wpadł, nie odwróciłem się, brnąłem dalej ignorując wszytsko dookoła.

— Proszę Pana! — usłyszałem gdzieś za sobą. Zmarszczyłem czoło. Odwróciłem się i zacząłem skanować zwrokiem wszystkich w pobliżu. Ktoś wolał chyba mnie, no bo kogo innego.

Nagle z tłumu wyskoczyła Mia. Niska uczennica, teraz już 7 klasy. Miała rozczochrane włosy jak zawsze i szeroki uśmiech. Jej czerwone policzki aż pulsowały. Pomachała w moją stronę i aż się lekko uśmiechnąłem. Była bardzo pocieszna, lubiłem ją.

Miała ze mną dodatkowe lekcje gry na pianinie. W tym roku będziemy szykować się na konkurs, tak jak w tamtym. Tylko, że rok temu na nasze nieszczęście, akurat dzień przed konkursem złapała poważne zapalenie płuc i mam nadzieję, że w tym roku wszytsko się uda.

— Dzień dobry — powiedziała wachlując swoimi rudymi rzęsami. Jej nos był obsypany wieloma piegami, niczym nos Clay'a.

— Dzień dobry Mia — odpowiedziałem ze szczerym uśmiechem — Czy coś się stało? — uniosłem jedną brew do góry.

Dziewczynka pokiwała głowa. Zaczesała za ucho swoje potargane rude włosy i przeskoczyła z jednej nogi ma drugą.

— Tak, tak. Chciałam się pana zapytać, kiedy będziemy mieli lekcje? — zagryzła swoimi króliczymi zębami swoją dolną wargę, robiła tak zawsze kiedy była podekscytowana lub skupiona.

— Wiesz jak na razie plan pewnie będzie się zmieniać, ale myślę — mruknąłem włączając telefon. Zacząłem skanować swój plan lekcji i przy okazji porównywałem go do planu lekcji dziewczyn. Tak czy siak nigdy nie kończę tak, żeby odebrać je na czas ze szkoły, więc chyba nic się nie stanie, jak poczekają któregoś dnia trochę dłużej na świetlicy.

Spojrzałem się znów na Mie. Patrzyła się na mnie swoimi wielkimi brązowymi oczami.

— Zależy od twojego planu, myślę że będę miał czas codziennie, jeśli nie kończysz jakoś przerażająco późno czy wcześnie.

Mia mieszkała bardzo szkoły, o czym wyjątkowo często mi mówiła, więc wiem że nawet nie było by problemu jakby wracała do domu i przyszła by do szkoły kiedy skończę lekcję.

Zadzwonił dzwonek i aż podskoczyłem. Policzki dziewczyny znów się zaczerwieniły.

— Podejdź po tej lekcji do pokoju nauczycielskiego to ustalimy kiedy będziemy mieli te zajęcia — powiedziałem zanim przygniótł mnie tłum.

Usłyszałem tylko jej ciche potwierdzenie a potem kolejna fala uczniów. Westchnąłem. Kiedy tych dzieci tyle się namnożyło? W tamtym roku było ich zdecydowanie mniej.

Lekcja minęła szybko, bez większych problemów. Kiedy po raz kolejny zadzwonił dzwonek od razu wypadłem z klasy, jakby ktoś mnie gonił. Od razu zacząłem szukać Mii. Ale ta drobniutka dziewczynka mogła zgubić się gdzieś w tłumie i nie będzie łatwo mi jej znaleźć.

Wszedłem do pokoju nauczycielskiego. Położyłem torbę na stole i usiadłem na wygodnym krześle. Ignorowałem wchodzących i wychodzących nauczycieli, czułem się dziwnie otumaniony. Sytuacja z ranka nadal siedzi mi w głowie i nie mogę wywalić Clay'a z myśli.

Ktoś zapukał do drzwi. Popatrzyłem się w tamtą stronę i zza szarych drzwi wysunęła się głowa rudowłosej dziewczynki. Uśmiechnął się. Wstałem z krzesła i prawie, że do niej podbiegłem.

— Więc, wiesz już kiedy pasuje ci najlepiej? — odziewam wesoły wyraz twarzy.

Mia pokiwała głową. Zamachała swoimi rzęsami i westchnęła cicho.

— Tak, em, najbardziej pasowało by mi w piątek, jeśli nie było by problemu.

Znów lekko się uśmiechnąłem. Wróciłem do swojej torby i zacząłem w niej grzebać w poszukiwaniu mojego kalendarza. Ale nigdzie go nie było.

Jasna cholera.

Z tego wszystkiego zapomniałem wsiąść go z domu, pewnie został na biurku. Ostatnio trudno mi sobie ze wszystkim poradzić i coraz bardziej mnie to przeraża. Westchnąłem głośno poddając się. Przestałem szukać, i tak go nie znajdę.

— Czy coś się stało? — Mia patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami. Pokiwałem głową.

— Nie wziąłem dziennika z domu, gdzie ja mam głowę — zaśmiałem się cicho, mimo że wcale nie było mi do śmiechu, jestem zmęczony i jak widać, wszystko, ale to wszystko idzie nie po mojej myśli.

— Nie może Pan tego zapisać w telefonie? — mlasneła swoimi ustami, to jej taki dziwny nawyk, zdążyłem się już przyzwyczaić.

— Niby mogę, ale wole takie standardowe opcje — brzmie trochę jak boomer, o boże co się ze mną dzieje.

Mia ciągle wlepiała we mnie swój wzrok. Dopiero po chwili się ocknąłem, skupić też się nie mogę, co będzie kolejne?

— Możesz już iść, coś ogarnę i zapisze nasze lekcje na piątek.

Dziewczynka pokiwała głową i wyszła z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi.

Wyciągnąłem telefon z kieszieni i chwilę martwo wpatrywałem się w wygaszony ekran, aż w końcu zdołałem się na odblokowanie go.

Po kolejnej chwili, w końcu kliknąłem w moją rozmowę z Clay'em. Jest moja ostatnią deską ratunku.

< Mam nadzieję że nie spisz

Zacząłem stukać nogą o podłogę. Nie odpisuje. Może śpi? Ciekawe gdzie? Może na kanapie, albo w moim łóżku? Aż zrobiło mi się ciepło na tą myśl.

Nie.

George musisz się uspokoić, nie możesz tak bezkarnie o tym myśleć, to dziwne!

» Spie a co?

Uśmiechnąłem się, nie wiem czemu. Boże to takie durne. On jest durny. Clay jest durny i może trochę słodki, ale tylko trochę.

< To jak mi odpisałeś? Przez sen?

Wyszczerzyłem się jak głupi. Muszę iść na jakiś odwyk, albo nie wiem, do psychologa, nic się nie stało a ja prawie ze skacze ze szczęścia. Niby czemu?! On ledwo mi odpisał! To nic wielkiego! Więc dlaczego ciągle się uśmiecham?

» Bo mam takie zdolności 😘

Serce podskoczyło mi do gardła. Mam nadzieję, że ta emotka była przypadkowa i tak na prawdę chciał dodać inną. Miss click i nic innego. I zgadnijcie co. Znów się uśmiecham! Aż bolą mnie policzki!

Ja serio zaraz nie wyrobie.

» Stalo sie xos?

Podkręciłem głowa. Muszę przestać być, taki jakiś, dziwny. Nie wiem jak to opisać.

< Xhyba zostawiłem swój kalendarz na biurku, możesz zobaczyć czy nie ma go tam?

Nawet nie mija chwila a on już odpisuje.

» Taki z toną naklejek na okładce?

Uśmiechnąłem się. Dziewczyny pod koniec wakacji zrobiły mu chrzest, jak to one nazwały i o kleiły swoimi naklejkami cała okładkę.

> Tak to właśnie ten

Chwila. Chwila, sekunda, dajcie mi krótką chwilę.

Jakim cudem znalazł go tak szybko. Brzuch aż mnie zabolał. Clay ciągle był w moim pokoju!

> Czy ty leżałeś na moim łóżku?

Z każdą chwilą robiło mi się coraz cieplej. Co on ze mną robi! To takie powalone! Nie przyznaje się do tego wszystkiego.

» A czy yo ważne? Mam ci go przywieść?

Czuje jak z każdą sekundą czerwienie się coraz mocniej. Inni pewnie patrzą na mnie jak na debila. Nie mogąc się powtarzać, zasłoniłem dłonią swoje oczy i skrawek czerwonych policzków.

Co on ze mną robi.

> Tak było by super

Nie daje poznać po mojej wiadomości, jak bardzo się tym wszystkim zawstydziłem. Wysłałem mu jeszczs adres szkoły. Byłem skrawek od wyłączenia telefonu, ale ten wariat zareagował emotką pomidora na moją wiadomość! Rozumiecie to? Emotka p o m i d o r a. On wie, że się zaczerwienilem i wcale się z tym nie kryje! Jaki on okropny!

Na kolejnej lekcji byłem jeszcze bardziej nieobecny niż na poprzednich. W głowie krążył mi uśmiechnięty Clay, mój kalendarz i pomidor. Pomidor. Pomidor. Pomidor i jeszcze więcej pomidorów.

Aż w końcu i ta lekcja się skończyła. Kiedy wszyscy raczyli wyjść z klasy, zamknąłem jej drzwi i od razu popędziłem do wyjścia, bo Clay podobno czekal na mnie tam od dwudziestu minut.

Kiedy wyszedłem ze szkoły, od razu w oczy rzuciła mi się jego misiowata postura. Uśmiechnąłem się. Jestem okropny, uśmiechając się tak otwarcie w jego stronę. To takie, powalone totalnie!

Zbiegłem po schodach i dopiero wtedy Clay oderwał wzrok od swojego telefonu. W ręku ściskał mój kalendarz, szczerze się uśmiechnął i ja bez wahania oddałem jego uśmiech.

— Czy nie poradził byś sobie bez tego kalendarza? — mruknął śmiejąc się. Podał mi kalendarz a ja wyrwałem mu go z rąk.

— A co cie to? — skrzywiłem się. Znów się zaśmiał, coś mu humor dopisuje.

— Myślę, że kazałeś mi przyjechać, bo chciałeś mnie zobaczyć — wystawił swój język i zmarszczył nos.

Walnąłem go w ramię. Co za kpiny! Jak on w ogóle może podejrzewać mnie o takiej coś? Ja po prostu lubie swój dziennik, okej?

— Dobra bardzo śmieszne wiesz? A teraz zmiataj, bo za chwilę zacznie się kolejna lekcja — czułem jakby kostka zaczynała mnie pochłaniać. Brzuch zrobił koleknu przewrót, w ogóle ze mną nie współpracował! I brzuch i Clay!

— Nie dostanę przytulasa na pożegnanie? — zrobił teatralną smutną mine, albo w sumie mógł nawet nie udawać, mnie to obojętnie.

Poczułem kolejna falę ciepła. Był taki, no taki ! I wyglądał tak kompletnie niewinnie! Musi przestać!

— Nie, przykro mi ale nie dostaniesz — odpowiedziałem szybko, marszcząc czoło.

On smutno kiwnął głową, żeby wzbudzić we mnie poczucie winy, ale ja się nie dam, nie dam i tyle, nie ma i koniec.

Ostatni raz się na niego spojrzałem, nasze oczy się spotkały. Ostatni raz się uśmiechnął i w końcu zmusilem się do powrotu do szkoły, razem z dzwonkiem.

Ale kiedy tak szedłem przez ten korytarz, czułem się dziwnie. Może jednak źle zrobiłem, nie przytulając go, w sumie, to chyba nic by się nie stało, jakbym szybko mocno go ścisnął, co nie?

I może Clay miał troche racji, że chciałem go jeszcze raz zobaczyć.

─────────────────────
١ ❛ 1507 słów

✒️ ⨾ Przepraszam was strasznie za brak rozdziałów, ale jakoś tak, nie mogłam pociągając akcji, utknęłam w martwym punkcie i jakoś tak nic nie wychodziło 😞 Ale w końcu jest! Nie jestem z niego zadowolona, ale lepsze to niż nic, co nie?

Dajcie znać co myślicie <33

(I zapraszam jeszcze tych, którzy nie czytali mojego nowego dnf - Blue, bo są już trzy rozdziały i polecam je przeczytać 💋)

Kocham mocno ❤️

. . . ┊Melka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro