11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Um... Przepraszam - wyszłam spod Pana Grey'a - Zadzwonię po mamę.

Oboje wstaliśmy. Mężczyzna podał mi swój telefon, wzięłam go i poszłam w stronę łazienki. Przeszłam obok kobiety. Nagle złapała mnie za rękę. Jęknęłam z bólu.
- Co tu robisz?! - spojrzała piorunującym wzrokiem na mnie.
- Ja...
- Puść ją! - nakazał mężczyzna stojący w salonie.

Jej wzrok powędrował na niego, poluzowując uścisk, z czego się wydostałam i mogłam odejść.
Wbiegłam do łazienki i szybko wystukałam numer mamy.
- Mamo przyjedź po mnie - byłam wystraszona, ale nie dawałam tego po sobie poznać.

Przesiedziałam długą chwilę w łazience. Słyszałam krzyki i nie miałam ochoty wychodzić. Nagle usłyszałam lekkie pukanie do drzwi łazienki.
- Możesz już wyjść... - usłyszałam łagodny głos mojego nauczyciela. - Już poszła.
Szybko odkluczyłam drzwi i wyszłam.
- Moja mama za chwilę będzie.
Spojrzałam na zaczerwieniony policzek mężczyzny. Miał lekkie zadrapania na lewej stronie twarzy.
- To nic... - słabo się uśmiechnął.
Nie mogłam niczego zaproponować, ponieważ nie wiedziałam co. Tym bardziej, że to nie mój dom. Oddałam telefon i wzięłam do ręki swoje ciuchy.
- Bardzo dziękuję za wszystko... Widzimy się w szkole.
- Nie ma sprawy, Daisy. Przepraszam cię.

Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z jego domu. Wsiadłam do auta, w którym siedziała moja mama. Przywitałam ją mocno przytulając. Żałowałam dzisiejszego dnia. Nie spodziewałam się takiego obiegu wydarzeń.
Zaparkowałyśmy pod domem i przebiegłyśmy przez deszcz. Mama nie zadawała pytań dotyczące mojego ubioru. W salonie siedział mój brat z Rose.
- Daisy!
Pokazałam mu środkowy palec i wbiegłam po schodach na górę. Zakluczyłam się i podłączyłam telefon do ładowania. Przebrałam się w moje ciuchy i wzięłam parasol. Powiadomiłam mamę, że idę do domu obok i nie wiem kiedy wrócę.

Zadzwoniłam do drzwi państwa Styles.
- Dobry wieczór... - powiedziałam do Pani Anne.
- Skarbie dobrze, że jesteś. Harry jest w swoim pokoju.

Kobieta była lekko poddenerwowana, z czego ja też się lekko zdenerwowałam. Rzuciłam mój parasol na ziemie i wbiegłam po schodach. Otworzyłam drzwi do pokoju Harry'ego.
- Harold? - cicho powiedziałam.
Weszłam głębiej do pokoju i przysiadłam na łóżku.
Harry spał. Rękę trzymał na gołej klatce piersiowej. Nie reagował na żaden mój ruch. Rozejrzałam się po jego ciemnym pokoju. Zauważyłam mały inhalator na jego szafce, obejrzałam go w ręce, a po chwili go odłożyłam. Byłam ciekawa co tu się działo jak mnie nie było. Pocałowałam chłopaka w czoło.
- Hmm! - przebudził się. - Jesteś... - jego głos był niewyraźny.
- Ci... - uspokoiłam go. - Jestem. Idź spać. Zaraz przyjdę.
Nachyliłam się nad nim i musnęłam go w usta. Odwrócił się i zasnął. Przykryłam go kocem i wyszłam z jego pokoju. Zeszłam po schodach do salonu, gdzie siedziała Pani Anne.
- Zrobię ci herbatę - zaproponowała.
- Dobry wieczór panu - przywitałam mężczyznę, którego wcześniej nie widziałam.
- To mój mąż - powiedziała Anne z kuchni.
- Cześć, Robin - wstał i podał mi rękę.
- Daisy, miło mi.

Usiadłam na kanapie, a po chwili dostałam kubek ciepłej herbaty.
- Pani Anne widziałam inhalator na szafce Harry'ego. Co się stało? - zmartwiłam się jego stanem.
- Przez cały dzień cię szukał, kochanie. Kiedy do niego zadzwoniłaś i nie dokończyłaś rozmowy...
- Wyładował mi się telefon, to nie było zamierzone - tłumaczyłam.
- Wiem, kochanie... Harry obawiał się najgorszego scenariusza. Wystraszył się i dostał małego ataku astmy. Nie miał tak już od bardzo dawna... Jednak pobudziłaś jego malutkie serduszko - kobieta szeroko się uśmiechnęła.
- O! Ktoś się zarumienił - zaśmiał się Robin.
Faktycznie strzeliłam buraka na słowa matki Styles'a.
Czy Harry się we mnie zakochał? Nie mogę oszukać samej siebie... Ja też ostatnio myślę o nim jak o kimś więcej niż tylko przyjacielu.

~•~
Uhuhu... Jak wam się podoba? Boję się, że mogłam spieprzyć ostatnie dwa rozdziały :/ Bardzo Was przepraszam :( Czekam na komentarze i ★. xx.A

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro