14.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Mamo! Błagam!
- Skarbie, to jest nowe miasto... A jeżeli coś ci się stanie?
- Mamo? Dam radę - przekonywałam matkę. - To tylko koncert - wzruszyłam ramionami.
- No właśnie kochanie... Koncert.

Zaniosłam talerze i sztućce na stół. Zaczęłam rozdzielać wszystko na trzy części, szukając w głowie dobrych argumentów.
- Mamo?
- Daisy, nie.
Zaszłam ją od tyłu i mocno przytuliłam, muskając ją ustami po policzku.
- Proszę... Mamusiu, zrobię wszystko! Wszytko! Tylko pozwól mi jechać. To tylko 2 dnia za cztery dni.
Mama zaczęła wzdychać, nie chciała się złamać. Jako prawnik, to nie było w jej naturze.
- Moyra, zgódź się - wtrącił się tata, który słuchał moich wypocin dosyć długo, żeby mi pomóc. - Obiecuję, że kupie jej gumki... - mama spojrzała na niego dosyć groźnie. - Majtki cnotki...? - skrzywił się ojciec.
- Proszę, mamo...
- Niech będzie! - w końcu wybuchła.
- Tak!
Zaczęłam skakać i piszczeć ze szczęścia. Mocno przytulałam blondwłosą kobietę i całowałam ją po twarzy. Dosłownie.
- Wiecie, że James - mój były. - Robi karierę?

- Ten gnojek? - zapytał tata.
- Tak ten sukinsyn! Przed chwilą rozmawiałam z Tess.

- Czym ma się zająć?

- Miał znaleźć bardzo dobry zespół i ich wypromować...

Oczywiście już zadzwoniłam do niego i zaproponowałam mu moich chłopców, jednak on już kogoś miał.

- No to niech mu się wiedzie - powiedziała mama.

Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Podbiegłam do nich i otworzyłam.
- Dobry wieczór, pizza na zamówienie - powiedział chłopak w firmowym mundurku. - To tutaj, tak?
Spojrzałam się na niego. Był młody, może nawet w tym samym wieku co ja, miał brązowe oczy i smukłe usta. Przy czym kości policzkowe wyglądały mega. I był dosyć wysoki.
- Tak, to my zamawialiśmy. Chwileczkę - poprosiłam i podeszłam po portfel ojca, który leżał na blacie w kuchni. Wyjęłam pieniądze i znów podążyłam do dostawcy pizzy. - Proszę bardzo - podałam mu datki i odebrałam pizze. Przyjrzałam się mu jeszcze raz. - Ja cię znam - stwierdziłam.
- Na pewno.
- Co to ma znaczyć? - zdziwiłam się na jego odpowiedź.
- Nie, nie, nie to nie tak miało zabrzmieć - zaczął wymachiwać rękoma. - Dylan - przedstawił się. - Chodzimy razem na zajęcia z biologii.
- Przepraszam. Nie poznałam cię.
- Jak się czujesz? Nie było cię w szkole.
- Znacznie lepiej, dzięki, że pytasz - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Daisy! Masz już to żarcie?! - z salonu usłyszałam ojca.
- Życzę smacznego, nie przeszkadzam. Do zobaczenia.
- Dzięki... - uśmiechnęłam się słodko.
Przymykałam drzwi, uważnie przyglądając się jeszcze chłopakowi. Wychodząc z ganku, wpadł jeszcze na nasze krzaczki, ale szybko się pozbierał, rozejrzał dookoła i wsiadł do auta.
Zaśmiałam się i zamknęłam drzwi.
W końcu usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy otwierać pudełka. Aromat był taki wspaniały...
- Pomódlmy się - zaproponował tata.
- Żartujesz? Tato my nie...
- Ciś... - uciszył mnie. - To nasz pierwsza pizza w tym nowym domu.
Mama parsknęła głośnym śmiechem.
- To pomódlmy się o dobry sex dla Riley'a - zaproponowałam.
- Dobra myśl, skarbie - odpowiedział ojciec.
- Boże! - powiedziała wyraźnie mama. - Co myśmy uczynili?
Nasza trójka wybuchła śmiechem. Skąd to się wzięło? Z rodzicami mieliśmy bekę z Riley'a jeżeli chodzi o sex. Nie tylko moi rodzice mieli przypał... Oczywiście kazałam spalić stół, już go nie ma. A uwierzcie to był włoski stół, łatwo nie było.

Oczywiście po kolacji musiałam skorzystać z toalety, a jak wracałam usłyszałam tylko:
- Dobrze, kochanie. Ric trzymaj się. Bardzo za tobą tęsknimy. Papa.
Głos oczywiście należał do mojej matki.
- Mamo? To...
- Ric. Tak, skarbie. Kazał was wszystkich pozdrowić.
- Jak często dzwoni? - usiadłam na krześle.
- Codziennie, a co?
- Bo jak ja do niego dzwonie to nie raczy odebrać. A oddzwonić? Też mu się nie chce - powiedziałam z dużą ironią w głosie.
- Następnym razem damy ci go do telefonu. Dobrze?
- Nie. Nie chcę z nim o niczym rozmawiać.

~•~
Hej! Nie wiem co tu po sobie zostawić :/ Co myślicie na tym?
Komentarze i ★ bardzo oczekiwane. xx.A

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro