19.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Daisy? Jak się czujesz? - spojrzałam w sufit. Wzrokiem odnalazłam nachylającego się nade mną Styles'a, który wpatruje się we mnie z przerażeniem.
- Telefon. Dajcie telefon! - usiadłam na łóżku. Dostałam telefon i szybko nacisnęłam kontakt ' Mama '.

 - Co z nim?! Gdzie on jest?! - krzyczałam do telefonu.
- Jest w domu. Jest już dobrze. 
- Co dokładnie się stało?
- Ma złamane żebro, brutalnie go sfaulowali... 
- Okej. Mamo?
- Tak, kochanie?

- Nie mów, że dzwoniłam.

- Dobrze. Baw się dobrze.

Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na łóżko. Zapomniałam, że leżę jak Śpiąca Królewna, a wokół mnie stoją krasnoludki.
- Przepraszam was... - uśmiechnęłam się krzywo.
- Wszystko dobrze? Jak się czujesz? - dopytywał się Liam, któremu wpadłam w ramiona.
- Taak. Riley miał wypadek. Mieli mecz i brutalnie go sfaulowali.
- Co to ma wspólnego z tobą? - Zayn.
- To dziwnie zabrzmi, ale czuje gdy coś dzieje się mojemu bratu. Jesteśmy połączeni... - Dlatego mama nie dopytywała się skąd wiem.
- Dzwońcie do Muldera... Mamy kosmity! - zaśmiał się Louis.
Spojrzałam na godzinę w telefonie.
- Jesteście spakowani? - zapytałam schodząc z łóżka.
- Daisy. - Harry złapał mnie za ramię. - W porządku? - spojrzałam na niego.
Miał spojrzenie pełne troski. Obejrzałam twarze reszty chłopaków i wtedy zdałam sobie sprawę, że nawet wypowiedź Lou nie rozluźniła atmosfery, choć mi było zabawnie, moje słowa mogły być dla chłopaków niedorzeczne.
- Muszę tylko... Przepraszam - wyminęłam Harry'ego i wyszłam z pokoju.
Mały pretekst, żeby wynieść się z pokoju. Nie są gotowi. Może są moimi przyjaciółmi, ale teraz uznają mnie za wariatkę...
Opluskałam wodą twarz i delikatnie wytarłam ręcznikiem. Nie miałam ochoty się malować, poza tym jak w samolocie mam spać i obudzić się z czarnymi oczami i straszyć wszystkich dookoła... O, nie! Wolę już być naturalna i tak straszyć.
Wyszłam z toalety i zmierzyłam ku mojemu tymczasowego pokoju. Jednak nie weszłam do niego, bo usłyszałam szepty.
- ... w co ty się wpakowałeś? Przecież nie dasz rady.
- Zawsze coś spieprzysz. Ona jest cudowna...
- Wiem, chłopaki. Ona jest inna. Ja ją chyba kocham.
- Kolejna ma cierpieć? Ogarnij się.

Głupio było tak podsłuchiwać. Zeszłam cicho po schodach i wyszłam na zewnątrz. Akurat pod sam dom podjechałam dziadek. Ucieszyłam się, że znowu przyjechał i to przed czasem. Do odlotu zostały nam jeszcze 2 godziny.
- Hej księżniczko - dostałam całusa w czoło. - Coś się stało?
- Możemy się przejść? - zapytałam.
- Jasne.
Po chwili szliśmy brzegiem oceanu. Po południu zrobiło się trochę wietrzniej.
- Co cię męczy? - zapytał.
- Riley'owi złamano żebro... - odpowiedziałam.
- Nie to cię dręczy... - sierdził.
Wydałam z siebie dźwięk nieznośnego stęknięcia.
- Tak! Przed chwilą usłyszałam jak Harry mówi, że mnie kocha... A ja... A ja?!
- Boisz się, że ty go nie? - odpowiedział z delikatnym uśmiechem.
- Dokładnie... - przystanęłam.
- Księżniczko posłuchaj... Wiem, że długo nie było mnie w twoim życiu. Nie byłem przy tobie kiedy skończyłaś podstawówkę, kiedy urosłaś i miałaś co najmniej 145 cm. Kiedy poznałaś i poszłaś na randkę z chłopakiem, kiedy sprawił ci zawód... Żałuję, że mnie wtedy z tobą nie było, ale cukiereczku... To co czujesz, czy będziesz czuła jest tu - wskazał palcem moją klatkę piersiową. - W twoim serduszku. Ono ci powie co masz robić. Jednak pamiętaj twoje serce może być zaślepione, ale umysł - przesunął palcem po mojej twarzy i dotknął środka mojego czoła - pozwoli ci zapanować nad tym uczuciem i pozwoli czystko spojrzeć na świat, który cię otacza. - Przytuliłam mężczyznę. - A co do Riley'a? Eh. Odcierpi za złe zachowanie wobec ciebie.

~•~
Co myślicie o dziadku Stanley'u? Lubię jego postać, a Wy? Czekam na Wsze komentarze i ★.  xx.A

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro