23.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hank został wypędzony siłą przez jakiegoś mężczyznę w garniturze. Oczywiście po chwili zostało mi wyjaśnione. Kim jest ten mężczyzna, dlaczego pojawił się tak szybko i dlaczego Hank nie jest już członkiem rodziny. Mi to nie przeszkadza. Cieszę się, że ten kutas już nigdy nie zbliży się do cioci ani do Tess.
Mężczyzna okazał być się jakimś agentem, który "ściga" Hanka Martina za liczne hazardy, pobicia do skrajności śmierci, brudne sprawy... A miał na imię Charlie.

Oczywiście okazało się, że moja przyjaciółka przeskrobała coś w szkole i musiała zostać po lekcjach, a ja niestety musiałam już wracać do hotelu.

Zadzwoniłam do James'a i poprosiłam go, aby po mnie przyjechał. 

- Wiecie co? - zwróciłam się do dwójki. - Przyjechałam tu, żeby spotkać się z przyjaciółką. Charlie mogę cię poprosić, żebyś podrzucił mnie do szkoły?

- Jasne. Chodź.

Bardzo mocno uściskałam ciocie Em i podziękowałam za gościnność. Znowu trudno było się żegnać. Ostatnio była masakra, ale ponowne wracanie do miejsca, w którym się dorastało jest jeszcze gorsze. Nie zaprzeczę, że popłakałam się w aucie agenta.

- Proszę... - podał mi chusteczkę.

- Dziękuję - zaśmiałam się. - To trudne żegnać się z bliskimi.

- Wiem, Daisy. Wiem.

Wysiadłam z auta i gorąco podziękowałam za podwiezienie. Wcisnęłam w telefonie numer James'a.

- Przyjedź po mnie do szkoły, okej?

- Już jadę.

Rozłączyłam się i minęłam z paroma znajomymi. Zatrzymałam kogoś i zapytałam w jakiej sali siedzi Tess. Podążyłam holami do sali języka angielskiego. Zapukałam i weszłam do środka sali.

- Dzień dobry, pani Drake... - przywitałam się z moją starą nauczycielką.

- Daisy Allen. Niech cię uściskam - podeszłam do kobiety i mocno ją objełam.

Dostrzegłam na końcu sali osobę z ognistymi włosami. Leżała na ławce z słuchawkami na uszach.

- Czy mogę uwolnić tego złego więźnia? - zapytałam odczepiając się od kobiety.

- Nie powinnam. Od twojego wyjazdu, nie jest sobą...

- Mam 5 minut i wracam do Londynu. Proszę...? Obiecuję, że pogadam z nią na temat jej zachowania.

Kobieta spojrzała na mnie i głęboko westchnęła, w ostateczności zgadzając się kiwnięciem głowy. Przytuliłam ją raz jeszcze i podeszłam do ostatniej ławki w sali. Zgięłam się i dmuchnęłam powietrzem w włosy przyjaciółki. Dziewczyna powoli podnosiła głowę i zdjęła słuchawki.

- Niemożliwe - wydukała.

- Możliwe...
Dziewczyna wstała z krzesła, a ja się wyprostowałam. Dziewczyna patrzała na mnie oniemiała.

- Proszę pani. Muszę już iść. Mam halucynacje.

Przyjaciółka wzięła swoją torbę i wyminęła mnie. W sali rozbrzmiał głośny śmiech nauczycielki.

- Znikajcie stąd - kazała.

- Di?! - Tess spojrzała na mnie.

- Tak!

Przyjaciółka zaczęła piszczeć i skakać. Złapałam ją za rękę i wyprowadziłam szybko z sali. Przebiegłyśmy przez hol do głównego wyjścia, znalazłyśmy się na dziedzińcu szkoły. Teraz mocno przytuliłam przyjaciółkę.

- Jak?!

- Nie mam za dużo czasu. James zaraz po mnie przyjeżdża... Pakuje się i jadę na lotnisko -mówiłam łamiącym głosem.

- James?! - ciągle mówiła z niedowierzaniem.

- Przecież ma spotkanie z jakimś zespołem... 

Zaczęłam się śmiać, jednak uderzył mnie fakt skąd ona wiedziała o spotkaniu? Jednak zostawiłam to i cieszyłam się tym krótkim momentem z przyjaciółką. Obiecałam, że pogadam z nią o jej zachowaniu. Wszystko wynika z tego, że jest załamana. Wszystko jest spowodowane moim zniknięciem i tęsknotą. Wytłumaczyłam jej, że to nie może odbijać się na niej i szkole. Przecież zawsze z nią jestem... Może nie fizycznie, ale duchowo. Ja też bardzo tęsknię za tym życiem, które musiałam tu zostawić, ale muszę iść dalej! Tak samo ona.

Po chwili usłyszałam jak mój kierowca mnie wzywa. Pociągnęłam Tess w stronę auta.

- Witaj, Rudzielcu.

- Idiota...

Ich dogryzanie było pełne fałszywego uczucia. Oboje skryli wielkie uśmiechy na swój widok. Przewróciłam oczami i oparłam się o drzwi auta.

- Wyjdziesz w końcu i ją pocałujesz...? - zapytałam. Tess spojrzała na mnie z wielkimi oczami i z dużym zdziwienie. - Wiem.

Usłyszałam jak James szybko wychodzi z auta. Znajduję się obok Tess i lekko ją podnosi, składając mały słodki pocałunek na jej ustach. Nie mogłam w to uwierzyć. Rozmawiałam z moją przyjaciółką przez dwa miesiące, a żadne z nich nie raczyło udzielić mi takiej informacji, że mój były jest teraz z moją przyjaciółką.

- Dobra już - przerwałam. - Teraz ja okażę jej trochę romantyzmu, okej? Mam mało czasu, a wy jeszcze sporo.

Odczepili się od siebie. Cieszę się ich szczęściem, ale jestem wkurzona ich tajemnicą...

- Przepraszam... - wydukała Tess.

- Masz za co - zaśmiałam się. 

Nigdy nie miałam urazu do James'a po tym jak zerwaliśmy. Przeleciał jakąś na imprezie, dla mnie przez pewien czas było ciężko, bo miałam nadzieję, że to ja będę jego pierwszą. Jednak nie.

Tess z James'em znali się od dziecka i zawsze między nimi była wojna. Nie myślałam, że oni kiedyś będą razem! 

Pogadałyśmy jeszcze małą chwilę, aż w końcu wsiadłam do auta i odjechałam razem z przyjacielem. Robiło się już ciemno. 

Chłopaki mają tu pozostać jeszcze jakieś 5 dni, aby wszystko uzgodnić i takie tam ważne sprawy. Ja nie byłam już tu niczym zobowiązywana. Miałam ich przywieźć, pokazać, przetestować i... Czekać na odpowiedź, czy im się uda? Każdemu się udało. Nie tylko mi, chłopakom, ale też James'owi.

- Jeżeli zrobisz jej jakąś krzywdę... Wykastruje cię - ostrzegłam.

- Żartujesz - spojrzał się na mnie z strachem. - Prawda?!

- Nie... - uśmiechnęłam się.

~•~

Dziękuję, że nadal ze mną jesteście :) Miło będzie jeżeli będzie Was więcej! Nie obrażę się ;p

Czekam na Wasze komentarze i  ★ . xx.A

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro