31.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Całkiem z rana zaliczyłam wpadkę w toalecie Jason'a... Przysięgam, że nic nie widziałam. Zjedliśmy razem śniadanie i odwiózł mnie do domu.
Gdyby nie procedury... Jest wspaniały i idealny. 

Byłam "łatwa" zeszłej nocy - nie czułam tego, ale niech mu tam będzie... - a pomimo faktu, że ze sobą spaliśmy on nie próbował w żaden niechciany sposób mnie dotknąć.

- Nie jestem i nie byłam pijana - oznajmiłam bratu, kiedy weszłam do salonu. Przebrana w luźne, rozciągnięte, ale bardzo wygodne dresy. Dosiadłam się do brata na kanapie.
- Gdzie mama i tata?
- Powiedzieli, że mają bardzo ważne spotkanie.
- Motel?
- Oh, Daisy... Daisy. To jest Londyn tu znajdziesz tylko HOTEL - podkreślił.

Wszystko po królewsku. Nawet pies mógłby sikać do nocnika. Niby za klimatyzowałam się w tym miejscu, ale to nie mój domowy teren i nie Riley'a, tak samo rodziców... Nie pasujemy tu. Od miesiąca zastanawiam się co my tu tak naprawdę robimy?

- Skąd to masz? - Riley ujął moją dłoń. Na palcu miałam pierścionek Elizabeth, któremu tak bardzo przyglądał się bliźniak.
- Prezent od James'a... To jego siostry.
- Tak po prostu ci go dał? Ona też? - Ona nie żyje. - W ogóle on ma siostrę?!
- Miał - słabo się uśmiechnęłam. Na samo wspomnienie szpitala, w którym udawałam Liz zrobiło mi się źle. - Dużo się tam zmieniło wciągu tych 2 miesięcy... Chcę tam wrócić. To nie moje miejsce.
- Skończmy szkołę, a wtedy wyjedziemy, obiecuję ci - wystawił 5 najmniejszy palec i splótł go z moim. - Zawsze razem.
- Ale jeżeli coś się zmieni chcę, żebyś kierował się własną decyzją. Będę cierpieć... Tak będę cierpieć, ale kocham cię i pozwolę ci odejść..

Czemu słowa "kocham cię" do Riley'a przychodzą z łatwością?
Do wieczora mieliśmy wolny dom rozmyślaliśmy nad szybką imprezką, ale to prawdopodobnie jeszcze za szybko.

 Zamówiliśmy pizze. To było jedyne dobre rozwiązanie, aby żadne z nas... A raczej ja - bo Riley nie może - musiałabym coś zrobić, ale za nic nie chciało mi się wstawać. Od popołudnia siedzimy przed telewizorem i oglądamy jakieś filmy, a nawet zaczęliśmy oglądać jakiś serial. 

Niedziela to podobno najleniwszy dzień w całym tygodniu. Nie będę łamać reguł. Po 20 minutach usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

- W końcu - wydusił z siebie Riley.
Szybko podniosłam się z kanapy, wzięłam z kuchennego blatu portfel i otworzyłam drzwi.
- Ale oczy ci się błyszczą! - usłyszałam po krótkiej chwili.
- Dylan! - pomyślałam chwilę, przecież pracuję jako dostawca pizzy. - Kompletnie zapomniałam...
- Twoje zamówienie - wymieniłam się z nim. Ja podałam mu pieniądze, on zaś podał mi dwa średnie pudełka do rąk. - Smacznego.
- Dziękuję - lekko się uśmiechnęłam. - Może wejdziesz?
Chłopak uśmiechnął się szerzej.
- Chciałbym, ale mam jeszcze trochę do rozwiezienia. Może innym razem...?
- Jasne. Widzimy się jutro.
- Pa - poczekałam jak odejdzie trochę, aż zamknęłam drzwi.
Po odłożeniu pizzy na stołek w salonie, nagle rozbrzmiał dzwonek, który nie chciał przestać działać. Podbiegłam szybko do drzwi i otworzyłam je na szerokość. Ujrzałam lekko zdyszanego Dylan'a, który opierał się o ściany boczne wejścia.
- Tak?! - zapytałam bardzo zdziwiona.
- Zapomniałem się spytać czy... Czy przemyślałaś tą sprawę z Styles'em?
Znacząco kiwnęłam głową.
- Stwierdziłam, że jeszcze poczekam.
- Myślę, że dobrze zrobiłaś.
- Po części to twoja zasługa. Dzięki tobie możliwe, że zrozumiałam.

Po chwili znowu się pożegnaliśmy. Wróciłam do brata i podałam mu kawałek pizzy. Życząc mu smacznego i tego, aby się nie udławił.

~•~
Dziękuję Wam! Mile widziane komentarze i ★. xx.A

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro