40.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wypuścili mnie ze szpitala. Harry nie chciał ryzykować dlatego wróciliśmy do domu. Dostałam tabletki przeciwbólowe i zalecenia odpoczynku.

Mama i tata od razu się mną zajęli. W sumie nic ze mną nie było źle. Mały wstrząs to jeszcze nic.
Położyłam się w łóżku i wzięłam na kolana laptopa. Na Skypie znów miałam pełno wiadomości od przyjaciółki.
Odpisałam na każdą wiadomość oraz opisałam moją sytuacje.

Nie pozwolono mi siedzieć ciągle w łóżku, więc Harry wyrwał mnie z mojej komnaty. W godzinach wieczornych ściągnął mnie na dół, każąc mi się ładnie ubrać. Nie wiedziałam po co, ale zrobiłam tak jak kazał. Wyszłam z pokoju i spotkałam brata.
- Wiesz co się dzieje? - zapytałam nagle.
- A widziałaś może jaki mamy dzisiaj dzień...?

Zeszłam z bratem pod ramię. Na dole widziałam wystrojonego Styles'a i pięknie wyglądającą Rose.
- Wszystkiego najlepszego! - krzyknęli w miarę równo. Podeszłam do Harry'ego i przytuliłam się do niego. - 18 lat kończy się raz, prawda księżniczko?
- Dziękuję - wymruczałam i pocałowałam go w usta.
- Dlatego idziemy się zabawić! - krzyknął mój brat. - Rodzice wiedzą, postanowili, że jutro spędzimy czas z nimi, a dzisiejsza noc należy do nas - zawadiacko się uśmiechnął.

Po jakimś czasie znaleźliśmy się w barze, do którego poszliśmy na poczatku calej naszej znajomości. Biorąc pod uwagę, że Rose i ja nie mamy ze sobą dobrych kontaktów... Postanowilysmy nie wchodzić sobie w drogę. Większość znajomych ze szkoly była i bawila się z nami. Dziewczyny oczywiście kręciły się wokół Harry'ego. Nie patrzały na niego jak na kolegę ze szkoły, a bardziej jak sławnego już muzyka.
Oddaliam się od niego wchodząc w tłum tańczących i odnalazłam brata. Tańczył z Rose, ale przeprosił ją i zbliżyła się do mnie. Położyłam mu rękę na ramieniu i krzyknełam na ucho. Było tak głośno, że krzyk można nazwać szeptem.
- Nie zapomniałam. Prezent dla ciebie mam w domu, zapakowany i czeka jak ci go wręcze!
- Skarbie! Mój prezent jest w szafie, ale nie zdążyłem go zapakować!

Zaśmiałam się i cmoknełam go w usta. Podziękowałam mu. Tak robiliśmy od dziecka, ale z czasem z tradycji przerodziło się to w dni o szczególnym znaczeniu.

Spojrzałam na Harry'ego, a ten wciąż rozmawiał, rozmarzał czy chwalił się... Sobą. Podeszlam do baru i poprosiłam o drinka. Po chwili go dostałam i usiadłam przy blacie. Musiałam odpocząć, głowa zaczela mnie boleć. Nagle obok mnie przysiadł się Dylan. Miał w ręce małe pudełko.
- Witaj, piękna - szeroko się uśmiechnął. - Wszystkiego najlepszego! - wręczył mi pudełko.
- Dziękuję - zarumienilam się. - Nie trzeba było!

Otworzyłam prezent i zobaczyłam srebną bransoletkę z niebieskim kamieniem.
- Pomyślałem, że będzie pasował do twojego pierścionka, więc... Podoba ci się...? - zkrzywił się.
- Jest piękna! - zawiesiłam mu się na szyi i mocno przytuliłam.

Przez większość czasu Harry nie zajmował się mną, a czas spędziłam na tancach i rozmowach z Dylan'em. Dowiedzialam się, że chodziliśmy do tego samego przedszkola w Stanach! Okazało się, że mam, więcej wspólnego z nim, niż z Harry'm. To trochę przykre, ale to nie znaczy, że nie dopełniamy się.

Zaczełam szukać swojego brata. Musiałam powiedzieć mu, że chcę wrócić do domu. Kiedy go znalazłam widziałam, że zbyt dobrze się bawi, więc kazałam mu zostać.
- Harry głowa mnie boli... - powiedziałam łapiąc się za głowę.

Automatycznie wstał i złapał mnie pod ramię. Naszczęście nie wygladało to jakbym była pijana. Przed wyjściem spotkałam O'brien'a. Podziękowalam mu jeszcze raz i pocałowałam w policzek, żegnając się.
Harry lekko zazdrosny "wrzucił" mnie do swojego auta. Na szczęśnie nic nie pił.
- Ja zazdrosna nie mogę być, a ty możesz? - zapytalam z żartem.
- Oh. Tak, skarbie. Dokladnie jak mówisz - spojrzal na mnie z chytrym uśmiechem.

Staneliśmy przed moim domem, wysiedlismy z auta i Harry zatrzymał mnie przed wejsciem.
- Haroldzie...? - zapytałam rozbawiona. Ten uklęknął na kolano i złapał moją dłoń. Mina automatycznje mi zrzędła. - Harry? Nie przesadzaj, znamy się dopiero trzy miesiące. Nie jestesmy zobowiazani, nie wpadłam! Zrobisz błąd. Jak ja już ze soba nie wytrzymuję, to co dopiero ty?!

Chlopak miał na twarzy wypisane rozbawienie. Omal się nje przewrócił. Wyjął z kieszeniu koperte i mi ją wręczył.
- O koperta... - puściłam go i zajrzałam do środka, wyjmując dwa bilety lotnicze, pierwszej klasy. - Francja? - spojrzałam skwaszona na niego. - Francja! - zerknełam jeszcze raz na bilety i zrobiłam duże oczy.
Wskoczyłam mu na szyje i mocno przytulilam.
- Podoba ci się? - zaśmiał się.
- Bardzo! Lecimy do Francji - odsunełam się od niego, objęłam jego twarz i namiętnie pocałowałam.

~•~
Czekam na wasze komentarze i ★. xx.A

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro