2. Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Stać! Policja! Wyjdźcie z podniesionymi rękami! - usłyszałam, aż za dobrze znajomy nam głos, a po chwili jego właściciela.

- Kurwa. - zaklęła Ericka, widząc aż za dobrze znaną nam postać.

- Camilla? Ericka? - w głosie Davida było słychać takie niedowierzanie, że aż zachciało mi się śmiać

- Co? - usłyszałam kolejny znajomy głos, a po chwili w zasięgu mojego naszego wzroku znalazły się następna dwójka osób z naszego poprzedniego życia.

Nie dość, że trafiłyśmy na jebany patrol, to jeszcze składający się z naszych byłych przyjaciół... Po prostu zajebiście.

- Ręce do góry! - krzyknęła wkurzona Alex, celując do nas z broni, czym wywołała Ericki i mój śmiech.

Ona jako jedyna zdobyła się na wyciągnięcie spluwy, bo zarówno Lotte, jak i David byli zbyt zdezorientowani spotkaniem nas.

- Tęskniliście? - zapytałam chamsko i spokojnym krokiem razem z szatynką ruszyłyśmy, kierując się do byłej przyjaciółki.

- Jeszcze jeden krok i strzelę. - warknęła, ale jej głos lekko drżał, zresztą tak jak i ręcę. Nie jestem pewna, czy to ze względu na nasze stare relacje, czy po prostu się bała, ale obstawiałam tą drugą opcję.

Jej broń na zmianę wycelowana była to w Erickę, to we mnie, a przez fakt, że szłyśmy w pewnej odległości od siebie, miała pewne utrudnienie.

- Strzelaj. - prychnęłam i razem z Eri, stanęłyśmy tuż obok niej, z dwóch różnych boków. Strzał z tej odległości mógł by rozerwać nam całą czaszkę, ale nie bałyśmy się. Uczucie strachu jest nam już całkowicie obce.

Wykorzystując moment, w którym celowała do Ericki, przeszłam za nią, przystawiając jej nóż do krtani. Dziewczyna się spięła, co wywołało mój chamski uśmiech.

- Opuść broń. - powiedziałam szeptem, wprost do ucha blondynki. Dłonie dziewczyny drgały nerwowo, ale w dalszym ciągu nie zaprzestała celować w moją przyjaciółkę. - Głucha jesteś? - syknęłam, mocniej dociskając nóż, czym spowodowałam płytkie nacięcie. 

- Cama... - zszokowana Lotte, odzyskała głos, dzięki czemu przestała tylko ruszać ustami, jak ryba wyjęta z wody. - Wy żyjecie.

- Jak widać. - zaśmiałam się chamsko. - Już nas uśmierciliście?

- Wszyscy gadają, że spierdoliliście z Twenty, ale my w to nie wierzyliśmy...

- A jednak mieli racje. - prychnęła Eri. - Oddajcie całą broń i krótkofalówki

Zarówno Lotte, jak i David bez wahania oddali wszystko co mieli, jedynie Alex miała z tym większy problem, ale siłę perswazji mamy opanowaną do perfekcji.

- Ri, dokończysz robotę? - zapytałam, wskazując nożem dwójkę mężczyzn, do których dziewczyna podeszła bez wahania i zapalniczką podgrzewając do czerwoności ostrze noża Twenty, przycisnęła go do klatki najpierw jednego Scorpionsa, a później drugiego.

Mimo, że oboje ledwo żyli i tak przez cały zabieg wypalania rzymskiej dwudziestki na piersi, darli się wniebogłosy. Nasze noże od Twenty miały specjalnie uwypuklone dwa znaki "x", którym oznaczaliśmy każdą ofiarę naszego gangu. To było naszym znakiem rozpoznawczym, a Scorpionsi wycinali wielkie "S" przez całą długość torsu.

Ja przez cały ten czas, przyglądałam się twarzom byłych przyjaciół, a widząc ich przerażenie, niedowierzanie i lekkie obrzydzenie, uśmiechnęłam się pod nosem.

- Zrobione. - oznajmiła dziewczyna, zabierając martwym już gangsterom ich bronie, a następnie wkładając za pasek.

 - Świetnie. - powiedziałam, autentycznie zadowolona. -  A teraz wybaczcie, ale mamy jeszcze coś do załatwienia.

- Nie puścimy was wolno. Na naszych oczach zamordowałyście ze szczególnym okrucieństwem dwóch mężczyzn, a dodatkowo wysłany jest za wami list gończy. - oznajmiła pewnie Alex. - Jesteście aresztowane.

- Mówi dziewczyna z nożem przy gardle. - zaszydziłam. - Jeden mój ruch i możesz być następna. - dodałam szeptem, tak, że tylko ona mnie słyszała.

- Nie zrobisz tego. - oświadczyła z udawaną pewnością siebie.

- Zakład? - zaśmiałam się psychicznie. 

- Dlaczego? - zapytał David, który ani na sekundę nie oderwał swojego wzroku ode mnie.

- Dlaczego to robię? - upewniłam się, że dobrze zrozumiałam jego pytanie, a gdy chłopak pokiwał głową, zaśmiałam się. - Bo to lubię...

- Nick się pyta czy długo nam to jeszcze zajmie. - przerwała mi Ri odczytując wiadomość.

- Dziesięć minut. 

- Za dwie minuty będą tutaj. - oświadczyła

- Kurwa. - zaklęłam. - Dobra spierdalamy. Nie do zobaczenia. - zaśmiałam się. - Aha i nie radzę iść dalej bez broni.

- To co niby mamy zrobić? - zapytała kpiąco Lotte, a ja się lekko uśmiechnęłam

- To proste. Spierdalać tam gdzie jest bezpiecznie. - oznajmiłam, a następnie zwróciłam się bezpośrednio do dziewczyny, której cały czas przyciskałam nóż do gardła. - A tobie szmato radzę się pilnować, bo następnym razem nie będę się powstrzymywać. - warknęłam jej do ucha, a następnie uprzednio zabierając nóż, popchnęłam na ścianę.

Nie czekając na ich ogarnięcie się, ruszyłyśmy przed siebie, a ja zatrzymałam się dopiero za rogiem, gdzie po chwili podjechał Nick i Junior, którzy najprawdopodobniej namierzyli nasze komórki.

- Co tak długo? - zapytał Nick, gdy wsiadłyśmy na tyły auta.

- Miałyśmy kilka dodatkowych spotkań. - oznajmiła Eri, podając cały zdobyty asortyment Juniorowi, aby włożył go do schowka.

Na widok nowej broni chłopak gwizdnął, a my się jedynie zaśmiałyśmy.

- Pracowity dzień widzę. - zaśmiał się.

- Tsa. - mruknęła szatynka. - Ej macie dla nas jakieś ciuchy na przebranie?

- Nie, a mieliśmy coś mieć? - zdziwił się jej kuzyn, a dziewczyna jęknęła.

- Mam pomysł. - mruknęłam, gdy przejeżdżaliśmy przez centrum miasta. - Zatrzymaj się i daj nam jakieś dziesięć minut.

- Co planujesz? - zapytał autentycznie zaciekawiony, ale posłusznie zatrzymał auto w sumie na środku drogi, bo teraz i tak nikt nie jeździł po zakończeniu godzin policyjnych.

- Zobaczysz. - zaśmiałam się - Ri, idziesz?

Chwilę później już obie stałyśmy przed wejściem do dawno zamkniętego już butiku.

- Na zakupy trochę za późno! - krzyknął z auta rozbawiony Nick, a ja jedynie odwdzięczyłam mu się szerokim uśmiechem i trzymanym w ręce pistoletem rozbiłam witrynę sklepową.

- Chyba otworzyli specjalnie dla nas. - zauważyłam, wchodząc do środka, w akompaniamencie śmiechu przyjaciół i wycia alarmu.

- Jesteś nienormalna. - oznajmił Junior, a ja wzruszyłam ramionami. - Pośpieszcie się zanim psiarnia się zleci.

Sklep nie należał do największych i najbardziej znanych, ale był wystarczający wybór, żeby znaleźć sobie coś do ubrania.

- Ja szukam tobie, a ty mi? - zapytała Ri z przebiegłym uśmiechem, a ponieważ w mojej głowie zaczął kształtować się pomysł, kim bym była, gdybym się nie zgodziła.

***

Piętnaście minut później, gdy do naszych uszu dotarł dźwięk syren policyjnych, spokojnym tempem, z ciuchami włożonymi do tych dziwacznych papierowych siatek z jakimi zawsze chodzą laski na filmach, opuściłyśmy butik, przez rozbitą witrynę.

- Dłużej się nie dało? - zapytał rozbawiony Nick i gdy tylko trzasnęłyśmy drzwiami ruszył ze sporą prędkością.

- Nie narzekaj. - zaśmiała się jego kuzynka. - I tak nie zdążyłyśmy się przebrać.

Chłopak słysząc jej słowa momentalnie przestawił lusterko wsteczne tak, że widziałam w nim jedynie jego oczy, a Junior nie bawiąc się w półśrodki po prostu się odwrócił.

- Wybaczamy. - powiedział, wywołując nasz śmiech.

- To co? Zamiana siatek? - zapytała Eri, a ja pokiwałam głową podając jej pakunek i szybko zaglądając do tej, którą mi podała szatynka.

- Żartujesz? - spytałam rozbawiona.

- Miałam zapytać o to samo. - zaśmiała się. - Przynajmniej buty ci będę pasować.

- Ja nawet tego zakładać nie umiem.

- Poradzisz sobie. - oznajmiła rozbawiona, a ja westchnęłam, zdejmując skórzaną kurtkę.

Oczywiście nikogo chyba nie zdziwi fakt, że przez cały proces przebierania się byłyśmy pod stałą obserwacją, praktycznie śliniących się, na przednich siedzeniach mężczyzn. Koniec końców jednak opuściłyśmy auto w pełnych strojach, a przynajmniej w teorii.

Na wybór Ericki, w którym ja musiałam paradować do końca dnia składał się gorset z zieloną wstążką, krótka, rozkloszowana spódniczka i kabaretki. Oczywiście wszystko w czarnym kolorze, a do tego moje wcześniejsze buty. Z kolei u mojej przyjaciółki była to super krótka plisowana spódniczka w czerwono-czarną kratę, krucza koszulka ledwo co zakrywająca biust z dużym dekoltem i czerwone podkolanówki.

Krótko mówiąc obie wyglądałyśmy mega zdzirowato, a całe stroje uzupełniała broń w opasce, którą każda z nas miała przypiętą do uda, albo tak jak w moim wypadku, jeszcze bat, zawinięty dookoła niego.

- Czuję się jak dziwka. - szepnęła mi na ucho Ri, gdy wchodziłyśmy do naszego klubu.

- To zamachaj dupą i ciesz się zainteresowaniem. - zaśmiałam się, wyciągając ją od razu na parkiet, gdzie zaczęłyśmy szaleć, zwracając na siebie uwagę większości zebranych, ale zgodnie to ignorowałyśmy.

 Alkohol lał się strumieniami, a dam sobie rękę uciąć, że jutro nie będę pamiętać połowy dzisiejszej nocy. Większą część imprezy spędziłam, albo na parkiecie z dziewczynami, Juniorem lub Nickiem, albo obściskując się w loży z jubilatem. I w sumie to na tej ostatniej czynności urwał mi się film.

***

Kac. Jedno głupie słowo, a wystarcza, żeby każdy zrozumiał, jak zjebany humor będziesz mieć przez cały dzień. Chociaż zjebany to za mało powiedziane. Jak to mówią "bez kija nie podchodź"... Tak, to zdecydowanie określało mój nastrój, gdy w ten piękny sobotni poranek, obudziłam się w łóżku szatyna... Sobotni poranek był jednak późnym popołudniem, a w słońcu napierdalającym w oczy nie widziałam nic pięknego. Jedyne co było prawdziwe, to fakt, że obudziłam się w łóżku Nickolasa i po raz kolejny bez ubrań. Historia kołem się toczy... Jednak tym razem bardziej, niż fakt, że znowu przespałam się z gangsterem, interesowało mnie to, jak mocno nakurwiała mnie głowa.

- Obudziłaś się? - zapytał chłopak bardziej wtulając się w moją szyję

- Powiedz, że masz coś do picia. - mruknęłam 

 - Suszy? - zaśmiał się cicho, na co jedynie warknęłam. - Możesz się napić mnie. - oznajmił, a mimo, że go nie widziałam, mogę się założyć, że jego usta wygięte były w łobuzerskim uśmiechu.

Po raz kolejny warknęłam i zrzucając jego rękę, która zalegała na moim brzuchu, wstałam z łóżka.

- Zapomniałem jaka drażliwa jesteś na kacu. - powiedział ze śmiechem, podczas, gdy ja zakładałam na siebie jego koszulkę, a jedną odpowiedzią na jego słowa, było pokazanie mu środkowego palca, gdy opuszczałam pomieszczenie. 

***

Zanim jakoś podleczyłam kaca i doprowadziłam się do stanu przypominającego człowieka była już cisza nocna, a ja siedziałam na moim łóżku razem z Ri i Jonesem.

- Na kogo dzisiaj kolej? - zapytała zaciekawiona dziewczyna

- Blondi. - powiedziałam, a moją twarz momentalnie pokrył chamski uśmieszek.

Od czterech miesięcy realizowałam swój plan zemsty. Już dawno, dawno temu... w sumie to dwa życia temu obiecałam sobie, że gdy tylko będę miała możliwość zemszczę się na osobach, które zniszczyły mi życie w tym wietrznym mieście. A gdy pół roku temu Nick zaproponował, że jedno moje słowo, a osoby, które mnie wkurwiły, skończą w magazynie, wszystko mi się przypomniało. Tym sposobem w sumie od razu po wybraniu Twenty zaczęłam realizować swój plan zemsty, uznając, że zwykłe tortury byłyby za łatwe. Pięć nazwisk, które kiedyś sprawiały mi ból, a teraz sama myśl o nich powodowała na mojej twarzy trochę psychiczny uśmiech.

Dzisiaj była kolej na Lilith Cold. Takie męczenie psychiczne jest naprawdę zajebistą zabawą, a już szczególnie podobała mi się myśl, że od miesiąca dziewczyna praktycznie nie wychodziła z domu, bo się tak bała o własne życie. Nie wiedziała jednak dwóch rzeczy, chociaż jednej prawdopodobnie się domyślała. Mogła jedynie zgadywać, że to ja jestem jej najgorszym koszmarem, ale nawet przez myśl jej nie przeszło, iż nie mam zamiaru jej zabijać. Poczekam, aż sama to zrobi, nie mogąc na siebie patrzeć. 

Wszelkiego rodzaju groźby, zamachy, które miały na celu ją zranić, ale nie zabić, ośmieszanie, szantaże, pobicia, wywołały odpowiedni efekt i zarówno Lilith, jak i cała czwórka moich ofiar, była już wrakami ludzi.

- Co planujesz na dzisiaj? - zapytał Jones.

- Pokażę jej, komu może zawdzięczać to wszystko. - powiedziałam z chamskim uśmieszkiem. - Jedziecie ze mną?

- Zawsze. - zaśmiała się Ericka. - Iść zapytać Nicka i Juniora, czy też mają ochotę się rozerwać? - zapytała, więc pokiwałam głową, a dziewczyna zniknęła za drzwiami.

- To ja idę się ogarnąć. - oznajmił Jones, a ja posłałam mu uśmiech, po którym i on opuścił moją sypialnie pozostawiając mnie w końcu sam na sam ze swoim myślami.

Mimo wypitego w nocy alkoholu nie zapomniałam o spotkaniu starych znajomych i tego bólu w ich oczach na wieść, że jednak z własnej woli ich zostawiłyśmy. Najwięcej było go w oczach Davida, a najmniej oczywiście u blondynki. Czy żałowałam? Nie, chyba nie. Już od naprawdę długiego czasu nie czułam żadnych pozytywnych uczuć, a przynajmniej żadnych nowych. Nie chciałam cofnąć czasu i podjąć innej decyzji, więc tego na pewno nie żałowałam. Lubiłam swoją robotę. Ale żałowałam tego, że ich wczoraj spotkałam, że nie zabiłyśmy Scorpionsów szybciej i nie uciekłyśmy zanim pojawiła się trójka policjantów. Nie chciałam ich znowu spotykać. To był zamknięty rozdział, a teraz żyję innym życiem. Robię to co chcę i nie przejmuję się niczym. Życie jest za krótkie, żeby nie robić tego co się chce, bo nie wypada. Pierdolić opinię innych. Życie jest tylko jedno.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro