2. Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przygotowanie się do całej akcji nie zajęło mi dużo czasu, a przynajmniej ta część w której nie wybierałam broni. Obecnie cała nasza klika znana jako Chinatown, zamieszkiwała ogromny pustostan na obrzeżach Chicago. Nick miał chyba jakąś słabość do rozpadających się ruder, bo nikt kto przechodził obok naszego nowego domu, nie powiedziałby, że w środku jest istną twierdzą i do tego cholernie ekskluzywną. Każdy gangster miał swój pokój, a oprócz nich nie zabrakło miejsca na pomieszczenie z bronią, kuchnię, salon, łazienki, gabinet Nicka i olbrzymi garaż. Szczerze nie mam pojęcia jakim cudem Nick to znalazł, ale nie mam zamiaru w to wnikać.

Co prawda mój pokój nie był ogromny, ale zdecydowanie wystarczający żeby zmieścić dużą, szarą szafę, tego samego koloru biurko i olbrzymie łóżko. Ściany były czarno-szare, co cholernie mi pasowało.

Od dłuższego czasu moja szafa to w większej części czarne skórzane spodnie, identyczne kurtki i w tym samym kolorze topy. W sumie od zawsze nosiłam raczej ciemne ubrania, więc ani trochę nie przeszkadzała mi taka kolorystyka. 

Dzisiaj zdecydowałam się na czarne body, typowe dla mnie ostatnio spodnie i kurtkę, gdyż jak przystało na to wietrzne miasto, nie może obyć się bez silnych podmuchów. Włosy żeby mi nie przeszkadzały związałam jedynie w wysoką kitkę, a twarz pokryłam mocnym makijażem, który ostatnimi czasy wprost pokochałam. Z biurka zabrałam jeszcze przepaskę na udo, moją osobistą broń i kominiarkę, a następnie opuściłam pomieszczenie, kierując się do zbrojowni gdzie byli już wszyscy.

Zbrojownia była chyba jednym z moich ulubionych pomieszczeń w tym domu, oczywiście zajmował miejsce wśród moich faworytów, zaraz przy mojej sypialni i garażu. Był to bardzo przestronny magazyn z kilkudziesięcioma regałami wypełnionymi wszelkiego rodzaju broniami. Wszelkiego rodzaju broń palna, a nawet biała, czekające jedynie na odpalenie koktajle mołotowa, gotowe to zdetonowania bomby, gazy łzawiące, pieprzowe i dymne, a w osobnej gablotce zdobyte w walkach bronie Scorpionsów, lub glin, które były dla nas swego rodzaju trofeum.

Z półek zgarnęłam trzy pistolety i kilka noży, mój ukochany zestaw noży, dużą zapalniczkę, katanę oraz kilka innych rzeczy. Większą część mojego uzbrojenia włożyłam do przepasek na udach, dwie spluwy powędrowały za pasek, a reszta rzeczy do wewnętrznych kieszonek w kurtce.

- Zakład, że nie przeżyje dzisiejszego spotkania? - zapytał Junior Eri, widząc mój wybór, a to się zaśmiała.

- Ila jej nie zabije. - powiedziała pewnie.

- Ale ta mała się sama zabije.

- Dobra. - zgodziła się. - O co się zakładamy?

- Jak wygram robisz mi loda.

- Chyba cię pojebało. - prychnęła dziewczyna, a teraz już nie tylko ja im się przysłuchiwałam, a cała nasza grupa.

- No to cały dzień będziesz chodziła topless.

- Dobra, ale jak ja wygram, to przez miesiąc nie możesz przelecieć żadnej laski.

- Kurwa. - zaklął. - Dobra, niech będzie.

- Cama nie zawiedź mnie. - zaśmiała się szatynka

- Ej, nie ma tak. - mruknął chłopak, a dziewczyna w odpowiedzi pokazała mu tylko język.

- Dobra, jedziemy? - zaśmiał się Jones, więc już po chwili każde z nas kierowało się do jakiegoś pojazdu. 

Tradycyjnie już Eri i ja jechałyśmy jednym ścigaczem. W sumie nie wiem dlaczego tak było, jakoś tak... po prostu. 

Była już dziesiąta wieczorem, więc na ulicach panowała cisza, czasami tylko przerywana okrzykami bólu, płaczem i błaganiem o litość ludzi, którzy myśleli, że są nie wiadomo jak silni psychicznie, a okazali się kompletnie słabi. Noc się dopiero rozpoczyna, a i tak w drodze na miejsce mijałyśmy kilkanaście trupów leżących na ulicy, śmiejących się w głos oprawców i ogólną rozróbę na ulicach. Tak teraz wyglądało życie w całych Stanach, ale w żaden sposób mi to nie przeszkadzało.

- Chcesz to dzisiaj zakończyć? - zapytała Ri, próbując przekrzyczeć ryk wiatru.

- Nie wiem jeszcze. - odkrzyknęłam. - Ale spokojnie. W razie czego dopilnuję, że zabije się dopiero po naszym wyjściu. - zaśmiałam się, a przyjaciółka razem ze mną.

Dzięki zerowemu ruchowi na ulicach i prędkości z jaką się poruszaliśmy, pod dobrze znany mi adres mojej byłej przyjaciółki dotarłyśmy w mniej niż dwadzieścia minut. 

Dom blondynki bardziej przypominał pałac, niż normalne miejsce zamieszkania, ale nie było w tym nic zaskakującego, biorąc pod uwagę pensje jej rodziców. Dwupiętrowa budowla wykonana w wiktoriańskim stylu z ogromnymi oknami, pnączami na ścianach i olbrzymim podjazdem z fontanną na środku. Całość, aż śmierdziała pieniędzmi.

- Jaki masz plan? - zapytał Junior, gdy całą piątką przeskakiwaliśmy metalowe ogrodzenie. - Nie ma tu najlepszego miejsca do wspinaczki, ale coś się wymyśli.

- Wejdziemy drzwiami. - oznajmiłam, wywołując szok wśród przyjaciół.

- Chyba czeka cię dzień topless, maleńka. - zaśmiał się Junior w stronę Ericki, a ta przewróciła oczami.

- Nie zabijajcie nikogo, a jedynie zwiążcie. - poprosiłam, a gdy moi towarzysze pokiwali głowami, skierowałam się do głównego wejścia, gdzie kulturalnie nacisnęłam dzwonek.

Nie bawiłam się w zakładanie kominiarki, bo nie widziałam w tym żadnego sensu.

Drzwi otworzyła mi czterdziestoletnia kobieta o równie sukowatej twarzy i blond włosach, jak jej córeczka.

- Pojebało was? Wiecie która jest godzi... - urwała w połowie, gdy w końcu zrozumiała kto przed nią stoi.

- Dzień dobry pani Cold. - zaśmiałam się chamsko, przepychając się obok niej do wnętrza mieszkania, a moi przyjaciele poszli moim śladem.

Nim kobieta zdążyła jednak wszcząć alarm, Junior, zakleił jej usta i sprzedając mocnego kopniaka w brzuch, powalił na ziemię, związując nadgarstki i kostki.

Hałas jednak zwrócił uwagę męża kobiety, który ku naszemu zdziwieniu zbiegł po schodach z naładowanym pistoletem wymierzonym wprost w głowę Juniora.

- Zły ruch. - warknęłam, strzelając w jego nadgarstek, dzięki czemu broń wylądowała na ziemi. Głośny krzyk mężczyzny, spowodował szeroki uśmiech na mojej twarzy, a ból w jego oczach, powodował tylko i wyłącznie radość. Jego cierpienie uszczęśliwiało mnie.

Po krótkiej chwili facet także leżał związany i zakneblowany na ziemi, a w czasie w którym Eri i Jones ich pilnowali, Nick, Junior i ja udaliśmy się do pokoju mojej byłej przyjaciółki. Każde z nas było podekscytowane czekającą nas akcją. Lubiliśmy sprawiać ból, a dzisiaj obok fizycznego w planach było także sporo psychicznego.

- Co to za strzały? - usłyszałam zza drzwi przerażony głos Lilith. - Tato, co się tam dzieje?

Bez wahania pociągnęłam za klamkę, a gdy drzwi do pokoju ustąpiły, ujrzałam tak dobrze mi znany pokój Barbie, który aż ociekał różem.

- Ja pierdole co tu się stało? Barbie się zrzygała? - zapytał Junior, wywołując nasz śmiech i jeszcze bardziej przestraszony wzrok blondynki.

- Kim jesteście? - odezwała się piskliwie

- Nie poznajesz już swojej przyjaciółki? - zapytałam z ironicznym uśmiechem, a wzrok dziewczyny przeniósł się na mnie.

- Camilla?

- Jednak czasami masz jakieś przebłyski intelektu. - zauważyłam. - Bingo skarbie.

Faktycznie, może przez ostatnie kilka miesięcy mój wygląd odrobinę się zmienił, ale zdecydowanie nie na tyle, żeby od razu mnie nie poznawać. Moje ciało zdobiło trochę więcej tatuaży, między innymi czaszka w płomieniach na prawym przedramieniu, pistolet na lewym udzie i rękaw na lewej ręce. Dodatkowo zdecydowałam się jeszcze na przekłucie wargi, skrzydełka nosa i brwi. Od naszego ostatniego spotkania, a przynajmniej takiego bez kominiarki na mojej twarzy, przybyło także kilka widocznych blizn, na przykład ta, którą zawdzięczam Joseowi jeszcze z przesłuchania, a także jakieś mniejsze zdobyte przy jakichś walkach z Scorpionsami. 

- To ty ostatnimi czasy zamieniałaś moje życie w piekło, prawda? - zapytała przerażona

- I po raz kolejny celny traf. - zaśmiałam się, ale nagle przypominając sobie coś, stuknęłam się w czoło. - Gdzie moja kultura? Przedstawiam ci moich przyjaciół, to jest James "Junior" Nichos, a to Nicolas Johanson. Na dole jest jeszcze Ri i Jones, ale oni są zajęci pilnowaniem twoich rodziców, więc może później do nas dołączą.

- Niech oni zostawią moich rodziców! - pisnęła, zrywając się z łóżka. - Każ im ich zostawić, szmato!

Nim jednak dziewczyna zdążyła chociażby opuścić pokój, została brutalnie odepchnięta przez Juniora na łóżko. Mimo, że chłopak nie użył przesadnej siły dziewczynie i tak udało się rozciąć łuk brwiowy o ramę łóżka.

- A ty gdzie? - warknęłam

- Ja chcę do rodziców! - krzyknęła

- Masz siedemnaście lat, a wyjesz za rodzicami. - prychnął Nick, wywracając oczami.  Jesteś taka dojrzała.

- Chcesz zobaczyć swoich rodziców? - zapytałam, a blondynka pokiwała głową. - Ri! Jones! Chodźcie tu z nimi!

Kilka chwil później w różowym pokoju byli już wszyscy, a moim przyjaciołom się chyba trochę nudziło na dole, bo rodzice idiotki są odrobinę poobijani.

- Tato! - krzyknęła Lilith, próbując podbiec do ojca, ale ponownie została cofnięta przez Juniora. 

- Weźcie ją przytrzymajcie, bo mnie wkurwia. - poprosiłam, więc James, wykręcił jej ręce do tyłu i stojąc za jej plecami, pilnował, żeby się nie wyrywała. Przez swój niski wzrost i olbrzymi chłopaka wyglądało to wprost komicznie. - Mówisz o tym mężczyźnie, Lil?

- Przecież kurwa wiesz, jak wygląda mój ojciec! - warknęła, próbując się wyrwać, przez co zarobiła jedynie cios w twarz ode mnie.

- Nie jestem nawet pewna, czy twoja zdzirowata mamusia wie z kim wpadła. - oznajmiłam ze śmiechem. - Wiedziałaś, że pracowała kiedyś w burdelu?

- Po cholerę kłamiesz?! - krzyczała

- Zaraz się przekonasz, czy kłamię. - zaśmiałam się wrednie, odwracając do dziewczyny plecami i kucając przy związanej kobiecie, której oderwałam taśmę z ust. - Co powiesz na małe ploteczki?

- Pierdol się gówniaro.

- Zła odpowiedz. - oznajmiłam rozbawiona, siadając przed nią po turecku i bawiąc się nożem. - I tak pogadamy, a za każdą zła odpowiedź, lub kłamstwo, w jakiś sposób oberwiesz.

- A skąd wiesz, czy będę kłamać?

- Trzeba znać swoich wrogów. - psychiczny śmiech opuścił moje usta. - Znam cały twój życiorys. A więc pierwsze pytanie. Kto jest ojcem tej szmaty? - zapytałam wskazując za swoje plecy.

- Arthur. - powiedziała imię swojego męża.

- Biologicznym kretynko. - mruknęłam, wywracając oczami, a nóż którym dotychczas się bawiłam, wypadł mi z ręki, wbijając się w łydkę kobiety. W całym domu rozniósł się jej krzyk bólu, a moja twarz pokryła się uśmiechem.

- Mój były. - pisnęła, a ja zaczęłam rysować nożem, szlaczki po jej nodze, które w błyskawicznym tempie, zaczęły krwawić. - Kolega! - wysapała, a ja nie przerwałam swojej zabawy, a jedynie mocniej docisnęłam nóż. - Mój klient!

- Od razu lepiej. - zaśmiałam się, zaniechując zabawy, a zakrwawiony nóż, wyczyściłam o koszulkę kobiety, przyglądając się ostrzu. - Skończyłaś z puszczaniem się?

- Tak. - powiedziała cicho, a ostrze lekko wsunęło się w jej brzuch. - Nie! Dalej to robię!

- I tak ciężko było? - zapytałam wstając z miejsca i otrzepując tyłek. - Teraz mi wierzysz? - zapytałam byłej przyjaciółki.

- Nie! Ja też bym powiedziała wszystko bylebyś miała ode mnie wziąć ten nóż.

- Oj będziesz miała okazję się przekonać. - zaśmiałam się wrednie i tym razem skierowałam do ojca dziewczyny. - Mam do ciebie w sumie jedno pytanie i to tak z czystej ciekawości. Wiedziałeś, że twoja żona jest dziwką?

- Nie większą, niż ty. - warknął, a ja w odpowiedzi jedynie go kopnęłam w brzuch.

- Dobra możecie się nimi zająć. - zaśmiałam się do Eri i Jonesa. - Ja mam co robić. - posłałam blondynce szeroki uśmiech, który poszerzył się, gdy usłyszałam jak głośno przełyka ślinę zestresowana.

Wolnym krokiem z nożem w ręku podeszłam do dziewczyny, a widząc, jak ona mimo wszystko próbuje się cofać, zaczęłam się śmiać.

- Macie jeszcze sznur? - zapytałam przyjaciół, a po chwili w moich rękach znalazła się rzecz, o którą prosiłam.

Sprawnym ruchem przecięłam linę na cztery części, a następnie kucnęłam przed tą tępą szmatą, zawiązując kawałek sznura na jej jednej i drugiej nodze. Gdy dałam znak Juniorowi, że gotowe popchnął dziewczynę na łóżko i ignorując jej wrzaski usiadł jej na brzuchu, nadgarstki łapiąc w swoje dłonie i umieszczając nad głową dziewczyny, a ja w tym czasie przywiązałam jej nogi do balustrady łóżka.

- Nie drzyj się idiotko, bo tylko go nakręcasz, a jakoś nie mam ochoty na pornola. - oznajmiłam z krzywym uśmiechem, a nastolatka momentalnie zamilkła.

- Psujesz zabawę skarbie. - prychnął.

- Nie chcesz mieć konkurencji? - zapytała chamsko, ale widząc moją minę, chyba szybko pożałowała swoich słów.

- Nie jestem pewny, ale wkurwianie swojego oprawcy, raczej nie jest najlepszym pomysłem. - zaśmiał się Nick. - Jednak w miarę mnie zainteresowałaś, więc kontynuuj.

- Nie wie? - spytała, pewniejszym siebie głosem. - Powiem ci wszystko, jak mnie uwolnisz i zabierzesz ode mnie tą psycholkę.

- Zobaczy się. - zaśmiał się chłopak, a ja nie zaprzestałam, wiązania jej rąk.

- Camilla jest najzwyczajniniejszą w świecie dziwką. - oznajmiła

- Najzwyklejszą, jak już. - poprawiłam ją przewracając oczami i zaczęłam wykładać całą broń, łącznie z moim ukochanym zestawem, na stolik nocny.

- W liceum się puszczała ze wszystkimi, a żeby ją pogrążyć mój kolega na moją prośbę nagrał porno z jej udziałem. Cała szkoła to widziała, a ja mam płytę w dolnej szufladzie biurka. - powiedziała, nawet z lekkim uśmiechem.

- Nie zauważyłaś kamery? - zdziwił się Nick

- Masz własne porno? - zapytał w tym samym czasie Junior

- Byłam najebana. - przewróciłam oczami.

- Masz własne porno? - powtórzył dalej niedowierzająco Junior.

- Tak i co?

- Daj obejrzeć. - zaśmiał się, a ja ponownie wprawiłam moje gałki oczne w ruch.

Chłopak szybkim tempem podszedł do biurka, wyciągając przedmiot rozmowy, a następnie schował go do kieszeni, na co się zaśmiałam.

- Jesteś kretynem. - powiedział Nick. 

- Dzięki stary. - odparł ironicznie James

- Jeśli myślisz, że obejrzysz to beze mnie. - dokończył, a po chwili przybili sobie piątkę.

- Z kim ja żyję? - zapytałam zszokowana ich głupotą.

- A co ze mną? - pisnęła Lilith, patrząc z przerażeniem na kolekcję noży, którą dalej rozkładałam. - Mówiłeś, że ją zabierzesz.

- Tak? - zdziwił się Nick. - Cóż kłamałem. - dodał, ze wzruszeniem ramion. - A i dla twojej informacji. Znamy przeszłość Ili skretyniała pizdo, a po prostu chcieliśmy tą płytkę. - zaśmiał się. - Gdybyś miała nam powiedzieć coś czego nie wiemy, to Ila by ci na pewno na to nie pozwoliła. - dziewczyna słysząc całą wypowiedź szatyna zrobiła się blada ze strachu, a moją twarz wykrzywił uśmiech. - Zaczynaj maleńka. Zobaczymy jaki postęp zrobiłaś od czasów tego jebanego psa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro