2. Rozdział 51

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hej kochani, co powiecie na mały maraton? Dzisiaj trzy rozdziały, godziny bliżej nieznane, wiec bądźcie czujni 😉 buziaki 😘

Droga powrotna trwała o wiele dłużej, niż przypuszczałam, ale to spowodowane było tym, że Abbie nie była przyzwyczajona do tak długiej drogi, a tym bardziej na motocyklu. Kilkukrotnie zatrzymywałyśmy się na poboczu, żeby można było rozprostować nogi, a raz nawet na drzemkę. Ab wynajęła pokój w jakimś motelu i w sumie przemyciła mnie do pokoju. Oczywiście ja w tym czasie nie spałam, bo nie dość, że to nie był czas na mój sen, to zdecydowanie nie byłoby to bezpieczne. 

W czasie w którym Ab spała, ja miałam czas, aby na nowo móc wszystko sobie przemyśleć i poukładać w głowie. 

Wciąż wszystko nie było dla mnie jasne, a ten dzień wolności od Twenty miałam raczej spędzić na przemyśleniu sprawy z Nickiem, ale moje życie nie było takie proste, a problemy postanowiły się kumulować. 

Zdziwiły mnie słowa rodzicielki, to musiałam przyznać. Szczerze liczyłam, że zaprzeczy temu co dowiedziałam się od Scorpionsa. Nie marzyłam o tym, żeby przyjęła mnie z otwartymi ramionami, przytuliła i powiedziała, że wszystko będzie dobrze, ale jednocześnie nie chciałam, tego co się wydarzyło. Sprzedanie dzieci to zwykła abstrakcja. To się nie dzieje w normalnym świecie. Ciekawa co ona by powiedziała ludziom, że mnie porwali, czy co? Wiedziałam, że moi starzy są pazerni, ale jakim trzeba być kutasem, żeby sprzedać własne córki gangom, dla pieniędzy? 

Teraz jednak wszystko nabrało sensu. Nawet kupienie mi samochodu, jak jechałam do State. Przekupstwo. Nie chcieli, żebym się od nich odwróciła, chcieli, żebym przyjeżdżała, a tym samym, żeby oni mogli mnie kontrolować. Sprawy się jednak pokomplikowały, gdy zerwałam z nimi kontakt, ale to już wtedy nie był ich problem. Scorpions mieli mnie sami znaleźć. Jednak gdy dostałam pracę w Interpolu i zaczęłam zarabiać niemałe pieniądze, to uznali, że bardziej będzie im się opłacało żerować na mnie, więc postanowili zamienić mnie na Ab. Scorpions dostaną ją, a ja będę dawać hajs zrozpaczonym utratą córki rodzicom. Chuj strzelił ich plan, gdy dołączyłam do Twenty, a ojciec zginął, ale przecież nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, nie? Matka mogła prawie zamieszkać ze swoim kochankiem, hajs za mnie już był, więc zostało tylko dopięcie wszystkiego na ostatni guzik, jeśli chodzi o Ab. A wymówka nasuwa się sama. Ja odwróciłam się od prawa, a moi wrogowie porwali moją siostrę, żeby się na mnie zemścić. Kto by przypuszczał, że to nasza rodzicielka pociągała za sznurki.

W świetle tego co się dowiedziałam, moja kłótnia z Nickiem okazała się w chuj bez znaczenia, ale dziwnym trafem to mu udało się mnie bardziej zranić, niż mojej własnej matce. Może to dlatego, że po nim spodziewałam się więcej, niż po niej. Wierzyłam, że on mi ufa, ale jak widać byłam w chuj naiwna. Myślałam, że jestem dla niego kimś więcej, niż zwyczajną dziwką do ruchania i najwidoczniej byłam. Byłam jedną z tych naiwnych kurewek, który wyobrażają sobie nie wiadomo co, po zwykłym spojrzeniu. Byłam i jestem głupia, dlatego teraz mam zamiar nie zwracać na niego w ogóle uwagi. Po naszej kłótni zgodziłam się zostać w China, tylko dla swoich przyjaciół. Zamiast pomyśleć o sobie, myślałam o nich, ale to dla mnie za wiele. Gdy tylko skończy się szopka z tym oczekiwaniem na Inkstera powiem Killerowi, że nie chcę wracać do China. Nie dam rady codziennie patrzeć, jak chłopak na którym mi zależy pierdoli inne, a mnie traktuje jak lalkę, z którą może robić co chce, a ta będzie spełniać jego prośby. Nie mam zamiaru odejść z Twenty, ale nie mam ochoty męczyć się w China, a będąc w NE nie będę musiała go tak często oglądać, ani spełniać jego poleceń, bo jako gangster głównej waszyngtońskiej kilki jestem na równym stopniu co on. Nie będę musiała się mu podporządkowywać, ani go słuchać, co w obecnej sytuacji byłoby zbawieniem.

Do stolicy dojechałyśmy następnego dnia wieczorem, a gdy byłyśmy już prawie na miejscu ponownie z telefonu Ab zadzwoniłam do Lott, z którą spotkałyśmy się na mieście, chwilę po wybiciu godziny policyjnej.

- Gdzieś ty kurwa zniknęła?! - warknęła czerwonowłosa, gdy tylko mnie zobaczyła.

- Miałam coś do zrobienia. Później ci wszystko opowiem, a teraz lepiej mów, czy ci się udało. 

- Oj będziesz się tłumaczyć - mruknęła. - Nie było nic na wynajem, żeby można się było od razu wprowadzić, ale udało mi się kupić kawalerkę w Shaw. Zapłaciłam gotówką, na fałszywy dowód, ale po co ci ona? Chyba nie masz zamiaru uciec z Twenty.

- Nie. Potrzebuję mieszkania dla Abbie.

- Twojej siostry? - zapytała i jakby dopiero teraz zauważyła dziewczynę stojącą kawałek za mną. - Co ona tu robi? Nie mów, że chcesz ją wkręcić w Twenty. I tak już wszyscy są w chuj wkurzeni przez tą twoją ucieczkę.

- Wszystko ci wyjaśnię, ale najpierw zaprowadź nas na miejsce.

Policjantka pokiwała głową, a chwilę później parkowałyśmy już przed odpowiednim budynkiem. Szybko weszłyśmy na drugie piętro gdzie znajdowało się właściwe mieszkanie. Lott sprawnie otworzyła drzwi, a chwilę później byłyśmy już w niewielkim saloniku, które na całe szczęście było umeblowane, zresztą jak reszta domu, więc nadawało się od razu do zamieszkania.

- Tu masz rzeczy o które prosiłaś - oznajmiła Lott podając mi sportową torbę, której zawartość przejrzałam w szybkim tempie, a następnie podałam ją siostrze.

- W torbie jest hajs na start, telefon i coś do żarcia. Jutro w nocy podrzucę ci fałszywe dokumenty, do tego czasu staraj się nie wychodzić z domu. Staraj się raczej do mnie nie dzwonić, bo ktoś może to namierzyć. Dobra. My lecimy. Mam nadzieję, że do jutra sobie poradzisz, a wtedy powiem ci wszystko co musisz wiedzieć.

- Dziękuję Cama - powiedziała z nieukrywaną wdzięcznością.

- Nie ma za co.

Chwilę później Lott i ja opuściłyśmy już budynek i wsiadając na dwa motocykle ruszyłyśmy w stronę domu. W sumie równo z uruchomieniem silnika, usłyszałam przychodzące połączenie od czerwonowłosej przyjaciółki.

- Domyślasz się jak bardzo masz przejebane? - usłyszałam dobrze znajomy mi głos.

- Wiem.

- I mam nadzieję, że masz jakąś dobrą wymówkę.

- Chodziło o Nicka, a przy okazji musiałam się czegoś dowiedzieć. Nie mów nikomu, że Ab tu jest. Niech to zostanie między nami.

- Zostanie, ale masz mi wszystko wyjaśnić - nakazała, ale nim zdążyłam jej odpowiedzieć coś przyciągnęło moją uwagę.

- Lott zwolnij i patrz na prawo.

- Co jest? - zapytała, ale posłusznie wykonała moje polecenie. - Kurwa. Czy to jest to co ja myślę?

- Nie mam pojęcia co myślisz, ale to na sto procent jest Alex i Scorpions - zauważyłam.

Gangsterzy którzy pilnowali otoczenia, dość szybko nas zauważyli, ale wystarczyło podkręcić gaz i podczas gdy oni nie zdążyli nawet otworzyć ognia, nas już nie było. Mój umysł w dalszym ciągu próbował przeanalizować nowo uzyskane informacje, ale bezskutecznie. Nie mieściło mi w głowie co taka święta kretynka, jak Alex, mogła mieć wspólnego z Scorpions, ale chyba nie było innej opcji, niż spiskowanie z nimi, bo z całą pewnością nie wyglądała jakby próbowała ich zamknąć.

Rozpędzone do granic możliwości w szybkim tempie dojechałyśmy do siedziby NE.

- Nie mogę w to uwierzyć - oznajmiła Lott, gdy tylko zdjęłyśmy kaski. - Mogłyśmy ich kurwa podsłuchać.

- Nie miałoby to sensu - zauważyłam. - Skapnęli się, że tam byłyśmy, więc na pewno i tak się przenieśli w inne miejsce. 

- Nie wierzę, jak ta dziwka mogła! Taka kurwa uczciwa i święta! Pierdolona szmata - zirytowała się czerwonowłosa.

Nim jednak zdążyłam jej powiedzieć przed nami znalazło się czterech gangsterów, których kojarzyłam z widzenia.

- Co jest? - zapytałam.

- Macie natychmiast iść do gabinetu Killera, a jeśli się sprzeciwicie mamy was zaciągnąć tam siłą - oznajmił najwyższy z nich.

- Zluzuj już idziemy - oznajmiłam i nie czekając na nic ruszyłam przed siebie. 

Może i ten dzień wolnego przysporzył mi więcej problemów, niż miałam wcześniej, ale jednocześnie pomógł mi na zimno przemyśleć te wcześniejsze. Chociaż na chwilę udało mi się odciąć od Nicka i tego jaką suką obecnie według niego jestem. Rozumiem, że chłopak jest na mnie zły, ale zachowuje się po prostu jak kutas.

Niespełna minutę później Lott i ja, razem z obstawą, weszłyśmy do gabinetu Killera, w którym przywitał nas widok dwóch wkurwionych do granic możliwości O.G. bawiących się nożami.

- Wyjść - syknął Killer do naszej obstawy, która posłusznie i pośpiesznie opuściła pomieszczenie.

Gdy tylko to się stało z ust Killera wyleciała wiązanka przekleństw, a jego spojrzenie przesunęło się na Lott i na niej się też zatrzymało.

- Najpierw ty. Gdzieś ty kurwa była?! - wrzasnął do niej.

- Na mieście - oznajmiła dziewczyna.

- Na czyje jebane polecenie?! - wydarł się mój były chłopak

- Moje - powiedziałam spokojnie, a pół sekundy później nóż rzucony przez O.G. wbił się w ścianę centymetry od mojej głowy.

- Kto ci dał możliwość rozkazywania innym?! - syknął Nick.

- Tak sama osoba, która właśnie rzuciła we mnie nożem. Tak się składa, że sam kazałeś mi wyszkolić do końca Lott - zauważyłam niewzruszona wybuchami mężczyzn.

- Wyjdź. - Killer zwrócił się do mojej przyjaciółki, a ta posyłała mi pytające spojrzenie, jednak, gdy skinęłam głową opuściła pomieszczenie. - Teraz ty. Najpierw weź w ogóle oddaj nóż Nickowi - nakazał.

Bez wahania wyrwałam nóż ze ściany, a następnie lekko się zamachnęłam po czym wypuściłam nóż w powietrze. Narzędzie wbiło się w biurko Killera idealnie pomiędzy udami Nicka.

- Jeszcze raz rzucisz nożem w miejsce gdzie stoję, a mogę ci obiecać, że mi się ręką omsknie i trafi w twoją ulubioną część ciała, a sam dobrze wiesz, że mam jakąś tendencje do kastracji - syknęłam w jego stronę, a następnie swoje spojrzenie przeniosłam na Killera. - Mów co jest, bo mam zamiar pierdolnąć się spać.

- Słuchaj mnie ty mała... - zaczął Nick, ale gdy tym razem mój nóż poszybował w powietrzu wbijając się wyżej niż jego poprzednik umilkł.

- Radzę ci się przymknąć zanim mnie naprawdę wkurwisz, a mam przy sobie jeszcze tylko jeden nóż, a mogę ci obiecać, że trzeciego ostrzeżenia nie będzie. 

- Z tego co wiem, to jesteś tu, żeby się wytłumaczyć gdzie kurwa byłaś.

- A z tego co ja wiem, to tłumaczyć się muszę przed swoim O.G., a aktualnie jestem w klice Killera, więc ty możesz mnie co najwyżej grzecznie prosić o wyjaśnienia.

- Gdzie byłaś? - zapytał Killer, ale w tym samym czasie rozległo się pukanie do drzwi, a przez szparę wyjrzał Peter.

- Sorki szefie, ale słyszałem, że Ila jest u ciebie, a mam dla niej ważną informację.

- Mów - nakazał Killer, a chłopak przeniósł swoje spojrzenie na mnie.

- Twoja matka miała wypadek. Ktoś przeciął hamulce w jej aucie. Nie żyje - oznajmił, na co jedynie pokiwałam głową, nie dziwiąc się nowej informacji - A twoja siostra zapadła się pod ziemię.

- Mówiłam ci, że nie musisz ich sprawdzać. Nie obchodzi mnie to - powiedziałam szczerze - ale dzięki za informację.

Chłopak pokiwał głową, a chwilę później już go nie było.

- Powtórzę pytanie Killera. Gdzie byłaś?

- Nie domyślasz się? - zapytałam. -Hamulce same się nie przecięły, nie?

***

Z gabinetu Killera wyszłam po pół godzinie, bo musiałam opowiedzieć mu wszystko, ale zrobiłam to dopiero po tym, jak Nick opuścił pomieszczenie. Widziałam jego wyraz twarzy, gdy oznajmiłam, że przy nim nic więcej nie powiem, ale nie zrobiło to na mnie szczególnego wrażenia. Dlaczego ja mam ufać komuś, kto za cholerę nie ufa mi? To nie ma sensu.

Moje plany położenia się spać od razu po wyjściu od Killera, chuj strzelił, bo gdy wróciłam do swojej sypialni zastałam całą szóstkę siedzącą na moim łóżku i czekającą na wyjaśnienia mojego nagłego zniknięcia. Dopiero, gdy skończyłam im opowiadać wydarzenia z Chicago, mówiąc tylko tyle, że pomogłam siostrze zacząć od zera w nowym miejscu, wtrąciła się Lott i wspólnie opowiedziałyśmy reszcie o spotkaniu Alex.

- Czekaj - przerwał Junior. - Alex to ta blond suka? - zapytał, a my pokiwaliśmy głowami.

- Szmata - warknęła Ri. - Trzeba jej dać nauczkę.

- Potwierdzam - oznajmił Cox.

- Chyba pierwszy raz się z tobą zgadzam - mruknął Jones, na co każdy z nas się lekko zaśmiał. 

- To co robimy z suką? - zapytała Pay.

- Mimo, że nienawidzę waszych magazynów i tego co się tam dzieje, to i tak z przyjemnością bym sprawiła, że ona się tam znajdzie - powiedziała Lott.

- Da się załatwić - odpowiedział jej brat.

- Ale chyba mam lepszy pomysł - wtrącił Cox, a wszyscy spojrzeliśmy na niego z ciekawością. - Co jest dla niej najważniejsze?

- David? - prychnęłam. - Ale tego nikt jej nie zabierze, bo on i tak jej nie chce.

Moje słowa wywołały zbiorowy śmiech przyjaciół, do którego i ja się przyłączyłam.

- Skromność level up - zakpiła Pay.

- Przecież nie powiedziałam, że woli mnie, bo to jest akurat oczywiste - zaśmiałam się wskazując na siebie, co wywołało kolejny wybuch śmiechu. - Ale wracając. Co proponujesz Cox?

- Alex jest służbistką - zauważył Cox. - Sprawcie, że zaszkodzicie jej w pracy.

- Możesz podać jej nazwisko z dopiskiem, żeby sprawdzili z kim współpracuje - klasnęła w dłonie Lott.

- Ale zanim oni się tego dowiedzą, ona i tak będzie w naszym magazynie - dodałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro