2. Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozejrzałam się dookoła, a po chwili moją twarz wykrzywił uśmiech. Stara fabryka, którą już od wielu lat Twenty z Chicago używało, jako pomieszczenie do tortur, prezentowało się naprawdę imponująco. Nie pozostawiało wątpliwości, że gangsterzy przerobili to pomieszczenie tak, aby spełniało ich potrzeby, a dzięki temu na suficie było przymocowane coś na wzór szyn, a w kilkunastu miejscach z odpowiednich urządzeń spadały łańcuchy zakończone kajdanami. Po środku pomieszczenia ustawiony był olbrzymi stół, na którym wyłożyliśmy potrzebne nam dzisiaj bronie, a obok niego stało kilka krzeseł. Nie licząc tego drobnego umeblowania nie było tu nic więcej, a przynajmniej pół godziny wcześniej.

Teraz w pięciu oddalonych od siebie częściach pokoju przykutych było pięciu moich byłych przyjaciół, których zaczynała się właśnie ostatnia noc życia. Nienawidziłam ich za to, że mnie zranili. Oni mnie zniszczyli psychicznie, a ja miałam zamiar odegrać się niszcząc ich fizycznie. Różnica jest taka, że mi udało się pozbierać, a oni nie będą mieli na to szans.

Obecnie Ri, Nick, Junior, Jones i ja, siedzieliśmy na krzesłach, czekając aż piątka uprowadzonych nastolatków się obudzi.

- Kiedy wyjeżdżamy? - zapytał Jones, któremu dopiero niedawno opowiedzieliśmy całe spotkanie z Killerem

- Najprawdopodobniej jutro. - stwierdziła Eri

- Nasi w tej chwili wszystko pakują, a część z nich jest już w drodze do Nowego Jorku. Gdy my tu skończymy w Chicago nie będzie już nikogo, więc my jako ostatni dojedziemy na miejsce. - wyjaśnił Nick.

- Długo tam będziemy? - zaciekawiła się Ri

- Nie mam pojęcia. - przyznał jej kuzyn. - Pewnie do momentu, kiedy nas namierzą, albo gdy będziemy mogli wrócić do Waszyngtonu.

Nim zdążyliśmy cokolwiek odpowiedzieć na oświadczenie Nicka, rozległo się skrzypienie, które dało nam pewność, że ktoś zaczął się wybudzać. Rozejrzałam się dookoła, a mój wzrok zatrzymał się na Taylerze, który przerażonym wzrokiem rozglądał się dookoła, próbując uwolnić nadgarstki.

- Cama! - krzyknął, gdy mnie zauważył. - Skarbie! Błagam pomóż mi.

Słysząc te słowa, zaczęłam się po prostu śmiać. Zresztą nie tylko ja, bo moi przyjaciele także. Śmiałam się tak, że po chwili zaczął mnie boleć brzuch. Jak można być kurwa, aż tak tępym?! No okey, może i mu się nigdy nie pokazałam, więc nie mógł mieć pewności, że to za moją sprawą, miał ostatnio takie problemy, ale nie trzeba być Sherlckiem, żeby to odkryć.

- Żartujesz sobie? - zapytałam, gdy udało mi się na tyle uspokoić, że dałam radę mówić.

- Nie, kochanie. Błagam cię, pomóż mi.

- Idioto, nie wiem czy na to wpadłeś, ale mówisz do Ili, w naszej obecności, więc nawet jakby chciała ci pomóc, to nie miałaby jak. - prychnął Junior. - Ale mogę ci zapewnić, że ona nawet tego nie chce.

- Co ty wiesz? Ona mnie kocha. Nie skaże mnie na śmierć, z waszych brudnych rąk.

Śmiech, który w chwili obecnej opuścił moje usta, był jeszcze głośniejszy niż poprzedni, ale przy tym jak najbardziej szczery.

- Kochanie - zakpiłam, parodiując go. - trzy sprawy. Po pierwsze masz rację. Nie dopuszczę do tego, żeby oni cię zabili, bo zrobię to sama. Po drugie nie uwolnię cię, bo gdyby nie ja, to byś nigdy tu nie trafił, a po trzecie, musiało ci do końca jebnąć na mózg, jeśli myślisz, że cię kocham.

Moje słowa, wywołały zdziwienie Taylora i śmiech obecnych przyjaciół. Po chwili jednak twarz mojego byłego wykrzywiła się w chamskim uśmiechu, a ja po raz kolejny zastanowiłam się dlaczego ludzie w obliczu śmierci stają się nagle tacy odważni i wygadani. Normalni ludzie starali by się chociaż udawać skruchę z nadzieją, że uchroni ich od ryzyka, ale Taylor z pewnością nie zaliczał się do ludzi normalnych.

- Co innego krzyczałaś jak cię pieprzyłem. - zaśmiał się, a z ust Juniora i Jonesa wydobyło się przeciągłe "uuu".

- Ale chyba właśnie to powiedziałam, gdy kopałam cię w jaja, odchodząc. - zauważyłam, a chłopak się wzdrygnął, jakby na wspomnienie tamtego bólu. Biedny jeszcze nie wie, że to nie był prawdziwy ból. - I chyba obiecałam zemstę, prawda?

- To ty na mnie nasłałaś tych popierdolonych gangsterów? - zapytał i chyba dopiero w tej chwili dotarło do niego, że nie przyszedł tutaj na wieczorną herbatę, a wykłócanie się ze mną, na pewno mu nie pomoże.

- Wyrażaj się. - zaśmiałam. - Ci popierdoleni gangsterzy, jak to ująłeś, to Junior i Jones. Ale Jonesa już znasz, tak samo jak Ri, prawda? Chyba pamiętasz nasze ostatnie spotkanie w klubie jakieś półtora roku temu, prawda? - nie czekając na jego odpowiedź, wzruszyłam ramionami. - No, więc został mi do przedstawienia tylko Nick.

- Dlaczego to robisz?

- Żeby się zemścić. Złamałeś mnie kiedy byłam słaba, a ja złamię cię teraz, tylko, że dosłownie.

Nim chłopak zdążył coś odpowiedzieć, ponownie rozległo się skrzypienie, a zaraz później następne i kolejne. Pięć minut później reszta moich "przyjaciół" także się wybudziła, a moja twarz, wykrzywiła się w uśmiechu, w tym samym czasie co ich w przerażeniu.

- No to co kochani. - zakpiłam. - Zabawę czas zacząć. Pozwól Tay, że reszcie też przedstawię moich przyjaciół, a następnie sobie was nawzajem, chociaż w większości się znacie. A więc to jest moja przyjaciółka Ri, która kocha łamać kości, a jej ulubioną bronią jest zwykła metalowa rura. Po jej prawej siedzi Jones, strzelec, dalej Junior, który... w sumie lubi wszystko co wiąże się z seksem i krwią. - wzruszyłam ramionami. - A obok mnie jest Nick... w sumie nie wiem, jak cię opisać. - zwróciłam się do niego.

- Najseksowniejszy gangster na świecie. - podsunął uczynnie, a ja przewróciłam oczami.

- Powiedzmy. Jeden z najbardziej poszukiwanych gangsterów na świecie, który w tym gównie siedzi prawie od zawsze, podobnie jak Junior. Jones, Ri i ja, jak pewnie wiedzie, jesteśmy byłymi policjantami. Dobra, teraz wy. Dziewczyny mają pierwszeństwo, nie? A więc Lilith. W sumie chyba największa dziwka, jaka istnieje. Tak, ogólnie to właśnie zaczęłam się zastanawiać, jakim cudem nikt z Twenty cię nie kupił jako prywatną dziwkę, no ale nieważne. Podawała się za moją przyjaciółkę, a gdy tylko nadarzyła się okazja wbiła mi nóż w plecy. Kiedy się jej zwierzyłam, że prowadzę tak jakby drugie życie, ta wykorzystała to, aby mnie ośmieszyć. Nagrała seks taśmę z udziałem moim i tego tu, a następnie rozesłała ją do całej szkoły. Obie w sumie zostałyśmy z niej wyrzucone i trafiłyśmy na nieszczęście do tej samej szkoły, w której mnie szantażowała tym filmikiem, a za życiowy cel uznała uprzykrzanie mi dni. - opowiedziałam skrótowo naszą historię, a następnie odwróciłam się do dziewczyny wiszącej na prawo i lewe od mojej byłej przyjaciółki. - Megan i Carla. Przyboczne Lilith. W ogóle ogarniacie, że przez większość życia miałam problem z rozróżnianiem was? Obie zawsze chodziliście za tą kretynką jak cienie. I w sumie, gdyby nie, to, że brałyście udział we wszystkim, czym ta dziwka starała się uprzykrzyć mi życie, to nic bym do was nie miała, ale tak zginiecie razem z nią. No może trochę lżejszą śmiercią, ale na pewno nie bezbolesną. - zaśmiałam się, słysząc jak idiotki cicho łkają. - Tom. Co mam powiedzieć... - zastanowiłam się. - Zdajesz sobie sprawę, że na trzeźwo bym się z tobą nie przespała, nie?

- Mi też to mówiłaś, a od pewnego czasu jesteś stałą bywalczynią w moim łóżku. - zaśmiał się Nick, a ja przewróciłam oczami.

- Jesteś wyjątkiem.

- No ja mam nadzieję. - prychnął

- Nadzieja matką głupich. - zaśmiałam się i ignorując jego późniejsze oburzenie, wróciłam do Toma - I w sumie gdyby chodziło tylko o to, że spełniałeś polecenia Lilith, z nadzieją, że rozłoży przed tobą nogi, to czekałaby cię śmierć podobna to tych dwóch. Ale nie, ty razem z tą suką, postanowiłeś mścić się na mnie, za pomocą mojej siostry, a to ci nie ujdzie płazem. - warknęłam i odwróciłam się do ostatniego z moich zakładników. - Zostałeś tylko ty Tyler. I w sumie chyba powiedziałam ci już wszystko co miałam do powiedzenia. Zginiesz i to w bardzo bolesny sposób.

- Jakbyś ty zamierzała komukolwiek odpuszczać. - zaśmiała się Eri.

- I vice versa, skarbie. - oznajmiłam takim samym tonem.

- Od kogo zaczynasz? - zapytał Jones.

- Chyba od tych dwóch. Lekka rozgrzewka. Eri? - zapytałam, a dziewczyna posłała mi promienny uśmiech.

- Jasne.

Chwilę później dzięki szynom przyciągnęłyśmy te dwie na środek. 

- Którą chcesz? - spytałam przyjaciółki, a ta ruchem ręki wskazała na Carlę. - No to Megan, chyba jesteś skazana na mnie. - zaśmiałam się, a w tym samym czasie po pomieszczeniu rozszedł się krzyk rudej, którą zajmowała się Ri.

- Kurwa. - mruknęła szatynka. - Suka ma mocne kości. 

Z moich ust wyrwał się śmiech, który i tak został zagłuszony przez krzyk Carli, ale szybko sobie przypomniałam o drugiej dziewczynie, więc podnosząc ze stołu spluwę odwróciłam się do niej i dwoma strzałami, wymierzonymi w jej kolana, spotęgowałam hałas w pomieszczeniu.

- Oj weź się przymknij. - jęknęłam odkładając spluwę, a z uda odwiązując bat.

Postanowiłam zacząć od tego najprostszego, bo i tak dziewczyna zbyt głośno się wydzierała po zwykłym roztrzaskaniu kolan, żeby docenić ból wyrywanej skóry.

- Ila czekaj. - krzyknął Nick, więc spojrzałam na niego.

- Co jest?

- Zapomnieliśmy ci dać prezent. - zaśmiał się mój chłopak podchodząc do mnie z małym pakunkiem.

- A to z jakiej okazji? - zdziwiłam się

- W sumie bez okazji. - przyznał - No otwórz.

Z westchnięciem wykonałam jego prośbę i z niewielkiej papierowej torebki wyjęłam dwa baty. Jeden z nich był bardzo krótki, a w zasadzie była to bardziej szpicruta, niż bat. Na płaskiej części z jednej strony był wyryty znak Twenty, a z drugiej mój pseudonim.

- Jeśli odpowiednio tym przyłożysz, to zostanie spory siniak, a jedynym białym śladem będzie nasz znak lub twoje imię. - wyjaśnił Junior, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.

- Nie żeby coś, ale ta zabawka, jest raczej do łóżka, jeśli będę chciała mieć pewność żeby Nick nie ruchał żadnych kurew. - oznajmiłam, wywołując głośny śmiech przyjaciół, a nawet Ri, która na chwilę oderwała się od swojego zajęcia. - Jak będę chciała oznaczyć, jakiegoś z nich to raczej trwale, a nie tak, że po krótkim czasie to zniknie.

- Uważaj, żebym ja cię nie zaczął lać, po tej kształtnej dupie szpicrutą. - syknął Nick, powodując mój uśmiech.

- Śmiało. - prychnęłam, widząc błysk w oczach mojego chłopaka.

- Wrócimy do tego tematu. - oznajmił, wywołując mój śmiech. - A co to szpicruty. Zawsze możesz w tym wgłębieniu zamontować noże. Później ranę oblej jakimś kwasem, czy coś i będzie blizna do końca życia.

- W sumie... - zastanowiłam się. - Dobry pomysł.

Odłożyłam szpicrutę, wyciągając z torebki drugą broń, której przyjrzałam się dłużej. Na specjalnie przykróconej rączce, oprócz mojego imienia znajdował się jeszcze jakiś guziczek. Długi rzemień miał metalową, około pięciocentymetrową końcówkę, a ja już wyobraziłam sobie ból, jaki towarzyszył po złączeniu jej z ciałem.

- Jak naciśniesz ten przycisk przy uderzeniu, spowodujesz lekki pstryczek prądu.

- Jak bardzo lekki? - zapytałam z uśmiechem na twarzy

- Natężenie, jak w gniazdku. - wyjawił Nick, a uśmiech na mojej twarzy powiększył się jeszcze bardziej.

- Uderzę cię cztery razy, trzema różnymi batami. - zwróciłam się do Megan. - Powiedz, co najbardziej bolało.

Nie czekając na jej odpowiedź, zadałam pierwsze uderzenie, normalnym batem, w brzuch nastolatki. W pomieszczeniu rozszedł się okrzyk bólu, a ja nie czekając, aż dziewczyna zamilknie, uderzyłam batem zakończonym haczykiem. Następnie nową zabawką z metalową końcówką, najpierw bez prądu, a później z nim. 

Sądząc po reakcjach nastolatki najbardziej bolesne było drugie i ostatnie uderzenie, a po ranach na jej ciele mogę wnioskować to samo.

- I jak? - zapytałam, gdy wycie dziewczyny zmieniło się w bolesne pojękiwania i łkanie.

- Ostatnie. - załkała, a ja posłałam chłopakom wdzięczny uśmiech.

- Jesteście najlepsi. - pisnęłam, całując przyjaciół w policzek, a Nicka w usta.

- A ty psychiczna. - oznajmił Jones, wywołując śmiech moich przyjaciół.

***

To co wydarzyło się dalej, było jak najbardziej przewidywalne. Ledwo przytomne z bólu nastolatki, zostały ponownie odsunięte pod ścianę, a na środek trafiali kolejni byli przyjaciele. Lilith, Tom i na końcu Tayler. To właśnie z tym zabawa była najdłuższa i najbardziej krwawa. Kiedy cała piątka, jako tako odzyskała świadomość, odkułam im ręce, powodując upadek na ziemię, a następnie do jednej włożyłam broń, a do drugiej magazynek z jednym pociskiem. Nie miałam zamiaru brudzić sobie rąk ich krwią, a przynajmniej w przenośni. Chciałam, żeby to oni sami odebrali sobie życie. Żeby wybrali śmierć, niż to co ja dla nich planuję, jeśli stchórzą. 

Nie bałam się, że ta kula zostanie wymierzona we mnie, albo któregoś z moich przyjaciół, z bardzo prostych powodów. Po pierwsze, nie odważą się, wiedząc co ich będzie czekać, jeśli to zrobią, po drugie, jedyną osobą z tej piątki, która miała pojęcie o strzelaniu był Tayler, a jego prawa ręka była połamana, w kilku miejscach. Byłam bardziej niż przekonana, że ten pseudo uliczny gangster, nie potrafi strzelać lewą ręką, ale dla pewności dopilnowałam, żeby nie miał możliwości wycelować we mnie bronią, pozbawiając go najważniejszego zmysłu, jaki istnieje. Wzroku.

- Macie szanse skończyć swoją męczarnie raz na zawsze. - powiedziałam spokojnie, siadając na krześle. - Zaraz pokażę wam, jak się montuje magazynek, załadowuje broń i odbezpiecza ją, a później wybór należy do was. W środku jest jeden pocisk. Możecie sobie nim odebrać życie, postrzelić się, albo strzelić w powietrze. Jeśli się zabijecie, macie spokój, jeżeli tylko postrzelicie, będziecie się wykrwawiać bez mojej ingerencji, a gdy wybierzecie, strzelenie w powietrze, ponownie się wami zajmę i zginiecie w okropnych męczarniach. Najgorszy los was jednak czeka, jeśli chociaż przez ułamek sekundy, ta broń zostanie wymierzona w któregoś z nas. - oznajmiłam. - Wtedy będziecie w prost błagać o śmierć, a ja nie wiem czy będę tak wspaniałomyślna. Gdy z wami skończę będziecie wrakami ludzi, może was zabiję, może wypuszczę, a może sprzedam. Uwierzcie mi jednak, że śmierć byłaby wtedy wybawieniem.

Kończąc monolog, poprosiłam Jonesa, który stał najbliżej Lilith, żeby załadował jej broń, a gdy on się odsunął, pokazałam dziewczynie, jak się ją odbezpiecza.

- Będziesz się smażyć w piekle. - warknęła do mnie, w pomieszczeniu rozszedł się dźwięk wystrzału, a po chwili ciało byłej przyjaciółki wylądowało na ziemi.

Później była kolej dwóch następnych dziewczyn, które także po przekazaniu mi jaka straszna jestem i jaka kara boska na mnie czeka, popełniły samobójstwo. Tom nic mi nie powiedział, a bez wahania strzelił sobie w brzuch. Przez chwilę spoglądałam, jak się wykrwawia, a następnie odwróciłam wzrok do Tylera.

- Zostałeś tylko ty. - oznajmiłam - Ciebie chyba nie muszę uczyć ładować broni, ani odbezpieczać, prawda?

- Od zawsze wiedziałem, że masz w sobie coś z mordercy. - wyznał, puste oczodoły kierując w stronę, gdzie jak mu się zdawało się znajdowałam. - Byłaś głupia, że nie chciałaś do mnie dołączyć.

- Byłeś głupi, że postanowiłeś mnie zostawić, przez szkolną opinię.

- Trzeba dbać o uliczny prestiż. - zaśmiał się ochryple. - Do zobaczenia w piekle, malutka.

Pocisk nie miał długiej drogi do przelecenia, więc w ciągu ułamku sekundy chłopak już leżał na betonie.

W chwili obecnej sama nie wiedziałam co czuję. Z jednej strony byłam zadowolona, że pozbyłam się swojej przeszłości, ale z drugiej do mojego praktycznie nieistniejącego sumienia, zostało doliczonych pięć śmierci, osób które kiedyś coś dla mnie znaczyły.

Właśnie. Kiedyś. 

Teraz zostało mi już tylko dowiedzenie się kto i dlaczego zabił mojego ojca, a po rozprawieniu się z nimi, będę mogła oddzielić swoją przeszłość od teraźniejszości grubą kreską. Zależy mi na rozwiązaniu rodzinnej tajemnicy, bo intuicja podpowiada mi, że jest to dość ważne, a gdy to zrobię, będę mogła prowadzić życie takie jakie chce. Pełne imprez, niebezpieczeństwa, szybkich aut, ścigaczy i broni. Moje życie.

Gdy drzwi magazynu się za mną zamykały, prawie czułam jak między moją przeszłością, a teraźniejszością, powstaje przepaść, a jedynym mostem, z jednej do drugiej strony, jest właśnie zagadka śmierci mojego ojca.

Włożyłam ostatnią spluwę za pasek, po czym wsiadłam na motocykl, szykując się do dwunastogodzinnej drogi, w miejsce, gdzie będę mogła zburzyć ten most.

Strzeż się Nowy Jork.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro