2. Rozdział 21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jak się okazało zszywanie czy opatrywanie ran było o wiele łatwiejsze, niż się wydawało, ale zajmowało za to o wiele więcej czasu. Z kolei nastawianie połamanych kości i wkładanie ich w gips było prawie niewykonalne dla laika, ale jakoś się udało, a gdy w końcu skończyliśmy, chyba po trzech godzinach, usiadłam na ziemię, opierając głowę na kolanach.

- To zdecydowanie nie jest robota dla mnie. - oznajmiłam, a Ri, która spoczęła koło mnie, mruknęła coś, co chyba miało być potwierdzeniem.

- To jeszcze nie koniec. - mruknął Marcus. - Trzeba jej jeszcze podłączyć kroplówkę, ciśnieniomierz i kardiomonitor.

- Nawet nie wiem jak to wygląda. - jęknęła Ri. - A co dopiero, jak się to podłącza.

- Duża jesteś. Poradzisz sobie. - zakpił. - Ila, w pierwszej szufladzie obok ciebie są kroplówki. Znajdź z ketonalem i witaminową, a później ci pokażę jak się je zakłada, bo będziecie musiały jej je zmieniać dwa razy dziennie.

- Ale ja się na tym nie znam! - krzyknęłam. - Nie możesz ty tego robić?

- Nie, bo rano wylatuję do LA. Jestem tu tylko na kilka dni, bo Killer potrzebował mojej pomocy. 

- I my mamy sobie same poradzić?! - pisnęła przerażona Ri, podnosząc głowę z kolan. - Ja ledwo rozróżniam bandaże, a ty mi mówisz, że mam wiedzieć, jakie kroplówki i leki jej dawać?!

- Wyluzuj, przecież wszystko wam pokarzę. Jeśli się obudzi do rana, to dobrze, bo sprawdzę, czy wszystko ok, ale jeśli nie, to sobie poradzicie. Nie jest filozofią zmienienie opatrunku, czy kroplówki. Poradzicie sobie.

- Ale nie możemy tu siedzieć całe doby. - kłóciła się Ri - Mamy swoje obowiązki u siebie, więc musimy tam być. Nie jesteśmy pielęgniarkami.

- Jeśli jeszcze nie zauważyłaś, to nasza robota nie wymaga przebywania w siedzibie. Jedynie na kilka dni wasza dwójka przeniesie się pod opiekę Killera. A teraz skończcie pierdolić i dajcie te kroplówki, bo nigdy się nie nauczycie, jak to się robi, a muszę wam jeszcze pokazać co robić jeśli wskaźniki na kardiomonitorze podskoczą, albo spadną i zrobić jakąś listę na co są jakie leki.

- Zabijcie mnie. - jęknęłam, wstając z miejsca i podchodząc do odpowiedniej szafki i po otwarciu odpowiedniej szuflady wytrzeszczyłam oczy. - Tu jest jakieś dwadzieścia rodzajów kroplówek! Skąd mam wiedzieć, które są na co?

- Ja pierdolę. - jęknął podchodząc do mnie. - Spójrz. Szuflada jest podzielona na pięć części i w każdej jest jeden typ kroplówek. Kroplówki są w tych wszystkich sześciu szufladach, a ja później nakleję wam karteczki z przeznaczeniem ich i nazwą. W szafkach obok są leki, opatrunki i wszystko czego będziecie potrzebować. Dacie radę.

- Skąd ty to wszystko wiesz? - zaciekawiła się Ri.

- Jestem z zawodu lekarzem. - przyznał wzruszając ramionami. - Dobra. Pokażę wam jak się zakłada kroplówkę, a później napiszę wam co i jak macie jej podawać i oznaczę wszystkie leki. W razie czego zawsze będziecie mogły zadzwonić. - zauważył, próbując nas podnieść na duchu, ale bezskutecznie.

***

- Obudziła się. - oznajmiła Ri w szybkim tempie wbiegając do pokoju, w którym aktualnie gadałam z Marcusem, Killerem i Nickiem.

- To dobrze. - oznajmił Marcus, wstając z miejsca i kierując się do wyjścia. - Ila, idziesz?

Westchnęłam, ale posłusznie wstałam z miejsca, kierując się za chłopakiem. Gdy usłyszałam nowinę, że Pay jest już przytomna miałam ochotę zerwać się z miejsca i jak najszybciej udać się do jej sali, ale gdy Marcus wstał z miejsca straciłam na to ochotę, w myślach od razu powtarzając wykład na temat zastosowania leków jaki dostałam przed trzydziestoma minutami. Ten facet chyba na prawdę nie ogarnia, że nie jestem i nigdy nie będę pielęgniarką. Jasne zawinąć bandaż nie ma sprawy, ale niech nikt nie wymaga ode mnie przeprowadzenia operacji. Zastrzelić kogoś, pobić, torturować, jasne, wal jak w dym, ale nie licz, że pomogę poskładać złamane części ciała, a do tego obecnie byłam zmuszana.

- Pay - powiedziałam wchodząc do pomieszczenia, gdzie mój wzrok momentalnie spoczął na bladej przyjaciółce. - Jak się czujesz?

- Jakby mnie ktoś zepchnął z ścigacza przy dwóch stówach - oznajmiła, wywołując Ri i mój śmiech. - Mam nadzieją, że ktoś wjebał temu sukinsynowi.

- Tak - potwierdziłam, a dziewczyna się uśmiechnęła z wdzięcznością, ale gdy pęknięta warga dała o sobie znać, ponownie przybrała neutralną minę.

- To dobrze.

- Dobra, pogadacie sobie później - mruknął zirytowany Marcus, na co przewróciłam oczami.

- Kto ty w ogóle jesteś?

- To Marcus z LA. Jest lekarzem, a był akurat z wizytą u Killera, więc pomógł nam ciebie poskładać - wyjaśniłam.

- Aha - mruknęła.

- Dobra do rzeczy. Boli cię coś?

- Zgadnij - prychnęła, ale widząc jego minę, wywróciła oczami, ale odpowiedziała normalnie. - Żebra, lewa noga, kostki, nadgarstek, brzuch i głowa - odpowiedziała po chwilowym zastanowieniu.

- Masz pęknięte żebra, połamane lewe podudzie, skręconą prawą kostkę i nadgarstek. Głowa cię boli od uderzenia. Masz lekki wstrząs mózgu, a brzuch w sumie nie wiem dlaczego, ale na sto procent nie masz żadnych urazów wewnętrznych - oznajmił. - Jak bardzo cię boli?

- Jebie jak cholera - przyznała

- Dobra. - mężczyzna się chwilę zastanowił. - Kroplówka z ketonalem skończyła ci się cztery godziny temu. To trochę mało. Ila daj jej kroplówkę  pięć miligram katonalu w stu mililitrach roztworu z soli fizjologicznej  i ustaw na najwolniejsze tempo.

Pokiwałam głową i ignorując pytające spojrzenie dziewczyny, podeszłam do szuflady skąd wyjęłam odpowiedni lek i sprawnie podpięłam go do wenflonu umiejscowionym w zgięciu łokcia przyjaciółki, a następnie powiesiłam ją na znajdującym się nieopodal stojaku.

- Teraz robię za pielęgniarkę - oznajmiłam, wzruszając ramionami, a ta się lekko zaśmiała, momentalnie krzywiąc, gdy żebra dały o sobie znać.

- Dobra, ja muszę spadać, bo niedługo mam samolot, a wy stosujcie się do tamtych poleceń i nie przekraczajcie dozwolonych dawek leków, bo płukania żołądka, to wy nie przeprowadzicie - oznajmił, a my obie pokiwałyśmy głowami. - Mój numer macie, więc w razie problemów dzwońcie. Na kartce macie to napisane, ale i tak powtórzę. Gips z nadgarstka i kostki zdejmujecie po dwóch tygodniach i robicie rentgen. Zdjęcie wysyłacie mi i ja wam powiem, czy gips macie jeszcze założyć, czy już nie, a z lewej nogi po sześciu tygodniach i ta sama bajka. Rentgen żeber musicie zrobić za trzy tygodnie i też wysłać mi wyniki. Rozumiecie?

- Chyba - potwierdziła Ri. - Ale mam nadzieję, że naprawdę gdzieś to zapisałeś, a na YouTubie są poradniki, jak używać rentgena.

- Przecież wam pokazywałem - westchnął.

- Raz - zauważyłam. - Pokazywałeś nam to raz. Ale bez obaw. W razie czego porwiemy jakiegoś lekarza i zmusimy, żeby zrobił te zdjęcia. 

- Tak też można - zakpił, wywracając oczami. - Dobra, ja lecę. W razie czego dzwońcie. 

- Czekaj! - krzyknęła Ri zatrzymując go w pół kroku. - Kiedy mamy zdjąć szwy?

- Z tych mniejszych ran za tydzień, a z większych za dwa - oznajmił, ale nim zdążyłyśmy coś powiedzieć już go nie było.

- Dzięki - prychnęłam cicho - jesteś bardzo pomocny.

- Teraz któraś mi wyjaśni co tu się odpierdala? - zapytała Pay.

- Jasne - westchnęłam siadając na sąsiednim łóżku. - Razem z Ri zostałyśmy pierdolonymi pielęgniarkami. Ty się połamałaś, ten gość miał cię poskładać, ale okazało się, że za kilka godzin wyjeżdża, więc zrobił wszystko co musiał, dał nam kilka wykładów i kazał sobie radzić.

- Dokładnie. Dzisiaj pierwszy raz zszywałam człowieka i to jest straszne - zgodziła się szatynka, siadając obok mnie. - Cieszę się, że byłaś wtedy nieprzytomna.

- Tsa... Ja chyba też - mruknęła brunetka, wywołując nasz śmiech. - Dobra idę spać.

- Jasne, jak coś tu jest magiczny guziczek, który nas przywołuje - mruknęła podirytowana Ericka, której chyba tak samo, jak mi nie podobał się pomysł zabawy w pielęgniarkę. - Dopóki ty tu jesteś my dwie zostałyśmy delegowane do kliki Killera, żeby bawić się w główne pielęgniarki Nowojorskiego Twenty.

- Nie zazdroszczę. - zaśmiała się. - A kiedy ja mogę wrócić do China?

- Za miesiąc, bo musimy ci podawać te głupie kroplówki, które mają chyba więcej środków przeciwbólowych, niż ja łykałam przez całe życie - mruknęłam.

- No to kiepsko - oznajmiła, a my pokiwałyśmy głowami.

- Dobra, to ty śpij, a ja jadę z Nickiem po nasze rzeczy do China. Jak coś dzwoń, a siostra Ericka, przybędzie z odsieczą - zakpiłam, szybko schylając się ze śmiechem, aby uniknąć jakiejś kroplówki lecącej w moim kierunku. - Do zobaczenia dziewczynki.

***

W siedzibie Killera pomieszkiwałyśmy już od dobrych dwóch tygodni, ale pomimo tej zabawy w pseudo pielęgniarki miałyśmy też dosyć czasu na jakieś mniejsze akcje na terenie Nowego Jorku. Kilka dni temu jakimś cudem udało nam się zrobić zdjęcie rentgenowskie nadgarstka i kostki Pay i Marcus uznał, że wszystko jest taki jak powinno, więc gips nie będzie już potrzebny. Mocno się zdziwił, gdy oznajmiłyśmy mu, że Pay dalej skarży się na ból obu miejsc, ale kazał nam obwiązać je bandażem elastycznym i w razie potrzeby podawać środki przeciwbólowe, które i tak znikały w zastraszających ilościach, jakby co najmniej ktoś nimi handlował, więc w niedługim czasie musieliśmy ponownie obrabować transport apteczny i uzupełnić braki. 

Podobno jako pielęgniarki spisywałyśmy się bardzo dobrze, nie tylko opiekując się Pay, ale też doraźnie opatrując jakieś urazy reszty gangsterów.

- No, no, no. - zaśmiał się Nick. - Będę musiał waszej dwójce znaleźć jakieś pomieszczenie w domu i urządzić tam mini szpital.

- Nie ma potrzeby - oznajmił poważnie Killer. - Tu mają wszytko czego potrzebują.

- Ale przecież nie zostaną tu wiecznie. Jeszcze tylko jakieś dwa tygodnie i wracają do nas - zauważył.

- W sumie, po co? Równie dobrze mogą pracować bezpośrednio dla mnie. Są wystarczająco dobre w tym co robią, żeby poradzić sobie u mnie.

- Nie oddam ich - zaprzeczył Nich, a głowa Ri i moja skakała jak na jakimś meczu tenisa, od prawej do lewej i z powrotem.

- Źle się zrozumieliśmy. Nie pytam cię o pozwolenie, tylko oznajmiam, że od teraz pracują dla mnie. Dziewczyny mają talent, daj im się rozwijać, a nie trzymasz je prawie na końcu naszego łańcucha.

- Co masz na myśli? - warknął Nick, po którego minie można było poznać, że zaczyna się wkurwiać.

- Dobrze wiesz, że twoi ludzi mają pod sobą tylko dilerów, a nad sobą, ciebie, moich ludzi, mojego zastępce, mnie i jeszcze od cholery osób, aż do Inkstera. Są na tyle dobre, że spokojnie mogłyby mieć własne kliki.

- Stop. - przerwałam tą dyskusję, która bezpośredni dotyczyła mnie i Ri. - Nie macie wrażenia, że to jest jednak nasza decyzja i nikt z was nie może za nas jej podejmować? - zapytałam podirytowana. - Nie wiem, jak Ri, ale mi Killer odpowiada to co jest. Nie potrzebuję mieć ludzi pod sobą.

- Ivan wie, jakie czystki się teraz szykują. Każdy to wie. Policja nam tak szybko nie da spokoju, a przynajmniej dopóki nie aresztują większości od nas. Potrzebujemy przywódców, a wy dwie się do tego nadajecie - oznajmił Killer.

- Ale my tego nie chcemy - odpowiedziała Ericka. - I tak za krótko w tym siedziby, żeby myśleć o czymś takim.

- Inkster jest innego zdania i dlatego chce was poznać.

- Nie ma mowy - warknął Nick. - Doskonale wiesz jaki jest Ivan. Podobno lubisz Ilę i Ri. Chcesz je narażać?!

- Nie mam nic do gadania, tak samo jak ty. To decyzja Inkstera.

- Kurwa. - zaklął Nick. - Kiedy on przyjeżdża?

- Nie mam pojęcia, ale lepiej, żeby do tego momentu dziewczyny zostały u mnie.

- Wiem - westchnął chłopak przeczesując ręką włosy.

- O co do cholery chodzi?! - zirytowałam się.

- Ivan Inktser to szef...

- Wiemy kim jest Inkster. - przerwała Nickowi kuzynka. - Nie zapominaj skąd jesteśmy. Na pamięć znamy kartoteki większości ważniejszych ludzi z Twenty.

- No to skoro wiecie kim on jest, to możecie się domyślać, że nie ma z nim żartów. To jest najbardziej pozbawiony skrupułów człowiek, jaki chyba istnieje. Zawsze dostaje to czego chce, a jak coś nie idzie po jego myśli, to zabije każdego kto stanie mu na drodze, a teraz chce poznać was - wyjaśnił Killer. - Nie mam pojęcia skąd się o was dowiedział, bo na pewno nie ode mnie, ale tutaj afery się bardzo szybko rozchodzą. Musiałyście wzbudzić jego ciekawość, bo widzi w was potencjał i dla tego chce was poznać.

- A dlaczego lepiej będzie, jeśli zostaniemy u ciebie? - zapytałam - Skoro o nas słyszał to wie, że jesteśmy z China.

- To prawda, ale powiemy mu, że przeszłyście z China do mnie. 

- Po co?

- Bo wtedy jest mniejsze prawdopodobieństwo, że was zabije, albo coś wam zrobi.

- A dlaczego miałby nam coś zrobić? - dociekała Ri

- Bo jesteście słabością Nicka, a on nie pozwala, żeby jego ludzie mieli jakiekolwiek słabości. Jeśli uwierzy, że Nick bez problemowo oddał was mnie, to może uwierzy też, że nie jesteście jego kryptonitem.

- Czyli krótko mówiąc mamy przejebane, tak? - upewniła się Ri, a dwójka mężczyzn pokiwała głową.

- Pierdole to - mruknęłam. - Idę zobaczyć co z Pay.

- Ila! - krzyknął za mną Nick, ale kompletnie go zignorowałam, nie zaprzestając wędrówki.

Po prostu zajebiście. Nie dość, że Scorpions chcą mnie zabić, Interpol skazać na karę śmierci, to teraz jeszcze Twenty pozbawić życia. Walnęłam mocno pięścią w mijaną ścianę, w odpowiedzi otrzymując zdziwione spojrzenie ludzi Killera, które całkowicie zignorowałam.

Nie będę teraz o tym myśleć. Nie wiadomo kiedy przyjedzie, a może do tego czasu policji uda się go złapać, a ja zamartwiam się na zapas. Nadzieja matką głupich, ale czym byśmy byli bez niej.

Westchnęłam wchodząc do sali Pay, ale momentalnie zatrzymałam się w pół kroku, widząc co dziewczyna robi.

- A więc to dla tego ginie nam tyle leków - prychnęłam. - Nie masz co ćpać, to przerzuciłaś się na tabletki?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro