2. Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Dzięki Lott - powiedziałam chyba po raz tysięczny tego dnia, ale taka jest prawda. Gdyby nie ona, to dalej stałabym w miejscu, a tak, to jestem dosłownie o krok od znalezienia człowieka legendy.

- Powtarzasz się - zaśmiała się czerwonowłosa - a ja po raz kolejny odpowiadam, że nie ma za co, ale liczę na to, że trochę podokuczacie Alex.

- Masz to jak w banku - oznajmiłam ze śmiechem, a chwilę później siostra Jonesa opuściła pojazd, kierując się do miejsca, w którym obecnie powinna mieć dyżur.

- Wracamy już do NE, czy jedziemy jeszcze poukładać te papiery? - zapytała Pay, a ja jedynie wzruszyłam ramionami.

- Ja muszę jeszcze poukładać te papiery, ale jak wam się nie chce, to odwiozę was do NE.

- Mam już serdecznie dość tej sali szpitalnej, więc każdy czas spędzony poza nią jest dla mnie jak wybawienie - oznajmiła Pay, wywołując mój śmiech.

- Czyli rozumiem, że jedziesz ze mną.

- Dokładnie. - Brunetka pokiwała głową z wielkim entuzjazmem, przez co jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać.

- A mnie mogłabyś podrzucić? - zapytała Ri. - Bez urazy, ale tak cholernie nic mi się nie chce, że szok.

- Nie ma sprawy - zgodziłam się, a kilka chwil później dziewczyna opuszczała już auto.

- Nie masz nic przeciwko, że z tobą jadę? - odezwała się Pay, gdy wycofywałam auto spod opuszczonego szpitala.

- A czemu miałabym mieć? 

- Bo ostatnio trochę się...hmmm... sprzeczamy - przez ton z jakim wypowiedziała to zdanie, brzmiało ono raczej jak pytanie - i nie udawaj, że z przyjemnością spędzasz ze mną czas.

- Wkurwiasz mnie ostatnio, to fakt, ale nie unikam spotkań z tobą - zauważyłam.

- Ale nie gadasz ze mną jak wcześniej.

- Bo nie wiem jak z tobą gadać - przyznałam. - Ty mnie masz za "psychiczną szmatę, którą rajcuje zabijanie" cytując twoje słowa, a ja nie wiem co mogę mówić, a czego nie, bo nie mam przy sobie adrenaliny.

- Mówiłam ci, że to był błąd i żałuję tego - westchnęła. - Możemy po prostu o tym zapomnieć? Tak, jakby to się nigdy nie wydarzyło.

- Spróbuję - mruknęłam.

- A co do tego, jak cię nazwałam. Nie wycofuję się z tego, a przynajmniej z drugiej części. Rajcuje cię zabijanie. To widać. Staczasz się i jeśli tego nie powstrzymasz póki możesz, będzie naprawdę źle.

- Ale nie uważasz, że w miejscu w jakim aktualnie jesteśmy, nie mogę po prostu przestać zabijać? Pay do chuja! Jesteśmy w gangu! Zabijam i co z tego? Większość osób, których pozbawiłam życia, mają na sumieniu jeszcze więcej, niż ja.

- A ci twoi znajomi?

- To była zemsta i nigdy nie będę tego żałowała.

- Jak sobie chcesz - mruknęła. - Ja ci mówię co myślę i nie obrażaj się na mnie o to.

- To według ciebie, teraz gdy znajdę ludzi Fox'a, będę ich torturować, żeby dostać się do niego, czyli jestem psychiczna, tak?

- W tym wypadku raczej zdesperowana. Mimo, że jak mówisz twoi rodzice nic dla ciebie nie znaczą i nie znaczyli, to prawda jest taka, że byli i są dla ciebie w jakimś sensie ważni. Dlatego chcesz poznać prawdę o zabójstwie twojego ojca.

- Czyli tutaj mimo, że będę i w sumie chcę ich torturować, to tutaj nie jest to oznaką choroby psychicznej, ale przez to, że torturowałam tą piątkę, jestem psychiczna, tak? Nie widzisz, ze to nie ma sensu?

- Nie, ale nie umiem ci tego wyjaśnić. Sama musisz to ogarnąć.

- Cokolwiek - mruknęłam, zatrzymując auto za K2. - Dobra, róbmy to co musimy, bo nigdy nie skończymy.

Zabrałam torbę ze swoimi rzeczami i nie czekając na dwudziestoczterolatkę opuściłam pojazd.

Prawdą jest, że dziewczyna dała mi sporo do myślenia. Dziewczyna była szczera i bezpośrednia. Miała coś do ciebie to powiedziała ci to otwarcie w twarz, zamiast owijać w bawełnę. I za to ją lubiłam. Za szczerość i bezpruderyjność. Ale ta jej szczerość miała też swoje granice. Nie było u niej filtra, zawsze mówiła to co jej ślina na język przyniesie nie zważając na to, czy kogoś tym zrani czy nie, a co za tym idzie, często zmuszała ludzi do myślenia.

Tak było i tym razem... i w sumie za każdym jednym, gdy o tym rozmawiałyśmy. Sama nie miałam pojęcia dlaczego, aż tak zależało mi na znalezieniu Fox'a i dowiedzeniu się kto odpowiada za śmierć mojego ojca, ale wątpiłam w teorię Pay. Jakim cudem ktoś kto nic dla mnie nie znaczy, ma jednak być dla mnie ważny. To kompletnie mija się z celem. Ale prawdą jest, że innego wytłumaczenia nie mam.

Postanowiłam odsunąć od siebie te myśli, bo one i tak nie mają żadnego sensu. Za daleko już doszłam w poszukiwaniu Fox'a, żeby teraz się wycofać, gdybym chciała, ale zdecydowanie nie chcę. Mam zamiar doprowadzić tą sprawę do końca.

***

- Chciałeś coś? - zapytałam, wchodząc do pokoju Killera.

- Tak. Jak ci idą poszukiwania Fox'a? 

- Niewiele brakuje. Wiemy już, że miesiąc temu Fox ukrywał się w Palham i cały czas kontaktuje się tylko z jednym numerem zlokalizowanym w Nowym Jorku. Wydaje mi się, że to ten człowiek robi wszystko w imieniu Fox'a, gdy ten się ukrywa. Nie mamy pojęcia, jak on się nazywa, ani jak wygląda, ale mamy jego numer. Pater zgodził się namierzyć dla mnie, a później chciałam poprosić Cox'a, żeby podjechał ze mną w tamto miejsce, bo może zna tego typa, a dzięki temu będę mogła znaleźć informacje na jego temat.

- A co później?

- Wezmę go do K2 i tam wydobędę od niego adres Fox'a, albo w imieniu typka poproszę Fox'a o powrót do NY. 

- Po co to robisz? - zapytał z ciekawością.

- Nie wiem - powiedziałam szczerze, opierając się o ścianę. - Chcę poznać prawdę, informację za którą zginęła Le i najprawdopodobniej zabić Fox'a.

- Wiesz ile ludzi próbowało zabić Fox'a? Ilu gangsterów wielokrotnie silniejszych od ciebie, dłużej w tym siedzących i kochających zabijać, poległo przy tym? Jesteś naiwna sądząc, że ci się uda - oznajmił - to zwyczajna głupota. Przerost ambicji.

- Możliwe. Ale możliwe też, że to właśnie mi się uda.

- Jesteś tylko głupią nastolatką, która myśli, że życie i zabijanie jest zabawą - podsumował. - Widocznie za mało razy zostałaś pobita, zeszmacona, sponiewierana, żeby zrozumieć, że to nie jest zabawa.

- Co masz na myśli?

- Myślisz, że to jest jakaś pierdolona gra! - krzyknął waląc pięścią w ścianę. - A ty jesteś w niej niepokonana! Wiesz co to jest, tak naprawdę? - zapytał retorycznie, bo po chwili sam sobie odpowiedział. - Szczęście początkującego. W końcu to minie, a ty kilkadziesiąt razy będziesz robiła za szmatę Scorpions. Najzwyczajniej w świecie będą cię pierdolić nie patrząc na nic. Co będzie dalej? Może uciekniesz, albo my cię uratujemy, albo zabiją cię. Jeśli uda ci się wydostać stamtąd w jednym kawałku to mogę ci obiecać, że twoja psychika będzie w strzępach. Jeśli nie będziesz bała się każdego cienia i próbowała zabić, to staniesz się typową maszyną do zabijania. Zero uczuć, zero odruchów ludzkich, zero wszystkiego. Będziesz zabijała przy każdej okazji, a jak trafisz znowu do Scorpionsów, to będzie ci to wisieć. Trafisz, chwilę pobędziesz i wyjdziesz, ale w końcu twoja psychika tego nie wytrzyma. 

- Do czego dążysz? - zapytałam. - Chcesz mnie nastraszyć i co tym osiągnąć? Myślisz, że ze strachu zaprzestanę szukania Fox'a? Nawet jeśli bym to zrobiła, to co by to dało? Gówno. Nie ważne, czy dopadnę Fox'a, czy nie. Jeśli Scorpions mnie dopadną, to i tak postarają się mnie złamać. Ale wiesz co? Żeby jak to powiedziałeś "zeszmacić mnie" najpierw musieli by mnie złapać, a ja się nie dam.

- I dasz sobie radę z kilkoma napakowanymi facetami? - zakpił.

- Jeśli będzie trzeba to tak. Nie jestem bezbronna i doskonale o tym wiem, a to stanowi moją siłę. Moja psychika też ma się dobrze i pozostanie tak jeszcze przez dłuższy czas.

- Lubię cię - powiedział w końcu Killer. - Jesteś wytrzymała, odważna i pewna siebie. Wiesz jaka jest najlepsza rada jaką usłyszałem w całym swoim życiu?

- Jaka?

- Nie daj się zabić. Nie daj się zabić, Ila.

- Jasne - zgodziłam się.

- Jeszcze jedna sprawa. Inkster się dowiedział o twoich poszukiwaniach.

- Kurwa - zaklęłam, wywołując śmiech Killera.

- Jesteś dziwna. Nie boisz się śmierci, ale boisz jednego typa.

- Nie boję się go. Po prostu nie chcę mieć z nim do czynienia, a wiem, że zdanie w którym pojawia się jego nazwisko mi się nie spodoba.

- Jasne - zaśmiał się. - W każdym razie, usłyszał co planujesz i uznał, że to jest dobry test. Jeśli uda ci się zabić Fox'a, to naprawdę jesteś odpowiednią osobą.

- Zajebiście kurwa - jęknęłam. - Czyli najlepiej, żebym nie zabiła Fox'a, bo wtedy Inkster da mi spokój, ale jeśli będę rozmawiała z Foxem i go nie zabiją, to on mnie dorwie, zemści się i zabije. Teraz już wiem co to znaczy "być między młotem a kowadłem".

Moje słowa wywołały jedynie głośny śmiech Killera, który ani trochę mi nie pomógł. Na odchodnym jeszcze tylko krzyknął, że dam sobie radę i nie mam dać się zabić. Pocieszające, nie powiem.

Ledwo weszłam do swojej sypialni, a moja komórka się rozdzwoniła. Westchnęłam głośno i rzucając się na średnio wygodne łóżko, sprawdziłam kto dzwoni.

- Czego? - warknęłam, odbierając połączenie.

- To ja - zaśmiał się Nick do słuchawki.

- No przecież wiem - oznajmiłam, wywołując śmiech szatyna.

- Wiesz i dalej jesteś taka wredna?

- Całe życie, skarbie - zaśmiałam się.

- W co ja się do cholery wpakowałem - jęknął, powiększając jedynie mój śmiech.

- W ogóle wiesz co sobie dzisiaj uświadomiłam? - zapytałam.

- Co?

- Teraz w sumie, teraz już nie jesteś moim szefem.

- Słońce, ja całe życie będę twoim szefem - oznajmił, parodiując moje wcześniejsze słowa - i z przyjemnością ci to przypomnę, gdy tylko znowu wpadniesz do China.

- Sugerujesz coś?

- Ja? Zawsze - oznajmił przez co zaczęłam się śmiać. - Kiedy wpadniesz?

- Nie wiem jeszcze - westchnęłam. - Na razie mam trochę roboty z tym całym poszukiwaniem.

- Zrób sobie jeden dzień wolnego. Odpoczniesz trochę, a ten jeden dzień nic nie zmieni - zaproponował.

- Zastanowię się - obiecałam.

- Nie ma żadnego zastanowię się. Jutro dokończysz wszystko nie cierpiące zwłoki, a cały następny dzień spędzasz w China, a jak nie to...

- To co? - przerwałam mu rozbawiona. - Nicolasie Johansonie, czy ty mi grozisz?

- Raczej ostrzegam - zaśmiał się.

- Przed samym sobą? - prychnęłam.

- A czemu by nie. No to widzimy się pojutrze.

- Postaram się.

- Nie ma żadnego postaram się. Jeśli o siódmej po południu nie będzie cię u nas, osobiście zjawię się u Killera, wejdę do tej pierdolonej siedziby, przerzucę przez ramię, wsadzę do auta i zawiozę do China.

- Chcesz podpaść Killerowi porywając jego ludzi? - zakpiłam.

- Jakoś to przeżyję.

- Słodko - ironizowałam. - Nie wiedziałam, że taki z ciebie romantyk.

- Zobaczysz jaki jestem romantyczny, gdy przełożę cię przez kolano i spiorę ci tą kształtną dupę.

- Nie obiecuj - zaśmiałam się. - No to widzimy się pojutrze.

- Dokładnie. I weź ze sobą Ri i Pay, bo już nie mogę słuchać tej dwójki pojebów.

- Kto się tak upomina o Pay? - zdziwiłam się.

- Wy to jednak serio jesteście ślepe - oznajmił rozbawiony, po czym nie dając mi nic odpowiedzieć, rozłączył się.

- Chuj - mruknęłam odkładając telefon obok siebie i przymykając oczy. 

Nawet nie wiem w którym momencie zasnęłam, ani ile spałam ale z całą pewnością obudził mnie dźwięk uderzania drzwi o ścianę. Błyskawicznie zerwałam się z łózka, a moja dłoń poleciała za pasek, gdzie znajdowała się spluwa.

- Sorki - mruknął Peter, który był sprawcą całego zamieszania.

Nogą zamknął drzwi, nawet nie odwracając wzroku od laptopa, którego trzymał w rękach.

- Pojebało cię?! Mogłeś krzyknąć chociaż, że to ty, albo zapukać czy coś? 

- Nie przebierałaś się, ani z nikim nie pierdoliłaś, więc wyluzuj - mruknął.

- Chuj z tym, ale mogłam ci łeb odstrzelić.

- Dobra nieważne - jęknął. - Mam lokalizację tego numeru o który prosiłaś. Cały czas jest w okolicy tego adresu - oznajmił podając mi zapisaną kartkę. - Z satelity wynika, ze jest to jakiś magazyn, najprawdopodobniej coś w stylu naszego K2. Jest tam sam.

- Dzięki Peter - powiedziałam szczerze, a on pokiwał głową w geście zrozumienia.

- Nie ma za co, jak będziesz czegoś potrzebowała, to wiesz, gdzie mnie znaleźć - zaśmiał się, a po chwili już go nie było.

Szybko spojrzałam na kartkę z podanym adresem, a potem z pamięci przepisałam ciąg liczb na telefon, przykładając go do ucha. Uprzednio jeszcze tylko rzuciłam okiem na godzinę, orientując się, że jest już druga w nocy, nawet nie zorientowałam się, że tyle spałam.

- Czego?

- Cześć Cox, mówi Ila. Nie chciałbyś mi pomóc? - zapytałam.

- Będę za piętnaście minut pod kliką Killera. Sprężaj dupę - oznajmił rozłączając się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro