2. Rozdział 37

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co chciałeś? - zapytałam, już na progu znanego mi pomieszczenia.

Wiedziałam, że pomysł naszej dwójki w jednym pomieszczeniu, przez dłuższy czas, nie skończy się dobrze, dlatego nie miałam zamiaru nawet siadać. Oparłam się o ścianę i czekałam na to, co do powiedzenia będzie miał Nick.

- Jak zwykle od razu przechodzisz do konkretów - zaśmiał się szatyn.

- Wiesz, że nie lubię zbędnych uprzejmości - oznajmiłam, a on pokiwał głową. - Po co miałam tu przyjść. Naprawdę nie chce mi się znowu słuchać, jaka to ze mnie pusta dziwka, bo łeb mnie nakurwia i jest na to zdecydowanie zbyt wcześnie.

- Wiesz, że tak nie myślę, nie? Nie jesteś pustą dziwką.

- A to ciekawe - prychnęłam. - Ostatnio mówiłeś coś innego.

- Bo byłem wkurwiony.

- Ja też często jestem wkurwiona, ale cię wtedy nie obrażam i nie oskarżam o zdradę - wypomniałam. - Dobra, kurwa nie chce mi się o tym gadać. Coś jeszcze?

- Ila, nie zachowuj się, jak dziecko.

- Zachowuję się jak dziecko, bo nie mam zamiaru znowu się z tobą kłócić?!

- Nie, zachowujesz się jak dziecko, bo wolisz chować urazę, niż mnie posłuchać do chuja.

- No to słucham.

Skrzyżowałam ręce na piersi, plecami przylegając do ściany. Na prawdę nie miałam ochoty słuchać jego wyjaśnień. Głowa mi pękała, przez mokre ubrania, było mi trochę zimno, a dodatkowo byłam głodna. Rozmowa z Nickiem była ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę, ale wiedziałam, że nie wyjdę stąd wcześniej, niż go wysłucham.

- Przesadziłem wtedy - zaczął.

- No co ty nie powiesz - prychnęłam.

- Nie przerywaj mi. Przesadziłem wtedy, ale ty też nie jesteś bez winy. 

- Nie twierdzę, że jestem święta, ale nie zrobiłam wtedy nic takiego, żebyś musiał mnie obrażać - zauważyłam.

- Wiem - przyznał. - Przepraszam, okey? Nie chcę się z tobą cały czas kłócić.

Wiedziałam, że Nick mówi poważnie z dwóch powodów. Po pierwsze przyznał się do winy, a po drugie przeprosił. Niby nic takiego, ale znałam go na tyle, że doskonale zdawałam sobie sprawę, iż on nie przeprasza. Nigdy. Zresztą nie ma się co dziwić, bo większość z nas tego nie robi. To by nawet nie miało sensu. Gangster, który przeprasza za to, że kogoś zranił? Śmieszne.

- Wiesz, że ci tak szybko nie wybaczę, nie? - upewniłam się. - Też się nie chcę z tobą kłócić, ale oboje dobrze wiemy jacy jesteśmy. Teraz się pogodzimy, a za kilka godzin znów się pokłócimy o jakieś gówno. Pierdole taką zgodę.

- Zależy mi na tobie - powiedział szczerze.

Wiedziałam o tym, a przynajmniej do naszej ostatniej kłótni. Nick był osobą o specyficznym charakterze, ale nie mnie to oceniać, bo sama miałam trudne usposobienie. Mi też zależy na Nicku, ale nie jestem masochistką, nie mam zamiaru cierpieć, a tak właśnie wygląda nasz "związek" o ile można to tak nazwać.  Przez znaczną większość czasu się kłóciliśmy, obrażaliśmy wzajemnie, a przez resztę pieprzyliśmy. Nie jestem typem romantyczki, ale nasza relacja raczej nie wiele ma wspólnego z prawdziwym związkiem. To był jakiś dziwny układ dwojga ludzi, którzy całe życie się kłócą, a żeby poprawić sobie nastrój, się pierdolą. Może i nie do końca przeszkadzała mi wizja pierdolenie się z Nickiem, bo lubiłam seks, ale mam dość tych kłótni.

Wiedziałam jednak, jaki jest szatyn. Gdybym chociaż przez chwilę pokazała, że jest jakaś szansa, na to, żeby odbudować tą dziwną relację, to by się nie poddał, a ja chciałam to zakończyć.

- Ale ja już nie chcę tego ciągnąć - oznajmiłam zgodnie z prawdą. - Nie możemy o tym po prostu zapomnieć? 

- Myślisz, że damy radę udawać, że nigdy się nie pierdoliliśmy? - prychnął.

- Kurwa Nick. Spójrz na to obiektywnie. Nasz "związek" - powiedziałam rysując cudzysłów w powietrzu - i tak nie miał przyszłości. Rozpadłby się prędzej, niż później. Ty jesteś zazdrosnym kutasem, który lubi niezobowiązujące flirty, a ja nie jestem lepsza. W końcu któreś z nas i tak by powiedziało kilka słów za dużo. Padło na ciebie. Nie jesteśmy gówniarzami. Nie musimy sobie robić na złość, tylko dlatego, że nam nie wyszło. Chyba możemy udawać, że to nigdy nie miało miejsca, a przez ten czas tylko się przyjaźniliśmy.

Moje słowa wywołały głośny śmiech szatyna, ale nie odpowiedział na moje pytające spojrzenie.

- Jak chcesz - mruknął. - Może i masz rację. Będę cię traktował, tak, jakbyś nigdy nie leżała pode mną nago. Idź się ogarnąć. Za dwie godziny wyścigi.

Pokiwałam głową, ale w przejściu się jeszcze zatrzymałam.

- Nick?

- No?

- Mogłabym sama dostarczyć człowieka na próbę Lott?

- Na tortury? - upewnił się, a ja pokiwałam głową. - Kogo?

- Jednego kutasa z Interpolu. 

- Jak dasz radę to załatwić na pojutrze, to może być. W innym wypadku dostanie tego Scorpionsa, który na ostatniej akcji postrzelił Max'a.

***

- Ruszać dupy, kurwa! - krzyknął Junior poganiając nas. W odpowiedzi pokazałam mu tylko środkowy palec, a gdy chłopak zaczął do mnie podchodzić, ze śmiechem zbiegłam po schodach.

- Możemy je... - zaczęłam, otwierając drzwi, ale momentalnie się przymknęłam, gdy zderzyłam się z czyjąś klatą.

Spojrzałam w górę, na osobę, która nas odwiedziła, a następnie się uśmiechnęłam.

- Hej Cox. Co tu robisz? - przywitałam się.

- Chciałem cię gdzieś zabrać, ale widzę, że wychodzisz.

- Tak, jedziemy na próbę Lott, ale potem jestem wolna - zakpiłam, teatralnie puszczając mu oczko, a on się zaśmiał.

- Dobra, to jadę z wami, a po wyścigach cię porywam.

- Nie ma tak łatwo - zaśmiałam się. - Możesz mnie porwać, pod warunkiem, że wygrasz ze mną wyścig.

- Rzucasz mi wyzwanie?

- Zawsze - odpowiedziałam z uśmiechem, a chwilę później przybiliśmy żółwika na zgodę. - Nick! Cox też się ściga! - wydarłam się, a następnie ciszej zwróciłam do chłopaka. - Trzy, dwa, je...

- Co? - moje wyliczanie przerwał Nick, który nie wiadomo, jak się tak szybko koło nas znalazł. Cox ledwo powstrzymał śmiech, a ja odwróciłam się do mojego byłego.

- Cox też weźmie udział w wyścigu - oznajmiłam. - Założyliśmy się i teraz muszę go pokonać.

- Jak chcecie - mruknął chłopak, ale po jego minie widziałam, ze nie pała miłością do tego pomysłu. - Lara, zbieraj się, wystartujesz nas - mruknął do przechodzącej obok dziwki, a ta pisnęła z radością, po czym złożyła na ustach Nicka głośny pocałunek i zniknęła na górze.

- No to poczekamy z godzinę, zanim kurewka się przygotuje - prychnął Cox, przewracając oczami, czym wywołał mój śmiech.

- Zaczekamy na was na miejscu i tak większość naszych już tam jest - zakomunikowałam Nickowi i pociągnęłam Cox'a do podziemnego garażu.

- Jesteś autem? - zapytałam go, gdy zniknęliśmy z zasięgu słuchu szefa China. - To musisz sobie coś wybrać, bo ścigamy się jednośladami - powiedziałam, gdy chłopak potwierdził.

Dużo czasu nam to nie zajęło, więc już po chwili pędziliśmy nowojorskimi ulicami, wprost na miejsce tutejszych wyścigów. Jak się okazało w rejonie do którego jechaliśmy nie było niczego co można by uznać za tor, więc wyścigi odbywały się po prostu na autostradzie. Większa szansa na zatrzymanie, a tym samym większa adrenalina.

W umówionym miejscu na poboczu, czekała już większość naszych, więc bez wahania tam podjechaliśmy.

- Hej Cox - przywitała się Ri, gdy tylko zatrzymaliśmy maszyny, a następnie zwróciła się do mnie. - Za ile będzie Nick i Junior? 

- Junior to w sumie nie wiem, ale Nick przyjedzie dopiero, jak jedna z dziwek się uszykuje - prychnęłam.

- Co? - zdziwiła się Lott.

- Nick zrobił się zazdrosny na myśl, że mam z wami jechać, więc wymyślił, że jednak z kurewek ma nas wystartować - wyjaśnił Cox.

- Znowu mu coś odjebało - prychnęła Pay.

- Jesteście głupie - oznajmił Harry, kręcąc głową.

- Niby dlaczego? - zapytała Ri.

- Na prawdę nie widzicie, że Nick jest najzwyczajniej w świecie zazdrosny? A podobno, to my jesteśmy ślepi - ironizował.

- Dziwnie okazuje, tą swoją zazdrość - zauważyłam. - Sam non stop kręci się z jakimiś dziwkami, a jest zazdrosny o to, że z kimś gadam.

- Nie mówię, że jest on normalny - przyznał Harry - ale jest zazdrosny.

- Powiedz coś czego nie wiemy - prychnął Cox. - Dobra, kurewka jest szybsza, niż myślałem.

Odwróciłam się za siebie, a moim oczom ukazały dwa ścigacze, będące już niedaleko. Na jednym z nich jechał Junior, a na drugim Nick z tą całą Larą. Po kilku sekundach stanęli niedaleko nas, zdejmując kaski, a ja jedynie uśmiechnęłam się pod nosem.

- Albo Nickowi się śpieszyło - zauważyłam, widząc, że dziewczyna ma tylko jedno oko pomalowane.

- Makijaż pierwsza klasa - zakpiła stojąca po mojej lewej Ri, na co wspólnie zaczęłyśmy się śmiać. - No w końcu. Dłużej się nie dało?

- Oj uwierz mi dało - mruknął pod nosem Nick, a moją twarz wykrzywił kpiący uśmiech.

- Kosmetyki ci się skończyły? - zapytała dziewczyny Pay.

- Nie, po prostu Nickusiowi się śpieszyło - oznajmiła dziewczyna, a na zdrobnienie jakim określiła O.G. jedynie uniosłam brew.

 - Tsa Nickusiowi zawsze się śpieszy - prychnęła Ri. - Nie Ila?

- Nie no na mnie zwykle czekał - zaśmiałam się.

- Nie w łóżku - prychnął.

- Bo tam cię zawsze wyprzedzałam - oznajmiłam z chamskim uśmiechem.

- To niemożliwe - wtrąciła się towarzyszka mojego byłego. - Nickuś jest najlepszy.

- Czyli jesteś po prostu od niego gorsza - zauważyłam. - Dla kiepskiego, każdy choć odrobinę lepszy jest bogiem. Nie Jones? 

- Co ja? - zaśmiał się.

- Przypomniała mi się twoja kłótnia z Alex w State - oznajmiłam, a wszyscy wtajemniczeni zaczęli się śmiać.

- Dla niej kurwa kij byłby bogiem seksu.

Cała nasza czwórka zaczęła się głośno śmiać, a reszta nie do końca świadoma o czym mówimy, albo się podśmiewywała, albo czekała aż skończymy. 

- Dobra, jedziemy? - wtrąciła się Pay.

- Tak, tak - potwierdził Nick. - Meta, jak i start jest na tej linii. Zawracamy na rondzie.

Pokiwaliśmy głowami, a chwilę później staliśmy już na starcie.

- Co mam robić? - zapytała Lara, na co najzwyczajniej w świecie, wybuchnęłam śmiechem.

- Jones - poprosiłam, a on ze śmiechem podszedł na środek.

- Spierdalaj - mruknął do niej, a ona przeniosła wzrok na Nicka.

- Nickuś, ja miałam was wystartować - powiedziała płaczliwie.

- Ila pokaż jej co ma robić - nakazał chłopak.

- Szkolić kurwy - prychnęłam, wywołując śmiech przyjaciół, ale zeszłam z ścigacza, zdejmując kask.

- Mamy nową burdel mamę! - krzyknęła Pay.

- Pokaż na co cię stać! - dodał Junior, a ja ze śmiechem podniosłam ręce nad głowę i tanecznym krokiem, kręcąc dupą, podeszłam do dziewczyny.

W towarzystwie śmiechu i gwizdów, pokazałam dziewczynie co ma robić, a następnie wróciłam na motocykl.

- Ila, jak będziesz na mecie po za pierwszą trójką, to wiedz, że przy następnych próbach dowalę Lott, tak, że sobie nie poradzi - ostrzegł Nick.

- Spokojnie, muszę wygrać z Cox'em - zaśmiałam się.

- Nie ma szans! - odkrzyknął on. - Szykuj się na randkę.

- Po moim trupie!

- Nie pociąga mnie nekrofilia - zaśmiał się.

- A mnie ty - odpowiedziałam ze śmiechem.

W noc uleciały śmiechy i głośne buczenie przyjaciół, a widząc minę Cox'a zaczęłam się śmiać. Posłałam mu buziaka w powietrzu i zakomunikowałam Nickowi, że możemy zaczynać.

- Teraz to tym bardziej muszę wygrać - dotarł do mnie jeszcze krzyk Cox'a, ale jedynie się uśmiechnęłam, mocniej pochylając nad maszyną.

Gdy dziewczyna podniosła ręce do góry, każdy z nas podkręcił gaz, powodując ryczenie silnika. Dziwka przeniosła ręce przed siebie, więc każde z nas ustawiło lewą nogą pierwszy bieg, sprzęgło zostało naciśnięte, a gaz podkręcony. W momencie, w którym ręce dziewczyny znalazły się przy jej bokach, puściłam sprzęgło, odrywając się z miejsca. Nogami silniej objęłam bak, pochylając się nad maszyną, ponownie zacisnęłam sprzęgło zmieniając bieg na wyższy, po czym puszczając go, podkręciłam gaz. Po krótkim czasie jechałam już na najwyższym biegu, cały czas operując gazem w zależności od potrzeby, podkręcając go, albo odrobinę popuszczając. Po spojrzeniu na prędkościomierz i ogarnięciu, że jadę ponad dwieście na godzinę, zerknęłam jeszcze w lusterko, widząc siedzących mi na ogonie Coxa, Pay, Juniora, Nicka i Lott. Podkręciłam gaz, ale i tak po krótkim czasie zrównał się ze mną nowojorczyk. 

Widząc przed nami rondo, chłopak zwolnił, a ja wręcz przeciwnie przyśpieszyłam, zostawiając go w tyle. Cox postąpił mądrze zwalniając. Z tą prędkością, wchodząc w zakręt, z całą pewnością skończyłby w krzakach, no chyba, że jest się stuprocentowo pewnym swoich umiejętności. 

W dobrym momencie zacisnęłam hamulec, przechylając się w lewą stronę, okrążyłam rondo. Szybko powróciłam do pionu, dodając gazu. Dzięki temu manewrowi zyskałam kilka cennych sekund, więc nie czekając na nic popędziłam wprost na metę. Jednak nic nigdy nie idzie idealnie. Mimo, tego, jak pędziłam, Cox mnie dogonił i resztę drogi na metę, ścigaliśmy się już tylko między sobą. Po dojechaniu na metę, odwróciłam pojazd o sto osiemdziesiąt stopni i pytająco spojrzałam na Jonesa.

- Remis - odkrzyknął, a ja westchnęłam.

- Psujesz mi reputację - mruknęłam do stojącego obok mnie Cox'a, na co on się zaśmiał.

- Ty mi lepiej powiedz, jakim cudem zrobiłaś drift, przy takiej prędkości?

- Talent - zakpiłam zdejmując kask i patrząc na zbliżające się maszyny.

Mam tylko nadzieję, że Lotte nie straciła tej przewagi nad resztą, jaką miała przed rondem. 

Po nas pierwsza na mecie była Pay, później Junior i ku mojej radości Lotte. Gdy tylko zeszła z maszyny szybko ją przytuliłam.

- Udało ci się! I pokonałaś Nicka, przez co będzie teraz chodził wkurwiony - zaśmiałam się.

- A ty wygrałaś z Coxem? - zapytała rozbawiona.

- Nie - odpowiedział za mnie chłopak - także teraz ją porywam i może do jutra zwrócę w jednym kawałku.

- Daj mi zobaczyć, kto będzie ostatni - oburzyłam się, a on ze śmiechem pokiwał głową na boki, zarzucając mnie sobie na ramię.

- Idziemy.

- Niech ktoś weźmie mojego ścigacza! - krzyknęłam jeszcze, a ostatnim co zauważyłam przed straceniem z oczu reszty był jednocześnie zraniony i wkurzony wzrok Nicka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro