2. Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Może uda mi się poprawić wam humor ❤️❤️❤️ Napiszcie później, jak tam pierwszy dzień, plany, a może nowe klasy. Czekam na wasze relacje 😉❤️

Podeszłam do stolika nocnego na którym miałam już wszystko ładnie porozkładane, ale i tak miałam wrażenie, że czegoś mi brakuje. Zastanowiłam się, a po chwili uśmiech wykrzywił moją twarz.

Sprawnym ruchem z prawego uda odwiązałam czarny, średniej długości bat, który cholernie lubiłam. Może i mało gangsterska broń i na większość akcji się nie nadawał, ale przy torturach był świetny. Niby cienki rzemyczek, a sądząc po okrzykach bólu i przeciętej skórze, potrafił sprawić sporo zabawy.

- Nie będę ci odbierała twojego ulubionego zajęcia. - zaśmiałam się do Juniora, odkładając ukochany przedmiot na stolik.

Uśmiechnięty chłopak podszedł do dziewczyny, która była blada jak prześcieradło ze strachu. Szatyn, całkowicie ignorując jej płacz i błagania, rozciął jej koszulkę, szybko pozbywając się zbędnego materiału.

- Nie. Proszę. Zostaw mnie. - załkała dziewczyna, a ja wywróciłam oczami.

- Nie jesteś w moim typie. - zaśmiał się, odsuwając się na bok. - Nie lubię plastiku, a po prostu Ila lubi patrzeć na swoje dzieło.

Rozbawiona pokiwałam głową, a spanikowana blondynka jakby bardziej wcisnęła się w łóżko.

- Chyba nie muszę mówić za co się mszczę, nie? - upewniłam się, ale nie uzyskałam odpowiedzi, więc jedynie głośno westchnęłam, chwytając z stoliczka moją ukochaną broń, odplątując ją powoli. - Wiesz za co najbardziej lubię bat? Nie potrzeba przy nim wiele siły, a wystarczy precyzja i szybkość ruchów, aby przeciąć skórę. - nim dziewczyna się spostrzegła wzięłam szybki zamach, a cienki rzemyk uderzył w skórę blondynki na brzuchu powodując średniej długości nacięcie. W pomieszczeniu rozszedł się jej krzyk, co z kolei wywołało mój uśmiech. - Ten bat jest moim ulubionym bo ma, taki zajebisty haczyk na końcówce, który dodatkowo rozrywa skórę, bo przy uderzeniu się wbija, a gdy go zabieram ciągnie przebitą warstwę ze sobą. Zresztą mamy sporo czasu, więc mogę ci pokazać różnicę w bólu między nimi. - stwierdziłam odwijając z uda drugi bat, tym razem bez specjalnej końcówki i nim także uderzyłam w brzuch nastolatki, powodując jej kolejny krzyk. - Trochę inny rodzaj bólu, nie? - zapytałam retorycznie, bo nie miałam, ani ochoty, ani zamiaru czekać na jej odpowiedź, a zamiast tego zadałam kolejny cios batem.

Większość z nich kierowałam na brzuch i nogi nastolatki, przez co jej spodnie już od dłuższego czasu były porwane, ale niektóre razy wymierzone były w ręce blondynki, a jeden przeciął jej policzek. Kiedy to mi się znudziło zawinęłam oba baty ponownie na swoje nogi, skróconą rączkę chowając pod rzemyk dzięki czemu się nie rozwiązywał. W rękę wzięłam katanę, którą pokazałam dziewczynie.

- Widzisz tą broń? - zapytałam - To jest katana, samurajski miecz, idealny do walki oko w oko, ale idealnie można nim też nacinać skórę. - wyjaśniłam i jakby dla potwierdzenia swoich słów, przejechałam nim po całej długości, lewej ręki dziewczyny. - Ale ja i tak wolę szpadę. Należy nią wykonywać ruchy jakbyś chciała kogoś przebić na wylot, a dzięki temu w łatwy sposób można kogoś pozbawić wzroku - wymieniałam zbliżając broń do jej oczu, co poskutkowało jej przerażonym wrzaskiem i silnie zamkniętymi oczami. Zaśmiałam się odsuwając broń od jej twarzy. - Albo zabić, bo dzięki małej powierzchni bezproblemowo można ją wbić pomiędzy żebra. Prosto w serce. O tutaj. - lekko wbiłam, trzymaną przeze mnie szpadę, a blondynka pisnęła. Rozbawiona odłożyłam broń na miejsce chwytając jeden z noży z mojego zestawu. - Gangsterzy jednak częściej korzystają z innych rodzai broni. Zwykle jest to tradycyjny pistolet, rzadziej karabin maszynowy, shotgun, czy innego rodzaju broń palna, albo właśnie noże. Tutaj też jest szeroki wybór. Teraz ci zaprezentuję kilka z nich. To jest akurat Dagger. Ma ostro zakończony czubek, dzięki czemu nadaje się zarówno do kłucia, jak i cięcia. - pokazałam jej, oba zastosowania, a w pomieszczeniu po raz kolejny dało się usłyszeć głośny okrzyk bólu.

W sumie dopiero teraz przyjrzałam się swojemu dziełu. Ledwo przytomna dziewczyna, z wieloma różnego rodzaju ranami na praktycznie całym ciele. Z brzucha nastolatki krew nie przestawała wypływać, ale nie działo się to na tyle szybko, żeby była realna obawa o to, że się wykrwawi. Twarz dziewczyny miała kilka pomniejszych ran, ale ze stuprocentową pewnością pozostanie jej blizna. Przez płynące z oczu łzy, rany pewnie piekły ją jeszcze bardziej, a mnie to cieszyło. Dziewczyna cały czas podciągała nosem, bezgłośne prosząc o litość. Jeden problem skarbie. Nie wiem co to znaczy.

- Ale to wszystko jest do przeżycia. Wiesz jaki jest podobno najgorszy ból? - nie doczekawszy się odpowiedzi, wzięłam ze stołu zapalniczkę, obracając ją w palcach. - Palenie żywcem. - słysząc moje słowa dziewczyna zaczęła, aż piszczeć z przerażenia, a ja się jedynie psychicznie zaśmiałam. - Bez obaw. Jeszcze nie czas na twoją śmierć, ale pokażę ci chociażby namiastkę tego bólu. - oznajmiłam, zgarniając ze stolika ponownie szpadę, a następnie zaczęłam ją podgrzewać, do momentu, gdy metal zrobił się czerwony. - Zwykłe ukłucie szpadą nie boli za bardzo, ale gdy jest ona rozpalona... - zaczęłam, a po chwili ukułam nią nastolatkę w bok. Mówienie przerwałam z jednego bardzo prostego powodu. Wiedziałam, że nie miałam najmniejszych szans, przekrzyczeć odgłosu bólu, jakim obecnie rozrywała nam uszy moja była przyjaciółka. Gdy krzyk delikatnie ustał, tak, że było mnie znowu słychać, odezwałam się ponownie, odkładając broń na miejsce. - ... to nie ma porównania, bo zwęglające się tkanki od środka, napierdalają, jak cholera. - zaśmiałam się. - Pocieszę, cię. Już prawie skończyłam na dzisiaj. - chwyciłam ze stołu nóż, który podobnie jak przed chwilą szpadę zaczęłam podgrzewać do czerwoności, tylko tym razem nie czubek, a bok ostrza. - Radzę ci się nie ruszać, bo nie dość, że się dodatkowo pokaleczysz ostrzem, to jeszcze zwiększysz ból. Aha i skończ ryczeć. - bez jakiegokolwiek zawahania przyłożyłam metal do policzka Lilith, wypalając na nim znak Twenty i w akompaniamencie tak przeraźliwych wrzasków, że pewnie gdybym miała serce i jakiekolwiek uczucia do niej, to właśnie by ono pękło. Ale ponieważ ja to ja, jedynie zaczęłam się śmiać.

Gdy uznałam, że już jest gotowe, oderwałam nóż od jej twarzy, patrząc na dwa czarne, praktycznie zwęglone "x" na jej policzku, gdy dziewczyna w dalszym ciągu krzyczała z bólu.

Zabrałam całą swoją broń, a przynajmniej tą zimną, ponownie chowając ją na jej miejsca, a gdy byłam gotowa odwróciłam się do dwóch chłopaków, którzy przyglądali się całemu przedstawieniu.- Możemy iść. - oznajmiłam, trzymając w ręku dwa dalej gorące narzędzia zbrodni. - Do następnego, Lili.

***

- Przegrałeś biedaku. - śmiała się z Juniora, Eri. - Teraz czeka cię miesiąc bez seksu. Jak ty to wytrzymasz? - ironizowała

- Mam pornola Ili. - oznajmił z łobuzerskim uśmiechem, puszczając do mnie oczko. - Na jakiś czas wystarczy.

- Jesteś nienormalny. - stwierdziłam, przewracając oczami. - I cholernie zboczony.

- Przecież to nie jest żadna nowa informacja, skarbie. - zaśmiał się, a ja powtórzyłam swój gest z przed chwili.

- Która godzina? - zapytałam, gdy wchodziliśmy do salonu, w naszym domu.

- Zaraz czwarta. Trochę ci zajęło z tą pizdą. - odpowiedział mi Jones.

- Ale było warto. - zaśmiał się Nick. - Byście widzieli, jaki wykład o broni jej dała. Nie wiedziałem nawet, że mamy taką fankę.

- Wiele rzeczy o mnie nie wiesz. - zauważyłam, podchodząc do niego, przez co musiałam zadrzeć głowę do góry, aby móc mu spojrzeć w oczy.

- Ale się dowiem. - obiecał, zbliżając się na tyle, że nasze klatki się stykały.

- Skąd ta pewność?

- Zawsze dostaję to, czego chcę. - oznajmił pewnym siebie głosem, a nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, jego usta spoczęły na moich.

- To my może nie przeszkadzamy... - jak przez mgłę usłyszałam rozbawiony głos Ri, ale nie przywiązałam do tego wielkiej uwagi.

Bardziej od tego co działo się na około mnie, skupiałam się na jego wargach. Pocałunki z nim nigdy nie były romantyczne i "pełne niewypowiedzianych uczuć", nie miałam problemu co przez niego przemawia, bo za każdym razem to były tylko dwie rzeczy: namiętność i pożądanie. Nie oczekiwałam niczego innego, a nawet bym tego nie chciała. Żadnemu z nas nie zależało na związku, wielkiej miłości, serduszkach, czy kwiatkach. Lubiliśmy sprawy tak, jak się mają. Nie potrzebowałam żadnych zapewnień, sztucznych obietnic, ani wielkiego poświęcenia. Zdecydowanie wystarczało mi to co mamy. Może i wiele osób uznałoby, że jesteśmy parą, ale nie była to prawda. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi, ale nie było kłamstwem, że coś nas do siebie ciągnęło, a my to wykorzystywaliśmy.

Swoje ręce zaplotłam na jego karku, a on swoje na moich plecach, w ten sposób, że dłońmi co chwilę muskał mój tyłek.

- Cześć zakochańce. - usłyszałam rozbawiony męski głos, więc ze śmiechem oderwałam się od Nicka.

- Hej Chris. - przywitałam się z naszym dostawcą. - Zgaduję, że przyjechałeś w interesach, więc ja was zostawiam chłopcy. - próbowałam się odsunąć, od szatyna, ale ten w dalszym ciągu mnie trzymał. - Puścisz mnie?

Chłopak spełnił moją prośbę, ale dopiero po tym, jak złożył na moich ustach całusa. Zaśmiałam się, ale nic nie powiedziałam, a jedynie skierowałam schodami do mojego pokoju.

- Nie rozumiem, dlaczego wy jeszcze nie jesteście razem. - usłyszałam jeszcze głos Chrisa.

- Nie wytrzymałbym gdyby jakiś inny facet chociaż na nią patrzył.

- Już jesteś o nią zazdrosny. - zaśmiał się. - Po prostu się boisz.

- Niczego się nie boję. - warknął Nick, a ja nie chcąc dalej podsłuchiwać, weszłam do swojej sypialni, gdzie ku mojemu zdziwieniu siedziała Eri, Pay i Le.

- Hej? - powiedziałam wolno. - Coś się stało?

- Nie. - odpowiedziała mi Le

- Ale chciałyśmy z tobą pogadać. - dodała Ri

- O Nicku. - dopowiedziała Pay, a ja przywróciłam oczami i wzdychając posadziłam swoją dupę na krześle, stojącym przy biurku.

- O co chodzi?

- Zastanawiałyśmy się kiedy w końcu przestaniecie udawać, że nie łączy was nic poza przyjaźnią i seksem? - zapytała wprost Patricia.

- Poważnie? Chris na dole daje pogadankę Nickowi, a wy mi? - prychnęłam - Zmówiliście się, czy jak?

- Serio? - zdziwiła się Ri

- Nie wiedziałyśmy o tym, ale teraz masz chociaż pewność, że to nie są nasze wymysły. - oznajmiła pewnym siebie głosem brunetka.

- To są wasze wymysły. - powiedziałam wolno i wyraźnie. - Nick i ja się tylko przyjaźnimy...

- I pierdolimy. - dokończyła za mnie Le, wywracając oczami.

- Jesteś o niego zazdrosna... - zaczęła wyliczać Ericka, ale błyskawicznie jej przerwałam

- Kiedy niby?

- Cały czas! - krzyknęła już irytowana Pay

- Nieprawda.

- A co było w klubie, jak jakaś dziwka się do niego przypierdoliła? Nagle twój ukochany bat, zbyt mocno się zacisnął i musiałaś go poluźnić?

- Wkurwiała mnie szmata, ale to nie miało nic wspólnego z Nickiem. - jęknęłam

- Komu to wmawiasz? - prychnęła Ally

- Naprawdę nie widzisz tego, że na niego lecisz?

- Nie. Zakochałam. Się. W. Nim. - oznajmiłam akcentując każde słowo - Ja się nie zakochuję.

- Każdy się zakochuje. - jęknęła Le, łapiąc się za głowę. - A ty nie jesteś żadnym wyjątkiem.

- Ale ja go nie kocham!

- Kochasz kurwa! Zawsze jesteś przy nim szczęśliwa, martwisz się, jak sam jedzie na jakąś akcję, jesteś zazdrosna o każdą dziwkę, a gdy tylko wchodzi do pokoju, momentalnie się uśmiechasz. - wymieniała Ri 

- Wpadłaś po uszy. - podsumowała Pay

- Nawet jeśli, to i tak co to kurwa zmieni? Nie lubię rutyny, romantyzmu i słodzenia! Związki nie są dla mnie, a dla Nicka i tak jestem tylko przyjaciółką, którą może pieprzyć. Żadnemu z nas to nie przeszkadza, więc po co się wpieprzacie? Co by zmienił nasz związek? Tylko tyle, że ja bym mu robiła awantury o gadanie z dziwkami, a on mi o innych facetów. Po co to? Dobrze nam jest tak jak jest, więc po co to zmieniać? Czy to nie nam ma być dobrze? - zapytałam, już zdrowo wyprowadzona z równowagi

- No tak, ale... - zaczęła Ri

- Nie ma ale. Nick i ja jesteśmy przyjaciółmi i nic tego nie zmieni. Nie chcemy związku, więc czemu wy chcecie żebyśmy byli razem?

- A skąd wiesz, że ja nie chcę związku? - usłyszałam za sobą dobrze znajomy głos. 

Nawet nie wiem w którym momencie mojej wypowiedzi, wstałam z krzesła, stając przed dziewczynami, siedzącymi na łóżku, a co za tym idzie tyłem do drzwi.

- Jak długo tu stoisz? - jęknęłam, odwracając się do niego twarzą

- Wystarczająco. - oznajmił. - A teraz mi odpowiedz. Skąd wiesz czego ja chcę?

- Yyy...- zająknęłam się. - To przecież oczywiste. Od początku oboje wiemy na czym stoimy.

- Ale to nie znaczy, że masz za mnie decydować maleńka. - stwierdził, a ja tylko kątem oka zauważyłam, jak moje przyjaciółki opuszczając mój pokój, zostawiając mnie z nim same... To się nazywa prawdziwa przyjaźń...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro