2. Rozdział 59

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ocknęłam się przez zimną wodę, którą zostało oblane moje ciało. Wzdrygnęłam się nie do końca jeszcze kontaktując co się dzieje, ale szczęk łańcuchów, który towarzyszył temu ruchowi ułatwił mi rozbudzenie się. 

- Budzimy się królewno - prychnął jakiś facet, po czym poczułam mocny cios w brzuch, przez co zakołysałam się na łańcuchach.

Mimo, że nie do końca kojarzyłam co się stało, zrozumienie, że jestem przykuta w magazynie Scorpions, wystarczył, aby wszystkie moje mięśnie napięły się do walki. Ku mojemu zdziwieniu zorientowałam się także, że ucisk kajdan czuję tylko na jednym nadgarstku, a na drugim jest o wiele lżejszy, a po przekręceniu nadgarstka, zauważyłam, że bez problemu dałabym radę wyjąć go z ucisku. Plan Inkstera się spełnia, a więc grę czas zacząć, modląc się jednocześnie, aby nie było żadnych komplikacji.

Myśl o problemach sprawiła, że przed oczami stanęło mi jedno wydarzenie, a mnie w sekundzie ogarnęła cholerna wściekłość.

- Głucha jesteś suko? - syknął mężczyzna ponownie próbując uderzyć mnie w brzuch, jednak tym razem dźwignęłam się na łańcuchach, oplatając nogi na jego szyi. 

Z całej siły jaką jeszcze w sobie miałam zacisnęłam uda, podduszając mordercę Ri. Ignorowałam jego uderzenia w moje nogi i próby uwolnienia się. Zignorowałam też fakt, gdy wbił mi nóż w udo, mimo, że napierdalało to jak cholera, ale dało mi jedną możliwość. Uwolniłam lewą rękę z luźnych kajdan i z lekkim sykiem wyjęłam nóż z uda, odplątując nogi z śmiercionośnego uścisku i wbijając nóż w szyję zabójcy Ri.

Ciało mężczyzny padło bezwładne u moich stóp, co całkowicie zignorowałam czekając aż do środka wejdzie ktoś inny, sprawdzając czemu ten sukinsyn tak długo tu siedzi.

Nie mogę uwierzyć w to, że Ri nie żyje. Nie na to się do cholery zgadzałyśmy przy tym pierdolonym planie! To miało być takie proste, ale jak zwykle się coś z pierdoliło. Miałam dać się porwać Scorpions, Twenty miało mnie namierzyć i uratować zabijając przy okazji Fox'a, który czegoś ode mnie chciał. Ri miała być czymś na wzór mojej ochrony, aby po zaczęciu się planu zawiadomić o wszystkim Killera i Inkstera, ale ten kutas poderżnął jej gardło!

Na kolejne odwiedziny nie musiałam długo czekać, bo już po chwili do pomieszczenia wszedł kolejny gangster. Ten był mniej umięśniony, ale za to o wiele wyższy od faceta leżącego u moich stóp.

- Co jest kurwa? - zaklął patrząc na swojego kolegę. - Co mu zrobiłaś?

- Wbiłam nóż w krtań- odpowiedziałam w prost - ale może jeszcze uda ci się mu pomóc.

- Ta, żebyś mnie też zabiła. Nie jestem głupi - prychnął.

- No to niech zdycha - prychnęłam. - Powiesz mi po co tu jestem?

- Bo Fox obiecał sporo hajsu za uprowadzenie cię w stanie nienaruszonym.

- No to hajsu będzie trochę mniej, bo ten gość mnie jebnął w brzuch i wbił nóż w udo.

- Kurwa - zaklął Scorpions szybko podchodząc w moją stronę, a ja nie mogąc się powstrzymać ponownie uniosłam się na łańcuchach, otaczając szyję mężczyzny zdrową nogą. 

Nie miałam zamiaru go zabić, a jedynie powkurwiać, co chyba mi się udało.

- A podobno nie jesteś głupi - prychnęłam, odplątując jednak nogę i kopnięciem odsuwając mężczyznę od siebie. - Uwolnij mi drugą rękę i daj coś żebym mogła opatrzyć sobie tą nogę.

- Chyba cię popierdoliło jeśli myślisz, że cię rozkuję, po tym, jak próbowałaś mnie zabić. Nawet nie mam pewności, czy naprawdę wbił ci ten nóż.

Przewróciłam oczami, zaczynając rozglądać się po pomieszczeniu. Wiedziałam, że niedługo krew z rany zacznie skapywać na ziemię, a wtedy już facet nie będzie miał wątpliwości co do słuszności moich słów, ale teraz pozostało mi jedynie czekać. Co prawda nie wierzyłam w to, że mnie rozkuje, ale w chwili obecnej wystarczyło mi opatrzenie tej nogi, bo uczucie spływającej krwi nie jest szczególnie fajne. 

- Możesz chociaż obniżyć ten pierdolony wyciąg na tyle, żebym usiadła? Ręce mi już mdleją - oznajmiłam. - Ile ja już tu wiszę?

- Czy ty zawsze tyle gadasz? - syknął facet. - Nikt nie powiedział, że ma ci być wygodnie, bo jakbyś nie zauważyła to jesteś do cholery porwana! Więc z łaski swojej przymknij się, albo odetnę ci język!

- Obiecanki cacanki - zaśmiałam się, ale nic więcej nie powiedziałam spokojnie wisząc na swoich łańcuchach. 

Byłam ciekawa za ile zjawi się Fox, bo jakby nie było zastanawiało mnie o co chodzi szefowi Scorpions, że aż tak bardzo zależało mu na dostaniu mnie żywej. Wątpię, żeby to chodziło o zemstę, bo wielu naszych ludzi zabiło więcej wrogich nam gangsterów, a nie zyskali zainteresowania głównego Scorpionsa. Ciekawiło mnie to, dlaczego akurat mnie kopnął taki zaszczyt. 

Pozostawała jeszcze kwestia Inkstera i tego ile czasu zajmie mu dotarcie do Waszyngtonu i uratowanie mnie, bo byłam bardziej niż pewna, że zakazał Killerowi samowolki, a ten chcąc nie chcąc będzie musiał spełnić jego polecenie.

- Jak siedzisz cicho, to jesteś nawet znośna - oznajmił po dłuższej chwili milczenia mój nowy strażnik, który już od jakiegoś czasu siedział, opierając się o ścianę.

- To po co się do mnie odzywasz?

- Bo nudno, tu trochę, nie uważasz?

- A co mnie to obchodzi? Gdybyście mnie nie porwali, to był właśnie piła z przyjaciółmi, a nie wisiała na pierdolonych łańcuchach z krwawiącą nogą.

- Będąc w gangu powinnaś być raczej przyzwyczajona do braku wygód - zauważył.

- Ale jak sam mówisz, tu jest nudno, a ja nie mam do robienia nic lepszego, niż zrzędzenie.

- Też prawda - potwierdził mężczyzna. - Dlaczego w ogóle masz jedną rękę wolną?

- Kajdanki były słabo zapięte - wyjaśniłam, nie widząc sensu zatajać tej informacji.

- Pierdoleni nowicjusze nie umieją nawet zamykać kajdanek. Pewnie pojawiła się jakaś blokada, a on zamiast spróbować jeszcze raz zostawił to jak było.

- Wiesz kiedy przyjedzie Fox? - zapytałam, spodziewając się, że gangster przemilczy moje pytanie, ale ku mojemu zdziwieniu udzielił mi na nie odpowiedzi.

- Nie mam pojęcia. Nasz szef już się skontaktował z nim, ale Fox jedynie powiedział, że mamy cię pilnować, jak oka w głowie, bo jak coś ci się stanie to po zabija wszystkich i że będzie najszybciej jak to tylko możliwe.

- To raczej nie będzie zachwycony jak zauważy, moją nogę - zaśmiałam się.

- A ty znowu to samo? Serio aż tak cię zaciął tym nożem?

- On mnie nie zaciął, a wbił mi go w udo- sprostowałam, a chłopak podniósł się z miejsca.

- Obniżę ci ten wyciąg, żebyś mogła sprawdzić co z twoją nogą - oznajmił, a chwilę później pociągnął za jakąś dźwignię dzięki której moje ręce były coraz niżej, do momentu aż mogłam spokojnie sięgnąć nimi do ziemi.

Ciężar ciała opierałam na lewej nodze, a prawą lekko ugiętą, delikatnie opierałam o podłoże, bo prawda jest taka, że udo serio mocno krwawiło. Dodatkowo napierdalała mnie kostka, którą mężczyzna wykrzywił mi pod dziwnym kątem, gdy próbował wyrwać się ze śmiercionośnego uścisku.

Bez słowa schyliłam się, wyciągając zza paska, leżących obok mnie zwłok mężczyzny, nóż, a gdy tylko mój nowy znajomy to zobaczył momentalnie wycelował spluwę w moja stronę.

- Nawet nie próbuj - warknął.

- Wyluzuj kurwa, chcę tylko rozciąć nogawkę, bo nie dam rady jej podwinąć - oznajmiłam zgodnie z prawdą.

Musiałam się dowiedzieć czego ode mnie chce Fox i zaczekać na ratunek ze strony Inkstera, abyśmy mogli raz na zawsze pozbyć się Scorpions. Gdybym zaczęła zabijać tych ludzi, albo bym uciekła, to zdecydowanie popsułabym plan szefa Twenty, który wyraźnie dał mi do zrozumienia, że jak coś spierdolę, to mam przejebane. 

- Rozetnij tą nogawkę, odrzuć nóż i odsuń się, jak daleko pozwalają ci łańcuchy, żebym mógł odsunąć ciało - nakazał.

Skinęłam głową w geście zrozumienia, a następnie włożyłam nóż pod nogawkę, rozcinając tym samym materiał, a następnie jednym prostym ruchem odcięłam zwisający materiał, tak, że z długich spodni, zostały szorty. Odrzuciłam nóż tak, że wbił się w ścianę spory kawałek od gangstera, aby czasem nie potraktował mojego ruchu jako zamachu na jego osobę, po czym zawijając ręce na łańcuchach od skoczyłam spory kawałek do tyłu. 

Podczas gdy mężczyzna przeciągał zwłoki swojego znajomego w bezpieczne miejsce, ja przyjrzałam się swojemu zakrwawionemu udu i w sumie jedyne co mogłam stwierdzić to, że potrzebuję szwów i bandaża, a najlepiej jeszcze gipsu na kostkę, ale starczyłaby mi opaska uciskowa.

- I jak twoja noga? - zapytał

- Potrzebuję czegoś do odkażania, szwów, gazy, bandaża i opaski uciskowej - powiedziałam zgodnie z prawdą, nie spodziewając się żadnej reakcji, jednak po chwili chłopak rzucił w moją stronę apteczkę, którą złapałam w akompaniamencie hałasu łańcuchów.

- Nic więcej nie mamy, więc musisz sobie radzić. Chociaż na moje to się możesz wykrwawić. Ja ci nic nie zrobiłem, więc mi się nie oberwie - oznajmił.

Nie odpowiadając mu usiadłam na ziemi, sprawdzając wyposażenie pudełka, które ku mojej uciesze posiadało wszystko czego potrzebowałam, ale zamiast zestawu do zakładania szwów, znalazłam jedynie plastry zamykające rany. Sprawnie odkaziłam sobie ręce i udo, po czym zabrałam się do przyklejania wąskich plastrów prostopadle do rany, tak, aby udało się ją zamknąć. Nie licząc cierpliwości, której to wymagało, sprawa była prosta. Po skończeniu ponownie przemyłam wodą utlenioną, a następnie przyłożyłam gazę, zawijając całość bandażem.

Nim jednak zdążyłam przejść do kostki drzwi się otworzyły, a do środka wpadło trzech nieznanych mi mężczyzn. Przeskanowałam ich postacie wzrokiem, a następnie nie robiąc sobie nic z ich obecności zaczęłam rozwiązywać buta, żeby móc opatrzyć najprawdopodobniej skręcony staw skokowy.

- Co ona robi? - zapytał jeden z mężczyzn.

- A co ślepy jesteś? - prychnęłam nie podnosząc wzroku. - Na moje to wygląda na opatrywanie ran, ale głowy to ja nie dam sobie uciąć.

- Co. Ci. Się. Stało?! - Wkurwiony facet akcentował każde słowo po kolei, a moją twarz dzięki temu wykrzywił szeroki uśmiech. Kochałam irytować ludzi.

- Frajer wbił mi nóż w udo - oznajmiłam spokojnie, a widząc jak ten sam mężczyzna dociska mojego nowego kolegę do ściany, przewróciłam oczami. - Ten drugi frajer.

Gangster powędrował wzrokiem za ruchem mojej ręki, patrząc na zwłoki Scorpionsa. On ma serio nie po kolei w głowie, a jego nastroje zmieniają się szybciej, niż te Killera. Od zirytowania, przez troskę do wkurwienia i zaniepokojenia, aby skończyć na kolejnym wkurwieniu i trosce, a to wszystko w przeciągu dwóch minut! Mamy nowego rekordzistę!

- Kto go zabił?

- Ja, a niby kto inny? - zapytałam kpiąco, ponownie wracając do opatrywania kostki.

- Jak? Opowiedz całą historię.

- Wkurwiasz mnie - mruknęłam, ale posłusznie owijając bandaż zaczęłam opowiadać całą historię. - Obudził mnie wylewając mi wodę na głowę, później walnął w brzuch, a jak chciał to zrobić drugi raz, owinęłam mu nogi wokół szyi. Próbując się uwolnić, wbił mi nóż w udo, a ja zauważając wcześniej źle zapięte kajdanki, wyjęłam z nich rękę i wyjęłam ostrze z nogi, po czym wbiłam w gardło.

- Tylko dlatego, że cię uderzył?

- Nie, na to bym nie zareagowała.

- To dlaczego? - dopytywał. 

- Nie twoja cholerna sprawa - syknęłam - więc wypierdalaj z łaski swojej.

Moje słowa wywołały przewrócenie oczami mojego nowego kolegi od apteczki, na co jedynie posłałam mu kpiący uśmieszek.

- A co ci się stało w stopę? - zapytał niezrażony mężczyzna.

- Czy ty zawsze zadajesz tyle pytań? - zirytowałam się.

- Chcę wiedzieć co się stało dziewczynie, której szukałem przez tak długi czas - oznajmił.

Moje ciało momentalnie się naprężyło, a wzrok spojrzał dokładnie na mężczyźnie stojącym nie tak daleko mnie. Nawet na łańcuchach dałabym radę do niego podejść, a wtedy wystarczyłoby owinąć łańcuch wokół jego szyi. Wszystko by się zakończyło, ale istnieje spora szansa, że jak tylko wstanę, któryś z jego pachołków mnie zastrzeli, albo, że nie zdążę go zabić zanim zainterweniują, a nawet jeśli mi by się to udało, to mnie zabiją. Kolejnym wyjściem jest grzeczne poczekanie na Inkstera, dowiadując się przy okazji wszystkich potrzebnych informacji.

- Fox - powiedziałam cichym, ale pewnym głosem.

Szef Scorpions okazał się mężczyzną przed czterdziestką, podobnie jak Inkster ubranym w szykowny garnitur, który podkreślał jego wysportowane ciało. Nad kołnierzykiem koszuli wystawały czarne tatuaże, dosięgając prawie zarostu na twarzy. Pomimo jego wieku nie można mu powiedzieć, że nie jest przystojny.

- Camilla Thomson - przywitał się z uśmiechem. - Jestem zachwycony, że w końcu możemy się poznać.

- Platoniczna radość - stwierdziłam - ale może w końcu wyjaśnisz mi dlaczego mnie szukasz od prawie pół roku.

- Nie bądź bezczelna - syknął, ale jego twarz w szybkim tempie ponownie wykrzywiła się w grymasie szczęścia. - Jak to po co? W końcu możemy stworzyć szczęśliwą rodzinę! - powiedział ucieszony, a ja ledwo zapanowałam nad mimiką twarzy.

- Jaką kurwa szczęśliwą rodzinę?!

- Nie przeklinaj! - krzyknął mężczyzna. - Twój ojciec nie żyje, więc nic teraz nie stoi na przeszkodzie żebym mógł się związać z Gabrielą i razem stworzymy szczęśliwą rodzinę. Ja, Gabriella, ty Camillo i Abigail! W końcu możemy być razem!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro