2. Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W ramach przeprosin za fałszywy alarm rozdział dzisiaj, a nie jutro. Kocham was 💋❤️

Rozmowa była krótka, ale treściwa, a kierownik banku mądrze postanowił nic nie zdradzać. Junior, który był najlepszy w podrabianiu głosów, przeczytał z dowodu denata wszystkie informacje, których wymagał nasz rozmówca, a po tym ten się rozłączył i w wiadomości podesłał kod. 

Jak się okazało otwarcie sejfu było procesem bardzo żmudnym i czasochłonnym, a ja w końcu zrozumiałam, dlaczego ludzie wolą trzymać pieniądze w przysłowiowej skarpecie, a nie w bankach. Biurokracja na całego, aż zwariować można, ale w końcu zrozumiałam dlaczego pracownicy banków zawsze są tacy nieszczęśliwi i opryskliwi. Kto normalny by się cieszył z wypełniania tony świstków?!

Kasy w sejfie było od cholery, a my mieliśmy o wiele za mało toreb żeby wszystko pomieścić, ale wystarczająco żeby się obłowić. Pół godziny później każde z nas miało dwie torby sportowe gotówki. Szczerze nie miałam pojęcia ile to jest hajsu, ale w chwili obecnej mnie to nie obchodziło. Teraz ważniejsze było, jak mamy się stąd wydostać, biorąc pod uwagę, że bank jest oblegany przez gliny.

- Jakieś pomysły? - zapytał Nick.

W banku siedzieliśmy już dobre dwie godziny, a połowę tego czasu zajęło nam ogarnięcie dostępu do sejfu i zabranie gotówki. Później związaliśmy i zakneblowaliśmy wszystkich klientów banku zabierając im telefony i inne urządzenia tego typu, które Ri rozjebała kijem, razem z tymi pracowników. Teraz interesanci i pracownicy siedzieli związani w jednym końcu pomieszczenia, a my planowaliśmy ucieczkę w drugiej. Do szału doprowadzało mnie już łkanie i błagania tych ludzi, które było słychać mimo zaklejonych ust.

- Zadzwoń po resztę. My wpuścimy tu kogoś na "negocjacje", a oni w tym czasie odwrócą uwagę reszty, a wychodząc gliniarz będzie szedł przed nami, więc nie strzelą. - zaproponowałam, a przyjaciele spojrzeli na mnie z rozdziawionymi ustami.

- Kiedy ty na to wpadłaś?

- Jakieś piętnaście minut temu. - stwierdziłam, wzruszając ramionami. Mówiliśmy na tyle cicho, że ludzie, siedzący z drugiej strony, nie mieli szans, aby nas usłyszeć, a więc też ni mogli zdradzić nikomu naszego planu.

- I mówisz dopiero teraz? - po raz kolejny moje ręce wzniosły się i opadły, a Eri przewróciła oczami. - Dzwonię po Pay.

- Jasne. - zgodził się kuzyn dziewczyny. - Jak chcesz przekazać, że chcemy negocjować?

- Masz cały pokój ludzi, którzy mogą to przekazać za ciebie. - zauważyłam kierując się w stronę siedzących osób, które momentalnie zaczęły głośniej ryczeć.

Nie patrząc na to, złapałam za kurtkę, tego chłopaka który wcześniej chciał uciekać i przyszpiliłam go do ściany, zrywając taśmę z ust.

- Słuchaj uważnie, bo zrobisz coś dla nas. Przekażesz glinom, że mają minutę, aby na twoim miejscu pojawiło się dwóch nieuzbrojonych gliniarzy. Chcemy negocjować. Jeśli za minutę kogoś nie będzie następna osoba pomiędzy drzwiami będzie trupem. Zapamiętasz? - chłopak pokiwał głową, a ja się uśmiechnęłam. - I jak zobaczysz kogoś z odznaką interpolu, to przekaż dowództwu pozdrowienia od Thomson.

Nie czekając na żadną odpowiedź chłopaka, ponownie zakleiłam mu usta, a następnie podprowadziłam do głównych drzwi. Zadanie z wypuszczeniem go było na tyle ułatwione, że wejście było dwudrzwiowe, a pomiędzy nimi było sporo miejsca. Zabranymi wcześniej kluczami otworzyłam kraty, drzwi, a następnie kolejne kraty i wepchnęłam za nie blondyna, ponownie zamykając pierwszą i ostatnią przeszkodę, zostawiając tylko przesuwane szklane wrota, otwartymi.

- Daj ręce tutaj. - chłopak posłusznie wykonał moje polecenie, a ja rozcięłam sznur na jego nadgarstkach, następnie szybko zasunęłam drzwi i przekręciłam zamek i przyciskiem zwolniłam blokadę pierwszych trzech zabezpieczeń, a gdy chłopak się wydostał ponownie je zamknęłam.

Po chwili przez lustro weneckie, cała nasza piątka oglądała przedstawienie.

- Chcą negocjować. - powiedział cicho chłopak, gdy dwóch policjantów do niego doskoczyło. - Dwóch nieuzbrojonych policjantów za minutę, pomiędzy drzwiami.

- Słyszałeś jakieś nazwiska? - zapytał gliniarz z odznaką Interpolu na piersi. 

- Tak, Thomson.

- Kurwa. - zaklął mężczyzna, szybko biegnąc do jakiejś furgonetki.

- Jak myślisz wyślą kogoś kogo znamy? - zapytał Jones, siadając obok mnie na ziemi

- Zapewne.

- Nick! Pay i reszta będzie za pół godziny.

- Damy radę. - oznajmił, a chwilę później zobaczyliśmy, jak dwójka policjantów puka, do pierwszej pary drzwi.

- Będzie ciekawie. - oznajmiła Ri, gdy rozpoznaliśmy w nich naszych byłych przyjaciół.

- Zdecydowanie. - stwierdziłam, ale posłusznie ich wpuściłam za pierwsze zabezpieczenia, błyskawicznie je za nimi zamykając.

Nie mam pojęcia co za debil wymyślał te zabezpieczenia, ale prawdę powiedziawszy cholernie nam ułatwiały zadanie. Wszystkie zabezpieczenia można było blokować zarówno kluczami, jak i od środka kodem, który piętnaście minut wcześniej podał mi kierownik banku i załóżmy, że zrobił to dobrowolnie. Było to ogromne ułatwienie dla włamywaczy, no ale co zrobić? Idiotą trzeba się urodzić.

- Zapnijcie sobie na nadgarstki kajdanki, które macie w kieszeniach. - poleciłam, ignorując ich zdziwione spojrzenia, gdy wykonywali moje polecenie.

Dopiero, gdy oboje byli skuci, otworzyłam pierwsze zabezpieczenie w postaci krat, a dłoń Alex błyskawicznie skierowała się za pasek.

- Nie radzę. - zaśmiałam się. - Ty na tym gorzej wyjdziesz, już ja tego dopilnuję.

- Nie byłabym tego taka pewna. - mruknęła pod nosem, ale wystarczająco głośno, żebyśmy ją usłyszeli. 

- Próbuj. - odparłam, wzruszając ramionami. - Swoją drogą śmieszne uczucie. Odkąd was zdradziłam zawsze myślałam, że w razie czego to wy będziecie nas odwiedzać za kratami, a teraz wygląda to trochę na odwrót.

- Jeszcze cię będę odwiedzać za kratami, po tym, jak cię dzisiaj aresztujemy. Osobiście dopilnuję, żeby twoi sąsiedzi byli Scorpionsami.

- A ja osobiście wtedy dopilnuję, żebyś to ty stanęła między nami, gdy będę im skręcać karki. - oświadczyłam spokojnie, nie odrywając spojrzenia od zarozumiałej blondynki, ale kątem oka widziałam, jak David się wzdryga. - Albo mogę teraz otworzyć zasuwę i możemy obie strzelić, ale jest jeden problem. Ja się nie zawaham, a ty mimo wszystko jeszcze nie masz krwi na rękach. Chcesz się przekonać, jak to jest? Byłaś w ogóle kiedyś świadkiem morderstwa? Z przyjemnością ci zademonstruję, typowe zachowanie osoby duszonej, torturowanej, topionej, palonej, wykrwawiającej się, albo z urazem wewnętrznym i to na żywych modelach. Trochę ich mam. - uśmiechnęłam się psychicznie, a ręka dziewczyny momentalnie cofnęła się z broni.

- Jesteś psychiczna. - oznajmiła zszokowana, powodując mój kolejny napad wesołości, który jedynie pogłębiał fakt, że David przy każdym moim słowie mocniej zaciskał oczy, a stojący obok mnie Nick uśmiechał się dumnie.

Tak, słońce. Uczeń już dawno przerósł mistrza. 

Zadowolona z reakcji dziewczyny, otworzyłam ostatnie dwa zabezpieczenia, podczas gdy moi przyjaciele celowali z broni do dwóch policjantów.

Eri i ja szybko podeszłyśmy do dwójki byłych współlokatorów z kpiącymi uśmiechami

 - Chyba się nie obrazisz, jak cię przeszukam, co Dav? W końcu nigdy nie miałeś nic przeciwko, gdy cię dotykałam. - zakpiłam, sunąc dłońmi po ciele chłopaka. - Zawsze się robiłeś wtedy taki czerwony i zawstydzony. To było urocze, ale jednocześnie cholernie śmieszne. Prawie tak bardzo, jak to, że za każdym razem, gdy chciałeś mnie dotknąć pytałeś o pozwolenie.

Dzięki przeszukaniu w szybkim tempie pozbyłam się kabli od podsłuchu dwóch maleńkich mikrofonów, kamery bezprzewodowej, słuchawki z ucha, paralizatora i spluwy. 

- Chyba mamy inne pojęcie braku uzbrojenia. - zaśmiałam się chowając pistolet za pasek, a resztę, po zniszczeniu, wyrzucając za kraty, co też Ericka powtórzyła.

Żaden z naszych nowych gości się nie odzywał. Alex najprawdopodobniej miała wkurwa, co nie jest niczym dziwnym, a David zajęty był gapieniem się na mnie.

- Co się z tobą dzieje? - zapytał w końcu cichym głosem. - Przecież nie jesteś zła.

- Wszyscy wiemy, że Ila jest niezła. - zauważył rozbawiony Junior, a ja przewróciłam oczami z kpiącym uśmiechem, siadając na ziemi i opierając się o filar - Lubisz patrzeć na facetów z dołu?

- Ty się lepiej przymknij i skup na dziwkach. - zaśmiał się Nick. 

- Nie, wolę z góry, a co? Zainteresowany? - odpowiedziałam kpiąco, ignorując wtrącenie Nicka.

- Ciężko robić loda patrząc na kogoś z góry. - zauważył. 

- Powiedziałam, że wolę, a nie, że zawsze to robię.

- Czyli co? Przy robieniu loda, lubisz patrzeć z dołu, ale w łóżku wolisz być u góry?

- Przymknij się kurwa. - warknął Nick, w którym zaczęła kiełkować zazdrość, mimo, że były to tylko wygłupy. 

- No co? Bzykać jeszcze nie mogę. - przypomniał, patrząc spod byka na Eri. - Ale gadać o seksie nikt mi nie zakaże.

- Kiedy ci się kończy szlaban? - zainteresował się Nick, siadając koło mnie, ale po chwili coś mu nie pasowało i podniósł mnie, umieszczając się pomiędzy mną, a filarem.

- Dwa tygodnie. - załkał

- Dwa i pół. - poprawiła go Ericka, przez co cała nasza czwórka zaczęła się śmiać. Wyjątkiem był oczywiście James "Junior" Nichos.

- Chcieliście negocjować. - zauważyła Alex, przerywając nasze wygłupy.

- Gdyby nie to, że jesteś taką sztywną służbistką, to też byś była niezła. Ale sorki skarbie wolę rude, nie Ri? - zapytał, przysuwając moją przyjaciółkę do siebie i sadzając ją między swoimi kolanami, po tym jak sam padł na ziemię.

- Masz na myśli tą Sabine z przed tygodnia? - zakpiła

- A to nie była Sarah? - zapytałam, wiedząc, że dziewczyna specjalnie przekręciła imię, którego ja w sumie i tak nie pamiętałam.

- A kto ją tam wie. - zachichotała szatynka. - To co masz na myśli, tą szmatę, z którą Ila i ja bawiłyśmy się nie tak dawno po swojemu?

- A ona nie miała czarnych włosów? - zdziwił się

- Nie, doskonale pamiętam, jak paliłam jej te rude kudły. - zaśmiała się chamsko Ri, próbując się wyrwać z uścisku szatyna, ale bezskutecznie, bo mimo, że dziewczyna była mega wysportowana, to i tak Junior był od niej sporo silniejszy

- Jesteś okropna. - oznajmił ze śmiechem. - Ale i tak cię lubię.

- Bez wzajemności. - prychnęła dziewczyna, próbując się uwolnić, a gdyby nie fakt, że od niej samej znam prawdę, w życiu bym nie uwierzyła, że podoba jej się Junior.

- Aua. - mruknął chłopak. - Ranisz moje ego, ale próbując się tak wyrwać ocierasz swoim tyłkiem o mojego...

- Skończ. - przerwała mu dziewczyna, ale zaprzestała swoich ruchów, opierając się o klatkę chłopaka, ale szybko się wyprostowała.

- Co jest? - zapytał.

- Twój kutas wbija mi się w plecy, a to cholernie niewygodne.

- Zaraz może się wbić gdzie indziej.

- Was się nie da słuchać. - jęknęłam

- Twoje rozmowy są jeszcze gorsze. - zauważył Jones, z kpiącym uśmiechem.

- No... dobra, ale to moje rozmowy. - argumentowałam, wywołując śmiech przyjaciół.

- Jesteś hipokrytką. - zaśmiał się Nick, obejmując mnie w pasie, co spowodowało ból w oczach Davida, ale szczerze miałam na to wyjebane.

- A twój kutas, też mi się wbija w plecy. - powiedziałam zgodnie z prawdą.

- W domu ci go wbiję gdzie indziej. - obiecał cicho, wprost do mojego ucha.

- A kto powiedział, że ci na to pozwolę? - prychnęłam

- Będziesz jeszcze błagać o więcej. - stwierdził, z zarozumiałym uśmiechem.

- Możliwe, skoro masz problemy z zaspokojeniem mnie za jednym razem. - kpiłam, wywołując głośne "uuu" i śmiech u przyjaciół.

- Jeszcze zobaczymy. - zaśmiał się, a ja wraz z nim, po czym cmoknęłam go w usta, a chłopak szybko pogłębił moją pieszczotę, przeradzając ją w namiętny pocałunek.

- Możemy przejść do konkretów? - zapytała Alex, po raz kolejny przerywając nam rozmowę.

- Już zapomniałem jaka ty jesteś irytująca. - oznajmił Jones, rozbawiając całą naszą grupę - Ale w sumie wszystko co im przeszkadza, w rozpoczęciu pornola na żywo jest dobre.

- Właśnie. - krzyknął Junior. - Muszę w końcu obejrzeć ten twój film.

- Jesteś takim idiotą. - jęknęłam, uderzając się otwartą dłonią w czoło.

- Ty też, ale do tego jesteś gorąca, więc to będzie cholernie dobre.

Przez całą naszą dość długą rozmowę, widziałam ból w oczach Davida i to porównywalny do tego, który widzę w magazynie, mimo, że go niczym nie uderzyłam, ani nic fizycznie mu nie zrobiłam. Dlatego lubię sprawiać komuś ból psychiczny. Nie ma widocznych oznak, a osoba i tak cierpi gorzej, niż gdy rana jest fizyczna. Mimo, że nie raniłam Davida celowo, to i tak sprawiało mi to radość. Zdecydowanie spędzałam za dużo czasu z Killerem.

- Chcesz konkretów? - zapytałam Alex, wyrywając się zza myślenia. - Proszę bardzo. Posiedzicie tutaj z nami jeszcze z pięć minut, a następnie umożliwicie nam wyjście stąd. Później każdy pójdzie w swoją stronę. - oświadczyłam

- A jak wam nie pomożemy?

- Nikt cię nie pyta o to, czy chcesz nam pomóc, a po prostu nie masz wyjścia. No chyba, że chcesz dołączyć do ochroniarzy. - wskazałam ręką na czwórkę leżących tu mężczyzn, z rozmarzonym uśmiechem. - Wtedy mogę zrobić wyjątek i spełnić twoją prośbę.

- Camilla opamiętaj się. - poprosił cicho David, patrząc na mnie z takim bólem, że prawie mnie to zaczęło boleć. Prawie, bo ja nie mam serca, ani uczuć. - Jeszcze nie jest za późno. Jeśli wrócisz z nami, będziesz mogła żyć normalnie, może jeśli zostaniesz światkiem koronnym, to nawet uda ci się wrócić do policji. Brown, Clemark i Simpson, ci wybaczą. Ja ci wybaczę. Znów będziemy mogli być razem, jak kiedyś. Wystarczy twoje jedno słowo, a we wszystkim ci pomogę. Wróć ze mną. Wróć do mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro