Rozdział 1.3 ✅

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wiedząc co ze sobą zrobić w trakcie czekania na test, wyjęłam z walizki laptopa, aby obejrzeć sobie jakiś film. David powiedział, że test jest za dwie godziny, więc miałam akurat na tyle czasu. Na biurku znalazłam karteczkę z nazwą i hasłem do sieci przeznaczonej na internat, więc sprawnie się połączyłam, ale nim zdążyłam chociażby włączyć przeglądarkę dostałam kilka powiadomień o wiadomościach mailowych. Bez zastanowienia włączyłam pocztę, ale wiadomości, które tam znalazłam szybko popsuły mój dobry humor.

Większość z nich była od przyjaciół Lilith i jej samej, a w każdym z nich była kpina na temat mojego opuszczenia szkoły. Tak, jak myślałam, wszyscy dorobili sobie historię o moim wywaleniu, a nikogo nie obchodziło jaka jest prawda.

„I co? Było ze mną zadzierać?" - przeczytałam ostatnie zdanie z maila od mojej byłej przyjaciółki, a następnie błyskawicznie zamknęłam laptopa, tracąc ochotę na film.

Dziewczyna zdecydowanie jest zbyt wielką suką, żeby uszło jej to płazem, a prędzej, czy później trafi na równego sobie przeciwnika, albo nawet lepszego i to dla niej źle się to skończy. Odłożyłam laptopa na przeciwległy kraniec łóżka, a sama podeszłam do walizki, tym razem wyjmując z niego jedną z przywiezionych książek, po czym zabrałam się za czytanie.

W historię zatopiłam się bez opamiętania i dopiero stukanie drzwi wybudziło mnie z wykreowanego przez Stephana Kinga świata.

- Witam ponownie - przywitał się David, gdy otworzyłam drzwi. - Gotowa na test?

- Już? - zdziwiłam się. - Przecież mówiłeś, że mam dwie godziny.

- Które mijają za dokładnie dziesięć minut - zauważył, a z moich ust wyleciało kilka niecenzuralnych słów.

Szybko wróciłam do pokoju, gdzie założyłam marynarkę i poprawiłam włosy, krawat oraz spódniczkę, a po założeniu butów i zabraniu karty od pokoju, razem z kwestionariuszem, wróciłam na korytarz.

- Możemy iść - oznajmiłam, kierując się za chłopakiem, do budynku szkolnego.

- Pasuje ci ten mundurek - powiedział brunet ze szczerym uśmiechem, który odwzajemniłam.

- Dziękuję.

Przez to, że się zagapiłam nie miałam czasu się stresować, ale za to teraz praktycznie skręcało mnie z nerwów. Wiem, że jestem dobra z informatyki, ale jestem także świadoma tego, iż są ode mnie lepsi. Bałam się, że potwierdzą się słowa mojej wrednej współlokatorki o moim rychłym powrocie do domu.

- Jak tam twoja współlokatorka? Udało wam się dogadać? - zapytał David, a ja w tej chwili zrozumiałam jedną rzecz.

- Wiedziałeś jaka jest Lotte, ale mi nie powiedziałeś. Dlatego podałeś mi numer pokoju, żebym w razie czego mogła przed nią uciec do ciebie, tak?

- Spostrzegawcza jesteś - zaśmiał się - a do tego silniejsza, niż podejrzewałem. Wytrzymałaś z nią, nie wiem jak, ale to zrobiłaś. Jestem pod wrażeniem.

- Nie wiem co ona do mnie ma, ale pogadała co chciała, ja ją zlewałam, więc w końcu sobie poszła - wyjaśniłam, wzruszając ramionami.

- Wasza znajomość będzie zdecydowanie ciekawa - zaśmiał się David, a ja nie wiedząc do czego pije postanowiłam to zignorować.

Chwilę później weszliśmy do budynku szkolnego, a nastolatek zaprowadził mnie do pomieszczenia sąsiadującego z gabinetem dyrektora. Na tych drzwiach również wisiała pozłacana tabliczka z napisem „sala egzaminacyjna". Po zapukaniu do drzwi chłopak pociągnął za klamkę, wpuszczając mnie jako pierwszą do środka.

Pomieszczenie, do którego weszliśmy w ogóle nie przypominało sali lekcyjnej. W przeciwieństwie do podobnych pomieszczeń w typowych placówkach dydaktycznych, tutaj zamiast rzędów kilku ławek znajdowało się tylko sześć stanowisk, a zamiast przykrótkich ławeczek były solidne biurka w kształcie litery „L". Na każdym z nich stały cztery monitory, dwie połączone do nich klawiatury, tyle samo myszek, dwa laptopy, drukarka ze skanerem, jakieś notatniki, pojedyncze karteczki, długopisy i inne przedmioty biurowe. Dodatkowo mogę się założyć, że w szufladach i szafkach wbudowanych w mebel, także znajdowało się sporo przyborów.

Nie licząc dyrektora, który siedziałam za swoim biurkiem, w sali były jeszcze trzy osoby: jedna dziewczyna i dwóch chłopaków. Każdy z nich siedział już przy jednym ze stanowisk, przygotowując się do pracy.

- Witaj Camillo - przywitał się dyrektor Brown. - Usiądź, gdzie ci wygodnie, a tobie, Davidzie, dziękuję za przyprowadzenie, możesz już iść.

Chłopak skinął głową i posyłając mi pokrzepiający uśmiech opuścił pomieszczenie.

Ja w tym czasie podeszłam do biurka mężczyzny, kładąc na nim kwestionariusz, a następnie usiadłam w drugiej ławce, można powiedzieć, że obok brązowowłosej dziewczyny. Nastolatka posłała mi uśmiech, który odwzajemniłam, a następnie powróciła do zmieniania kąta pochylenia monitora.

- Ustaw sobie wszystko według własnych upodobań, ale nie włączaj jeszcze komputerów - nakazał mężczyzna. - Macie jeszcze kilka minut.

Pokiwałam głową na zgodę, a następnie rozejrzałam się po stanowisku, przy którym siedzę. Skórzany, obrotowy fotel, na którym spoczywam był cholernie wygodny, a brak dywanu na panelach umożliwiał łatwe przemieszczanie się. Biurko ustawione było w ten sposób, że siedziałam przodem do Browna, a co za tym idzie także do białej tablicy. Na blacie przede mną ustawiony był jeden z komputerów stacjonarnych, oba laptopy i drukarka, a gdy odwróciłam się w lewo miałam łatwy dostęp do kolejnego komputera z trzema monitorami. Szybko dostosowałam kąty nachylenia do własnych potrzeb, poprzesuwałam klawiatury i myszki, a większość przyborów biurowych schowałam do szuflad, zostawiając jedynie jeden notatnik i dwa długopisy.

Gdy wszystko było przygotowane oparłam się o fotel, spoglądając na powieszony nad tablicą zegar. Godzina za trzy szósta była chyba znakiem dla dyrektora, że trzeba zaczynać, bo zaczął wszystkich po kolei pytać, czy jesteśmy gotowi.

- Uruchomcie wszystkie urządzenia, jeśli komuś jest wygodniej korzystać z normalnej myszki przy laptopach, to w drugiej szufladzie znajdują się bezprzewodowe, więc ostatnia chwila na podłączenie. - Po szybkich poprawkach w czasie uruchamiania się komputerów, ponownie przenieśliśmy wzrok z powrotem na nauczyciela, który aktualnie pisał coś na tablicy. - Dobra, mam nadzieję, że wszystko włączone. Tu macie zapisane standardowe loginy i hasła do systemów. Zalogujcie się.

Każdy z nas zabrał się do roboty, a co chwilę było słychać dźwięki przesuwania się po panelach, aby wklepać dane na kolejny z komputerów. Gdy na każdym z monitorów ukazał się komunikat o ładowaniu strony startowej, wróciłam spojrzeniem do mężczyzny, czekając na kolejne polecenia.

- Uprzedzam, że czekające was zadanie nie należy do prostych, więc nie zdziwcie się, jeśli będziecie mieli z nim problemy. Szczerze nie spodziewam się, że zakończycie je powodzeniem i bez żadnego błędu, ale na poziomie szóstym są naprawdę najlepsi. Na ten moment zadanie to w granicach na najwyższy stopień wykonało zaledwie dwanaście osób, ale mam nadzieję, że dzisiaj to grono się powiększy - zaczął mężczyzna.

- Czyli, jak ktoś zrobi dobrze, to jest na szóstce, a jak obleje to na jedynce? - zapytał jeden z chłopaków, który, jeśli się nie mylę miał na imię Sean.

- Nie, w zależności od tego, ile osiągnięcie przez trzy godziny, na tej podstawię przydzielę was do odpowiedniego poziomu - wyjaśnił mężczyzna. - Wasze zadanie polegać będzie na włamaniu się do bazy policyjnej, znalezieniu tam akt przypisanej wam osoby i usunięciu z kartoteki jednego wydarzenia, które także jest określone. Policja oczywiście wie o całym zajściu, więc zamieszania żadnego nie będzie, ale radzę ukrywać wirtualne odciski palców, bo to też sprawdzę. Ze spraw organizacyjnych co jeszcze mogę powiedzieć: nazwiska zostają wam przydzielone losowo, a wszystkie potrzebne informacje wyświetlą się wam na monitorze. Każdy komputer ma dostęp do sieci i potrzebne oprogramowanie. Butelka wody jest pod biurkiem i chyba nie muszę przypominać o odsuwaniu się od urządzeń - zaśmiał się. - Jakieś pytania?

- W razie konieczności można wyjść do toalety? - zapytała moja sąsiadka, Ericka.

- Można, ale czas nie będzie zatrzymywany, więc wy na tym tracicie. - Dziewczyna pokiwała głową w geście zrozumienia, a nauczyciel się lekko uśmiechnął. - Pozostaje mi życzyć wam powodzenia i czas start.

Nic więcej nie mówiąc dyrektor usiadł za swoim biurkiem, zajmując się swoją robotą, a nasza czwórka zatopiła się w wirtualnym świecie, w którym nie ma żadnych ograniczeń. Z wyświetlających się na monitorze informacji przepisałam na kartkę te najważniejsze, a resztę instrukcji szybko prześledziłam wzrokiem. Gdy zapoznałam się z wszystkimi uwagami sprawdziłam jakie programy mam do dyspozycji, a na widok pełnego wyposażenia moja twarz wykrzywiła się w uśmiechu. Brown nie kłamał, tu naprawdę jest wszystko.

Ogromnym ułatwieniem okazało się, że komputery dzięki rządowemu oprogramowaniu miały dostęp do policyjnej bazy danych, jednak oczywiście pogram był wyłączony i nie miał autoryzacji, bo przecież bez tego byłoby zbyt łatwo. Mimo, że była to pierwsza kłoda pod nogami, była jednocześnie ogromną podpowiedzią. Gdybym usunęła wszystkie informacje z zalogowanego konta, nikt nie miałby problemu za sprawdzeniem numeru IP i dowiedzeniu się kto dokonał zmiany.

Na komputerze stacjonarnym wpisałam mało istotną frazę „wypadki Des Moines". Całą stronę wyszukiwania wypełniły mi najświeższe wiadomości. Wybrałam pierwszy z brzegu rezultat, który okazał się artykułem. Szybko prześledziłam go wzrokiem zatrzymując się na informacji o policjancie znajdującym się na miejscu zdarzenia. Jego podstawowe dane również przepisałam do notatnika, które po uruchomieniu jednego z programów, wpisałam razem z adresem zapisania bazy policyjnej, aby znaleźć pasujące do danych konto.

Nie czekając na nic, przesunęłam się do laptopa, aby ponownie zapoznać się już bardzie szczegółowo z całą instrukcją. Gdy komputer wydał z siebie cichy pisk, ukazując prawidłowy login, przepisałam go na kartkę, a następnie wybrałam opcję „złam hasło". Chwilę obserwowałam zmieniające się ciągi znaków na monitorze, a przy ponownym piknięciu, ukazały mi się wszystkie potrzebne rzeczy. Na laptopie uruchomiłam kolejny znany mi program, który miał kasować wszystkie elektroniczne odciski palców, na minutę po ich powstaniu. Widząc komunikat, odpaliłam policyjną bazę danych, chwilę czekając, aż się uruchomi, a gdy w końcu to się udało, przepisałam zdobyte informacje w odpowiednie rubryczki.

Chwilę później miałam już dostęp do wszystkich spraw funkcjonariusza, ale niestety nie było w niej tego czego poszukiwałam. Sprawdziłam jego skrzynkę pocztową, a gdy znalazłam tam raport, wysłany do dowództwa, przepisałam pierwszą część adresu mailowego, która była loginem i ponownie na komputerze stacjonarnym uruchomiłam łamanie hasła. Skoro on nie miał dostępu do tej sprawy, to sprawdzę czy jego szef będzie miał, a jak nie on, to szef szefa i tak dalej, aż w końcu ktoś będzie miał ten dostęp. Niby mogłam wpisać tą sprawę w przeglądarce, ale to by było podejrzane, a to, mimo że bardziej czasochłonna wersja, to jednocześnie bezpieczniejsza. Mało, kiedy szybsza opcja jest tą lepszą.

Słysząc kolejny pisk wylogowałam się z dotychczasowego konta, odczekując, aż uruchomiony program wszystko wyczyści, a następnie zalogowałam się do następnego konta. Tutaj jak się okazało, także nie miałam dostępu do tej sprawy, ale mogłam się dowiedzieć, kto bezpośrednio się tym zajmował. Ponownie spisałam potrzebne dane, po czym wpisałam je do odpowiedniego programu, a po chwili mogłam odetchnąć z ulgą. Mamy to.

W zakładce „zakończone śledztwa" wybrałam rok dwa tysiące ósmy, a następnie wrzesień i po krótkim poszukiwaniu znalazłam odpowiedni wpis. Wyświetliłam szczegóły sprawy, po czym wybrałam opcję edycji. Laptop wydał z siebie pojedynczy dźwięk ukazując ostrzeżenie, że zmiana treści może nieść za sobą konsekwencje, ale je zignorowałam zagłębiając się w lekturę.

Jak się okazało Adam Smith, którego dane miałam usunąć, nie był jedynym winowajcom tego włamania, a także za jego sprawą odbywał karę pozbawienia wolności. Sprawnie usunęłam jego nazwisko ze sprawy, a po zapisaniu zmian, sprawdziłam jego kartotekę usuwając informację o karze więzienia i powiązaniu z innymi sprawcami.

Po upewnieniu się, że w kartotekach jego wspólników od włamania, też nie ma tej informacji, sprawdziłam jakie rezultaty muszą znaleźć się w teczce, po czym zaczęłam je drukować. Gdy urządzenie skończyło pracować, wyłączyłam wszystkie programy, włączając jeszcze na każdym program do wyczyszczenia zapisów korzystania z ostatnich dwóch godzin, a w tym czasie schowałam papiery, do wyjętej z szuflady teczki, na której napisałam markerem wszystkie potrzebne informacje. Gdy programy skończyły działać powyłączałam wszystkie programy i chwytając w dłoń dokumentację ruszyłam w kierunku biurka Browna.

Wcześniej nie zwracałam uwagi na pozostałych kandydatów, ale teraz mając ku temu okazję rozejrzałam się wokół. Podczas, gdy chłopacy jeszcze zacięcie stukali w klawiaturę, Ericka właśnie wstawała od stanowiska. Wymieniłyśmy spojrzenia z lekkim uśmiechem, a po chwili nastolatka do mnie dołączyła.

Twarz dziewczyny w szybkim tempie wykrzywił wyzywający uśmiech, a ona przyśpieszyła kroku, wyprzedzając mnie lekko. Nie pozostałam dłużna i już po chwili obie wyprzedzałyśmy się w drodze do biurka w jednej sekundzie kładąc teczki na blat, zaczynając się przy tym śmiać.

- Zrobione? - zapytał dyrektor.

- Tak - potwierdziłyśmy równocześnie wywołując śmiech nauczyciela.

- Jestem pod wrażeniem, tym bardziej, że macie jeszcze pół godziny czasu. Która była pierwsza?

Między nami zapadła cisza, a ja przeniosłam swoje spojrzenie na dziewczynę. Byłam pewna, że skłamie, iż to ona była pierwsza, a mi szczerze nie zależało na czasie, a na tym, czy dobrze wykonałam zadanie.

Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna wskazała na mnie, a ja się do niej lekko uśmiechnęłam.

- Cama - przywitałam się z krzywym uśmiechem.

- Erica, ale mów mi Eri. - Pokiwałam głową w geście zrozumienia, ale po chwili naszą krótką rozmowę przerwał dyrektor.

- Dobrze Camillo, zaczynamy. Miałaś usunąć informację o Adamie Smithcie z włamania osiemnastego września dwa tysiące ósmego roku.

- Dokładnie - potwierdziłam, a mężczyzna zabrał się za przeglądanie teczki.

Chwilę później odłożył całą zawartość obok siebie, a sam podszedł do mojego stanowiska, gestem dając nam znak, że mamy iść z nim. Sprawne zaczął wszystko sprawdzać korzystając z nieznanych mi programów, a następnie zalogował się do bazy policyjnej. Po kilku minutach odsunął się na fotelu i spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy.

- W przyniesionej przez ciebie teczce wszystko było w porządku, więc z tego masz maksymalną ilość punktów - zaczął cichym tonem. - Na komputerze nie ma żadnych widoczny na pierwszy rzut oka śladów, ale po użyciu odpowiednich programów mam świadomość, że czyściłaś rejestr dzisiejszych dokonań. W sekcji logowań na bazie policyjnej mogłem sprawdzić kto dzisiaj używał serwera, więc kolejny błąd, ale nie zostawiłaś swoich odcisków palców, a podłożyłaś czyjeś. Sprytne posunięcie, nie powiem. Usunęłaś też informację o odbywanej karze więzienia, bo tam siedział za to włamanie. Sama sprawa dalej figuruje w rejestrze, ale po prostu Smith nie brał w tym udziału. Nie ma także powiązań z innymi sprawcami zamieszania. Zmiany dokonane zostały dnia dzisiejszego, niecałe pół godziny temu, ale ponownie podłożyłaś odciski policjanta, który się zajmował tą sprawą. O czymś zapomniałem?

- Raczej nie.

- No dobra, to podsumowując. Pojawiły się błędy, ale nie szczególnie znaczące, wykazałaś się sprytem i przebiegłością zrzucając podejrzenia na tamtych policjantów, jednak fakt kilka logowań na różne konta odrobinę psuje ten efekt. Nie ma na tyle znaczących uchybień, żebym musiał zejść poziom niżesz. Szóstka i witamy w State.

Odetchnęłam z wyraźną ulgą, szczęśliwa z faktu, że nie muszę wracać do Chicago. Podziękowałam grzecznie i życząc powodzenia reszcie opuściłam sale egzaminacyjną. Skoro mam już pewność, że zostaję, to mogłam spokojnie zabrać z bagażnika walizkę, ale obecnie nie miałam ani siły, ani ochoty o tym myśleć. Marzyłam jedynie, aby móc się położyć na moim nowym łóżku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro