Rozdział 18.2 ❌

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Miałaś kurwa tyle czasu na ogarnięcie jednej sprawy, a tego nie zrobiłaś. - powiedział dziwnie spokojnie. - Nie wierzysz, że nasze groźby są prawdziwe, to patrz.

Poklikał kilka razy na laptopie, a po chwili odwrócił go w moją stronę. Spojrzałam niepewnie na wyświetlacz, a na widok jaki tam zastałam miałam ochotę strzelić w mordę siedzącej przede mną osobie. Obraz przedstawiał dobrze znaną mi sypialnię, dzięki kamerom z noktowizorem, nie miałam problemu z rozpoznaniem leżącej na łóżku osoby. Dziewczyna miała związane nadgarstki i kostki, a cała aż trzęsła się z przerażenia. Obok niej stało jakichś dwóch typków w kominiarkach.

- Zostaw ją. - warknęłam w stronę siedzącego na przeciwko mnie bruneta.

- Bo co? Ostrzegaliśmy, że jak nie będziesz grzeczna, to ucierpi twoja siostrzyczka.

- Zostaw ją kurwa!

- Może chcesz z nią porozmawiać? - zapytał, ignorując moje wcześniejsze słowa, a po chwili w moją stronę leciała komórka.

Złapałam ją w obie dłonie, a na ekranie zauważyłam jak identyczne urządzenie zostaje podłożone pod ucho Abbie.

- Zostawcie mnie. - pisnęła przerażona płacząc.

- Abbie spokojnie.

- Cama! Cama! Błagam pomóż mi! Błagam! Camilla! - krzyczała przeraźliwie dziewczyna, a później już słyszałam tylko dźwięk przerwanego połączenia.

- Zostawcie ją.

- Wiesz jaki jest warunek.- oznajmił chłopak zabierając mi komórkę z ręki.

- Co mam robić? - zapytałam zrezygnowana.

- Co planuje Interpol?

- Nie mam pojęcia. - przyznałam szczerze.

Bałam się o moją siostrę. Od początku wiedziałam, że wizyta tutaj nie będzie świetna i wspaniała, ale to co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Owszem grozili mi, że skrzywdzą Ab i wiedziałam, iż nie jest to czcze gadanie. Nie sądziłam jednak, że tak łatwo jest ich... zmotywować do działania. Jestem przerażona tym, co się stanie, jeśli dowiedzą się, co planuję.

- Od czasu ostatniej akcji, odsunęli nas od ważniejszych spraw, a teraz mamy jeszcze przygotowania do tych testów, więc nie mam nawet czasu na zorientowanie się co się dzieje.- wyjaśniłam

- Jeśli chcesz jeszcze zobaczyć swoją siostrę żywą, to lepiej spraw, żeby znowu ci zaufali.

- Na to potrzebuję czasu. - zauważyłam, a chłopak na chwilę pogrążył się w myślach.

- Masz dwa tygodnie. Jeśli przez ten czas nie zdobędziesz listy najbliższych akcji, to twoją siostrę przeniesiemy tutaj i będzie robiła za jedną z kurew, tak naćpaną, że nie będzie pamiętała jak się nazywa. Rozumiesz?

- Tak.

- Teraz lepiej przekaż swojej siostrzyczce, żeby nie szła na psiarnię, ani na skargę do waszych starych, bo będziesz miała dodatkową robotę, aby zamknąć tą sprawę. - oznajmił, a następnie przyłożył telefon do ucha. - Jej telefon na łóżko, rozwiążcie ręce i spierdalajcie... Tak... - po chwili rozłączył połączenie, a gdy na ekranie zobaczyliśmy, że mężczyźni opuścili pokój dziewczyny przez okno, Nicolas ponownie zabrał głos. - Dzwoń do niej.

Posłusznie wykonałam jego polecenie, a po chwili usłyszałam przerażony głos siostry.

- Cama nie wiem co zrobiłaś, ale ci dziękuję. - załkała. - Poszli sobie.

- Wiem, ale teraz mnie posłuchaj. Pod żadnym pozorem nie możesz nikomu powiedzieć co się stało, rozumiesz?

- Ale jak powiem rodzicom, to pójdziemy na policję i ich zamkną.

- Nie zamkną, a narobisz tylko mi i sobie problemów.

- Co masz na myśli? - zapytała

- To nie jest teraz istotne. - oznajmiłam, widząc wzrok jaki podarował mi Nicolas - Po prostu nikomu nic nie mów.

- Cama, ale nic ci nie grozi? - zapytała

- O mnie się nie martw. Zadzwonię później, a ty uważaj na siebie, zgoda?

- Tak, ale bądź ostrożna.

- Zawsze jestem. - odpowiedziałam, kończąc połączenie. - Nikomu nie powie. - zwróciłam się do szatyna.

- Mam nadzieję. Jeśli komuś powie, to pożałuje. - ostrzegł, a ja pokiwałam głową, w geście zrozumienia. - To co skarbie, widzimy się w najgorszym razie za dokładnie czternaście dni w tym miejscu.

- Niestety. - mruknęłam cicho, ale chyba niewystarczająco, bo chłopak się zaśmiał.

- Wiesz co Ila? - zapytał - Lubię cię, więc nie spierdol tego co masz robić, bo nie chcę cię zabijać.

- Jak słodko. - prychnęłam

- Wiem, jak zdobywać laski. Lubicie takie słodkie bzdury. - zaśmiał się - A teraz możesz spadać. W salonie są Le i Pay, chciały z tobą gadać, więc idź do nich.

- W salonie, czyli tym burdelu?

- Tak. - potwierdził rozbawiony

- Dzięki. - odparłam i odwróciłam się w stronę wyjścia. - Aha i dla twojej informacji, nie wszystkie laski lubią romantyków.

Nie czekając na odpowiedź chłopaka, wyszłam z pomieszczenia, a po chwili znalazłam się w pokoju, które chłopak nazwał salonem.

- Ila. - krzyknęła Le, jak mnie zobaczyła, a następnie zamknęła w szczelnym uścisku, który nie pewnie odwzajemniłam.

Gdy dziewczyna się odsunęła, jej wcześniejszy gest powtórzyła Patty.

- Hej. Chciałyście coś ode mnie? - zapytałam, gdy się odsunęły.

Nie powiem, zdziwiło mnie trochę ich powitanie, ale nie miałam zamiaru się odsuwać. Polubiłam je, a dzięki temu, że będę miała z nimi dobry kontakt, to najprawdopodobniej poznam też gangsterskie ploty, co z kolei pomoże mi z wsadzeniem ich wszystkich na długie lata.

- Tak. Chodź z nami. - odpowiedziała Pay i łapiąc mnie za nadgarstek pociągnęła w nieznanym mi kierunku.

- Gdzie idziemy? - zapytałam

- Zobaczysz. - oznajmiła i nie dodając nic więcej, zaprowadziła mnie do jakiegoś pomieszczenia.

Była tutaj ogromna szafa, kanapa i ... to by było na tyle.

Dziewczyny bez słowa otworzyły garderobę, a moim oczom ukazało się więcej ubrań niż w niejednym butiku.

- Pomyślałyśmy, że może będziesz chciała zobaczyć ciuchy, które kupiłyśmy za hajs z ostatniej roboty. - odezwała się Pay

- Yyy... Sory dziewczyny, ale jakoś nie bardzo mam ochotę na przeglądanie ciuchów. - przyznałam. Naprawdę wiele jestem w stanie znieść, ale godziny, które mogę poświęcić na spanie, na pewno nie mam zamiaru poświęcić na oglądanie ubrań.

- Co? Dlaczego? - zdziwiła się Le

- Szczerze? Nie cierpię zakupów.

- Jak można nie lubić zakupów? Co jest z tobą nie tak?

- Normalnie i wszystko ze mną w porządku. Nienawidzę zakupów. O wiele bardziej wolałabym grzebać w silnikach, niż chodzić po sklepach. Jeśli wy wolicie zakupy to świetnie, ale ja nie mam zamiaru o tym gadać.

- Na szczęście. - mruknęła Pay z zadowolonym uśmiechem.

- Widzisz? Mówiłam ci, że ona jest normalna. - odezwała się Le.

- Yyy... dzięki, ale czy ktoś mi wyjaśni o co tutaj chodzi?

- Właśnie przeszłaś test. - zaśmiała się Patty. - Jesteś normalna.

- Czekaj, bo nie rozumiem. Jestem normalna, bo nie chcę oglądać waszych zakupów?

- One w zasadzie nie są nasze, a tych dziwek, ale tak właśnie dlatego jesteś normalna. - stwierdziła Pay. - A teraz chodź. Pokażemy ci coś, co bardziej polubisz.

Nie pytając o nic więcej ruszyłam za dziewczynami, a tym razem skierowałyśmy się do piwnicy.

- Jeśli macie tam jakieś sale tortur, czy coś w tym stylu, to naprawdę nie chcę tego oglądać. - oznajmiłam

- Nie mamy czegoś takiego w bazie, od tego są magazyny.

- Wiem coś o tym. - mruknęłam, przypominając sobie swoje przesłuchanie.

- Aż tak źle tam jest? - zapytała Pay

- Gdzie?

- Na przesłuchaniu z Josem, Nickiem i Juniorem.

- Byłam tam jakieś dwanaście godzin, a po wyjściu stamtąd nie mogłam na siebie patrzeć. - przyznałam

- Dlaczego, aż tak oberwałaś? Przecież gdybyś im powiedziała wszystko co chcieli wiedzieć miałabyś spokój. - zauważyła Le

- Nie do końca. Już wcześniej oberwałam, jak się dowiedzieli, że pracuję dla...

- Kurwa, domyśliłyśmy się, że jesteś z psiarni. - prychnęła Pay, gdy się zawiesiłam. - Ale skoro tu jesteś, to najprawdopodobniej mają na ciebie takiego haka, że zrobisz wszystko co będą chcieli. Swoją drogą co to jest? Wsypią cię w pracy? Pobiją? Zgwałcą? Zabiją?

- Nie. To by im nic nie dało. Grożą mojej siostrze, a dzisiaj Nicolas pokazał mi co mogą.

- Masz przesrane.

- Wiem. - przyznałam i tym samym zakończyliśmy ten temat.

Przyczynił się do tego także fakt, że doszłyśmy na miejsce. Jak się okazało dziewczyny chciały mi pokazać warsztat umieszczony w starej szopie. Z zewnątrz rozwalająca się melina, a w środku idealnie wyposażony warsztat samochodowo-motocyklowy. Były tu wszystkie niezbędne narzędzia, zapasowe części, urządzenia do sprawdzania... dosłownie wszystko czego mechanik mógł potrzebować, aktualnie na podnośniku było srebrne Lamborghini Aventador Coupé.

- Co się stało z tym cudeńkiem? - zapytałam, widząc kilkanaście dziur w karoserii, wgnieciony zderzak, brak tylnej szyby, prawego lusterka i tylnego klosza od światła.

- Strzelanina.- oznajmiła niewzruszona Le

- Takie cudeńko, tak źle potraktować. -pisnęłam przerażona

- Nick chce je rozebrać na części, ale ja za bardzo je lubię. - wyjaśniła Pay. - Pomożesz nam przy naprawie?

- Nie mieszaj jej w to. -odezwała się Le. -Jak Nick się dowie, o tym, że go nie posłuchałyśmy to będziemy miały przejebane. Chcesz, żeby ona też przez to oberwała?

- Nie oberwie za takie gówno, a nawet jeśli się skapnie, to ja jej nie wsypię, nie wiem jak ty.

- Oczywiście, że jej nie wsypię. - oznajmiła ruda.

- No to nie ma problemu. Chcesz nam pomóc?

Zastanowiłam się chwilę nad tym pytaniem. Jeśli im pomogę narażę się Nicolasowi, ale będę miała okazję zbliżyć się z dziewczynami, a przecież nie od dziś wiadomo, że dziewczyny kochają plotkować. W tym wypadku ryzyko się chyba opłaci.

- Jasne, ale nie w tym tygodniu.

- Praca?

- I szkoła. -potwierdziłam.

- To ile ty masz lat? - zdziwiła się Pay

- Siedemnaście.

- Kurwa, wyglądasz na starszą. - oznajmiła Le.

- Drugi raz dzisiaj to słyszę. - zaśmiałam się.

Z dziewczynami posiedziałam jeszcze z pół godziny, a po tym czasie wróciłam do domu. Ponownie od głównej drogi pchałam motocykl, aby nie obudzić przyjaciół i następnie drzewem wspięłam się do swojej sypialni.

***

Do końca tygodnia miałam spokój, a przynajmniej jeśli chodzi o Twenty, bo praca i nauka same w sobie były okropne. Od czwartkowych wydarzeń codziennie rozmawiam z siostrą i z tego co się od niej dowiedziałam, to jak na razie dali jej spokój. Nie mówiłam jej co jest przyczyną wizyty gangsterów w naszym rodzinnym domu, ani o kamerze, bo byłam pewna, że ta którą transmitowali nagranie na komputer Nicolasa, była przez kogoś trzymana. Świadczyło o tym drżenie ekranu. Co prawda nie miałam pewności, czy nie zamontowali jakichś innych kamerek, ale Ab i tak nie dałaby rady samodzielnie przeszukać całego pokoju, a ja nie miałam możliwości tam pojechać. Próbowałam.

Cały poniedziałek mieliśmy wolne, ale i tak czekała nas wczesna pobudka, bo o dziewiątej musimy się stawić na komendzie, gdzie piszemy test wiedzy, a po ogłoszeniu wyników testy sprawnościowe.

Jestem zdenerwowana, ale to chyba normalne w takich okolicznościach. Plus jest w tym jednak jeden. Stres od zawsze mnie motywował do działania, a dzisiejszy dzień nie jest wyjątkiem.

Równo o dziewiątej w gabinecie rozpoczął się test, na wykonanie którego mieliśmy sześćdziesiąt minut. Test odbywał się na komputerze, dzięki czemu po kliknięciu słowa "zakończ" od razu otrzymywaliśmy wynik, który automatycznie się drukował. Po chwili zabrałam się do rozwiązywania testu wyboru. Nie był on ani łatwy, ani trudny, ale dzięki przygotowaniu jakie zapewnili nam Clemark, Brown i Miller, nie stanowił on wielkiego problemu, a przekroczenie progu siedemdziesięciu procent było bardzo prawdopodobne. Pytania dotyczyły wszystkiego: polityki, prawa, postępowania w sytuacjach zagrożenia życia, procedur policyjnych, wymogów... dosłownie wszystkiego czego tylko mogły dotyczyć. Było kilka takich nad którymi musiałam dłużej posiedzieć, a nawet takie w którym pasowały mi dwie odpowiedzi, więc musiałam strzelać. W sumie było sto pytań, a najgorsze było chyba ostatnie :

Mieliśmy podaną historyjkę kryminalną, na zapoznanie której dostaliśmy pięć minut. Po tym czasie historyjka zniknęła, a na jej miejsce ukazało się dziesięć pytań z lukami do uzupełnienia. Nie było to łatwe, bo wszystko musieliśmy oprzeć na naszej pamięci, ale też nie było najgorzej. Tekst był krótki, a przez pięć minut zdążyłam go przeczytać z cztery razy.

Jak miała na imię osoba zgłaszająca przestępstwo?

Kurwa mać! W tekście było podanych z dwanaście imion! Szybko w myślach przeskanowałam ponownie tekst, ale cały czas uciekała mi ta jedna informacja. Ono było takie dziwne, zagraniczne! Gdy na ekranie zaczęło się odliczanie ostatnich sekund od dziesięciu w dół. Szybko wpisałam to co pierwsze mi przyszło do głowy: Helga.

Dziękujemy za rozwiązanie testu. Trwa sprawdzanie odpowiedzi i przeliczanie uzyskanych punktów. Może to potrwać do pięciu minut. Prosimy o cierpliwość.

Widząc ten tekst odsunęłam się od komputera, wygodniej opierając o krzesło i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Stanowisko obok, oddzielone dyktą zajmowała Alex, a po mojej drugiej stronie siedział George. Każdy z moich przyjaciół też już ukończył test, więc wymieniliśmy się spojrzeniami i każde z nas pokazało kciuk do góry, przez co zaczęliśmy się śmiać.

Zaczęłam rozmawiać z Georgiem, który siedział najbliżej mnie o teście, ale nie wiele się dowiedziałam, bo przerwał mi w tym dźwięk drukowania. Zerknęłam na ekran, ale tam tylko pojawił się napis "Gratuluję wyników, trwa drukowanie raportu."

Po chwili usłyszałam, jak drukarka kończy pracę, więc niepewnie podeszłam do niej i odwróciłam kartkę, a moim oczom ukazało się multum różnych informacji.

- I jak? - zapytała Eri - Ja mam dziewięćdziesiąt.

- Osiemdziesiąt trzy. - przeczytał Jones

- Osiemdziesiąt cztery, frajerze. - zaśmiała się Alex

- Osiemdziesiąt dziewięć. - powiedziała Lotte

- Ja tak samo. - oznajmił jej chłopak

- Dziewięćdziesiąt dziewięć. - stwierdził rozczarowany David

- Sto. - potwierdził George

- No to mamy geniuszy. - zaśmiał się Eri. - A ty Cama?

- Gdzie to do chuja pisze, bo nie mogę znaleźć. - mruknęłam zirytowana

- Daj to. - powiedziała rozbawiona, zabierając mi kartkę i przeskanowując ją wzrokiem. - Sto procent.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro