Rozdział 18.3 ❌

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przed pomieszczeniem czekała na nas czwórka mężczyzn: Clemark, Miller, Brown i szef Policji Ernest Gore.

- I jak wyniki? Każdy ma powyżej siedemdziesięciu procent? - zapytał z przejęciem Clemark

- Tak. Wszyscy zdaliśmy. - oznajmiła Eri - Najniższy wynik to osiemdziesiąt trzy procent Jonesa.

- Przecież to dobry wynik. - prychnął chłopak, zaczynając dyskusję na ten temat.

Ja w tym czasie podeszłam do Davida, obejmując go w pasie. Chłopak przełożył jedną ze swoich rąk za moje plecy, dłoń opierając na biodrze, dzięki czemu mógł mnie przycisnąć do swojego boku.

- Jest ok? - zapytałam cicho, patrząc na niego z dołu.

- Jestem trochę wkurzony na siebie, ale mi przejdzie. - stwierdził posyłając mi lekki uśmiech, a następnie muskając moje usta.

- Nie masz o co być wkurzony. - zauważyłam.- Osiągnąłeś bardzo wysoki wynik.

- Właśnie o to chodzi. Gdyby brakowało mi więcej punktów, to bym się tak nie wkurzał, ale jeden mały błąd. Tylko jeden.

Nic nie mówiąc mocniej wtuliłam się w chłopaka, bo nawet nie wiedziałabym co powiedzieć. "Przykro mi" brzmi tak jakoś sztucznie i nie na miejscu.

- Nie przejmuj się tym skarbie. Gratuluję wyniku. - powiedział posyłając mi ciepły uśmiech. - Mam nadzieję, że na sprawnościowych pójdzie ci równie dobrze.

- Dziękuję. - powiedziałam cicho, a chłopak odwrócił nas tak, że stałam do niego twarzą.

- Dostanę buziaka na pocieszenie, proszę pani? - zapytał z rozbrajającym uśmiechem.

- Oczywiście, proszę pana. - odpowiedziałam, a następnie delikatnie musnęłam usta chłopaka.

Żeby to zrobić musiałam stanąć na palcach, bo mimo faktu, że byłam wysoka, to i tak do Davida brakowało mi z dwadzieścia centymetrów.

Chłopak momentalnie odwzajemnił pieszczotę. Jego wargi były słodkie i miękkie, poruszały się miło pieszcząc moje usta. Pocałunek był powolny i niespieszny, zero brutalności, czy nieuwagi, a w zamian dużo uczucia, którego nazwy nie byłam pewna. Nie całowałam się raz czy dwa, ale tak jeszcze nigdy. Było to słodkie i romantyczne, co prawda nie do końca w moim stylu, ale i tak było świetnie. Oderwaliśmy się od siebie, po kilku minutach, a przynajmniej tak mi się wydaje. Spojrzałam w oczy chłopaka, a ten w odpowiedzi posłał mi uśmiech, który wyglądał jak grymas dziecka, które coś przewinęło.

- I co, proszę pana? - zapytałam. - Udało mi się poprawić humor?

- Oczywiście, proszę pani. - odpowiedział brunet, a ja z uśmiechem na twarzy, oparłam głowę o jego pierś, ponownie skupiając się na rozmowie reszty zebranych.

- A najwyższy wynik kto miał? - zaciekawił się Clemark, a ja mocniej wtuliłam się w chłopaka.

- Cama i George. - powiedziała Alex z uśmiechem.

- Jaki mieliście wynik? - zapytał Brown, ale nim zdążyłam odpowiedzieć kartka z wynikami została wyrwana mi z ręki.

Dopiero teraz przypomniałam sobie o kartach, które każde z nas trzymało w dłoni. Były to obustronnie zapełnione drukiem kartki formatu A4. Nie był to typowy papier ksero, bo był od niego grubszy. Jedna ze stron w całości pokryta była małymi literkami, a na drugiej tusz układał się w nasze dane, tabelę z wynikami egzaminu ogólnego, podobną z pustymi rubrykami do wypisania przy testach sprawnościowych, a ostanie pół strony było poświęcone na uwagi psychologa i końcową ocenę testów.

- Jak dziecko. - zaśmiałam się, widząc jak Miller skanuje wzrokiem kartę, którą zabrał mi z ręki.

- Sto procent. Wygrałem! - pisnął, a ja spojrzałam na niego, jak na idiotę, zresztą moi przyjaciele postąpili identycznie.

- Oboje wygraliśmy. - sprostował Brown, który zdążył sprawdzić kartę rudego. - George też ma sto procent.

- Kurwa. - zaklął Miller, wywołując nasze jeszcze większe zdziwienie.

- Ktoś nam wyjaśni o co chodzi? - zapytała Alex, a Clemark przewrócił oczami.

- Ci idioci założyli się o stówę kto z was będzie miał sto procent. Brown uznał, że będzie to David, albo George, a Miller obstawiał Camillę.

- No dzięki, że tak we mnie wierzysz... - prychnęłam do Browna, a ten się zaśmiał.

- Bywa. - odpowiedział mężczyzna wytykając mi język, na co miałam ochotę walnąć się w czoło.

To oni tutaj są dorośli?

- Dobra, musimy lecieć na test sprawnościowy, bo jak się spóźnicie, to nie zdacie. - przypomniał szef policji, więc pokiwaliśmy głowami i po chwili znaleźliśmy się w szatniach.

Szybko założyłam na siebie strój sportowy, włosy zawiązałam w ciasnego warkocza i wspólnie z dziewczynami opuściłyśmy pomieszczenie.

Za szefem policji, całą ósemką skierowaliśmy się do skali gimnastycznej, gdzie był już dla nas przygotowany tor przeszkód. Ku mojemu zdziwieniu nie było tu żadnych ścian, pajęczych sieci, ani nic tego typu, a najzwyczajniejsze przeszkody.

- Słuchajcie mnie teraz uważnie. Jeden z naszych policjantów pokarze wam jak pokonać przeszkody. Macie to zrobić w jak najkrótszym czasie, a żeby zdobyć maksymalną ilość punktów musicie wyrobić się w dwie minuty i bezbłędnie go wykonać. Jeśli nie zdążycie w cztery, nie zaliczacie testu. Podczas gdy Josh będzie wykonywał ćwiczenia, ja co chwilę będę mu przerywał, aby wyjaśnić wam co i jak. - oznajmił wskazując nam chłopaka, który rozgrzewał się na boku. - Wszystko jasne? - każde z nas potwierdziło to w jakiś sposób, a mężczyzna kiwnął na tego całego Josha. - Zaczynaj. Kiedy dam wam sygnał macie położyć się na macie w taki o to sposób. - wskazał na chłopaka, który leżał na brzuchu, a ręce miał opuszczone wzdłuż tułowia. - Na gwizdek podnosicie się z miejsca i biegniecie do tych słupków. Dwa z nich okrążacie z prawej strony i dwa z lewej, kolejność dowolna. W wybrany przez was sposób pokonujecie osiem płotków. Bierzecie manekina o wadze trzydziestu pięciu kilogramów z maty i trzymając go w dowolny sposób biegniecie do słupka, okrążacie go i wracacie, odkładając na miejsce. Dziesięć piłek lekarskich, musicie oburącz zza głowy rzucić na odległość co najmniej siedmiu metrów. Odległość ta jest zaznaczona czerwoną linią. Następnie przewroty na materacach. Dowolny sposób, mogą to być salta, czy z przysiadu. Dwadzieścia brzuszków z obciążeniem cztero-kilogramowym. Skoki przez skrzynie i bieg wahadłowy. Za dziesiątym przekroczeniem linii zatrzymujemy stoper. Zrozumieliście?

- Tak. - potwierdziliśmy, a po tym dostaliśmy czas na rozgrzewkę.

Do testu będziemy przystępować alfabetycznie, więc ja będę jako przedostatnia. Po mnie będzie jedynie David. Po raz kolejny ogarnął mnie stres, a tym bardziej, gdy podczas rozciągania podszedł do nas ten cały Josh.

- Dlaczego macie tak utrudnione testy?- zaciekawił się

- Co? - spytała zdziwiona Lotte.

- No macie jakąś ekstremalną wersję testu sprawnościowego, bo z tego co wiem przez ostatnie trzy lata testy się nie zmieniały. - wyjaśnił

- Czemu uważasz, że te są ekstremalne. - zdziwiłam się. - W porównaniu do naszych ćwiczeń przed testami, to jest bułka z masłem.

- To co wy kurwa robiliście na ćwiczeniach? - zapytał zszokowany, więc w skrócie streściliśmy mu nasz tor przeszkód z Interpolu. - O kurwa. Dobra to z tym nie będziecie mieli problemu.

Słowa blondyna z jednej strony wywołały moje zdziwienie, ale z drugiej strony wręcz przeciwnie. Wiedziałam, że nasze testy nie będą takie jak dla zwykłych adeptów, bo my po nich zamiast zostania normalnym funkcjonariuszem, od razu dostajemy tytuł sierżanta, czyli momentalnie będziemy mieli ten sam stopień co teraźniejszy dyrektor State. To logiczne, że muszą być trudniejsze, aby od razu przeskoczyć tyle stanowisk.

- Gotowi? - zapytał szef policji, więc pokiwaliśmy głowami. - Black. Zaczynasz.

Zgodnie z poleceniem Nathan podszedł do maty na której się położył z rękoma luźno ułożonymi wzdłuż tułowia. Gdy mężczyzna dmuchnął w gwizdek, chłopak zerwał się do biegu. W szybkim tempie okrążył słupki, nie zwalniając przeskoczył płotki, łapiąc manekina w stylu "panny młodej" pokonał kolejną przeszkodę. Rzuty piłką lekarską także nie stanowiły dla niego problemu, a i tak było widać, że nie wykorzystuje swoich możliwości. Szybko wykonał wszystkie przewroty, tak jak i brzuszki, zgrabnie pokonał skrzynie, a później bieg wahadłowy. Cały tor chłopak skończył z czasem minuta pięćdziesiąt pięć i czternaście setnych sekundy, dzięki czemu uzyskał sto procent.

- I jak? - gdy tylko chłopak usiadł koło nas momentalnie zadaliśmy nurtujące nas pytanie.

- Po tamtym treningu z Brownem, to jest banalne. - oznajmił tylko lekko zmachany.

Następny w kolejce był George, który uzyskał czas dwie minuty i dziesięć sekund, przez co zaprzepaścił swoje szanse na stopień porucznika. Dean wyrobił się w minutę czterdzieści, a jego siostrze zajęło to równo dwie minuty i dwie sekundy. Erice pokonanie toru zajęło dwie minuty, a po Alex, której czas wyniósł minutę pięćdziesiąt, przyszła kolej na mnie.

Położyłam się na tej macie, ręce luźno opuszczając wzdłuż ciała. Na gwizdek błyskawicznie zerwałam się z miejsca, prawie sprintem podbiegając do słupków, okrążyłam je na zmianę, jeden z lewej, a drugi z prawej. Po dobiegnięciu do płotków, szybko je przeskoczyłam, większy problem miałam z manekinem, bo trochę on ważył, ale przerzuciłam go sobie przez ramię, co ułatwiło mi zadanie. Po odłożeniu go z powrotem na materac, podbiegłam do piłek lekarskich, które oburącz zza głowy rzucałam tak, aby przekroczyły czerwoną linię. Nie było to jakoś wielce trudne, więc w miarę szybko się z tym uporałam, a następnie przyszła kolej na przewroty. Z doświadczenia wiedziałam, że najszybsza jest seria salt do przodu, aż do momentu, gdy zabrakło materacy. Wtedy przerwałam i z przyzwyczajenia wyciągnęłam ręce na boki, stając na prostych nogach, ale gdy sobie przypomniałam, że to nie koniec, zerwałam się do biegu, w kierunku stanowiska do brzuszków. Po tylu lekcjach w State dwadzieścia brzuszków z obciążeniem nie stanowiło dla mnie większego problemu. Podobnie jak ze skrzyniami i biegiem wahadłowym, gdy tylko dziesiąty raz przekroczyłam linie, mężczyzna zatrzymał mierzony czas, a ja do niego podeszłam.

- Straciłaś sporo czasu po saltach. - zauważył.

- Wiem.

- Trenowałaś kiedyś gimnastykę, prawda? - zapytał, a ja w odpowiedzi pokiwałam głową.- Widać. Minuta pięćdziesiąt osiem.

Oddał mi kartę, a ja odetchnęłam z ulgą. Zdążyłam. Teraz jeszcze tylko rozmowa z psychologiem i jeśli ją zaliczę dostanę tytuł porucznika zamiast sierżanta, czyli stopień wyżej. Teraz dopiero przytłoczył mnie stres. Niby to już prawie koniec i tak dalej, ale ta jedna rozmowa, zadecyduje o tym, czy przyjmą mnie do policji. Tutaj już nie chodzi nawet o stopień, bo on nie ma znaczenia. Tytuł już wypracowałam, ale teraz jeśli obleję psychotest, to nie będę mogła mieć do czynienia z bronią, wiec automatycznie nie zostanę przyjęta do policji, a jeśli mnie nie przyjmą, to nie dość, że wrócę do State, o ile tam pozwolą mi wrócić, to jeszcze będę miała problemy z Twenty.

Ostatni do maty podszedł David, ale byłam tak zatopiona w swoich myślach, że do żywych powróciłam dopiero, gdy chłopak pokonywał skrzynie. Zrobiło mi się głupio, że zamiast wspierać swojego chłopaka, myślałam o tym co będzie jak nie zaliczę psychotestów. Miałam ochotę jebnąć głową o ścianę, ale zamiast tego skupiłam się na zmaganiach bruneta. Był on świetnym lekkoatletą, więc przeskakiwanie skrzyń nie stanowiło dla niego żadnej przeszkody, podobnie bieg wahadłowy, więc po krótkim czasie skończył i podbiegł do trenera.

- No no no - powiedział mężczyzna. - Jestem pod wrażeniem. Najkrótszy czas z jakim się spotkałem. Minuta szesnaście sekund i osiemdziesiąt trzy setne. Gratuluję.

Podobnie, jak przy całej reszcie z nas powpisywał na karcie wszystkie niezbędne bzdety, a potem oddał ją Davidowi.

- Co teraz? - zapytała Alex, ale nie bardzo słuchałam odpowiedzi, bo właśnie biegłam do chłopaka.

Gdy stałam przed nim wybiłam się z ziemi, oplatając nogi, wokół bioder chłopaka, a ręce na jego karku. David dla lepszej równowagi ułożył swoje dłonie pod moimi udami, a ja na jego ustach złożyłam pocałunek.

- A to za co? - zapytał ze śmiechem, gdy się od siebie oderwaliśmy.

- Gratuluję wyniku. - odpowiedziałam z uśmiechem.

- Ja tobie też. Moja pani porucznik. - zaśmiał się.

- Jeszcze nie porucznik.

- To już tylko kwestia formalności. Śpiewająco przejdziesz ostatni test.

***

Po szybkim prysznicu i przebraniu się z powrotem w normalne ubrania, za naszymi nauczycielami udaliśmy się pod pokój 1145, gdzie znajdował się gabinet policyjnego psychologa.

- Wchodzicie zależnie o sumy uzyskanych punktów. Ci z najlepszymi wynikami wchodzą na końcu. Dlatego jako pierwszy rozmowę odbędzie Dean, później Alexandra i Charlotte miały taką samą ilość punktów, więc idziecie alfabetycznie, następnie George. Ericka i Nathan mają taką samą sytuację, jak dziewczyny, przedostatni David i na końcu Camilla. Osoby, które skończyły test nie mogą się komunikować z resztą, więc wychodzą drugim wyjściem. Wszystko jasne? - upewnił się szef policji

- Jak słońce. - potwierdził Jones, więc po chwili całą siódemką czekaliśmy przed wejściem, podczas gdy Jones był w środku.

Na korytarzu było o wiele za mało krzesełek dla nas wszystkich, więc wspólnie z Davidem usiedliśmy na podłodze. Chłopak oparł się o ścianę, a ja o niego siadając pomiędzy jego nogami, gdy udało mi się wygodnie umiejscowić, chłopak zgiął nogi w kolanach, tak aby nie barykadować przejścia. Swoje ręce skrzyżował na moim brzuchu, a ja położyłam głowę na jego piersi przymykając oczy.

- Stresujesz się? - zapytał cicho chłopak.

- A ty nie?

- Nie. Podobne testy tylko w formie pisemnej mieliśmy w State, więc nie będzie tak źle.

- No wiem, ale co innego pisać, a co innego rozmawiać.

- Będzie dobrze. - obiecał. - Już niedługo będziesz moją panią porucznik.

***

Czas mijał szybko, nie jestem nawet pewna, w którym momencie zostaliśmy z Davidem sami. Dopiero, gdy chłopak też zniknął za drzwiami czas zwolnił i to cholernie. Kiedy on jeszcze tutaj był udawało mu się jakoś zagłuszać moje zdenerwowanie, ale teraz dopadło mnie ono ze zdwojoną siłą. Nie mogąc usiedzieć w miejscu, zaczęłam przemieszczać korytarz wzdłuż i wszerz. Nie było to wielkie pomieszczenie, bo zaledwie cztery na sześć kroków. Zdążyłam go obejść z piętnaście razy zanim drzwi się otworzyły.

Wnętrze gabinetu psychologa, wyglądało... jak normalny gabinet. Biurko, dwa krzesła, jakiś regał i kilka obrazków na ścianach w kolorze jasnozielonym.

- Ty pewnie jesteś Camilla? - upewniła się kobieta z drugiej strony biurka. Była to około czterdziestoletnia blondynka o ciepłym uśmiechu. Potwierdziłam jej słowa, a w odpowiedzi psycholożka wskazała na fotel. - Stresujesz się?

- To chyba normalne. Kto by się nie denerwował przed rozmową, mającą wpływ na całe jego życie. - zauważyłam

- Też racja - zaśmiała się - Ale nie masz czym się przejmować. Potraktuj to jako zwykłą rozmowę, tak jakbyś plotkowała z koleżankami. Więcej czasu zajmie mi później wypisanie karty, niż ta rozmowa.

- Aż tak źle? - zapytałam ze śmiechem

- Taka praca, ale czym szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy.

- Jasne.

- To opowiedz mi coś o sobie. Przedstaw się, powiedz czym się interesujesz, co lubisz, a czego nie i tym podobne.

- No to nazywam się Camilla Thomson, mam siedemnaście lat. Urodziłam się i wychowałam w Chicago. Mam młodszą o rok siostrę Abigail, nasza rodzicielka ma własną kancelarię prawną, a ojciec jest lekarzem. Interesuję się motoryzacją i sportem. Nie lubię zakupów, dzieci i fałszywości, kocham wyzwania, adrenalinę i ryzyko. - zacięłam się. - Nie wiem co jeszcze powiedzieć.

- Twoi rodzice dużo pracowali? Jaki kontakt miałaś z nimi i siostrą?

- Sporo pracowali. - wyjawiłam. - Częściej ich nie było, niż byli, a przez to także nasz kontakt nie należał do najlepszych. Z siostrą, jak to z siostrą, dużo się kłóciłyśmy, ale i tak ją kocham.

- Rozumiem. Wspominałaś, że lubisz ryzyko. Co miałaś na myśli?

- Lubię się bać. - wyjaśniłam po chwilowym zastanowieniu. - Nie cierpię, jak strach mnie ogranicza, więc staram się go pokonać.

- Nie rozumiem. - przyznała kobieta, a ja po raz kolejny pogrążyłam się w myślach.

- Ma pani jakąś fobię?

- Tak, boję się wysokości.

- Też się kiedyś bałam, ale nie chciałam żeby strach mnie ograniczał, żebym nie mogła chodzić do wesołego miasteczka i tym podobne, więc się przełamałam. Wchodziłam na duże wysokości, patrzałam w dół, a nawet skoczyłam na bungee. Przezwyciężyłam swój strach i robię to z każdym nowym.

- Ciekawe podejście. - przyznała psycholożka. - Ale oczywiście wszystko w granicach rozsądku.

- Oczywiście.

- Dobra, dowiedziałam się wszystkiego co chciałam, także daj mi teraz chwilę, żebym wypisała kartę.

- Jak to wszystko? Przecież ledwo powiedziałam coś o sobie.

- Ale to wystarczyło, żebym była w stanie napisać opinię o twojej osobie. Oczywiście od wyniku możesz się odwołać w ciągu trzech dni roboczych, ale moim zdaniem nie będzie to konieczne.

Po chwili w moich rękach znalazła się już znana mi kartka, a ostanie wolne miejsce było zajęte przez szerokie pismo pani psycholog.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro