Rozdział 20.1 ❌

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

POV Camilla

Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, ani ile spałam. Jedyne czego jestem pewna to fakt, że coś mnie obudziło. Dźwięk przychodzącego połączenie rozchodził się po całym pomieszczeniu. Nie do końca rozbudzona, ruszyłam za dźwiękiem, licząc, że bezproblemowo odnajdę urządzenie i tak też się stało, ale na moje niezadowolenie był to telefon z Twenty.

- Za dziesięć minut masz być w bazie. Pay czeka na ciebie tam gdzie ostatnio. - oznajmił Nick i nie czekając na moją odpowiedź się rozłączył.

- Kurwa. - zaklęłam i po upewnieniu się, że drzwi do mojej sypialni są na pewno zamknięte na klucz, wyszłam oknem na zewnątrz.

Tak jak mówił Nicolas dom dalej stało auto, za kółkiem którego siedziała Pay.

- Hej znowu. - przywitała się, gdy wsiadłam na miejsce pasażera.

- Cześć.

- Coś ty znowu przeskrobałaś, że tak nagle cię wzywa? - zaśmiała się.

- Nie mam pojęcia. - oznajmiłam zgodnie z prawdą.

Już w drodze do samochodu próbowałam zrozumieć o co mu chodzi, ale bezskutecznie. W papierach, które mu dzisiaj zaniosłam było wszystko czego chciał, więc to raczej nie o to chodzi. Zresztą z tego co udało mi się wyłapać przez tą krótką "rozmowę" wątpię, żeby miał jakieś pretensje, bo nie brzmiał na wkurzonego, ale kto go tam wie. Jedyne co przychodziło mi do głowy, to sprawa z Ericką, ale szczerze, to wątpię, żeby chciał o tym gadać, bo co go to obchodzi.

- Domyślasz się o co mu chodzi? - zapytała Pay, wyrywając mnie z zamyślenia.

- Ani trochę.

- Może chodzi o tą aferę z Ri. - zgadywała Patty

- Myślisz, że by się tak tym przejął?

- Tak. Dla swoich ludzi zrobiłby prawie wszystko, a Ri jest dla niego najważniejsza. - wyjaśniła, a ja w odpowiedzi jedynie wzruszyłam ramionami.

- Ej, Eri jest dziewczyną Jamesa? - zapytałam przypominając sobie wcześniejsze słowa brunetki

- Chodzą takie ploty, ale szczerze nie wiem, czy to prawda. - wyjaśniła. - Ri spędza sporo czasu z Juniorem i Nickiem, zawsze jest z którymś z nich, więc początkowo były ploty, że trójkącik, tym bardziej, że to by nie była pierwsza taka akcja. Ale później okazało się, że Nick i Ri są rodziną, więc dziwki wymyśliły, że Junior ma prywatną laskę do pieprzenia.

- Ale ty w to nie wierzysz? - upewniłam się

- Nie. Ri raczej nie jest laską, która by pozwalała swojemu chłopakowi pieprzyć się na prawo i lewo.

- Może o tym nie wie? - zgadywałam

- Poważnie myślisz, że by się nie skapnęła?

- Ostatnio jakoś zwątpiłam w jej spostrzegawczość. - prychnęłam, a dziewczyna się lekko zaśmiała.

- Zgaduję, że się nie pogodziłyście? - przez ton z jakim to wypowiedziała zabrzmiało to bardziej jak pytanie aniżeli stwierdzenie. W odpowiedzi pokiwałam głową na nie, a dziewczyna ze zrozumieniem skinęła. - A gadałyście chociaż?

- Można tak powiedzieć. - westchnęłam, a widząc jej pytające spojrzenie, dodałam - Nie chcę o tym gadać.

- Luz i tak już jesteśmy. - odpowiedziała. - Będę na ciebie czekać w garażu.

- Dzięki. - powiedziałam, a następnie wyszłam z pojazdu, bez żadnej spiny kierując się do "gabinetu" Nicolasa.

Uznając, że się mnie spodziewa, nie zamierzałam pukać, no bo po co.

W pokoju jak zwykle siedział Nicolas i James, którzy w chwili obecnej zacięcie o czymś rozmawiali, ale gdy usłyszeli otwierające się drzwi, zamilkli.

- Na twoim kurwa miejscu zacząłbym pukać. Chyba po coś masz jeszcze dłonie. - warknął szef kliki Chinatown, nawet nie patrząc w moją stronę.

- Uznałam, że skoro miałam tak szybko tu przyjechać, to raczej się mnie spodziewasz. - powiedziałam bez zająknięcia.

Mimo, że już w mniejszym stopniu obawiałam się chłopaków, to na pewno nie mogę powiedzieć, że w ogóle się ich nie boję. Dalej nie byłam pewna co im może nagle strzelić do głów, więc wolałam nie ryzykować, ale już na pewno nie panikowałam przed każdym spotkaniem z nimi.

- Ila. - odezwali się równocześnie odwracając głowy w moją stronę.

- Nie kurwa, Święty Mikołaj. - prychnęłam. - Czego chcecie? Jeśli się nie domyślacie, to wam oznajmiam, że mam naprawdę dużo o wiele ciekawszych rzeczy do roboty, niż jeżdżenie co chwilę do was.

- Tsa... gówno mnie to obchodzi. - oznajmił Nicolas

- Czego chcesz? Na czwartek będziesz miał te szczegóły.

- No ja myślę, ale nie o to chodzi. Siadaj.

- Postoję.

- Powiedziałem kurwa siadaj! - wrzasnął

- Jezu, wyluzuj. - przewróciłam oczami, ale posłusznie zajęłam miejsce na jakiejś kanapie.

- Musimy sobie coś wyjaśnić. Nie skojarzyliśmy, że jesteście przyjaciółmi Ri, ale to nie ma żadnego znaczenia. Ty dalej jesteś kretem i dalej obowiązują cię te same zasady. Fakt, że przyjaźnisz się z Ri mi zwisa, ale wiedz, że jeśli przez ciebie zaczną się jakieś spiny między Ri, a nami, to ty za to dostaniesz...

- Czekaj. - przerwałam mu, za co spiorunował mnie wzrokiem. - Czy ty próbujesz mi w chwili obecnej grozić, że jeśli będę się na was skarżyć Erice, to się zemścicie?

- Interpretuj to jak chcesz...

- Czyli tak.

- Jeszcze raz mnie kurwa przerwiesz, a naprawdę przestanę być miły.

- Mi, a nie mnie. - poprawiłam go.

- Co ty chcesz teraz do cholery udowodnić? Myślisz, że fakt przyjaźni z Ri daje ci jakieś uprawnienia? - warknął.

- Nie, ale wiesz co myślę? - zapytałam takim samym tonem przybliżając twarz w jego stronę. - Że raczej byś nie chciał, aby ktoś anonimowo doniósł Interpolowi o tym, że Ericka jest twoją kuzynką.

Ku mojemu zdziwieniu chłopak ponownie oparł się na krzesło i zaczął śmiać.

- Proszę bardzo. Pisz ten donos, ale wiesz co ci powiem? Chuj ci to da, no chyba, że chcesz się przekonać na co nas stać. Słońce. Nawet jeśli osobiście zaniosłabyś ten donos na biurko Simpsona, to by ci nic nie dało. Nie dość, że nikt by nie uwierzył, bo nie ma żadnych dowodów na nasze pokrewieństwo, to jeszcze sama byś się wsypała. Zaczęłyby się pytania skąd o tym wiesz i tak dalej. Raczej wątpię, żebyś znalazła dobrą wymówkę.

- Chyba mnie nie doceniasz.

- A ty chyba chcesz kolejną lekcję dobrego zachowania. Coś za pyskata się zrobiłaś, a mnie to zaczyna irytować.

- Zaskoczyć cię? - zapytałam ironicznie. - Zwisa mi to co cię irytuje, a co nie.

Po chwili w moją stronę była wycelowana lufa pistoletu, a nawet dwie. Spojrzałam na to z całkowitą obojętnością, mimo że moje serce przyśpieszyło. Po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk przeładowywania broni. Dzięki temu, że miałam ręce na kolanach bez problemu dałam radę wyciągnąć swoją broń i skierować ją w Nicolasa.

- I co ci to da? - zakpił. - Strzelisz we mnie, a ja i Junior w ciebie. Jesteś analitykiem, zanalizuj jakie masz szanse na przeżycie.

Miał rację i doskonale zdawałam sobie sprawę, ale co miałam zrobić. Stać i czekać, aż władują we mnie cały magazynek?

- Dobrze ci radzę, opuść broń. - odezwał się Junior

- Zamknij się. Niech strzeli. - prychnął Nick. - Zobaczy, że tu miała jeszcze dobrze.

- Nie pierdol, że Killer przyjeżdża?

- Tsa... - prychnął. - Kontrola będzie.

- Killer w sensie O.G. NE Waszyngton? - upewniłam się

- O widzę, że jesteś zorientowana. - zaśmiał się Nicolas. - Dobra rada. - odezwał się ponownie, gdy po budynku rozszedł się dźwięk trzaskania drzwiami. - Mniej przejebane będziesz miała jeśli nie zauważy broni. - oznajmił wyciągając rękę, a ja niechętnie, ale wiedząc, że nie mam innego wyjścia, oddałam mu broń, a w tym samym czasie drzwi się otworzyły.

- Kto to jest? - zapytał nowo przybyły. - Odwróć się.

Wykonałam jego polecenie, patrząc w prost w jego twarz. Można powiedzieć, że Killer jest najważniejszą osobą z Twenty na terenie stolicy. Nikt nie zna jego prawdziwego imienia i nazwiska. Jedyne informacje o nim w policyjnych bazach nie licząc bogatej kartoteki to fakt, że ma około trzydziestu pięciu lat, jakoś dwa metry wzrostu i jest cholernie umięśnionym czarnoskórym mężczyzną. Jasne są jakieś jego rysopisy, czy kiepskiej jakości zdjęcia z monitoringu, ale to na tyle. Przy nim Nicolas to aniołek, mimo, że też jest cholernie nieobliczalny, mściwy i sadystyczny. Największa różnica między tą dwójką to fakt, że Killer był zwykłym wariatem. Jest niepoczytalny i to wiadomo nie od dziś.

- Kret. - odparł bez wahania Nicolas. - Mówiłem ci o niej.

- To jest ten interpolowy pies? Myślałem, że jest dużo starsza. - oznajmił przekrzywiając głowę na bok.

- Nie, to ona.

- Niezła jest. - oznajmił skanując mnie wzrokiem. - Czemu macie wyciągnięte glocki?

- Musieliśmy ją nauczyć trochę pokory.

- Buntujesz się mała? - zapytał Killer ze śmiechem. - Chodź.

- Nigdzie z tobą nie idę. - zaprzeczyłam - My chyba już mamy wszystko wyjaśnione, więc ja już spadam. Mam nadzieję, że nie do zobaczenia.

Nie czekając na odpowiedź z ich strony odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia z pomieszczenia. Nie obchodził mnie teraz fakt, że Nicolas w dalszym ciągu ma moją spluwę, ani fakt, że pewnie oberwie mi się za taką ignorancję. Po prostu nie chciałam być w jednym pomieszczeniu z tym nieprzewidywalnym mordercą. Przed opuszczeniem pomieszczenia, powstrzymała mnie jednak masywna postura sporo ode mnie wyższego mężczyzny.

- Lepiej się przymknij i chodź po dobroci, albo cię wezmę siłą. - powiedział spokojnie, a następnie przerażająco się roześmiał. - Pójdziesz, czy mam ci pomóc?

- Idę. - warknęłam, ale w tym samym czasie drzwi się otworzyły, a do środka wpadła Ericka.

- Tu jesteś. Nawet nie wiesz, jak musiałam cię kryć przed resztą. Mogłaś chociaż skłamać, że idziesz kurwa spać, czy coś. - oznajmiła mi, a dopiero później rozejrzała się po pomieszczeniu. - Killer, co się dzieje?

- Re. Znasz ją? - zapytał zdziwiony, wskazując na mnie, a następnie znów się roześmiał.

- Tak.

- To obie pójdziecie ze mną.

- Ale o co chodzi?

- Dobrze wiesz co robię z osobami, które mi się sprzeciwiają. - oznajmił z przerażającym uśmiechem na twarzy. - Lepiej mnie nie wkurwiaj.

Dziewczyna skinęła głową i łapiąc mnie za nadgarstek wyszła z pomieszczenia, a następnie z budynku, wprost do stojącego czarnego Range Rovera, gdzie razem ze mną usiadła z tyłu.

- O co chodzi?- zapytała mnie cicho, zanim jeszcze mężczyzna doszedł do pojazdu.

- Nicolas uznał, że przyda mi się lekcja dobrego wychowania.

- Co zrobiłaś? - zapytała przerażona, a ja błyskawicznie streściłam jej ostatnie wydarzenia. - Mierzyłaś z broni do któregoś z nich?

- Twojego kuzyna.

- Kurwa. - zaklęła. - Zły ruch. Powiedz chociaż, że Killer tego nie widział, ani nie wie o tym.

Nie zdążyłam jej odpowiedzieć, bo na miejsce pasażera wsiadł Killer, a obok niego jakiś nieznany mi koleś. Spojrzałam na Eri i tylko skinęłam głową, a ona odetchnęła z ulgą.

- Dokąd jedziemy? - zapytała szatynka, ale w odpowiedzi usłyszała tylko milczenie. - Killer, do cholery.

Mimo, że w dalszym ciągu byłam na nią zła, za to, że nas oszukiwała, teraz wolałam się trzymać blisko niej, bo była jedyną osobą, którą tutaj znałam.

- Nie denerwuj się. Przecież nie zajebię was w jakiejś dziurze. - zaśmiał się

- Po kim, jak po kim, ale po tobie to ja mogę się wszystkiego spodziewać. - prychnęła. Mężczyzna w odpowiedzi jedynie przerażająco się roześmiał - No powiedz, gdzie jedziemy. Do G3?

- Psujesz zabawę. - prychnął niezadowolony

- Garaż przy torze. - wyjaśniła mi, a później powróciła do rozmowy z gangsterem. - Po co tam?

- Chcę z wami pogadać, a Nick i reszta niech dalej myślą, że młoda dostaje opierdol, a ty razem z nią. - zaśmiał się mężczyzna, a po chwili nastolatka do niego dołączyła.

- Chwila, bo chyba nie rozumiem.

- Już wyjaśniam. - zaśmiał się Killer. - Wszystkie plotki, które o mnie słyszałaś są prawdą. Przez to ludzie na mój widok srają w gacie, także z Twenty. -zrobił smutną minę, a po chwili znowu się roześmiał.- Bawi mnie to, ale też męczy, więc lubię ludzi, którzy potrafią mi się sprzeciwić. Ty się zbuntowałaś, jak oznajmiłem, że masz ze mną pójść. Naprawdę chciałem ci dać nauczkę, ale mi się sprzeciwiłaś. Ri na początku była taka sama i dlatego ją lubię. To chyba twoje.

W moją stronę poleciała spluwa, którą bezproblemowo złapałam w obie ręce.

- Dzięki.

- Nie ma sprawy.

Kilka chwil później zatrzymaliśmy się na jakimś podjeździe prowadzącym pod parterowe hale, a następnie już na piechotę całą trójką skierowaliśmy się w stronę jednej z nich.

- Ja wam na chwilkę ucieknę. - odezwał się Killer, więc pokiwałyśmy głowami, a już po chwili go nie było.

Magazyn, do którego się udałyśmy był obszernym pomieszczenie przerobionym na mini warsztat i garaż w jednym. Nie było tu dużo pojazdów, ale wystarczająco, żeby sobie poradzić.

Razem z szatynką zajęłyśmy dwa z czterech foteli stojących przy stoliku pod ścianą i wspólnie czekałyśmy na przyjście mężczyzny. Dalej jeszcze nie do końca rozumiałam o co chodzi Killerowi, ale i tak ucieczka stąd mi nic nie da, więc pozostaje mi tylko czekać na rozwój wydarzeń.

- Jakby co w domu wcisnęłam kit, że zapomniałyśmy jakichś papierów z Interpolu i musiałyśmy po nie jechać, a to może trochę potrwać. - odezwała się Eri

- Dzięki. - powiedziałam szczerze

- Nie ma sprawy, ale następnym razem mów mi jak musisz jechać. Po co w ogóle tam jechałaś?

- Nicolasowi i Jamesowi zachciało się mnie postraszyć. - prychnęłam

- Co gadali?

- Że jak przeze mnie będą jakieś spiny miedzy waszą trójką, to ja za to dupnę.

- Niech oni lepiej nie myślą za dużo. - warknęła

- Daj spokój, ok? Nawet jeśli naprawdę nie skumałaś, kto był odpowiedzialny za tamte wydarzenia, to teraz nie udawaj, że coś się zmieni tylko dlatego, że się... przyjaźniłyśmy.

- Przyjaźniłyśmy? - powtórzyła. - Czyli już się nie przyjaźnimy?

- A mogę ci ufać?

- Oczywiście. - oznajmiła bez zastanowienia

- Tylko, że ja tak nie do końca jestem tego pewna. - przyznałam. - Wiesz co kiedyś słyszałam bardzo mądre zdanie, które teraz idealnie pasuje: "Zaufanie jest bardzo łatwo stracić, ale żeby je odzyskać trzeba się napracować".

~~~
Hej, hej kochani ❤️
Długo nie było już moich notatek pod rozdziałami, a mam do was ważne pytanie. Otóż do końca State zostało mniej niż 20 rozdziałów, albo coś koło tego i na 99% powstanie druga część. Jesteście za tym, żeby była druga część, czy żebym wszystko skończyła tutaj?
Kocham was! ❤️
Vera__18

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro