Rozdział 10.2 ❌

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Biorąc pod uwagę, że to był pierwszy posiłek, który jedliśmy tego dnia, powiedzenie, że było to najlepsze spaghetti jakie jadłam w życiu, chyba nikogo by nie zdziwiło. No bo w końcu głodny zje wszystko, a przynajmniej w teorii.

Żadne z nas nie miało siły, ani ochoty zmywać, więc nic dziwnego, że naczynia zalegały w zlewie, a my w prawie niezmienionych pozycjach siedzieliśmy przed telewizorem. Mówiąc prawie mam na myśli, że Alex, która miała dość uwag Jonesa, postanowiła usiąść na podłogę. Ja nie dość, że byłam za bardzo zmęczona, żeby się ruszyć, a z moich ust raz za razem wydobywało się ziewnięcie, to jeszcze było mi za wygodnie, aby przenieść się na twarde panele.

Podczas, gdy moi przyjaciele skupiali się na lecącym w telewizji filmie, którego tytułu, albo chociaż głównego wątku za nic sobie nie przypomnę, ja walczyłam z opadającymi powiekami. Głowę miałam opartą o ramię Davida, a on dodatkowo głaskał mnie po włosach, co ani trochę nie ułatwiało mi zachowania przytomności. I spokojnie, z czystym sumieniem mogę wszem i wobec oznajmić, że dwie godziny snu, to zdecydowanie za mało.

Najchętniej to bym położyła się na mięciutkie hotelowe łóżko i oddała się w objęcia Morfeusza, ale za bardzo stęskniłam się za przyjaciółmi, aby ich teraz zostawić, a poza tym jestem ciekawa czy podjęli już decyzję, a jeśli tak to jaką.

Z moich ust wydobyło się kolejne ziewnięcie, co nie umknęło uwadze przyjaciołom.

- Cama, idź spać. - poleciła Eri, a ja tylko pokiwałam głową na "nie" - Przecież wszyscy widzimy, że ledwo siedzisz, a i tak długo wytrzymałaś. Idź spać, a jak będzie coś ważnego to cię obudzimy.

- Nie ma sensu, żebym teraz szła spać, bo nie zasnę w nocy. - stwierdziłam zaspanym głosem. - Potrzebuję kawy.

- Zrobię ci. - zaoferowała szatynka, a ja posłałam jej wdzięczny uśmiech.

- Czemu jesteś taka śpiąca? - zdziwił się David, gdy z moich ust wyrwało się kolejne ziewnięcie.

- O piątej wróciłam z Interpolu, a po siódmej dostałam telefon, że mamy jechać. - wyjaśniłam

- O kurwa. Tak jest często? - zapytała Alex. - Bo jak mają zamiar mnie zrywać po dwóch godzinach snu, to coraz mniej podoba mi się wizja zostania tutaj.

- To był pierwszy raz i mam nadzieję, że ostatni. - stwierdziła Lotte.

- Ktoś jeszcze chce coś do picia? - krzyknęła Eri z kuchni, a po chwili w jej stronę poleciało multum zamówień. - Bo ja to spamiętam. - zakpiła

- Dwie czarne kawy, jedna biała, cztery herbaty i coś dla ciebie. - podsumowała Alex

- Dzięki. - krzyknęła Eri. - Pomoże mi ktoś to przynieść?

Po chwili w jej stronę ruszyła Alex i wspólnie dziewczyny przyniosły nasze napoje i cukierniczkę.

Wzięłam w rękę swoją czarną kawę i dosypałam do niej dwie łyżeczki cukru, ale szybko musiałam odłożyć kubek z dzienną porcją kofeiny, ponieważ rozdzwoniła się moja komórka.

- Miller dzwoni. - powiedziałam do przyjaciół.

- Włącz na głośnik. - poprosił David, wyciszając jednocześnie dźwięk wydobywający się z telewizora.

Wykonałam jego polecenie i odłożyłam telefon na stolik, tak, aby każde z nas nie miało najmniejszego problemu z usłyszeniem o co chodzi, a następnie powróciłam do wcześniejszej pozycji.

- Dzień dobry. - przywitałam się

- Są u was? - zapytał

- Kto?

- Alexandra, David... - zaczął wymieniać, ale przerwał mu głos Alex

- Jesteśmy. - powiedziała blondynka, a po chwili dodała. - Jest porucznik na głośniku.

- To dobrze, ale mam prośbę. Nie jesteśmy w szkole, więc nie jestem waszym nauczycielem, a raczej kolegą z pracy, więc proszę przestańcie tytułować.

- To teraz zamiast poruczniku, mamy mówić proszę pana? - zapytała kpiąco Lotte

- Aż taki stary nie jestem. Mam dopiero dwadzieścia cztery lata. - zauważył. - Nie możecie po prostu mówić do mnie po imieniu?

- Damon. - powiedziałam, na próbę, a po chwili się zaśmiałam. - Dziwnie tak.

- Przyzwyczaicie się, ale nie po to dzwonię. - oznajmił rozbawiony. - Alex i reszta macie pokoje na przeciwko. Tak, jak w tym apartamencie, tak i tam są dwie sypialnie, więc musicie się między sobą dogadać, kto, gdzie śpi. W razie czego pozamieniajcie się pokojami z resztą. Jasne?

- Tsa. - mruknęła Alex

- Pokój jest otwarty, klucze macie na komodzie, a do Interpolu jutro was podwiozą przyjaciele. Aha i na razie się nie wypakowujcie, bo zostaniecie tu tylko do końca tygodnia.

- Czemu? - zdziwiła się Eri

- Bo później przenosicie się, w sensie osoby, które zgadzają się na propozycje Simpsona, do domu zakupionego przez Interpol.

- A reszta? - zapytałam

- A reszta zostaje tu gdzie jest teraz do końca praktyk. Także jak ktoś jest pewny, że za sześć tygodni chce wrócić do State, to może się wypakować. A co Camilla? Wracasz do State?- zapytał.

Spojrzałam na Eri, która uśmiechnęła się lekko, Lotte poruszyła wargami bezgłośnie mówiąc "ani mi się waż", Jones pokiwał głową, szepcząc "wiesz co robić". Odetchnęłam głęboko i pokiwałam głową.

- Zostaję.

- I ja. - dodała Lotte, a po chwili podobne zdania powiedziała także Eri i Jones.

- Skończcie pierdolić bez sensu. Przecież to jasne, że wszyscy zostaniemy. - zauważyła Alex

- Słownictwo. - upomniał ją Miller

- A podobno miałam cię traktować, jak kolegę z pracy. - powiedziała unosząc w górę jedną brew, czego i tak nie mógł zauważyć.

- Przyzwyczajenie. - zaśmiał się, a my wraz z nim. - A poza tym mów za siebie. Może ktoś ma inne zdanie co do powrotu do szkoły.

Każde z nas przenosiło swój wzrok z Davida na Nathana, żeby następnie przyjrzeć się Georgowi i tak w kółko.

- Na mnie tak nie patrzcie. Zostaję tutaj. - powiedział David unosząc ręce nad głowę, w odpowiedzi otrzymał mój szczęśliwy uśmiech, a już po chwili mocno się w niego wtulałam.

- Ja tak samo. - potwierdził Nathan

- I ja. - dodał George, a na twarze każdego z nas wypłynęły szerokie uśmiechy.

- Czyli rozumiem, że decyzje podjęte? - upewnił się... Damon.

- Dokładnie. - potwierdziła Lotte

- Nie będziesz tęsknił za tak zajebistymi osobami, jak my? - zapytał ze śmiechem brat czerwonowłosej.

- Nie, bo zarówno ja, jak i Brown też tu zostajemy na stałe.

- To kto, będzie dyrektorem i nowym nauczycielem I6? - zapytałam

- Dyrektorem będzie White, a informatyki będzie uczył jakiś nowy facet z FBI. Ale skoro zostajecie, to będziecie się musieli przestawić, aby nie tytułować Browna i mnie. - zauważył rozbawiony, a my się zaśmialiśmy.

Co prawda, to prawda.

- Dobra, wiesz już, że zostajemy, ale dalej nie znamy szczegółów. - zauważył David. - Wiesz coś może?

- A co chcecie wiedzieć?

- Najlepiej wszystko. - powiedziałam, opierając się wygodniej o Davida, z kubkiem kawy w ręce. Zapowiada się dłuższa rozmowa.

Chłopak widząc moje poczynania przeniósł swoje oczy na mnie i z ciepłym uśmiechem na ustach mocniej mnie przycisnął do swojego torsu.

Nigdy wcześniej nie zauważyłam jak hipnotyzujące są jego oczy. Szmaragdowe tęczówki spoglądały na mnie... nawet nie jestem pewna, jak to opisać. Jego wzrok wyrażał wiele, ale ja nie umiałam tego zinterpretować.

- Dobra, to tak. - zza myślenia wyrwał mnie zniekształcony głos Millera - Jutro o dziesiątej musicie się stawić u Simpsona, będę tam też ja, Brown i Clemark. Powiecie swoją decyzję i dogadacie ostatnie szczegóły, takie jak dni w których pracujecie, a kiedy się uczycie, kwestie wynagrodzenia, wasze gabinety i tym podobne. Do niedzieli będziecie mieszkać jeszcze w hotelu, bo ekipa remontowa, musi dostosować ten dom do waszych potrzeb. Przez cztery dni w tygodniu będziecie pracować w specjalnej grupie do ścigania Twenty, razem z naszą trójką i najlepszymi ludźmi z całego amerykańskiego oddziału. W pozostałe dni będziecie się uczyć. W waszym domu będą dwie sale, coś na wzór lekcyjnych, gdzie będziecie mieli przedmioty ogólne z prywatnymi nauczycielami. Informatyki będę was uczył ja, sportu i strzelania Brown, a psychologii, teraz obowiązkowej, Clemark.

- Będziemy na poziomach, tak jak dotychczas? - zapytał George

- Nie. Jest was tylko ósemka, a do tego ledwie z trzech poziomów. Będziecie mieć lekcje razem, ale indywidualne zadania.

- A co z przedmiotami ogólnym? Jesteśmy na różnych rocznikach. - zauważyła Lotte

- Dalej będzie taki podział. Drugoroczniacy: Camilla, Ericka, Alex, Lotte, Nathan i Dean, będą mieli swoje przedmioty, a George i David swoje. Jedynie zmieni się jeśli chodzi o języki obce i przedmioty przyrodnicze. Dotychczas mieliście do wyboru sześć języków: niemiecki, francuski, hiszpański, polski, włoski i rosyjski oraz cztery przyrodnicze: biologię, chemię, fizykę, geografię. Teraz będą dwa obowiązkowe języki: francuski i hiszpański, a przyrodnicze całkowicie odejdą.

- Dobra ogarniamy szkołę, chociaż nie powiem, żeby podobał mi się fakt, że nie mam ani jednego dnia wolnego w tygodniu. - oznajmiła Lotte. - Ale co z umowami, bo nie bardzo ogarnęłam co Simpson wtedy gadał.

- Przez najbliższe cztery tygodnie, czyli do końca podstawowych praktyk, będziecie dalej na dotychczasowych umowach, aby sprawdzić, jak to wszystko wygląda, coś zmienić albo dodać do umowy. Ogólnie to będzie taka próba generalna. Będziemy też musieli się skonsultować z prawnikami, o szczegóły podpisania umowy z nieletnimi, ale wy jesteście na specjalnych zasadach, więc prawdopodobnie nie będzie z tym problemu. Po tym czasie jeśli się uda podpiszecie umowy o pracę, a jeśli nie to będziecie mieli przedłużone praktyki, a po roku stałą posadę.

- A to dotyczy wszystkich, czy tylko Eri i Camy? - zapytała Lotte

- Nie mam pojęcia. - powiedział szczerze. - Zapytajcie się jutro Simpsona.

- Zapamiętam. - odparła Lotte

- Dobra, odpocznijcie i widzimy się jutro o dziesiątej. Dobranoc.

- Dobranoc. - odpowiedzieliśmy chórem, a mężczyzna ze śmiechem się rozłączył.

Gdy do naszych uszu dotarł dźwięk zakończonego połączenia, nachyliłam się do stołu, skąd zgarnęłam telefon.

- Która godzina? - zapytała Eri

- Wpół do ósmej. - powiedziałam. - Ej, to co robimy z tymi pokojami, bo chcę już iść spać, a nie ma szans żeby w nocy ktoś mnie obudził.

- Ja chcę sypialnie z Nathem. - odezwała się Lotte

- Powitalny seksik. - zaśmiał się Jones, a my wraz z nim.

- Po prostu zazdrościsz, stary. - oznajmił rozbawiony Nathan

- Ty się ciesz, że żartuję. Jesteś chłopakiem mojej siostry, powinienem ci wpierdolić na samą sugestię, że będziesz ją dotykał. - zauważył, a czerwonowłosa spiorunowała go wzrokiem.

- Nawet nie próbuj mu grozić, bo ja osobiście cię zatłukę. - oznajmiła poważnie.

- Dobra czyli rozumiem, że Lotte i Jones, są w innych pokojach. - powiedziałam szybko, kończąc tym samym kłótnię. - Kto ma mocny sen? - moje pytanie wywołało salwę śmiechu i piorunujący wzrok rodzeństwa. - Nie ważne. Zostało trzech chłopaków, tyle samo dziewczyn i pokoi. Kto gdzie śpi?

- Ja na pewno nie będę w pokoju z tym zbokiem. - oznajmiła Alex, wskazując na starszego z rodzeństwa.

- Ja już raz z nim spałam w jednym pokoju i nie ma szans, żebym zrobiła to jeszcze raz. - powiedziała poważnie Eri. - Dam komuś innemu ten zaszczyt.

- Miałem go na co dzień w State, mi też już wystarczy. - odezwał się David.

- Czyli zostajesz mi ty skarbie. - stwierdził niezrażony Jones, zarzucając mi rękę na ramiona.

- Chyba śnisz. - powiedział Walker. - Nie zrobię Camie takiego świństwa. - zaśmiał się. - George?

- Jasne.

- Okey, czyli Lotte z Nathem, Jones z Georgiem. - wymieniła Eri - Alex?

- Ja chcę z którąś z was. - powiedziała nastolatka.

- Mi to bez różnicy pod warunkiem, że mogę iść już spać. - stwierdziłam, po raz kolejny ziewając.

- Okey. To tutaj śpi Lotte, Nath, David i Cama, a na przeciwko Dean, George, Alex i ja.- zaproponowała szatynka. - Wszystkim pasuje?

- Jasne i tak mnie nie obudzą jak się będą pieprzyć. - stwierdziłam wzruszając ramionami.

W akompaniamencie wyzwisk ze strony Lotte i śmiechu reszty, ruszyłam do swojej sypialni, gdzie szybko przebrałam się w pidżamę i zakopałam w pościeli.

***

Obudziłam się, albo raczej zostałam obudzona zdecydowanie za szybko. Ktoś potrząsał mnie za ramię i gdyby nie fakt, że mój mózg był dalej w innym świecie, to pewnie obmyślałabym plan zabicia tej osoby.

- Cama wstawaj. - usłyszałam niezidentyfikowany głos.

W odpowiedzi coś jęknęłam i przewracając się na drugi bok, mocniej przykryłam kołdrą. Do moich uszu dotarł cichy śmiech, który postanowiłam zignorować.

- Camilla, proszę. - jęknął chłopak, po raz kolejny ruszając moim ramieniem i zabierając mi kołdrę. Dalej nieświadoma, warknęłam i schowałam głowę pod poduszkę, a mój budzik westchnął i sądząc po oddalających się krokach wyszedł z pomieszczenia.

Długo nie cieszyłam się spokojem, bo po chwili ponownie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i czyjś głośny wrzask. Natychmiastowo poderwałam się na równe nogi, a swój wzrok przeniosłam na czerwonowłosą.

- Widzicie? - zapytała - Tak się budzi ludzi.

- Zabiję. - warknęłam.- Zabiję cię. Kurwa zabiję i wypatroszę.

- Luzik, ale najpierw proponuję ci coś zjeść i się ubrać, bo inaczej możemy się spóźnić do Simpsona. - powiedziała spokojnie nastolatka

- Która godzina?

- Dziewiąta piętnaście, więc masz równo czterdzieści pięć minut na ogarnięcie się i dojechanie na miejsce.

- Kurwa. - przeklęłam głośno i podbiegłam do szafy skąd wyjęłam ubrania na dzisiaj.

Ciemne poprzecierane jeansy, szarą bokserkę, luźną koszulkę na jedno ramię sięgającą do pępka, w tym samym kolorze oraz bieliznę i pobiegłam do łazienki.

- Zjesz kanapki? - zapytała jeszcze Lotte

- Tak, dzięki.

W błyskawicznym tempie zrzuciłam z siebie piżamę i wskoczyłam pod prysznic, gdzie umyłam włosy i całe ciało. Mogę szczerze powiedzieć, że to był najkrótszy prysznic w moim życiu, bo niecałe piętnaście minut później byłam już ubrana i miałam podsuszone włosy.

Następnie zabrałam się za makijaż. Drobne niedoskonałości zakryłam korektorem, oczy podkreśliłam eyelinerem i tuszem, a na usta nałożyłam blado różową szminkę.

Po skończonym zadaniu opuściłam pomieszczenie kierując się do kuchni.

- Dzięki. - mruknęłam do Lotte, widząc talerz z jedzeniem leżący na blacie.

Dziewczyna w odpowiedzi wzruszyła ramionami, a ja zabrałam się do jedzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro