Rozdział 2.1 ✅

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z krainy snów wyrwał mnie niezidentyfikowany hałas, przez co mruknęłam coś pod nosem i odwracając się na drugi bok próbowałam znowu odpłynąć, ale dźwięk się powtórzył przez co na półżywa spojrzałam na winowajcę hałasu.

- Naprawdę zaczynam cię nienawidzić - jęknęłam, patrząc na Lotte z nieukrywanym grymasem.

- No to masz szczęście, bo to przecież pierwsza i ostatnia twoja noc w tym miejscu - prychnęłam nie zaprzestając pakowania.

- Pierwsza na pewno, ale nie ostatnia - zauważyłam, opadając ponownie głową na poduszkę - ale widzę, że się pakujesz. Czyżby cię wywalili?

- Chciałabyś - zakpiła. - Wyjeżdżam na weekend, więc możemy się już dzisiaj pożegnać.

- Pudło. Widzimy się w poniedziałek i tak szybko się mnie nie pozbędziesz. Jestem na szóstce z informatyki.

- Co, kurwa?

- Zaliczyłam wczorajszy egzamin, a przez to jestem na poziomie szóstym, więc nawet jak kompletnie oleję sport, to i tak tutaj zostaję - zauważyłam. - Która godzina?

- Szósta - powiedziała nieprzytomnie moja współlokatorka.

- Pojebało cię kurwa? - warknęłam. - Wstawać o bladym świcie w sobotę - mruknęłam pod nosem, przykrywając głowę kołdrą.

- Głucha jesteś czy co? Mówię przecież, że jadę do domu - prychnęła.

- Walić to. O której jest śniadanie?

- Wpół do ósmej - odpowiedziała dziewczyna.

- Dopiero - jęknęłam podłamana. - Zdechnę z głodu do tego czasu.

- W naszej kuchni jest jakieś żarcie, tylko odkup, jak będziesz na mieście - oznajmiła czerwonowłosa, a szok jaki mnie ogarnął zmusił mnie do odsłonięcia twarzy.

- Dzięki - mruknęłam niepewnie przeciągając słowo - ale co ci się stało, że tak nagle zrobiłaś się miła?

- Dzień dobroci dla zwierząt - prychnęła z chamskim uśmieszkiem, który odwzajemniłam.

Bycie miłą zdecydowanie do niej nie pasowało.

- Nie roznieś mi pokoju frajerko - zakpiła nastolatka, zarzucając na ramię sportową torbę, po czym opuściła pomieszczenie trzaskając lekko drzwiami. Wiedząc, że sen mi już nie grozi, odwinęłam się z kołdry i ruszyłam do niewielkiej kuchni z nadzieją, że znajdę coś dobrego do żarcia.

Szybko przeszukałam wszystkie szafki, a gdy zauważyłam najlepsze płatki śniadaniowe jakie tylko istnieją miałam ochotę pisnąć z radości. Bez wahania wyjęłam miseczki z szafki, którą zdążyłam już wcześniej przeszukać, wyjęłam jeszcze tylko mleko, którym zalałam swoje śniadanie i z łyżką w ustach wróciłam do pomieszczenia.

Nim jednak zdążyłam chociażby odłożyć miseczkę, rozległo się pukanie do drzwi. Z jękiem niezadowolenia balansowałam miską tak żeby nie wylać swojego śniadania, ale udało mi się otworzyć drewnianą barierę. Przyjrzałam się przybyszowi, robiąc mu przejście wróciłam do łóżka, a po wygodnym usadowieniu się wyjęłam łyżkę z ust.

- Co jest? - zapytałam.

- Ciekawy strój - zaśmiał się David wskazując na moją nocny strój, na którą składała się za duża o kilka rozmiarów koszulka i dresowe spodenki.

- Piżama, jak piżama - zauważyłam, połykając uprzednio płatki. - Nie chcę być niemiła, ale ty naprawdę nie masz nic lepszego do roboty o wpół do siódmej w sobotę?

- Za bardzo byłem ciekawy, jak ci poszedł test z informatyki, a przy okazji chciałem zapytać, czy idziesz ze mną na śniadanie za godzinę i miałem ci przekazać, że o wpół do dziewiątej zaczyna się egzamin sportowy...

- Chwila, chwila, powoli - przerwałam. - Na śniadanie mogę iść, ale pewnie przez te głupie testy nie będę jeść.

- Nie stresuj się tak. Wszystko będzie dobrze.

- Nie chodzi o stres - zaśmiałam się. - Po prostu jak zjem śniadanie, a później będę miała biegać, to raczej nie będę się za dobrze czuła.

- W sumie też racja - przyznał - ale zawsze można zjeść sałatkę, czy coś.

- Zobaczę jeszcze - obiecałam. - A co do testów, to jesteśmy na jednym poziomie.

- Jesteś na szóstce? - zapytał zdziwiony chłopak, a ja pokiwałam głową. - No, no, no, gratuluję. Pierwsza dziewczyna na tym poziomie.

- Co? - Tym razem to ja się zdziwiłam. - Będę jedyną dziewczyną w klasie?

- Na to wygląda - potwierdził. - Dobra, nie będę ci już przeszkadzać. W takim razie przyjdę po ciebie za godzinę.

Pożegnaliśmy się uśmiechem, a gdy chłopak opuścił pomieszczenie zgarnęłam w rękę mundurek, do którego musiałam się przyzwyczaić i kosmetyczkę, po czym z całym wyposażeniem ruszyłam do łazienki.

Zdecydowanie potrzebowałam długiego i odprężającego prysznicu, aby móc się odstresować. Cieszyłam się, że udało mi się zaliczyć ten egzamin, a dzięki temu nie musiałam wracać do Chicago z podkulonym ogonem. Nie chciałam tutaj przyjeżdżać, to fakt, ale nie znaczy, że wolałabym wrócić do rodziców. Wizja pozostania tutaj jest tak samo pocieszająca, jak i przerażająca. Nie wiedziałam, czy sobie poradzę z tutejszym programem, ale nie miałam zamiaru rezygnować. Mam okazję się sprawdzić, to spróbuję.

Owinięta w puszysty błękitny ręcznik stała przed lustrem susząc moje czarne włosy, które zdecydowanie nie lubiły tego zabiegu. Moje myśli błądziły wszędzie, gdzie chciały. Od przyszłości, przez teraźniejszość, aż po przyszłość.

Miałam prawie osiemnaście lat, a dalej żywię dziecinną nadzieję, że teraz uda mi się znaleźć idealne miejsce dla mnie, poznam prawdziwych przyjaciół, którzy będą akceptowali całą mnie, a nie tylko te części, jakie im pasują. Przez całe swoje życie nie znalazłam ani jednej osoby, która by mnie w pełni znała i szanowała. Najbliższa temu pierwszemu była Abb, ale nawet ona nie wiedziała wszystkiego, a przez jej dość trudny charakter nie było nawet mowy o pełnej akceptacji.

Szczerze, trzeba by było połączyć co najmniej trzy osoby, żeby powstała jedna znająca mnie w stu procentach. Ludzie z mojego pierwszego liceum wiedzieli, że jestem z „dobrego domu" i jak się uczę, znajomi z poza szkoły wiedzieli jaka jestem po alkoholu i o moim zamiłowaniu do adrenaliny. Nikt jednak nie znał tych obu stron ani nie wiedział co mi siedzi w głowie.

Dwukrotnie starałam się znaleźć osoby, które zaakceptują całą mnie, ale dwukrotnie się przejechałam raz na osobie, którą miałam za przyjaciółkę, a później na chłopaku. Taylora poznałam na imprezie, więc znał mnie od tej gorszej stronie, ale właśnie ją lubił. Nasz związek trwał, aż do momentu, gdy poznał tą moją lepszą stronę. Czy bolało? Jak cholera, ale z czasem zapomniałam, a jedyny ślad jaki mi o tym przypominał znajdował się na moim obojczyku. Niby typowy napis, ale dla mnie miał on głębsze znaczenie, którego nie poznał jeszcze nikt. Nawet teraz na ręcznikiem rzucało się w oczu lustrzane odbicie napisu „be strong".

Z westchnięciem oderwałam się od wspomnieć z jedną myślą, która wywołała szeroki uśmiech na mojej twarzy. Chyba czas na nowy tatuaż.

Zerknęłam na godzinę w telefonie, a gdy zorientowałam się, że zostało mi zaledwie dziesięć minut, zaklęłam pod nosem, szybko zakładając mundurek. Zęby umyłam praktycznie w biegu, a przed wyjściem zdążyłam jeszcze tylko zgarnąć kartę do pokoju, nim wybiegłam na zewnątrz wpadając na chłopaka.

Punktualność zdecydowanie nie jest moją mocną stroną.

- Gotowa? - zapytał rozbawiony, a ja pokiwałam głową. - Nie żebym coś sugerował, ale proponuję ci jeszcze ubrać buty.

- Kurwa - zaklęłam, wywołując śmiech Davida. - Zdążymy tu jeszcze wrócić po śniadaniu?

- Bez problemu - potwierdził, więc chwilę później ruszyliśmy schodami na dół.

- Na czym polega drugi test? - spytałam autentycznie ciekawa.

- Chyba śnisz - prychnął. - Nie powiem ci. Sama się przekonasz.

- No weź - jęknęłam. - Co ci zależy.

- Nie pozwolę ci oszukiwać - oznajmił brunet z przepraszającym uśmiechem. - Poradzisz sobie uczciwie. Od wielu lat trenujesz, a całe liceum jeździłaś na zawody sportowe. Bez problemu dasz radę.

- Sprawdzałeś mnie - wytknęłam.

- Jestem hakerem - zauważył jakby to była najlogiczniejsza rzecz na świecie. - Oczywiście, że cię sprawdziłem, pewnie jak większość ludzi ze szkoły. Musiałem wiedzieć, czy nie zadaję się z seryjnym mordercą, prawda?

- Powiedzmy - zaśmiałam się.

Chwilę później chłopak otworzył przede mną drzwi, wpuszczając przodem. Pomieszczenie wyglądało, jak typowa szkolna stołówka. Jasne ściany, okrągłe stoliki z dziesięcioma miejscami przy każdym z nich. Pod oknami stał duży prostokątny stół obficie zastawiony różnorakimi potrawami.

Podczas rozglądania się po jadalni moje spojrzenie zatrzymało się na siedzącej samotnie dziewczynie, z którą wczoraj równocześnie zakończyłyśmy zadanie u Browna.

- Zaczekasz chwilę? - poprosiłam swojego towarzysza.

- Nie ma sprawy - zgodził się z uśmiechem. - Będę przy tamtym stoliku - obiecał, wskazując na mebel, przy którym siedziało już dwóch nieznanych mi chłopaków. - Przynieść ci coś do jedzenia?

- Możesz jakąś sałatkę i coś do picia.

- Herbatę?

- Tak, dziękuję - powiedziałam z uśmiechem, który chłopak odwzajemnił z uśmiechem.

Gdy chłopak się oddalił do przyjaciół, ja ruszyłam w stronę przy którym znajdowała się Ericka.

- Hej - przywitałam się, zajmując miejsce obok niej. - Ja tylko na chwilę. Jak ci poszedł egzamin?

- Cześć, nie ma problemu. Jesteśmy razem w klasie, więc raczej dobrze - zaśmiała się, a ja wraz z nią. - Stresujesz się sportem?

- Trochę, ale nie tak, jak informatyką. Teraz nawet jak zawalę, to zostanę - zauważyłam.

- Zawsze jakieś pocieszenie.

- Dokładnie, a jeszcze David nie chce mi powiedzieć na czym to polega.

- Ten twój opiekun? - zapytała, a ja pokiwałam głową. - Moja opiekunka sobie siedzi tam i udaje, że mnie wcale nie zna - prychnęła wskazując na jakąś rudowłosą dziewczynę.

- Współczuję. Mam współlokatorkę, z którą powinna się dogadać - prychnęłam.

- A ja żyję na farcie i mam swój pokój - zaśmiała się dziewczyna.

- I gdzie tu sprawiedliwość - zakpiłam.

- Siadasz ze mną, czy idziesz do tego gościa, który macha w naszą stronę? - zapytała, patrząc ponad moim ramieniem, a ja po odwróceniu się odmachałam chłopakowi.

- Idę, a ty możesz albo dalej siedzieć sama, albo pójść ze mną - podsunęłam z uśmiechem.

- Ty ich w ogóle znasz? - zapytała unosząc w górę jedną brew.

- Nie, ale chyba nie wymiękasz, co? - zakpiłam z wyzywającym uśmieszkiem.

- Nigdy - zadecydowała, wstając z miejsca, a ja posłałam jej szeroki uśmiech i wspólnie skierowałyśmy się do stolika bruneta.

- Hej - przywitałam się, siadając na miejscu, przy którym stała moja taca. - Jestem Cama.

- Fajnie, a teraz spierdalaj - mruknął nieznany mi szatyn, a moje brwi powędrowały do góry.

Już na pierwszy rzut oka było wiadomo, że starszy ode mnie chłopak ma raczej trudny charakter, a szkoda bo był naprawdę przystojny. Cała jego prawa ręka pokryta była tuszem, co ukazywał biała obcisła koszulka z krótkim rękawem uciskała mięśnie. Ciemne oczy, które praktycznie nie odróżniały się kolorem od źrenic były lekko przerażające, ale przy tym też hipnotyzujące. Krótkie ciemne włosy, podkreślały mocne rysy twarzy, a kpiący uśmieszek występował na wargach praktycznie cały czas.

- Coś ci nie pasuje?

- Miło, że pytasz - ironizował - a skoro cię to interesuje, to z przyjemnością ci odpowiem. Tak, nie pasuje mi twoja obecność przy tym stoliku.

- No to niestety musisz sobie sam poradzić z tym problemem, bo ja zostałam zaproszona do niego - zauważyłam z chamskim uśmiechem.

Zachowanie chłopaka momentalnie skojarzyło mi się z moją współlokatorką. Oboje byli równie chamscy, a ja chyba zaczęłam ich shipować, ale myśl o tym jak wredne byłyby ich dzieci, była wręcz przerażająca.

- Ciekawe kto z własnej woli skazywałby się na twoje towarzystwo - prychnął.

- Twój przyjaciel - oznajmiłam, wskazując na Davida, który razem z resztą towarzystwa przy stoliku skakał wzrokiem od jednego z nas do drugiego.

- Dupą zakręciłaś?

- Sugerujesz, że David nie ma rozumu? - zapytałam, a moje brwi ponownie poleciały do góry.

- Dobra, wygrałaś. Siadaj - mruknął - ale twoja koleżaneczka chyba nie jest tak wygadana, co?

- Masz coś do mnie? - warknęła szatynka.

- Nawet nie wiesz, jak dużo skarbie - mruknął, a dziewczyna, ignorując go odwróciła się do mojego kolegi.

- Hej, ty jesteś David, tak? - zapytała, a chłopak potwierdził ruchem głowy. - Jestem Eri. Masz jakiś problem z tym, żebym tu usiadła?

- Nie - zaprzeczył brunet - siadaj.

- Dziękuję, a tobie przeszkadza moja obecność? - zwróciła się do ostatniego z chłopaków.

Chuderlawy rudzielec przeniósł swoje spojrzenie z przystojnego przyjaciela, na moją nową koleżankę, a następnie bez słowa pokręcił głową.

- Chyba cię przegłosowali - zauważyła szatynka, na co ten się przymknął.

Posłałam dupkowi zwycięski uśmiech, a po chwili obie siedziałyśmy już przy stoliku, zajadając się śniadaniem i ignorując piorunujący wzrok chłopaka, który jawnie okazywał, jak bardzo nas tu nie chce, rozmawiałyśmy z Davidem i Georgiem.

Jak się okazało rudy nastolatek był informatycznym geniuszem, więc także uczęszczał na poziom szósty. Nowi znajomi zaczęli nam opowiadać o nauczycielu informatyki, który podobno jest niezłym chujem, a przynajmniej przekładając z ichnich na nasze.

Naszą rozmowę przerwał jednak głośny śmiech trzeciego z chłopaków, więc wszyscy przenieśli na niego swoje zdezorientowane spojrzenia. Szatyn kompletnie ignorując nasze niezrozumienie żartu śmiał się w najlepsze, a ja naprawdę zaczynałam wątpić w jego poczytalność.

- Miałeś rację - oznajmił przez śmiech, spoglądając na siedzącego obok mnie chłopaka.

- A ty jesteś zdecydowanie zbyt wredny - oznajmił David, piorunując przyjaciela wzrokiem. - Przepraszam was za niego - zwrócił się do nas.

- Nie przepraszaj, tylko wytłumacz o co tu chodzi.

- Pozwól kochanie, że ja to zrobię - powiedział szatyn. - Jestem Jones, a w zasadzie Dean Jones. Ogólnie, to chciałem sprawdzić, czy nie macie kija w tyłku, jak większość lasek stąd, a że David wspomniał, że masz mocny charakter, to dwa doświadczenia w jednym.

- Chyba dalej słabo rozumiem - oznajmiłam.

- Jesteś mało ogarnięta, ale chociaż wyglądem to nadrabiasz - prychnął.

- No to możesz zazdrościć, bo ciebie nic nie usprawiedliwia. - Moje słowa wywołały śmiech Jonesa.

- Już cię lubię - stwierdził. - Ale podsumowując w wielkim skrócie. Możecie z nami siedzieć. Znaczy wątpię, żeby moją kochaną siostrzyczkę ucieszyła wasza obecność, ale jebać ją. Nath was polubi.

- Nie mam pojęcia o czym ty gadasz, ale walić to. Nie masz nic przeciwko naszej obecności, tak?

- Obchodzi cię to?

- Nie, ale chcę mieć pewność, że chociaż coś zrozumiałam.

- Zrozumiałaś - potwierdził ze śmiechem.

Po tej krótkiej wymianie zdań, chłopak zaprzestał piorunowania nas wzrokiem, a w szybkim tempie złapaliśmy nawet wspólny język. Chłopcy zaczęli opowiadać nam o lekcjach i panujących tu zasadach, a z moich ust po raz kolejny wyrwało się przeciągłe ziewnięcie.

- Obudź się, bo zaśniesz przy bieganiu - zaśmiał się David.

- Chcę do łóżka - jęknęłam kolejny raz ziewając. - Moja popierdolona współlokatorka obudziła mnie o szóstej pakując się na weekend.

- Z przyjemnością z tobą pójdę do łóżka - oznajmił szatyn, zabawnie ruszając brwiami - ale może innym razem, bo chyba się śpieszysz na test - zauważył, a gdy moje spojrzenie przeniosło się na zegarek głośno zaklęłam.

- Spokojnie, zdążymy - obiecał David.

- Powodzenia mała. Z twoją posturą może załapiesz się na drugi poziom.

- Zobaczymy - prychnęłam z krzywym uśmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro