Rozdział 20.2 ❌

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ważne!
To nie jest dodatkowy rozdział, bo jutrzejszego nie będzie! W zamian rozdział macie dzisiaj ❤️ Powód tego jest prosty @tosiek_18 ❤️❤️❤️ kocham cię, wiesz o tym, nie? Udanej wycieczki honey 😍

- A mogę ci ufać?

- Oczywiście. - oznajmiła bez zastanowienia

- Tylko, że ja tak nie do końca jestem tego pewna. - przyznałam. - Wiesz co, kiedyś słyszałam bardzo mądre zdanie, które teraz idealnie pasuje: "Zaufanie jest bardzo łatwo stracić, ale żeby je odzyskać trzeba się napracować".

Po moich słowach zapanowało milczenie. Eri najprawdopodobniej nie wiedziała co powiedzieć, a ja najzwyczajniej w świecie nie miałam nic do dodania. Powiedziałam szatynce prawdę. Moje zaufanie straciła w ułamek sekundy. Nie twierdzę, że bezpowrotnie, ale żeby je odzyskać na prawdę długa droga przed nią, a w zasadzie przed nami obiema. Dodatkowo sprawa z powiązaniem dziewczyny z Twenty cholernie utrudnia, jeśli nie uniemożliwia mi mojego planu. Wiedziałam, że o wiele łatwiej mi będzie wsadzić do pierdla ludzi do których nie jestem w żaden sposób przywiązana. Już i tak za bardzo zgrałam się z Le i Pay, ale tak czy siak nie możemy tego w żaden sposób porównywać do moich kontaktów z Eri, bo to jak porównywanie nauki życia, to takiego normalnego... Po prostu bez sensowne. Nie wiem, czy jestem w stanie zamknąć Eri, ale tak samo nie jestem pewna, czy uda mi się przemilczeć jej cały udział w tej historii, a nawet jeśli się to uda, to nie wiem, czy chcę to zrobić.

- Cama, posłuchaj mnie. - poprosiła. - Nie wiem, jak mam ci to wytłumaczyć, żebyś w końcu mi uwierzyła. Nigdy, przenigdy nie wydałabym was Twenty, nawet biorąc pod uwagę moje pokrewieństwo z Nickiem. Kocham cię jak siostrę...

- Ale, nie na tyle żeby mi zaufać. - przerwałam jej

- Ufam ci, ale jak do cholery miałam ci to powiedzieć?! "Słuchaj Cama, kojarzysz naszą sprawę z Interpolu? A pamiętasz tego całego Nicolasa szefa kliki z Chinatown? Tak się składa, że to mój kuzyn. Podać ci jego adres żebyśmy mogli go skazać na dożywocie?"- zapytała, rysując w powietrzu cudzysłów. - Jak miałam wybrać między kuzynem, który mi dosłownie uratował życie, a przyjaciółmi, którzy też są dla mnie jak rodzina?

- Ale wiesz, że w końcu i tak będziesz musiała wybrać? Prędzej, czy później Interpol ich namierzy, a jak już to zrobi, dostaną w pizdu lat za kratami, a ty będziesz musiała zdecydować, czy pomagasz policji, czy trafiasz do pierdla razem z nimi.

Nie doczekałam się odpowiedzi ze strony Eri z dwóch powodów. Po pierwsze chyba sama nie wiedziała co powiedzieć, a po drugie nie miałyśmy też ku temu okazji, bo wrócił Killer.

- Tęskniłyście dziewczynki? - zapytał ze śmiechem, wchodząc do magazynu.

Dopiero teraz miałam dobrą okazję, aby się mu przyjrzeć. Mężczyzna na oko był trochę wyższy od Jonesa, więc miał około dwa metry wzrostu. Gdyby nie obcisła czarna koszulka, która eksponowała jego mięśnie można by powiedzieć, że jest z lekka grubawy, ale ich widok skutecznie zmieniał mniemanie. Na sobie miał także czarne luźne spodnie, lecz dzięki mojej awersji do mody za cholerę nie wiedziałam co to za materiał, ani typ, ale szczerze miałam to gdzieś. Patrząc na jego twarz widziałam jedynie ciemne włosy obcięte na krótko, prawie czarne oczy i ten przerażający uśmiech.

- Jak cholera. - prychnęła Eri

- I za to cię lubię. - zaśmiał się. - Jak zawsze pyskata.

Nie do końca wiedziałam jak się mam zachowywać w jego towarzystwie. Niby nic mi nie zrobił itd, ale jednak nie ma wątpliwości, że naprawdę jest bezdusznym mordercą. Nie wątpiłam w to, że byłby w stanie w każdej sekundzie wyciągnąć spluwę, wycelować ją w moją głowę i pociągnąć za spust. Kilka prostych czynności, a już szczególnie dla seryjnego mordercy, ale w dziwny sposób nie obawiałam się, że on to zrobi.

- Halo! Ziemia do Camilli! - zaśmiał się szaleńczo, a ja momentalnie powróciłam na ziemię.

- Sorki, zamyśliłam się. - przyznałam zgodnie z prawdą.

- A o czym tak myślisz? - zapytał przyglądając mi się ciekawsko.

- Niczym ważnym.

- Jesteś ciekawa. - oznajmił po chwili

- Czego? - zdziwiłam się, a mężczyzna się roześmiał

- Nie. - zaśmiał się - Ty jesteś ciekawa. Nie ciebie coś ciekawi. - sprostował

-Dlaczego jestem ciekawa?

- Jesteś z policji, ale nie jesteś całkowicie dobra.

- A skąd ty możesz wiedzieć jaka jestem? Nie znasz mnie. - zauważyłam, a mężczyzna się roześmiał.

- Widzę. Gdybyś była dobra, to już byś zadzwoniła po swoich przyjaciół z policji żeby mnie zamknęli, a siedzisz tu ze mną i rozmawiasz. Nie jesteś dobra, ale taką udajesz. Dlaczego?

- Niczego nie udaję. - zaprzeczyłam po raz kolejny wywołując śmiech Killera

- Nawet nie wiesz, że udajesz. Nie jesteś dobra. Tak na prawdę jesteś zła. I jeszcze się o tym przekonasz. - mówił krótkimi zdaniami, co chwilę śmiejąc się szaleńczo.

***

Niedługo później musieliśmy już wracać, bo przyjaciele w końcu by się zorientowali, że za długo nas nie ma. Człowiek Killera przywiózł pod magazyn auto Ericki, którym następnie wróciliśmy wprost do naszego domu. Podczas drogi nie rozmawiałyśmy zbyt dużo, a w zasadzie ograniczyłyśmy się tylko do niezbędnego minimum.

- Potrafiłabyś mnie wydać policji? - przerwała milczenie szatynka.

- Nie mam pojęcia. - przyznałam, a resztę drogi przejechałyśmy już kompletnie bez słowa.

Gdy dojechaliśmy do domu, był już środek nocy, więc wszyscy spali, a my bez słowa rozeszłyśmy się do swoich sypialni, gdzie błyskawicznie zapadłam w sen.

***

Nie było mi dane zbyt długo pospać, bo o szóstej odezwał się mój budzik.

Byłam tak niewyspana, że cały dzień chodziłam jak zombie. Przed wyjściem do pracy w ogóle nie kontaktowałam, a na miejscu nie było lepiej. Robiłam wszystko co musiałam, ale najchętniej poszłabym spać.

Dodatkowo musiałam brać poprawkę na wszystko co Eri mówiła, bo najprawdopodobniej kłamała. Dopiero, gdy zaczęliśmy analizować klikę z Chinatown zrozumiałam, co czuje Ericka, gdy wie, że mamy nieprawdziwe informacje, ale nie może nic z tym zrobić, aby się nie wsypać skąd o tym wie.

Szczerze myślałam, że te osiem godzin pracy minie szybciej, ale na moje nieszczęście dłużyły się niemiłosiernie. Gdy tylko na zegarku wybiło wpół do czwartej ruszyliśmy do gabinetu Browna, gdzie zbierali się już ludzie ze zmiany C. Szybko przekazaliśmy im raporty, opowiedzieliśmy co i jak, po czym pojechaliśmy do domu. Ledwo przekroczyłam próg, a momentalnie pobiegłam do sypialni, gdzie rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.

***

- Cama! Wstawaj! - przebudziło mnie potrząsanie za ramię.

- Co jest? - mruknęłam zaspana.

- Mamy problem. Policja złapała Nicka, Juniora, Le, Pay i Killera na jednej z akcji. - oznajmiła Ericka, a ja błyskawicznie podniosłam się rozbudziłam.

- Co do chuja?

- Są już w Interpolu. Jose jest wkurwiony, że ich nie ostrzegłaś, a gdy Killer jest w pace to on rządzi Dystryktem Columbii.

- Abbie. - pisnęłam przerażona sięgając po telefon i nie zwracając uwagi na wczesną godzinę, wybrałam numer siostry. Po kilku sygnałach, usłyszałam oddech w słuchawce. - Abbie?

- Szybka jesteś. - w odpowiedzi usłyszałam jakiś męski głos. - Nawet nie zdążyliśmy jej przetransportować, a ty już dzwonisz.

- Zostawcie ją w spokoju. - warknęłam.

- Polecenie od Ivana złotko. Negocjuj z Josem może to ci coś da. - oznajmił, po czym się rozłączył.

- Masz numer do Jose? - zapytałam Eri, a ona potwierdziła ruchem głowy i bez słowa podała mi numer, który wpisałam do telefonu od Twenty i momentalnie nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Camilla. - odezwał się chłopak, po dwóch sygnałach. - Wiedziałem, że w końcu zadzwonisz.

- Wypuść Abbie.

- Trzeba było być uczciwym i donosić o wszystkich akcjach, a nie tylko wybranych.

- Ale ja o tej nic nie wiedziałam. To na pewno nie była akcja Interpolu, a najprawdopodobniej samowolka policji.

- Nie obchodzi mnie to. Masz czas do jutra, żeby wyszli, albo inaczej możesz szukać siostrzyczki w burdelach. - warknął, a następie się rozłączył.

- I co? - zapytała Eri.

- Mam czas do jutra, żeby wyszli, albo inaczej Ab trafi do jakiegoś burdelu. - oznajmiłam, a po moim policzku zaczęły płynąć łzy. - Kurwa mać. Zajebię gliniarzy, którzy ich aresztowali. - warknęłam, a dziewczyna w odpowiedzi mnie objęła. - Co ja mam robić?

- W pierwszej kolejności musimy uwolnić Killera i Nicka. Oni wiedzą, że to nie była akcja Interpolu, a zwykli gliniarze chcieli się wykazać. Wypuszczą Ab, a później obmyślimy jak uwolnić Juniora i resztę.

- Musimy? Obmyślimy?

- Chyba nie myślisz, że zostawię cię z tym samą. Możesz mnie nienawidzić, ale zatrzymaj to chociaż na czas tej akcji.

- Dziękuję. - powiedziałam szczerze, a dziewczyna tylko mocniej mnie objęła.

- Nie ma sprawy. Jak to zrobimy?

Spojrzałam na zegarek, gdzie moim oczom ukazała się godzina druga dwadzieścia, do budzika zostało nam jeszcze ponad trzy i pół godziny, więc bez problemu powinnyśmy zdążyć obmyślić jakiś plan.

***

Zgodnie z moim przypuszczeniem do godziny czwartej mieliśmy ogólny zarys planu, a resztę czasu poświęciliśmy na dogadanie szczegółów. O szóstej, jak już wszystko ustaliłyśmy, zaczęłyśmy normalnie szykować się do pracy, bo przecież teoretycznie nic nie wiedziałyśmy o zatrzymaniu Killera i reszty.

Kiedy przed ósmą całą ósemką weszłyśmy do siedziby Interpolu w środku aż wrzało od plotek.

- O co chodzi? - zapytał David

- Nie mam pojęcia. - skłamałam. - Ale mam wrażenie, że niedługo się dowiemy.

W windzie, która miała nas zawieść na odpowiednie piętro natknęliśmy się na Clemarka.

- O Camilla, dobrze, że cię widzę. - odezwał się

- Coś się stało?

- W nocy policja zatrzymała kilka osób z Twenty. Są już w naszym areszcie, a ty będziesz ich przesłuchiwać, a przy okazji sprawdzisz, czy któraś z tych osób nie była zamieszana w twoje porwanie.

- Oczywiście. - zgodziłam się

- Nie będzie dzisiaj głównej odprawy, bo mam spotkanie z Simpsonem, a i tak cała sprawa najbardziej dotyczy waszej grupy, więc Brown i ja wam wszystko powiemy na waszym zebraniu, a po tym razem ze mną pójdziesz na zebranie z szefostwem.

- Nie ma sprawy. - zgodziłam się, a w tej samej chwili drzwi windy się otworzyły, więc całą dziewiątką ruszyliśmy wprost do gabinetu Browna.

- O jesteście. Siadajcie. - polecił. - Dzisiaj będzie trochę dłużej, bo więcej się wydarzyło.

- Już wiedzą. - wyjawił Clemark

- O to mam chociaż wprowadzenie z głowy. Sierżancie Malker, zaczynaj.

- Jasne. Dzisiejszej nocy nasi ludzie zatrzymali najgroźniejszych członków Twenty. Killera, Nicolasa Johansona, Jamesa Sanders i dwie dziwki od nich Patricie i Alyson. Do zatrzymania doszło o godzinie pierwszej osiemnaście na gorącym uczynku. - zaczął, a gdy tylko dobrnął do końca swojej wypowiedzi, nie mogłam się powstrzymać od wtrącenia.

- Jesteś głównym analitykiem, a nawet nie pamiętasz kto kim jest w Twenty.

- Co ma pani porucznik na myśli? - zainteresował się Clemark.

- Patricia Shannon i Alyson Gonzales nie są dziwkami, a jednymi z gangsterów.

- A czy muszę znać pozycję każdego od nich?

- Tak. - oznajmił poważnie Clemark. - A teraz proszę wyjaśnić, co ma pan na myśli mówiąc, że do zatrzymania doszło na gorącym uczynku?

- Przekazanie towaru.

- Żywego towaru, narkotyków?

- Narkotyków.

- A może jakieś szczegóły? - zirytował się Clemark, tym, że musi od niego wyciągać wszystkie informacje.

- Spokojnie, to i tak najdłuższy raport słowny, jaki kiedykolwiek złożył. - prychnął Brown. - Zwykle przekazuje tylko teczkę.

- Jaką teczkę?

- Z raportem. Gówno ma z czterdzieści stron, ale dziewczyny już nauczyły się, gdzie są najważniejsze fragmenty i nam je streszczają.

- Teraz to będzie twoje zadanie. Bierzesz teczkę, markera, a masz na to- rozkazał Clemark, po czym spojrzał na zegarek. - dokładnie 6 minut. Czas start. - widząc, że zdezorientowany mężczyzna nie ruszył się z miejsca, Clemark ponownie się odezwał. - Jeśli tego nie zrobisz osobiście dopilnuję, żebyś został zdegradowany.

Tym razem mężczyzna już się nie wahał i błyskawicznie złapał w ręce jedną z teczek i markerem zaczął zaznaczać najważniejsze fragmenty.

- Po zebraniu, każde z was wraca do swoich codziennych zajęć wyjątkiem jest komandor Brown i porucznik Thomson, bo oni idą razem ze mną na zebranie dowództwa. Później porucznik Thomson, weźmie udział w przesłuchaniach. Wszystko jasne?

- Oczywiście. - potwierdziliśmy

- Grupa B, zostaje dzisiaj na nadgodzinach, do momentu zwolnienia do domu. Macie jakieś pytania?

- Sama mam ich przesłuchiwać? - zaciekawiłam się

- Jeśli to nie problem.

- Oczywiście, że nie.

- To dobrze. Tu macie informacje dotyczące zatrzymania oraz ich streszczone kartoteki. Zapoznajcie się z tym przed zebraniem dowództwa. - polecił podając Brownowi i mi po teczce, którą szybko otworzyłam i zabrałam się za lekturę.

- Zostali zatrzymani za dillerkę, a przy tym zginęło siedmiu policjantów?

- Dokładnie. - potwierdził mężczyzna.

- Straty, przewyższają korzyści. - oznajmiłam, a mężczyzna spojrzał na mnie z zainteresowaniem. Nim jednak zdążyłam kontynuować rozdzwonił się telefon Clemarka z wezwaniem na stawienie się w sali zebrań kryzysowych.

Biorąc jeszcze teczkę od Johna ruszyliśmy do windy, a nią na dół. Podczas jazdy ogólnikowo zapoznałam się z treścią raportu naszych zmienników, a także policjantów biorących udział w tamtej akcji.

- Co za idiota dowodził tą akcją. - prychnęłam

- Sierżant Daniel Satser. Trzydzieści dwa lata, od sześciu stara się otrzymać posadę w Interpolu, ale jego kandydatura jest notorycznie odrzucana przez brak doświadczenia. Będzie na ciebie bardzo cięty.

- Czyli będzie na zebraniu i będę mogła mu wygarnąć jakim kretynem jest? - upewniłam się, a mężczyzna się zaśmiał i pokiwał głową.

- Będzie ciekawie. - skomentował Brown.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro