Rozdział 27.1 ❌

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

4/8

Różnica między pracą w policji, a byciem gangsterem, wcale nie jest tak drastyczna jak się wydaje. Wiem co teraz sobie myślicie: "Przecież policjant i gangster nie mają ze sobą nic wspólnego"... Gówno prawda. Pracownik policji robi w zasadzie to wszystko co ludzie z czarnego półświatka, tylko, że na legalu. Zabija, bierze udział w strzelaninach i pościgach, przesłuchuje oraz ściga. Jednak największą różnicą jest to, że praca w policji nie niesie za sobą tyle niebezpieczeństw, a przez to potrafi naprawdę cholernie nudzić.

I to chyba jest właśnie najlepszy powód dla którego dołączyłam do czarnego półświatka. Jasne, może się wydawać, że teraz szukam sobie usprawiedliwienia, ale to wcale nie jest prawda. Byłam pewna swojej decyzji i nie żałuję, więc niczyje poparcie nie jest mi potrzebne.

Jazda na dwa fronty nie była wcale tak skomplikowana jak się wydaje, bo mimo wszystko jedna strona zdawała sobie sprawę z tego co się dzieje i ułatwiali mi zadanie, jak tylko mogli. Tak, oczywiście chodzi o Twenty, bo Interpol dalej nie zorientował się, że w swoich szeregach mają kilku szpiegów, jak nie lepiej. W gangu jestem już od dwóch miesięcy i szczerze powiem, że nie było chyba ani jednej minuty, w której bym żałowała swojej decyzji. Czuję się tu dobrze, mam dobry kontakt ze wszystkimi z Chinatown, zresztą podobnie jak Eri i Jones. Nick miał racje, mówiąc, że pierwsze przestępstwo jest najgorsze, a jakiś czas temu wyjaśnił mi po co mają tyle prób. W sumie to chodzi o przekonanie Nicka, że każdy ma w sobie przestępce, a najtrudniejszym momentem wcale nie jest popełnienie zbrodni, tylko późniejsze życie z tą świadomością. Dlatego jest tyle sprawdzianów przed tym, bo podobno nie każdy psychicznie daje sobie radę, a wolą to sprawdzić zanim taką osobę przyjmą do siebie. Po takim czasie, już mało co jest w stanie wywołać we mnie wyrzuty sumienia... w zasadzie to nawet nie mam pewności, czy coś takiego jest jeszcze możliwe, ale jak na razie, kompletnie mnie to nie obchodzi.

Co do Nicka, jego zachowanie w stosunku do mnie się nie zmieniło, ani o jotę. Przyjaźnimy się, ale ani jogo, ani moje zachowanie nie do końca na to wskazuje, jednak żadnemu z nas to nie przeszkadza, więc nie widzę problemu. Dogadujemy się świetnie, a to, że czasami dojdzie do czegoś więcej nie jest najważniejsze.

Pokochałam adrenalinę, bez której obecnie nie wyobrażam sobie życia. Gdyby teraz okazało się, że to wszystko było po prostu zajebistym snem, bez zawahania dołączyłabym do gangu. Wkręciłam się w to i spokojnie mogę powiedzieć, że od adrenaliny także można się uzależnić, a ja jestem chyba najlepszym dowodem na to. Niegdyś obiecująca policjantka, przed którą awanse były na wyciągnięcie ręki, a obecnie bezlitosna morderczyni. Czasy się zmieniają.

- Ziemia do Ili. - rozbawiona Pay, pstryknęła mi palcami przed oczami.

- Co jest? - zapytałam, wybudzając się ze świata wspomnień i przemyśleń.

- Jesteśmy na miejscu. Idziesz, czy zostajesz?

- Gdybym chciała zostać, to bym nawet tu nie przyjechała. - zauważyłam, poprawiając się na samochodowym fotelu.

Pay, Eri, Al i ja miałyśmy dzisiaj akcję przeznaczoną tylko dla nas. Nieskomplikowana robota zwykłe nastraszenie krnąbrnego dilera, któremu się nie chce za wiele robić. Podobno to jakiś gówniarz kompletnie zielony w tym, więc pójdzie łatwo. Może dlatego Nick nas wysłał bez żadnej obstawy, co naprawdę nie często się zdarza. A w zasadzie chyba nigdy się jeszcze nie zdarzyło.

- Drzwi nie dość, że mają kilka zamków, to jeszcze alarm. - zakomunikowała Eri, która przez ten czas stała się już rawie specem od zabezpieczeń. - Da się je zdjąć, ale potrzebuję trochę czasu.

- Nie mamy go. - oznajmiłam Pay, która przez najdłuższy "staż" dowodziła całą akcją. - Jakieś inne drogi?

- Otwarcie drzwi od środka jest o wiele łatwiejsze, ale dostanie się tam już niekoniecznie.

- Otwarte okno na dachu. - zauważyła Al, więc zgodnie spojrzałyśmy w tamtą stronę i faktycznie, jedno z okien dachowych, było uchylone na tyle, że bez problemu da się wejść.

Wszystkie trzy dziewczyny momentalnie przeniosły swoje spojrzenie na mnie.

- Co? - zdziwiłam się

- Tylko ty dasz radę dostać się na dach bez upadków. - zauważyła Eri

- A Al? - zapytałam - Przecież też da radę.

- Wejść tak, ale później może mieć problem z odłączeniem zasilania w domu, a ty będziesz musiało to zrobić, żebym zdjęła zabezpieczenie w postaci kodu, aby móc normalnie otworzyć drzwi. - wyjaśniła szatynka, a ja pokiwałam głową.

- Dobra. - zgodziłam się, zabierając ze schowka spluwę i dwa noże.

Pod osłoną nocy obeszłam posesję, szukając najlepszego miejsca do wspinaczki, którym okazało się stare drzewo rosnące w pewnej odległości od balkonu na piętrze. Później już wystarczy się tylko wspiąć na balustradę, podciągnąć na dach i przejść do odpowiedniego okna.

W uchu miałam zamontowaną bezprzewodową słuchawkę, dzięki której miałam stały kontakt z dziewczynami. Wspinaczka na drzewo nie była jakoś szczególnie trudna, już więcej problemów sprawiło mi przejście po gałęzi i zeskoczenie na balkon, bo kawał drewna, wydawał dość nieprzyjemne dźwięki, także stojąc na wystającym kawałku betonu, ogrodzonym balustradą, mogłam odetchnąć z ulgą. Później poszło już z górki, podciągnięcie się na dach i zeskoczenie do środka domu nie robiło mi większych problemów, ale po nich przyszła kolej na trudniejszą część, bo absolutnie nie znałam tutejszego rozkładu pomieszczeń. Dodatkowo musiałam zachować ciszę, gdyż nasz kochany diler i jego rodzinka smacznie spała w swoich sypialniach.

- Jestem w środku. - powiedziałam szeptem. - Gdzie mogą być te jebane bezpieczniki?

- Piwnica. - w odpowiedzi usłyszałam tylko to jedno słowa, ale wystarczyło mi, żebym ruszyła schodami na dół.

Dom był duży, więc znalezienie odpowiedniego pomieszczenia i to jeszcze w takich ciemnościach, było nie lada wyzwaniem, ale w końcu się udało, wyłączyłam zasilanie, doniosłam o tym Eri, a następnie otworzyłam drzwi wejściowe trzem czekającym pod nimi dziewczynom.

Kolejnym wyzwaniem było znalezienie sypialni, naszego nowego kolegi, ale na nasze szczęście był to pierwszy pokój do którego weszliśmy.

Widząc śpiącego chłopaka zachciało mi się śmiać. Był to patyczkowaty, zapewne młodszy od Ab chłopak, a mnie serio zaczęło zastanawiać, w jaki magiczny sposób on został dilerem Twenty.

- To on? - zapytała niedowierzająco Eri. Pay bez słowa tylko pokiwała głową i gestem nakazała zaczynać.

Eri, Pay i Al założyły na głowę kominiarki, którą ja już dawno miałam, a następnie przystąpiłyśmy do działania. Ally napełniła stojącą, w przyległej do pokoju łazience, miskę lodowatą wodą, a szatynka i ja, skupiłyśmy się na przywiązaniu i zakneblowaniu chłopaka.

Kiedy wszystko było gotowe, Pay wylała zimną ciesz na chłopaka, który odruchowo się zerwał, ale bez rezultatu, bo więzy dobrze go trzymały.

- Radzę ci się nie drzeć, bo to się źle dla ciebie skończy. - zagroziła dziewczyna, a przerażony chłopak momentalnie zakończył wyrywanie się. - Zerwę ci taśmą, ale jak zaczniesz się drzeć, to moja koleżanka strzeli ci kulkę między oczy, rozumiemy się? - dla potwierdzenie jej słów, wyjęłam zza paska broń, którą zaczęłam kręcić na palcu. Chłopak ze strachem w oczach pokiwał głową, a gangsterka jednym płynnym ruchem odkneblowała nastolatka. - Wiesz od kogo jesteśmy, czy musimy się przedstawiać? - zapytała, a dzięki temu jak ją znałam mogłam być pewna, że uniosła jedną brew do góry.

- Twenty. - wypiszczał chłopak, cały czas nie spuszczając wzroku z pistoletu, którym się bawiłam.

- Brawo. A wiesz po co tu jesteśmy?

- Przysłał was Killer? - zapytał przerażony, a Pay pokiwała głową.

- Dokładnie. - potwierdziła.

- Coś się nie spisujesz młody. - oznajmiła Eri.

- A my nie potrzebujemy słabeuszy. - dodała Le

- Ja... ja ... już nie... będę się bardziej... proszę.... - jąkał się chłopak

- Gdzie jest hajs za ostatnią partię? - zapytała Patty

- Nie ma. - odszepnął diler

- A towar? - zapytała, już poirytowana dziewczyna, a gdy chłopak milczał, jednym ruchem doskoczyła do niego, sprzedając mu mocny cios w twarz. - Gdzie. Jest. Towar.

- Nie ma. - powtórzył chłopak jeszcze ciszej.

- Czy ty chcesz mnie wkurwić?! - warknęła Pay - Gdzie jest cały towar?

- Ukradli mi.

- Czy ty jesteś, kurwa poważny?! Nawet jebanego towaru nie umiesz upilnować?! Wiesz ile on był wart? Cztery tysiące! O cztery tysiące więcej, niż twoje beznadziejne życie! - warknęła, a następnie swoje wkurwione spojrzenie przeniosła na mnie. - Wiesz co robić.

Bez wahania wycelowałam spluwą między oczy chłopaka, oddając jeden jedyny strzał, prawie nie słyszalny dzięki tłumikowi. Czerwona ciecz zaczęła wypływać z dziury na czole chłopaka, a każda z nas patrzała na to niewzruszona.

- Szukajcie jakiejkolwiek kasy, albo wartościowych rzeczy. Musimy mieć co najmniej cztery tysiące. - oznajmiła Pay, a sama podeszła do zwłok nastolatka wycinając na jego piersi rzymską dwudziestkę, dowód na to, że podpadł on Twenty i dlatego zginął.

Reszta z nas w tym czasie przeszukała całą sypialnię nastolatka zabierając laptopa, telefon, tablet i cały hajs jaki tylko udało nam się znaleźć, a następnie opuściłyśmy posesję, odjeżdżając ponownie do siedziby gangu. Brutalna prawda? Jego śmierć nie wywołała we mnie nic, więc albo nie mam sumienia, albo za którymś z kolei razem, już nie robi to na mnie żadnego wrażenia.

Powrót do siedziby był normalny, gadałyśmy, plotkowałyśmy jak gdyby nigdy nic, bo tak na prawdę nic się nie stało, a przynajmniej według nas.

Ja osobiście próbowałam włamać się do komputera naszego byłego dilera, co nie było jakoś wielce trudne, po podpięciu go do komputera Eri, a w zasadzie mojego, bo Eri swój ostatnio rozjebała.

- Włamałam się, na jego konto bankowe. - oznajmiłam

- I?

- Jest tu nawet sporo kasy. Koleś miał niezłe kieszonkowe. Dwa i pół tysiaka oszczędności.

- Przelej okrężną drogą na nasze konto. - poleciła Pay, patrząc na mnie we wstecznym lusterku, a ja pokiwałam głową, wracając do komputera.

- Kurwa. Znowu pomyliłam laptopy. Czy ten pojeb musiał mieć taki sam komputer, jak ja?

- Na to wygląda. - zaśmiała się Le, a ja odłożyłam swoje urządzenie na bok, do ręki biorąc te należące niegdyś do dilera.

Szybko zrobiłam to, o co prosiła Pay, a przy okazji zdjęłam hasło zabezpieczające profil, żeby ułatwić reszcie ogarnięcie wszystkiego.

- Ej Ila, Re? - zapytała Pay, więc podniosłam swój wzrok z nad komputera na nią. - Pojedziecie do Killera opowiedzieć mu o wszystkim? On tylko was lubi, a my w tym czasie będziemy u Nicka?

- Jasne. - zgodziła się Eri, więc dziewczyny zboczyły trochę z drogi i podwiozły nas pod magazyn, w którym najczęściej siedział Killer.

- Za godzinę po was przyjedziemy. - obiecała Pay, więc pokiwałyśmy głowami i opuściłyśmy pojazd wcześniej jeszcze zabrałam z niego swojego laptopa.

Bez wahania weszłyśmy do magazynu, witając się z kilkoma ludźmi Killera, których kojarzyłyśmy.

- Czym zawdzięczam sobie waszą wizytę? - zapytał mężczyzna, który odwrócony był do nas plecami, ale po jego głosie można się było domyślić, że twarz ma wykrzywioną w tym swoim przerażającym uśmiechu.

- Hej Killer. - przywitała się szatynka.

- Ericka, Camilla. - ucieszył się mężczyzna momentalnie odwracając w naszą stronę, po raz kolejny udowadniając mi, że jest psychiczny. - Herbaty?

- W sumie, czemu nie. - powiedziałam, a po kilku minutach na prowizorycznym stoliku stały już trzy kubki zapełnione gorącym naparem. Gangster, wskazał nam miejsca na których usiadłyśmy, a po chwili on sam też zajął miejsce. - Co was do mnie sprowadza? Zgaduję, że przysłał was Nick, albo ktoś od was, bo się bali przyjechać.

- Pay i Le. - sprostowała Eri, a mężczyzna się zaśmiał.

- Takie nieustraszone, a się boją spotkania ze mną.

- Bez urazy, ale jesteś trochę przerażający. - zauważyłam, jedynie pogłębiając śmiech Killera

- Ale mimo to tu przyjechałaś. Lubisz się bać Camillo? - zapytał, przekrzywiając głowę w lewą stronę.

- Tak. - przyznałam, a mężczyzna zaklaskał w ręce.

- Dlatego cię lubię. Jesteś szczera i nienormalna. Normalność jest nudna. - po raz kolejny mężczyzna zaczął się śmiać. - Dobra, to czego chciały ode mnie Pay i Le.

- Opowiedzieć o śmierci naszego dilera. - odparła bez ogródek Re

- Kto go zabił? - zapytał poważnie

- Ja. - odpowiedziałam, bez cienia wyrzutów sumienia, czy jakichkolwiek uczuć, a twarz gangstera od razu wykrzywiła się w uśmiechu.

- To ten gówniarz o którym donosił mi Nick? - upewnił się, a my pokiwałyśmy głowami. - To nie ma straty. Któraś z was wycięła nasz znak?

- Pay. - odpowiedziałam i tym razem to Killer pokiwał głową.

Nim mężczyzna zdążył coś odpowiedzieć, do środka wpadł jakiś facet, szybko przekazując Killerowi, jakieś informacje, ten nas na chwilę przeprosił i obiecał, że za piętnaście minut wróci, a potem wyszedł za nowo przybyłym facetem.

- Nawet lubię Killera, ale dalej uważam, że jest psychiczny. - powiedziałam poważnie, wywołując śmiech Ericki.

- On musi mieć coś nie tak z głową. - potwierdziła nastolatka. - Kto normalny ma takie wahania nastroju?

Tym razem to ja się zaśmiałam, a dziewczyna do mnie dołączyła.

Dalszą rozmowę przerwało nam dzwonienie telefonu Ericki, który dziewczyna odebrała, początkowo jej odpowiedzi były neutralne, później twarz była wykrzywiona w niedowierzaniu, a na końcu wyrażała czyste wkurwienie. Mnie właśnie zaczęła zżerać ciekawość, więc gdy tylko dziewczyna się rozłączyła, chciałam ją zasypać gradem pytań, jednak nie zdążyłam, bo pięść dziewczyny poleciała prosto w mój policzek.

- Co ty odpierdalasz?! - krzyknęłam, blokując następny cios.

- Obiecałaś, że nie karzesz mi wybierać między sobą, a Twenty. Sama kurwa dołączyłaś do gangu! Zabijałaś! Myślisz, że Interpol ci wybaczy tyle zbrodni?! Nawet jak nas zamkniesz?! Trafisz do pierdla razem z nami! - krzyczała, a ja przez ogarniający mnie szok, przestałam się bronić, przez co zarobiłam kilka ciosów, a po chwili zostałam przyparta do ściany.

W tym samym czasie otworzyły się drzwi, a do środka wpadł Killer i kilku jego ludzi z bronią wycelowaną prostu w moją głowę.

- Tłumacz się. - warknął mężczyzna i chyba dopiero w tym momencie zobaczyłam skąd ten pseudonim. Jego twarz wykrzywiona była w żądzy mordu, a ja na poważnie zaczęłam się bać, mimo, że nie do końca rozumiałam co się właśnie odpierdala.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro