Rozdział 3.1 ✅

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Do pokoju wróciłam trochę przed czwartą nad ranem, bo jak się okazało filmem, który wybrał Jones była „Szklana pułapka" z czego w sumie się cieszyłam, ale jedna część nam nie wystarczyła, więc zrobiliśmy sobie maraton.

Przez tak późne zaśnięcie obudziłam się dopiero na obiad, co moi nowi znajomi skwitowali śmiechem. Po posiłku znalazłam w końcu chwilę na ogarnięcie papierów zalegających na moim biurku.

Zasad było od cholery i jeszcze trochę, ale koniec końców udało mi się przez nie przebrnąć, a co za tym idzie sprawy szkoły stały się nie co łatwiejsze do zrozumienia. Przyglądając się jednak rozpisce zajęć, miałam ochotę pierdolnąć to wszystko. Lekcje miałam codziennie takie same i zawsze tyle samo godzin. Kwadrans po siódmej zaczynałam dwie zegarowe godziny informatyki, później zajęcia z psychologii ikryminologii stosowanej, następnie już pięćdziesięciominutowe zajęcia ogólne:matematyka, angielski i wybrany język obcy. Dzień kończyłam stu dwudziestoma minutami wychowania fizycznego, po których następowało kolejne sześćdziesiąt zajęć na strzelnicy. Oprócz tego jeszcze w dwa wybrane przez siebie dni musiałam iść na indywidualne zajęcia z informatyki. Powiedzenie, że plan jest wymagający byłoby okropnym zlekceważeniem.

Siedząc w poniedziałkowy poranek na śniadaniu myślałam, że zasnę. Oczy mi się kleiły, a z ust raz za razem wydobywało się przeciągłe ziewnięcie. Mimo, że dzień się dopiero rozpoczynał, ja miałam już go dosyć. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że prawie wszystkie lekcje dzisiaj mam z Eri, wyjątkiem jest jedynie język obcy, ponieważ mój wybór padł na hiszpański, a szatynka zdecydowała się na francuski.

- Jak nastrój przed pierwszym dniem? - zapytał David, a w tym czasie z moich ust wydobyło się kolejne ziewnięcie.

- Byłoby świetnie, gdybym pierwsze lekcje mogła przespać - mruknęłam, wywołując śmiech zebranych.

- Rozbudzą cię godziny z porucznikiem - zaśmiał się nieznany mi blondyn. - Nathan jestem.

- Cama - przedstawiłam się.

- Nath ma racje. Pan porucznik kutas odpowiednio cię rozbudzi skarbie - oznajmił Jones.

- Nie skarbuj mi dupku - oznajmiłam, wytykając w jego kierunku palec, co chłopak skwitował śmiechem.

Bez słowa podniosłam się z miejsca, a śmiech zamarł na ustach szatyna.

- Ej no chyba się teraz nie obraziłaś? - zapytał niepewnie.

- Pojebało? - prychnęłam. - Idę po coś do żarcia.

- A już myślałem, że uciekasz?

- Nie jestem, aż taką suka, żeby dać ci za mną tęsknić - zakpiłam i w akompaniamencie śmiechu znajomych nakładałam sobie jedzenie na talerz.

Postawiłam dzisiaj na jajecznice, więc z zapełnionym talerzem, wróciłam do stolika, gdzie ku mojemu zdziwieniu siedziała moja współlokatorka.

- Ona jest taką świętoszkowatą suką - skarżyła się. - Niby grzeczna, słodka i niewinna, a w każdej chwili wbije ci ołówek w oko.

- Co ona ci zrobiła? - prychnął Jones.

- No niby nic, ale przez to, że przyjechała musiałam jej zrobić miejsce w szafie.

- Która należy do mnie - zaważyłam patrząc na nią z góry. - Rozumiem, że twoje życie jest cholernie nudne, ale nie musisz mi obrabiać dupy.

- Jeśli moje życie jest nudne, to nie wiem, co powiedzieć o dziewczynie, która przypierdala się do ludzi, którzy wyraźnie pokazują jej, że ma spierdalać.

- Poprawka, ty okazujesz, bo z tego co zdążyłam zaobserwować, to David, Jones, George, Eri nie mają nic przeciwko mojej obecności. Nie wiem, jak Nathan, bo go poznałam kilka minut temu, ale najprawdopodobniej jesteś jedyną osobą, która ma z tym problem.

- Nie mów kurwa, że to jest ta twoja spoko podopieczna, którą wszyscy polubili - warknęła do Davida, a w mi w tym samym czasie zapaliła się czerwona lampka.

- Nie mów, że to jest ten Nath i twoja siostra - syknęłam do Jonesa, który wymienił się spojrzeniem z brunetem.

- Chyba mamy przejebane - mruknął pod nosem.

- Ty zdecydowanie - oznajmiłam w tym samym czasie co Lotte, przez co wymieniłyśmy się nienawistnymi spojrzeniami.

- Będzie ciekawie - klasnął w dłonie brat mojej współlokatorki, a gdyby wzrok mógł zabijać, byłby już dwukrotnie martwy.

***

Śniadanie minęło raczej w kiepskiej atmosferze, więc gdy w końcu odeszliśmy od stołu odetchnęłam z ulgą. Byłam zła na Davida i Jonesa, iż mi nie powiedzieli, że to chodzi o moją współlokatorkę, ale postanowiłam się tym nie zamartwiać przed początkiem zajęć.

Razem z Davidem, Georgiem i Eri, która sikała z beki przez poranną sytuację szliśmy na zajęcia z porucznikiem kutasem, jak nazywał go Jones. Szczerze nie miałam pojęcia o co im chodzi, ale domyślałam się, że nauczyciel jest w chuj wymagający, a przy tym wredny.

Sala lekcyjna utworzona została na planie koła na wzór amfiteatru. W centralnej części pomieszczenia znajdowało się ogromne biurko nauczyciela, na którym stała porażająca ilość monitorów. Od miejsca dla wykładowcy odchodziły szerokie schody, a na co trzecim stopniu znajdowało się stanowisko pracy dla ucznia. Na każdym blacie ustawione były trzy monitory podłączone do jednej jednostki centralnej i laptop. Stanowiska oddzielone były od siebie szklanymi, przyciemnianymi ściankami, co sprawiało niesamowity efekt. Żeby dojść do biurka nauczyciela trzeba było pokonać wszystkie stopnie w dół, co w efekcie mogło być naprawdę uciążliwe.

- Ja pierdole - skomentowała Ericka.

- Robi wrażenie, co? - zaśmiał się David. - Będziecie miały okazję się przyzwyczaić, bo jesteśmy tu cztery razy w tygodniu.

- O co chodzi z tym szkłem? - zapytałam, gdy schodziliśmy schodami do rzędu, w którym swoje miejsce mieli chłopcy.

- To panel dotykowy - wyjaśnił George. - Może służyć jako dodatkowy ekran, ale porucznik częściej wyświetla na nim instrukcje, a przy okazji sprawdzianów są całkowicie ściemniane, przez co nie da się ściągać.

- Dokładnie - potwierdził David. - Dobra, my siedzimy tutaj i są dwa wolne miejsca dla was, ale wy chyba najpierw musicie iść zgłosić się do nauczyciela.

Pokiwałyśmy głowami na zgodę, po czym odprowadzane spojrzeniami większości uczniów, zeszłyśmy na sam dół schodów, wprost do miejsca przeznaczonego dla wykładowcy.

Za biurkiem siedział około dwudziestopięcioletni brunet o oczach w kolorze świeżej trawy. Rękawy koszuli w kratę podwinął do łokci, ukazując tatuaże sięgające aż do szyi co było widoczne przez rozpięty kołnierzyk. Mimo, że siedział nie było problemu z zauważeniem jak umięśniony i wysoki jest. Gdyby nie zarost na twarzy w życiu bym nie powiedziała, że ten przystojny mężczyzna może być nauczycielem. W przekonaniu o jego zawodzie utwierdzał mnie jedynie brak mundurka i loga szkoły na marynarce przerzuconej przez oparcie fotela.

- Dzień dobry - przywitałam się. - Jestem Cami...

- Porąbało cię? - prychnęła Eri przerywając mi. - Będziesz się przedstawiała jakiemuś wyrostkowi, który próbuje się popisać.

- Ale to chyba jest nauczyciel - powiedziałam cicho, a jakby na potwierdzenie moich słów, mężczyzna wstał, sporo nad nami górując.

- Witam, jestem porucznik Damon Miller i jestem głównym wykładowcą informatyki na poziomie szóstym - zaczął brunet, na co Ericka oblała się krwistym rumieńcem. - Komendant Brown powiadomił mnie, że od dzisiaj na zajęcia będą uczęszczały dwie nowe uczennice. Thomson i Lorenzo. Która z was to która?

- Jestem Camilla Thomson, a to Ericka Lorenzo - przedstawiłam nas widząc, że szatynka raczej tego nie zrobi.

- A więc Lorenzo nie wie czym jest szacunek - prychnął facet zimnym tonem, ale w jego oczach widać było rozbawienie.

- Przepraszam - wyjąkała nastolatka.

- Jakoś to przeżyjemy - oznajmił mężczyzna. - Przejdźmy do konkretów. Na moich zajęciach siedzieć możecie, gdzie chcecie, w razie konieczności można wyjść z zajęć, ale to jest równoznaczne z pisaniem sprawdzianu na następnej lekcji. Do komputerów logujecie się tymi samymi hasłami co na całym kampusie. Od uczniów wymagam jedynie szacunku - powiedział patrząc z kpiną na moją koleżankę. - Mam nadzieję, że szeregowa Lorenzo przywyknie do tej trudności.

- Nie moja wina, że nie wygląda pan jak nauczyciel - obruszyła się dziewczyna.

- Potraktuję to jako komplement - zaśmiał się. - Dzisiaj zaczynamy tworzyć wirusa, który przy pomocy bezprzewodowej sieci powinien dostać się do wszystkich podłączonych do niej urządzeń. Co do zaległości, które macie do nadrobienia, proszę się stawić do tej sali dzisiaj, na godzinę siedemnastą. Mam nadzieję, że wyrostek was czegoś nauczy.

- Teraz będzie mi to pan wypominał? - jęknęła Ericka.

- Porucznik, Lorenzo. Mam tytuł porucznika. Idźcie zająć miejsca. Zaraz zaczynamy zajęcia.

Speszona dziewczyna słysząc te słowa, jak z procy wystrzeliła na nasze miejsca, a ja szłam spokojnie za nią chichrając się pod nosem, przez co dziewczyna piorunowała mnie wzrokiem, a ja śmiałam się jeszcze głośniej.

- Przymknij się kurwa - syknęłam, powiększając jedynie mój śmiech.

Obie zasiadłyśmy na wolnych miejscach w rzędzie Davida i Georga, a w czasie, w którym dziewczyna walczyła z rumieńcami, ja próbowałam przestać się śmiać.

- O co chodzi? - zapytał zdziwiony David.

- Eri na-nazwała Millera wy-wyrostkiem - wyjąkałam przez śmiech.

Początkowo rozbawiona twarz chłopaka teraz wyrażała strach i współczucie.

- Jak długą karę dostałaś? - przejął się chłopak, czym uciszył mój śmiech, a obie z Eri spojrzałyśmy na niego ze słabo skrywanym szokiem.

- Jaką karę? - zdziwiła się dziewczyna.

- No za brak szacunku do nauczyciela?

- Co? Cama ja dostałam jakąś karę?

- Nie wiem. Chyba nie, przecież on się śmiał - zauważyłam.

- Śmiał się? - Tym razem zdziwił się George.

- A kto by się nie śmiał, z tego wyrostka? - zapytałam ponownie wybuchając śmiechem.

- Thomson weź wyrośnij i przestań się śmiać z koleżanki - nakazał nauczyciel, co tylko spotęgowało mój śmiech, a twarz mężczyzny również wykrzywiła się w uśmiechu. - Jak Thomson się uspokoi będziemy zaczynać lekcję.

- Ju-już, prze-przepraszam - wyjąkałam, próbując przestać się śmiać.

- No to zaczynamy. Włączcie wszystko - nakazał mężczyzna z kpiącym uśmieszkiem.

W czasie, w którym mu logowaliśmy się na nasze konta, na szybie wokół mnie pojawiły się jakieś zdjęcia i napisy, ustawione w coś na wzór prezentacji.

- Jak dotkniesz jakiegoś slajdu to się powiększy - wyjaśnił David. - Przesuwasz je tak jak na telefonie, zdjęcia i tak samo powiększasz i zmniejszasz.

Pokiwałam głową w geście zrozumienia, a później z powrotem wsłuchałam się w słowa nauczyciela.

- ...tym wirusem będziemy się zajmować przez kilka najbliższych lekcji. Jeśli będzie coś czego nie rozumiecie, to macie to zgłaszać, ale na razie przepisujecie tylko formułki, aby nakreślić podstawowe funkcje wirusa. Indywidualnymi cechami zajmiemy się dużo później, a jak wszystko będzie dopięte na ostatni guzik dostaniecie zadanie domowe. Będziecie musieli wybrać się na miasto i wpuścić tego wirusa we wskazany przez nas hotspot i przez weekend obserwować do czego ludzie wykorzystują ogólnodostępne sieci, a następnie napisać z tego raport. Jeśli wszystko jasne, to nie traćcie czasu i zaczynajcie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro