Rozdział 6.1 ✅

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Następnego ranka obudził mnie pulsujący ból głowy. Jak się okazuje nawet praktyka w piciu nie daje możliwości obudzenia się bez kaca. Jedyny plus był taki, że nie urywał mi się film, więc z poprzedniej nocy pamiętałam praktycznie wszystko.

Po skończonej imprezie do motelu podrzucił nas ochroniarz, a dzięki temu teraz nasza trójka bezpiecznie wylegiwała się na małym łóżku. Cicho i ostrożnie podniosłam się z łóżka tak, aby nie obudzić przyjaciół, a następnie z torebki wyjęłam tabletki, aby jako tako pozbyć się bólu głowy.

Jones i Eri mieli naprawdę mocny sens, bo zdążyłam wziąć prysznic, przebrać się i ogólnie ogarnąć, a nawet zejść na dół po coś do żarcia, a oni dalej spali. Po zerknięciu na zegarek, uświadomiłam sobie, że najpóźniej za dwie godziny musimy wyjechać, a więc zabrałam się za budzenie przyjaciół, w akompaniamencie ich niezadowolonych jęków.

- Mam nadzieję, że nie budzisz nas bez powodu - jęknął Jones, wywołując mój lekki śmiech.

- Niedługo musimy spadać. Śniadanie jest na stoliku razem z tabletkami na głowę i wodą.

- Jesteś kochana - wychrypiała Eri potęgując mój śmiech.

Godzinę później, już ogarnięci wymeldowaliśmy się i obładowując bagażnik naszymi torbami, a głownie moimi ze względu na wyprowadzkę, ruszyliśmy w drogę powrotną.

Nie musiałam się zastanawiać, ani wysilać, żeby wiedzieć, ile pytań mają moi przyjaciele, ale nie do końca byłam gotowa z nimi o tym rozmawiać i nawet nie chodziło o to, że się krótko znamy. Po prostu nie chciałam, żeby patrzyli na mnie przez pryzmat przeszłości, z której nie byłam dumna.

- Dobra. Co jest? - zapytałam ostrożnie, nie mogąc dłużej znieść ciszy.

- Pamiętasz coś z wczoraj? - zapytał po chwili Jones.

- Wszystko - odpowiedziałam szczerze po krótkim zastanowieniu.

Nie wiedziałam do czego zmierza, ale nie chciałam ich okłamywać, więc przeanalizowałam w głowie wszystko co się wydarzyło, sprawdzając czy gdzieś nie przestałam kontaktować, ale nie, pamiętałam dokładnie co się wydarzyło.

- Mi się film urwał krótko po twoim tańcu - oznajmiła Eri.

- A mi po pierwszej kolejce, gdy oznajmiłaś, że chcesz się upić.

Słowa przyjaciół wywołały mój głośny śmiech.

- Czemu ludzie zawsze zapominają najciekawsze? Aż żałuję, że nie nagrywałam tego co się działo - oznajmiłam ze smutną miną, ale po chwili ponownie zaczęłam się śmiać.

- Co zrobiliśmy? - zapytała niepewnie szatynka.

- Nie licząc tego, że prawie pieprzyliście się w naszej loży, to nic wielkiego - przypomniałam, a Eri, aż się zakrztusiła.

- Co do chuja?! - wrzasnęła, gdy w końcu odzyskała panowanie nad sobą.

- O kurwa - zaklął Jones. - Dawno się tak nie spiłem.

- Nie tylko ty - mruknęła dziewczyna z krwistym rumieńcem na twarzy.

- Bez obaw, skończyło się tylko na lizanku i macankach - zaśmiałam się głośno. - Ale muszę wam przyznać, że dotrzymywaliście mi kroku, a przynajmniej w miarę długo.

- Jakim cudem ty tyle wypiłaś i wszystko pamiętasz? - zapytał zdziwiony chłopak.

- Praktyka czyni mistrza - mruknęłam, widząc jednak, że Jones chce coś dodać, szybko mu przerwałam. - Dość tych pytań i tak wystarczająco wam powiedziałam - oznajmiłam, cicho pod nosem dodając: Nie pamiętacie połowy wczorajszego wieczora, a resztę moglibyście zapomnieć.

- Obiecaliśmy, że nie będziemy pytań, więc nie będziemy - oznajmił Jones.

- Dokładnie - potwierdziła Eri. - Jak będziesz chciała, to nam sama powiesz.

- Dziękuję - powiedziałam szczerze.

- Czyli wczorajszy dzień idzie w zapomnienie, ale od którego momentu?

- Najlepiej od tamtego obiadu - mruknęłam. - Najlepiej uwierzcie, że to było udane rodzinne spotkanie, po którym poszliśmy do domu, a dzisiaj wracamy z uśmiechami do szkoły.

- Nie będziemy pytać o wydarzenia z klubu, ale o co poszło z twoimi rodzicami? - zapytała Eri, a ja westchnęłam.

- Powiedzmy, że miałam problemy w szkole, których jednym z powodów był ten chłopak z wczoraj. Przez te kłopoty zmieniłam liceum, a teraz Abb trafiła do tej szkoły i zaczęła się przyjaźnić z tymi ludźmi - wyjaśniłam ogólnikowo. - Gdy się o tym dowiedziałam, myślałam, że coś mnie strzeli. Abbie powiedziała coś czego nie powinna, więc kazałam się jej przymknąć i chciałam wracać, ale przyszedł mój ojciec. Wymyślił, że przez State tracę do nich szacunek, więc mnie wypisują. Idiota zapomniał, że się zrzekli praw do mnie, a gdy mu to przypomniałam, wkurwił się i kazał mi wypierdalać.

- Powtórzę się. Twój ojciec jest cholernym kutasem - podsumowała Eri, wywołując mój lekki śmiech.

- Czyli teraz jesteś odcięta od kasy? - dopytywał Jones.

- Dokładnie - potwierdziłam.

- Dziwne, że nie kazali ci zostawić auta - zauważyła Ericka, wywołując mój śmiech.

- Sprzedali mi go, mam na to papiery. Za dobrze ich znam, żeby się nie zabezpieczać.

- Mam pomysł - oznajmił Jones - tylko nie pytaj skąd o tym wiem.

- Nie ma problemu.

- W szkole, jest możliwość odbywania płatnych praktyk w policji. Obowiązkowe są bezpłatne przez miesiąc, ale to na koniec nauki, a w między czasie najlepsi uczniowie ze starszych klas mogą pracować normalnie. Jesteś w State krótko, ale jesteś na wysokim poziomie i masz dodatkowe powody, może Brown cię zapisze do programu.

- Dzięki za propozycję - powiedziałam szczerze - ale na razie sobie poradzę. Może uda mi się dogadać z rodzicami do tego czasu.

- Ty chcesz się z nimi dogadać? - zapytała zszokowana szatynka.

- Zawsze tak jest - westchnęłam. - Oni przesadzają, ja nie wytrzymuję, kłócimy się, przepraszam i wszystko wraca do normy.

- Chyba śnisz, że ci na to pozwolimy - warknęła dziewczyna. - To oni powinni cię przeprosić i błagać o wybaczenie.

- Zgadzam się z nią - oznajmił poważnie Jones. - Jak do nich zadzwonisz, to chyba ci wjebie.

- Nawet nie próbuj się z nimi skontaktować - zagroziła Ericka.

- Masz pokój z moją siostrą. Powiem jej, żeby pilnowała z kim gadasz, a jak usłyszy tylko imię twojej rozpieszczonej siostrzyczki, albo starych to ma ci rozjebać komórkę.

- Nie waż się jej o tym mówić - warknęłam zła na samą myśl, że ona ma o tym wiedzieć.

- Nie zadzwonisz do nich? - zapytał.

- Nie - poddałam się, wywołując jego szeroki uśmiech.

***

Do szkoły dotarliśmy w pełnym składzie, chwilę po ósmej wieczorem. Davidowi nie zdradziliśmy całej historii, a jedynie skłamałam, że trochę pokłóciłam się z rodzicami, więc wolałam jeszcze kilka rzeczy z domu, aby nie musieć ich o nic prosić. Wolałam, żeby miał mnie za rozpieszczoną księżniczkę, niż znał prawdę. Propozycję chłopaków o pomocy z walizkami odebrałam z niemałą ulgą, gdyż wizja dźwigania ich na trzecie piętro nie napawała mnie optymizmem.

- Hej - przywitałam się z Lotte po wejściu do pokoju, a następnie odwróciłam się do chłopaków. - Dziękuję.

- Luz mała, tylko pamiętaj co obiecałaś - odezwał się Jones, na co przewróciłam oczami.

- Jasne, do jutra - westchnęłam.

- A co to za bagaże? Księżniczka dostała kieszonkowe? - zakpiła Lotte.

- Raczej została wyrzucona z zamku - prychnęłam, zabierając się za rozpakowywanie.

- Robi się ciekawie. Opowiadaj - nakazała, siadając po turecku na swoim łóżku.

Nie wiem, dlaczego, ale miałam mniejsze opory przed opowiedzeniem tej kłótni Lotte niż Davidowi. Może wynikało to z tego, że na sympatii dziewczyny mi nie zależało?

- Mieliśmy z rodzicami pewną różnicę zdań - zaczęłam ostrożnie. - Zaczęliśmy się kłócić, a oni w pewnym momencie powiedzieli o kilka słów za dużo. Poszłam do pokoju po swoje rzeczy, ale przyszedł ojciec z nowiną, że wypisuje mnie ze State. Wyśmiałam go, przypominając co podpisał, a on kazał mi wypierdalać.

- Twoi starz są pojebani - oznajmiła bez ogródek dziewczyna.

- Powiedz mi coś czego nie wiem - prychnęłam zrezygnowana.

- Dwa plus dwa to cztery - wystrzeliła, zarabiając moje zdziwione spojrzenie. - No co? Miałam ci powiedzieć coś czego nie wiesz.

Zaczęłam się głośno śmiać, wspólnie z współlokatorką i to był chyba pierwszy raz, gdy normalnie ze sobą rozmawiałyśmy.

- Pomogę ci - zaoferowała po chwili, czym jeszcze bardziej mnie zszokowała. - Nie bądź taka zdziwiona, nawet ja mam czasem jakieś ludzkie odruchy.

Ze śmiechem obie zabrałyśmy się do pracy, otwierając pierwsze z brzegu walizki. Na widok zawartości dziewczyna cicho zagwizdała, a gdy zerknęłam jej przez ramię, zauważyłam imprezowe stroje i specjalne przebrania do tańca na rurze.

- Po co ci takie ciuchy? - zapytała.

- Sukienki są na imprezy - oznajmiłam z wzruszeniem ramion.

- A te sznurki? - zapytała podnosząc jeden z kostiumów.

Spojrzałam na trzymany przez nią materiał, którym okazało się body z cienkich, czarnych pasków, będących w sporych odstępach od siebie. Na wysokości biustu wbudowany był kruczy stanik z ćwiekami, a do kompletu zwykle ubierałam pasujące kolorystycznie, krótkie szorty.

- Strój do pole dance - wyjaśniłam beztrosko, wiedząc, jaka reakcja zaraz nastąpi.

- Tańczysz w klubie GoGo? - zdziwiła się.

- Nie. Tańczyłam w normalnym klubie. Nie rozbierałam się, tylko tańczyłam - powiedziałam, podkreślając czas przeszły.

- Dużo masz jeszcze takich strojów?

- Trochę, ale ty wyjęłaś akurat ten najciekawszy - zaśmiałam się.

- Co ty od niego chcesz? Jest zajebisty, no pod warunkiem, że ubierasz jeszcze jakieś gacie - zakpiła.

- Nawet więcej - odparłam, wyjmując odpowiednią część garderoby. - Ubieram do tego szorty.

- Muszę to przymierzyć - oznajmiła poważnie, po chwili znikając w łazience, co skomentowałam głośnym śmiechem, wracając do rozpakowywania.

Nie minęło dużo czasu, gdy czerwonowłosa wróciła do pokoju w skąpym stroju. Zagwizdałam teatralnie, wywołując nasz wspólny śmiech. Rozbawiona dziewczyna zaczęła tańczyć do wyimaginowanej muzyki, strzelając piruety i skłony. Przy jednej z takich akrobacji, drzwi naszej sypialni się otworzyły, a do środka wszedł chłopak mojej współlokatorki, który na jej widok szeroko otworzył oczy.

- Wyobraź sobie minę Nathana, gdybym zaczęła tak dla niego tańczyć przed seksem - zaśmiała się, prostując z widocznym rozbawieniem na twarzy.

- Sądzę, że by miał minę podobną do tej - powiedziałam cicho, wskazując jej na chłopaka.

Nastolatka błyskawicznie przestała tańczyć, odwracając się w stronę drzwi, w czasie, gdy ja wstałam z miejsca, po drodze chwytając torbę z laptopem.

- Za około dwie godziny wracam - oznajmiłam. - Mam nadzieję, że tyle czasu wam wystarczy, ale błagam nie pieprzcie się na moim łóżku.

Nie czekałam na odpowiedź, bo raczej i tak bym jej nie uzyskała od pochłoniętych sobą zakochanych. Po wyjściu chwilę zastanowiłam się, gdzie iść, ale koniec końców uznałam, że mogłabym zacząć pisać raport z informatyki, który i tak we wtorek muszę oddać. Przechodząc obok pokoju Eri pomyślałam, że może i ona by zaczęła go sporządzać, więc bez wahania zapukałam do jej drzwi.

Nie pomyliłam się i już po chwili obie siedziałyśmy w jednej z pracowni komputerowych, pracując jednocześnie na dwóch komputerach.

Dzięki szkolnemu łączowi sieciowemu miałam dostęp do swoich plików na każdym jednym komputerze przy pomocy jedynie logowania co niesamowicie ułatwiało pracę. Podczas gdy na moim laptopie sprawdzałam rejestr aktywności sieci, na szkolnym spisywałam najczęściej powtarzające się wyszukania, a także te najbardziej zaskakujące.

Dzięki zajęciom z psychologii mogłam sporządzić podstawowe portrety psychologiczne osób korzystających z hotspotów.

- Co myślisz o tych płatnych praktykach? - zapytała Eri odrywając mnie od raportu.

- Pomysł jest świetny - przyznałam, po chwili zastanowienia - ale raczej nie dla mnie.

- Czemu?

- Domyślam się, że liczba miejsc jest ograniczona, a ja, póki co mam hajs, a szkoła i tak prawie wszystko zapewnia. Do momentu, w którym skończy mi się hajs, pewnie będę już pogodzona z rodzicami.

- Obiecałaś ich nie przepraszać - przypomniała, a ja pokiwałam głową.

- Pamiętam, ale może do tego czasu oni się ogarną, a sprawa sama się wyjaśni.

- Musieli by zmądrzeć, a szanse na to są praktycznie zerowe - stwierdziła szatynka. - Ale nawet jeśli to się stanie, a oni wyciągną rękę, to wygrają. Wiedzą, że jesteś w jakimś stopniu od nich zależna i wykorzystują tą przewagę. Pokaż, że sama też sobie świetnie radzisz.

Słowa Ericki spowodowały gonitwę moich myśli. Może i dziewczyna ma rację?

Rodzice od zawsze faworyzowali Abbie, a mnie traktowali, jak zło konieczne. Taka sytuacja miała miejsce chyba od zawsze, a przynajmniej, odkąd pamiętam. Ich ulubionym dzieckiem zawsze byłą młodsza córka, a bezwarunkowa, rodzicielska miłość u nas w domu nie miała zastosowania. Abb zawsze dostawała wszystko co chciała, a nawet ponad to, miała więcej luzu, więcej kasy, mniej obowiązków i mniej limitów. Jedynymi obowiązkami jakie miała były dobre oceny, ale nawet gdy powinęła jej się noga, nic się nie działo. Ja po powrocie ze szkoły musiałam pomóc Katherinie w jej pracy, czyli w przygotowaniu posiłków, sprzątaniu i zakupach. Rozumiem, że skoro jestem starszym dzieckiem, to można ode mnie więcej wymagać, ale oni zdecydowanie przesadzali. Byłam dla nich niczym. Bardziej cenili Katherinę, szoferów niż własną córkę.

Zarabiając swoją kasę mogłabym im udowodnić, że jednak jestem coś warta.

- Zrobię to - zadecydowałam. - Pójdę do komandora z prośbą o wcześniejsze odpłatne praktyki, ale to już jutro.

Przez resztę wieczora rozmawiałyśmy już na błahe tematy, a gdy na chwilę przez jedenastą skończyłyśmy raporty, ogarnęła mnie niemała ulga. To zadanie ssało.

Po powrocie do pokoju, nie zastałam już Nathana co skomentowałam jedynie śmiechem, do którego moja współlokatorka dołączyła.

- Może nie jesteś jednak taka zła jak myślałam - powiedziała wtedy, potęgując jednocześnie nasz śmiech.

Piekło by chyba zamarzło, gdybym znalazła wspólny język z Charlottą Jones i przestała z nią drzeć koty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro