Rozdział 7.2 ✅

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mimo, że żadne z nas do końca nie rozumiało co się dzieje, posłusznie opuściliśmy gabinet, a następnie budynek szkoły, kierując się do internatu. Bez słowa weszliśmy do sypialni Lotte i mojej, jakby to było wcześniej ustalone.

- Ktoś mi powie o co konkretnie chodzi, bo nic nie ogarniam? - zapytał Jones, ale wszystkie wzruszyłyśmy ramionami. - Ty byłaś tam najdłużej. Mów o co chodzi.

- Nie wiem - przyznałam. - Gadałam z Brownem o tej mojej pracy w Des Moines, ale powiedział, że sprawy się skomplikowały. Później zaczął wyjaśniać, dlaczego powstało State School, a na końcu o Interpolu. Nie mam pojęcia, sama nic nie rozumiem.

- Jebać - podsumowała Lotte. - Przepada nam wolne, ale wpadnie hajsik.

- Trzeba się spakować - podsunęła Ericka, na co wszyscy niechętnie przystanęliśmy.

- Nie mam pojęcia co zabrać - stwierdziłam po chwili zastanowienia. - Ja wale, jak ja nienawidzę się pakować.

- Przygotuj jakąś listę - zaproponowała szatynka.

- Jezu, jakie wy macie problemy. Powrzucajcie kilka rzeczy do torby i będzie dobrze - jęknął Jones. - Jedziemy tam na dwa tygodnie, a nie cały rok.

Nasza trójka zgodnie go zignorowała, dalej między sobą dyskutując o rzeczach, które koniecznie musimy spakować i takich, bez których damy sobie radę.

- Nie rozumiem, czemu same sobie utrudniacie życie - stwierdził jedyny chłopak w naszym gronie. - Wiecie co? Róbcie co chcecie, ja lecę się spakować.

Żadna z nas nie przejęła się jego wyjściem, zbyt pochłonięte naszą rozmową, a następnie samym pakowaniem.

Mimo, że praktycznie nic nie rozumiałam byłam podekscytowana. Nigdy nie byłam w Waszyngtonie, a po pracy z pewnością uda mi się pozwiedzać stolicę. Zawsze lubiłam wolne, bo mogłam się wyspać i odpocząć od wszystkiego, a teraz nie przeszkadzała mi nawet myśl, że mnie to ominie. Może i się nie wyśpię, ale dowiem się, jak wygląda praca w tak wielkiej instytucji jaką jest Interpol, a także zarobię i pokażę rodzicom, że umiem sama coś osiągnąć.

- Muszę jechać do miasta - westchnęłam głośno, widząc ilu rzeczy brakuje.

- Nie tylko ty - jęknęła Lotte - ale skoro już się zaoferowałaś, to możesz mi też zrobić zakupy - oznajmiła z niewinnym uśmiechem.

- Skąd pomysł, że chciałabym coś dla ciebie zrobić? - prychnęłam.

- Bo jestem tak zajebistą współlokatorką, że nie wyobrażasz sobie nie wyświadczać mi przysług.

- Jesteś jebnięta - zaśmiałam się, wywracając oczami. - Jedziesz ze mną Eri?

- Jasne - zgodziła się dziewczyna, rozciągając zastałe mięśnie. - Bierzemy Jonesa? - zapytała na co jedynie wzruszyłam ramionami, przebierając się w jeansy.

- To co Cama? Prześlę ci listę zakupów - oznajmiła Lotte z zaskakująco miłym uśmiechem.

Zaczęłam się głośno śmiać i pokazując jej środkowy palec, opuściłam nasz pokój z Ericką za plecami.

Dean naszą propozycję przyjął z ogromnym entuzjazmem, dzięki czemu po niespełna pięciu minutach jechaliśmy już do Des Moines. Za sprawą naszej ostatniej podróży oboje przyzwyczaili się już do mojego stylu jazdy, więc teraz powstrzymali się od zbędnych komentarzy.

W połowie drogi mój telefon się rozdzwonił, a przez podłączenie go do zestawu głośno mówiącego dźwięk rozszedł się po całym aucie. Spojrzałam na urządzenie, na którym pojawiło się imię mojej siostry. Szybko zanalizowałam plusy i minusy rozmowy z nią, ale ostatecznie odebrałam połączenie.

- Co chcesz? - zapytałam, zamiast powitania.

- Odebrałaś - ucieszyła się dziewczyna, ale nie trzeba jej dobrze znać, aby zorientować się, że płakała.

- Nie pierdol tylko mów co jest. Nie mam czasu.

- Trzeba było zignorować sukę - podsunął uczynnie Dean z tylnych siedzeń.

- Kto z tobą jest? - zdziwiła się Abbie

- Twoi fani - prychnął Jones, zarabiając mój karcący wzrok w lusterku wstecznym.

- Jones i Eri - odpowiedziałam. - Gadaj co chcesz, bo jestem zajęta.

- Chcia... chciałam się wygadać - wyjąkała, ale puściłam mimo uszu jej zacięcie. - Pokłóciłam się z rodzicami i nie mam z kim porozmawiać - zapłakała głośno.

- Słuchaj mnie księżniczko. Cama też przez ciebie miała spinę z rodzicami i jakoś nie ryczy. Poluzuj tą koronę, bo ci chyba przyciska mózg - oznajmił poważnie Jones, wywołując śmiech Ericki.

Przewróciłam oczami, gdy ta dwójka przybiła piątkę i skupiłam się na słowach Abbie, która olała wtrącenie Dean'a.

- ... rodzice dostali wezwanie ze szkoły przez to, że taka suka poszła się poskarżyć, że z Lil ją gnębimy. Jej starzy chcieli nam założyć sprawę w sądzie, ale nasi rodzice ich przekupili. Nie było to trudne, bo to jest plebs, a ona jest na stypendium, ale teraz mama i tata są na mnie źli i dostałam szlaban, rozumiesz to? - poskarżyła się.

- Jesteś kretynką - oznajmiłam wprost. - Po pierwsze, jak śmiesz obrażać dziewczynę, która jest kilkukrotnie mądrzejsza od ciebie, skoro udało jej się dostać stypendium?

- Tom mówi, że pewnie wyssała to stypendium - zaśmiała się Abbie.

- To powiedz, żeby sam się bardziej przyłożył, bo od kilku lat się o nie ubiega - prychnęłam. - A poza tym nie przerywaj mi kurwa. Wiesz co mi zrobili, że kiedyś to ja miałam z nimi problemy, a teraz ty się stałaś jedną z nich. Wykorzystają cię i zostawią, bo jesteś moją siostrą.

- Nie jestem tak naiwna, jak ty, nie dam się.

- Już się dajesz! - krzyknęłam zirytowana.

- Nie tak, jak ty! - wkurzyła się. - Ty się dawałaś każdemu! No powiedz Camilla, ile razy cię wyruchali i to nie w przenośni? Ile razy rozłożyłaś nogi, bo pijaku? Dziwka nie będzie mnie uczyć, jak mam się nie dawać!

- To wszystko? - zapytałam o dziwo opanowanym głosem, chociaż w moim wnętrzu panowała istna burza.

- Co jest Cama, prawda boli? Ciekawe, czy twoi nowi przyjaciele wiedzieli z kim mają do czynienia? CO Jones? Wiedziałeś, że twoja najlepsza przyjaciółka, jest zwyczajną dziwką?

- Dziwki się sprzedają za pieniądze, a z tego co widzę, to dla ciebie są one wyznacznikiem poziomu życia - syknął chłopak, gdy auto coraz bardziej się rozpędzało. Nie potrafiłam kontrolować prędkości, a wskaźnik prędkościomierza przesuwał się w takim tempie, w jakim zmieniały się moje emocje.

- To w takim razie jest gorsza od dziwki, bo oddawała się każdemu za darmo.

- Spierdalaj Abbie. Za wiele razy ci chyba odpuszczałam, ale to się skończyło. Jesteś niewdzięczna kurwą. Zawsze miałaś wszystko podstawione pod nos i zawsze miałaś mnie przy swoim boku. Koniec tego, radź sobie sama, bo ja nie chcę takiej siostry.

- Nie chcesz takiej siostry? A co ja mam powiedzieć? Wstydzę się, że mam to samo nazwisko co ty.

- To już możesz mówić, że to zbieżność, bo taki ja mam zamiar. Żegnaj Abigail.

Rozłączając połączenie wybuchł we mnie wulkan emocji. Prędkość rosła, a ja traciłam kontrolę nad sobą. Czym ja sobie zasłużyłam na taką siostrę?! Zrobiłabym dla niej wszystko, a ona? Pierdolona, rozpieszczona szmata!

- Zwolnij Cama, bo nas pozabijasz - powiedziała Eri cicho, jakimś cudem przebijając się przez apogeum w moim umyśle.

Posłusznie przełożyłam stopę na hamulec spowalniając pracę silnika, a w odpowiednej chwili, redukując również bieg. Ręce zaczęły mi się trząść tak mocno, że musiałam zjechać na pobocze, zatrzymując pojazd.

- O co chodziło? - zapytał Jones, gdy ja waliłam pięściami w kierownicę.

Nie mogłam usiedzieć w aucie, więc bez słowa opuściłam pojazd. Miałam ochotę coś rozjebać i ledwo co powstrzymywałam się przed tym. Gdyby w tamtym momencie stanęła przede mną Abigail rozniosłabym ją chyba na kawałki. Nienawidziłam jej, tak cholernie nienawidziłam.

- Cama - powiedziała cicho Ericka. - Dobrze wiesz, że możesz nam zaufać. Będzie ci lepiej, jak się wygadasz.

- Chcecie wiedzieć? - zapytałam się z chamskim śmiechem. Nie potrafiłam nad sobą zapanować. Miałam po prostu dość. - Proszę bardzo. Wszystko co mówiła ta szmata, jest prawdą. Co? Szczęka opadła? - zakpiłam.

- To nie była prawda - zaprzeczyła Eri. - Nie jesteś dziwką.

- Pozory mylą - prychnęłam. - Pojedźcie do Chicago. Każdy kto mnie znał potwierdzi jej słowa. Przecież kilkadziesiąt ludzi by się nie zmówiło, żeby kłamać.

- Co się stało w Chicago? - zapytał Jones. - W tej twojej pierwszej szkole.

- Byłam głupia - zaczęłam - i cholernie naiwna. Poszłam do liceum jako niepoprawna optymistka. Wierzyłam, że znajdę zajebistych przyjaciół, będę popularna i lubiana - zaśmiałam się z własnej głupoty. - Prawda była jednak ciekawsza. Poznałam Lilith. Myślałam, że to ona będzie tą najlepszą przyjaciółką, zaufałam jej, zaczęłam się zwierzać, mimo, że znałyśmy się kilka miesięcy. Kpina losu? - zapytałam, nawiązując do tego, ile się znamy. - W tamtym czasie cholernie się buntowałam przeciwko rodzicom i sporo imprezowałam, oczywiście poza szkołą. Miałam tam grupę stałych znajomych od picia, których mieliście okazję poznać. Zaczęłam się spotykać z Tylerem, ale on nie wiedział o tym, że poza klupami byłam optymistką, grzeczną uczennicą noszącą sukienki przed kolano - prychnęłam.

Zatopiłam się we wspomnieniach na tyle mocno, że nie rejestrowałam nawet co robią moi przyjaciele, o ile mogę ich tak jeszcze nazywać. Mogli to nagrywać, żeby rozesłać do wszystkich, ale w chwili obecnej nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Nic się dla mnie nie liczyło.

- Lilith zaufałam na tyle, że wzięłam ją na jedną z ostrzejszych imprez i przedstawiłam Tylerowi i reszcie - kontynuowałam. - Jebać, że nakryłam ich na zdradzie, to i tak nie było nic w porównaniu z późniejszymi wydarzeniami. Dałam Tylerowi w pysk i kazałam spierdalać, a Lilith wyzwałam od dziwek. Nie wiem, czy planowała to wcześniej, czy dopiero wtedy, ale wykorzystała sytuacje. Byłam zła, spiłam się do nieprzytomności i pod wpływem alkoholu, dałam dupy Tomowi, w męskim kiblu.

Opowiadana historia praktycznie wyświetlała się w mojej głowie. Czułam wszystkie towarzyszące mi wtedy emocje, słyszałam muzykę i klubowy hałas, ale wszystko zabarwione było goryczą świadomości konsekwencji. Nienawidziłam tego dnia z całego serca. To było najgorsze kilka godzin jakie przeżyłam i wątpiłam, że coś kiedykolwiek je przebije.

- Nie obeszłoby mnie to szczególnie, gdyby nie to, że na prośbę Lilith został nagrany filmik ze mną w roli głównej. Amatorskie porno obeszło całą szkołę, ale na tym się nie skończyło, bo trafił też na ciekawe strony. Musiałam zmienić numer, maila i szkołę, żeby się pozbyć propozycji. Dyrektor dowiadując się o wszystkim i tak wywalił ją ze szkoły. ech mnie trzymał, bo ponownie trafiłyśmy do jednej klasy. Szantażowała mnie i to między innymi przez to trafiłam do State. Zmusiła mnie, żebym wykradła z serwera odpowiedzi na sprawdzian, a że ich nie ukryła, to wsypała mnie. Wtedy dyrektor powiedział moim starym o projekcie i po kilku dniach byłam już w State. Lilith przekupiła nauczycieli ze starego liceum i tam wróciła, a moi rodzice wysłali tam Abigail, które teraz się zaprzyjaźniły.

Po skończonej historii zapanowało milczenie, a ja praktycznie widziałam trybiki obracające się w głowach moich przyjaciół. Nie trzeba było być geniuszem, żeby wiedzieć jaka będzie ich reakcja, ale się myliłam. Spodziewałam się wyzwisk i kpin, a zamiast tego Eri zerwała się z miejsca i mocno mnie przytuliła.

- Co za jebana suka! - warknęła. - Niech... Mam ocho... nawet nie wiem co mam powiedzieć! Nienawidzę suki, a to nie mnie to spotkało. Tak mi przykro Cama. A Abbie to następna dziwka! Nie miała prawa ci tego wypominać! Jebać je obie, są siebie warte.

- Jak ty to wszystko wytrzymałaś? - zapytał Jones. - Ja bym miał tak zjebaną psychikę, że głowa mała.

- A ja nie mam? - prychnęłam, ale szybko spoważniałam. - Zamknęłam się w sobie, skupiłam na nauce, przerwałam na jakiś czas imprezy i przestałam ufać ludziom. Później zaczęłam imprezować jeszcze ostrzej, ale nie puszczając się już z każdym.

- Jesteś niemożliwa - podsumowała Ericka z uśmiechem, którego ja nie odwzajemniłam.

- To co? Najpierw jedziemy na te zakupy, czy odwieść was do kampusu, żeby cała szkoła się mogła o tym dowiedzieć? Podobno ciekawiej nabijać się z kogoś całą grupą - powiedziałam obojętnie. Nie miałam siły na nic. Chciałam się zalać w trupa lub zrobić tatuaż, labo jedno i drugie.

- Myślisz, że jesteśmy tacy, jak oni? Jeśli tak, to pojebało cię do końca. Stać nas na więcej niż pokazanie pierdolonego filmiku w szkole i zbiorowym hejtom - syknął Jones.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro