Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

CAIN

Kiedy Danny pojawił się u mnie, wiedziałem, że nie jest w najlepszym humorze. Owszem, ja nie należałem do wesołków, ale kiedy on wchodził do mojego pokoju milczący i wyraźnie zmęczony, nie wróżyło to nic dobrego. 

- Jestem padnięty- oświadczył sekundę zanim padł na moje łóżko. Słysząc jęk sprężyn wstałem od biurka i podszedłem bliżej, by pochylić się nad nim. Oddychał spokojnie i wtulał się w moją poduszkę, jakby to był pluszowy miś. Przysiadłem na krawędzi materaca i sięgnąłem po laptopa leżącego na szafce nocnej. 

- Jak tam popołudnie z Ethanem?- zapytałem, wpisując w wyszukiwarkę tytuł filmu, który chcieliśmy obejrzeć już jakiś czas temu. Danny z ociąganiem uniósł głowę, tylko po to, by się skrzywić. 

- Nie tak źle jak myślałem- wyznał, wzruszając ramionami.- Ale miło by było, gdybyś następnym razem tak nie znikał, wiesz?

- Wiem- skinąłem głową, posyłając mu przepraszający uśmiech. Rzadko mi się zdarzało okazywać skruchę, jednak wiedziałem, że Danny wyraźnie za naszym nowym znajomym nie przepadał. Teraz pewnie coś się zmieniło. Może nauczył się go tolerować. W innym przypadku wróciłby cały we krwi i to nie swojej. Szczerze mówiąc był dosyć porywczy.- Jest coś, co chciałbyś obejrzeć?- zapytałem, odkrywając, że filmu którego szukałem, nie ma jeszcze w sieci. 

- Twoja mama podobno coś wypożyczyła...

- Tak- westchnąłem.- Wichrowe wzgórza i Duma i Uprzedzenie. Które wolisz?

Chłopak ponownie zanurzył twarz w pościeli i roześmiał się serdecznie. 

Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że nasza przyjaźń nie miała najmniejszego sensu. Że prawdopodobnie, gdyby nie ja,  Danny miałby dużo więcej znajomych, bo niektórzy ludzie słysząc plotki na mój temat, automatycznie odcinali się od wszystkiego co miało choćby odrobinę wspólnego z moją osobą. A on miał dużo. I o dziwo na własne życzenie. Wiedziałem też, że nawet w najmniejszym stopniu nie jesteśmy do siebie podobni, że nie mamy wspólnych zainteresowań, że ćwiczymy zupełnie inne dyscypliny, że powinniśmy krążyć w zupełnie innych kręgach. Coś jednak poszło nie tak, więc wylądowaliśmy razem. Gdybym wierzył w Boga, pewnie zwaliłbym to na niego, a tak pozostawało mi tylko marudzić na własną i Danny'ego głupotę. 

- Zdecydowanie Dumę i Uprzedzenie- oświadczył całkiem poważnie. Poduszka tłumiła jego głos, więc musiałem się domyślać niektórych słów- Pan Darcy jest obłędny- przewrócił się na plecy i westchnął ciężko, wpatrując się w sufit. Spojrzałem na niego z powątpiewaniem, jednak on wcale nie wyglądał, jakby żartował.- Wiesz, Cain- zaczął, nagle poważniejąc.- Z tym nowym coś jest nie tak. 

- Krzywo na ciebie spojrzał?- zainteresowałem się, odrywając oczy od komputera. Spiorunował mnie wzrokiem, ale nic już więcej nie powiedział. Miałem wrażenie, że bardzo chciał, ale się powstrzymywał. Pożałowałem swojej reakcji. Ciekawość była jedną z tych cech, której w sobie nie lubiłem. 

Danny natomiast już zapomniał o sprawie Ethana, bo zaczął mi grzebać w pościeli. Zaskoczony uniosłem brwi i czekałem, by sprawdzić, co on właściwie kombinuje. Po chwili wygrzebał się pośród poduszek i niezadowolony prychnął. 

- Chciałem znaleźć coś nieprzyzwoitego. 

- Cholera, Danny- posłałem mu zmęczone spojrzenie- Chyba nie sądzisz, że byłbym tak głupi, by chować, jak ty to nazywasz, nieprzyzwoite rzeczy pod poduszkami- znów padł na plecy, tym razem delikatniej.- Poważnie chcesz oglądać ten film?

- Jasne- skinął głową, i usiadł na krawędzi łóżka- Zawsze lubiłem tego typu romansidła. 

- Powiedz, że żartujesz- zabrzmiało to nieco jak prośba- Danny, powiedz, że żartu...

Ale go już nie było. 
Zawsze tak samo. 
Już kiedy był tu po raz pierwszy, nie krępował się wcale. Biegał po całym mieszkaniu, wywijając dookoła drewnianym, samurajskim mieczem. Straty pod koniec dnia wyniosły dwie szklanki, wazon i niezliczoną ilość siniaków. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że za kilka lat, takie jego zachowanie będzie dla mnie zupełnie normalne. Powłócząc nogami poszedłem za nim. Gdy dopadłem go w salonie, siedział na wielkiej, zielonej kanapie tuż obok mojej mamy. 

Wyglądała na nieco zaskoczona moją obecnością, ale posłała mi ciepły uśmiech. Danny poklepał puste miejsce obok siebie, zachęcając mnie do dołączenia do nich. Dla mamy moja obecność w salonie była czymś w rodzaju święta. Pewnie uważała, że jestem w trudnym, buntowniczym wieku, ale to nie była prawda. Ja po prostu nie przepadałem za miejscami, które przypominały mi ojca. A tu przypominało mi go dosłownie wszystko, począwszy od popielniczki na stole, a kończąc na pustym fotelu. 

Moje wspomnienia o tacie były dobre. Owszem, kilkukrotnie oberwałem, ale nigdy nie tak, bym miał mu to za złe. Nie byłem też rozżaloną nastolatką, szlochającą w pokoju po nocach, wyprawiającą dziwne rzeczy z żyletką i piszącą dołujące postu na facebooku. Po prostu nie chciałem patrzeć na pustkę, jaką po sobie pozostawił, a pozostawił jej bardzo dużo. Nawet w oczach mamy.

Podszedłem do nich i usiadłem obok Danny'ego. Sięgnąłem po pilota i kilkoma kliknięciami włączyłem odtwarzacz. Rozległy się pierwsze dźwięki soundtracku, a ja już czułem, że to będzie długi i nudny seans. Chciałem wyciągnąć z kieszeni telefon, ale dostałem po łapach od Danny'ego. Rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie, więc dałem spokój i z jękiem pozwoliłem się przytulić kanapie. Położyłem głowę na jej oparciu i przymknąłem oczy, mając nadzieję, zmniejszenie dawki ekranizacji literatury angielskiej, ale dialogi okazały się być zbyt głośne, by można było zasnąć, więc tylko patrzyłem i starałem się cokolwiek zrozumieć. 

Po jakiś piętnastu minutach odkryłem, że najwyraźniej nie jestem stworzony do oglądania tego typu rzeczy i mecze koszykówki najzupełniej mi wystarczą. Poszedłem zrobić sobie popcorn. Moja mama coś tam poględziła na temat tego, że nie umiem nawet chwili w jednym miejscu usiedzieć, po czym Danny oświadczył, że jak idę po popcorn, to mogę mu też zrobić herbatę. Przez chwilę patrzyłem na nich wątpiąc we wszystko, w co tylko mogłem zwątpić, po czym ruszyłem do kuchni. Głowa mamy spoczęła na ramieniu Danny'ego i pomyślałem nawet o zrobieniu zdjęcia.

Czasami miałem wrażenie, że chętnie adoptowałaby Danny'ego, a mnie wystawiła za drzwi. Był dla niej wymarzonym synem.

Dotarłem do kuchni ziewając i poprawiłem koszulkę, która zdążyła już zsunąć mi się z ramienia. Pomieszczenie nie było duże, a meble stare jak świat poobijane do granic możliwości. Nalałem wody do czajnika elektrycznego i wcisnąłem guzik. Odnalezienie puszki z Earl Greyem zajęło mi trochę czasu, bo ktoś, możliwe, że sam Danny, wcisnął ją na górną półkę szafki, pomiędzy przyprawy.  Ściągnąłem ją stamtąd i nasypałem zeschniętych liści do czajniczka, by zalać je gorącą wodą. Pozostawiłem parzącą się herbatę samą sobie i zabrałem się za robienie popcornu. 

To było prostsze. Wiedziałem, gdzie jest torebka, a mikrofalówka działała bez zarzutów, więc już po chwili po kuchni poniósł się maślany zapach. Przesypałem popcorn do miski, chwyciłem czajniczek, kubki i wróciłem do salonu. 

Tam powitało mnie ostrzegawcze syknięcie mamy. Nie rozumiejąc o co jej chodzi pytająco uniosłem brew, ale wtedy ona wskazała na Danny'ego i wszystko zrozumiałem. 

Chłopak spał, z głową opuszczoną na pierś. Jego włosy rozsypały, tworząc dookoła głowy ciemną aureolę. Ostawiłem naczynia na stół i podszedłem bliżej, dosyć niepewnie. 

Śpiący ludzie są niepokojący.  

Nie mają  wpływu na to, jak wyglądają, jak postrzegają ich inni. Znikają  bariery jakimi się otoczyli, cały sarkazm, złośliwość, czy nawet radość . Wszystko. Pozostają bez ochrony, każdy może ich skrzywdzić. 

Danny też był taki bezbronny. Ufny i delikatny, jak woskowa figurka. Leżał i oddychał miarowo, a pomiędzy jego brwiami powstała mała, zabawna zmarszczka. Zwinął się w kłębek, a jego twarz była spokojna jak nigdy. Spał tu niezliczoną ilość razy, ale nigdy nie zwróciłem uwagi na to, jak wtedy wygląda. 

- Musiał być strasznie zmęczony- mama spojrzała na śpiącego obok niej chłopaka- Zasnął od razu kiedy wyszedłeś. Mówił ci coś?

- Wspominał, że miał ciężki dzień- odparłem wymijająco- Mogę go obudzić i odprowadzić do mieszkania jego babci. To przecież tylko jedno piętro, a...

- Daj spokój- nie pozwoliła mi nawet dokończyć- Zostaw go w spokoju. 

O to właśnie chodzi. Mama nie pozwala tknąć Danny'ego nawet palcem, choćbym nawet nie chciał zrobić mu krzywdy. Kocha go absolutnie i bezkrytycznie. 

- Jak on śpi, to ja idę do siebie- oświadczyłem i ruszyłem w stronę swojego pokoju. Nie chciałem oglądać tego filmu sam z mamą, bo wiem, że zawsze przy nim płacze. Nie znoszę tego widoku. Nie znoszę najbardziej na świecie. 

- Mógłbyś ze mną posiedzieć. 

- Nie mógłbym- wychodzi to zdecydowanie bardziej szorstko, niż to sobie zaplanowałem, więc szybko prostuję, już łagodniejszym tonem. Nie chcę sprawiać mamie przykrości- Mam dużo zadania. Może kiedy indziej. 

Nic już nie powiedziała, tylko odwróciła głowę w stronę telewizora. Wróciłem do swojego pokoju, zostawiając popcorn i herbatę na stole. Uświadomiłem to sobie dopiero, gdy leżałem w łóżku ze słuchawkami na uszach, ale nie chciało mi się wstać, więc dałem za wygraną. Przymknąłem oczy i wsłuchałem się w rytm wybijany przez perkusję, powoli zasypiając. 

*                      *                     * 

Wchodzę do domu. 
Dźwięk moich kroków odbija się echem. Idę, idę i idę, jakby korytarz nie miał końca, ale wreszcie docieram do salonu. Serce kołacze mi się w piersi jakby zaraz miało się stamtąd wyrwać. 

Wiem co zaraz zobaczę. 
Wiem i bardzo tego nie chcę, jednak nogi same niosą mnie w tamtym kierunku. 

Walczę sam ze sobą, ale tylko bardziej panikuję, oddycham coraz szybciej i szybciej, nie mogąc nad tym zapanować. 

Podchodzę do drzwi, i chwytając się framugi i zaglądam do kuchni. 

Krzesło. 

Sznur.
Bardzo szara twarz.

Tato?

*                                 *                                   *

- Cholera, Cain!- ktoś mną potrząsa. Gwałtownie otwieram oczy i widzę przed sobą bardzo przerażoną twarz Danny'ego. Mija chwila, zanim przypominam sobie co robi w moim domu i następna, kiedy orientuję się, że jestem cały mokry od potu i trzęsę się jak osika. Koc dookoła mnie był rozkopany, poduszki walały się po ziemi. Uspokajam  oddech i ukrywam twarz w dłoniach. 

Nie miałem tego snu od miesięcy. 

- Co się stało?- Dann siedział na krawędzi łóżka, wyglądając, jakby wahał się pomiędzy uderzeniem mnie w twarz, a wybuchnięciem płaczem. Widziałem, jak jest roztrzęsiony i wiedziałem, że powinienem spróbować go jakoś uspokoić, ale nie mogłem się na to zebrać. Dobrze, że mnie obudził. Zrobił najlepszą rzecz, jaką mógł. Podniosłem na niego wzrok, niepewny co robić.- Cain, błagam cię, powiedz mi, co... 

- Sen- wychrypiałem, przerywając mu- To tylko sen. 

- Tylko? 

Skinąłem głową, ale chyba wyszło to niezbyt przekonująco. Danny nagle znalazł się bliżej mnie i pełen wątpliwości spojrzał mi prosto w oczy. Uświadamiam sobie, że tęczówki Ethana są niczym, w porównaniu do błyszczących, przerażonych ślepi Danny'ego nocą. Jego oczy tylko się śmieją. 

Dann wyraża swoimi wszystko. 

Dokładnie wiem, co myśli. 

- Cain, ja...- otwiera usta, ale nie wie, co powiedzieć. Spuścił wzrok i zagryzł wargę. Nigdy nie widział mnie w takim stanie i to tłumaczyło jego zawstydzenie. Przy nim zawsze byłem spokojny i zrównoważony, nie chciałem, by się martwił. Danny zupełnie mnie rozbrajał. 

Pewnie to głupie, ale taka była prawda. 

Był do bólu emocjonalny, a przy tym doskonale to ukrywał. 

Tym razem coś mu nie wyszło. Może dlatego, że nie spodziewał się zobaczyć mnie kiedykolwiek w takiej sytuacji, a może po prostu miał gorszy dzień. Nie wiedziałem jak to wytłumaczyć. 

- Myślałem, że coś ci się stało- szepnął- Wyglądałeś, jakbyś miał jakiś atak- uniósł na mnie oczy i nagle poczułem, że to on jest ofiarą całej sytuacji, a nie ja. Miałem tylko koszmar. On zobaczył mnie w stanie totalnej rozsypki.- Cain, przepraszam, potrzebuję chwili- odwrócił się ode mnie plecami i przycisnął dłoń do czoła- Trochę wybiłeś mnie z rytmu i... Przepraszam. Przepraszam. Powinienem iść do siebie, powinienem... 

- Hej, uspokój się- położyłem mu rękę na ramieniu- Wszystko jest okej. Okej, rozumiesz?

Pokiwał głową i powoli wypuścił powietrze ustami. Spojrzał na mnie.

- Jesteś idiotą. 

Skinąłem głową na znak, że całkowicie się z nim zgadzam. Posłał mi niepewny uśmiech. Westchnąłem ciężko i rozmasowałem skronie. Co mogło spowodować, że ten koszmar wrócił? Przecież nie myślałem o tacie więcej niż zazwyczaj. Nie byłem na cmentarzu. Nic. 

- Dobrze się czujesz?- spojrzałem na Danny'ego. Wyglądał już lepiej, ale takie pytanie wydało mi się na miejscu. Skinął głową. 

- Ta- wzruszył ramionami- Sorry. Chwila histerii. Czasami mi się zdarza... 

- Tak wiem- skwitowałem, wstając z łóżka. Podszedłem do szafki na książki, całej zawalonej przeróżnymi papierami i płytami CD. Wybrałem jedną z nich, wsadziłem do odtwarzacza i wcisnąłem przycisk play. Ciche, stłumione dźwięki wypełniły ciszę i poczułem się nieco lepiej. 

- Nie pomagasz- Danny położył się na łóżku, rozrzucając ramiona w taki sposób, jakby chciał zrobić aniołka na śniegu. Spojrzałem na zegar. Trzecia piętnaście. Cudownie. Wiedząc, że już nie zasnę usiadłem przy biurku, zastanawiając się, co począć. 

- Danny?- odwróciłem się do chłopaka. Spojrzał na mnie pytająco- Właściwie to jak się znalazłeś w moim pokoju?


- Obudziłem się i nie mogłem zasnąć- sięgnął po poduszkę i podłożył ją sobie pod głowę- Leżałem i usłyszałem, że u ciebie dzieje się coś dziwnego... No i przyszedłem. A ty rzucałeś się jak opęta...

- Rozumiem- uniosłem ręce, na znak, że zrozumiałem. Dann przewrócił się na brzuch i mruknął coś niewyraźnie. Ja wyciągnąłem z szuflady kartkę, chwyciłem długopis i zacząłem bazgrać. Na białym papierze pojawiały się przeróżne groteskowe stworzonka, bardziej lub mniej dziwaczne. Danny bawił się telefonem. Nie wiem, ile czasu upłynęło, ale płyta się skończyła, a na mojej kartce zaczęło brakować miejsca. O dziwo, moje powieki zaczynały się kleić. Wstałem i bez zastanowienia rzuciłem się na łóżko obok Danny'ego. 

Zapadając się w miękką pościel, poczułem jeszcze większą senność. Światło zapalonej przez Danny'ego lampki nocnej stojącej przy łóżku stało się niesamowicie uciążliwe. On sam również wydawał się śpiący. Co rusz przecierał oczy i ziewał. 

Z wielkim trudem wyciągnąłem rękę w jego stronę i pacnąłem w ramię. Oderwał się od telefonu. 

- Co jest?- zapytał. 

- Idę spać- oświadczyłem, patrząc na niego kątem oka. Był potwornie rozczochrany. 

- Idź- skinął głową- Ja jeszcze trochę posiedzę. Będę przeszkadzał?

- Od kiedy cię to obchodzi?

- Nie obchodzi- wzruszył ramionami- Ale wolałem zapytać, żebyś mnie nie próbował zamordować przez sen. Wiesz... Przezorny zawsze ubezpieczony. 

Gdybym miał siłę otworzyć oczy, pewnie bym nimi wywrócił, ale w zaistniałej sytuacji po prostu się wyłączyłem. Przestałem walczyć ze zmęczeniem. Zasypiałem czując obecność Danny'ego obok. 

Dziwne uczucie. 

Ale całkiem znośne. 

 *                                  *                               * 


Cześć słoneczka

Przepraszam, że tak długo trwało pisanie tego i że ten rozdział jest praktycznie o niczym, ale tak wyszło. Bardzo mnie cieszy, że przybywa głosów i komentarzy, jestem mega wdzięczna :') 

Ci którzy jeszcze się nie ujawnili pod rozdziałami- zróbcie to! Jeśli wam się podoba to dajcie znać. Będę miała większą motywację ------> rozdziały będą szybciej. 

Tak więc zapraszam do czytania, głosowania i komentowania. 

KOMENTOWANIA. 

Nie, ja niczego nie sugeruję. 

To się wam tylko wydaje. 





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro