Część IX Rozdział III

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oczywiście niesprawdzony 😔💕

Kilka dni później

Nadal jestem wściekły. Odkąd wróciłem bardzo chcę zobaczyć się z Kubą, jednak od sytuacji, która miała miejsce na weselu Wiktorii i Dawida jakoś nie mam odwagi i ochoty zamienić z nią chociaż słowa.

Kacper gdzieś wyszedł, a ja akurat słyszę pukanie do drzwi. Ide je otworzyć, a moim oczom ukazuje się Adrian.

- Siema, mogę wejść? - pyta od razu.

- Jasne. - odpowiadam i otwieram mu szerzej drzwi.

Przechodząc przez salon udajemy się na balkon, po czym rozpalamy papierosy. Chwilę stoimy w ciszy, jednak Borowski ją przerywa.

- Jak się czujesz?

- Rewelacyjnie. - odpowiadam z wyczuwalną w głosie ironią, po czym zaciągam się używką mrużąc oczy przez mocne promienie słoneczne.

- Tak myślałem. - wzdycha brunet.

- A jak mam się czuć? - patrzę na niego szczerze - Wyobraź sobie, że jesteś na moim miejscu, tak chociaż przez chwilę. I co? Jak się czujesz?

- Stary, szczerze to nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić.

- Spróbuj. Od początku. Popełniasz błąd życia, który kosztuje cię rozwodem. Później okazuje się, że dziecko, które zrobiłeś innej lasce nawet nie jest twoje. Później jednak przychodzi najgorsze. Dowiadujesz się, że jedyna kobieta, którą kochasz chce wyjść za innego faceta. Faceta, który był jednym z twoich najlepszych przyjaciół. Podwójny cios, co nie? Tracisz i ją i jego. Nie możesz się z tym pogodzić, ale wiesz, że nic już z tym nie możesz zrobić, więc wyjeżdżasz, aby zapomnieć. Po roku wracasz i lądujesz od razu na ślubie swojej byłej żony, którą nadal kochasz. Jednak to co pobija wszystko to to, że twoja 2-letnia córka nawet cię nie pamięta i mówi "tato" do jakiegoś innego gościa.

Między nami zapada cisza. Borowski wpatruje się we mnie uważnie.

- Igor, jesteś naprawdę osobą o dwóch twarzach, wiesz? Jesteś moim przyjacielem, nie mogę patrzeć jak kurwa toniesz we własnych błędach i jak kurewsko przytłaczają cię jego konsekwencje. Tylko, że  ty to wszystko  wiesz i właśnie dlatego nie wiem jak ci pomóc, choć bardzo bym chciał.

- Mi się nie da pomóc. Nie mogę juz odzyskać tego, na czym najbardziej mi zależało.  Zjebałem po całości i powoli zaczynam się z tym godzić, w końcu minęło sporo czasu, ale i tak za mało. Nawet cała wieczność będzie za krótka, aby zapomnieć.

- Może powinieneś pojechać do studia? Chyba dawno nic nie zrobiłeś związanego z rapem. Przez ciebie straciłem robotę. - ostatnie zdanie mówi przez lekki śmiech.

- Pojadę. Nie mogę zamknąć się w czterech ścianach, bo w końcu zostanę sam i stracę więcej niż wszystko.

- Słuchaj, może i jest chujowo, ale wszystko się ułoży, zobaczysz. - kładzie ręce na moje ramiona i lekko mną potrząsa - Stary, musisz się podnieść, albo teraz, albo nigdy. Znajdziesz jeszcze kogoś, w kim się zakochasz, bo potrafisz to robić doskonale, wiem to patrząc na to jak bardzo zmieniło się twoje życie przez ostatnie 9 lat. Pamiętasz?

- Nie chcę pamiętać. - odwracam od niego wzrok.

- Dobrze wiesz jak było. Kim byłeś wtedy, a kim jesteś dziś. I sam doskonale wiesz, że zrobiłeś ogromny postęp. Nie możesz tego zmarnować. Będzie inna.

- Tylko jest jeden problem. - przenosze na niego wzrok - Ja nie chce innej.

Brunet spuszcza głowę i wzdycha. Po chwili nasze spojrzenia znów się spotykają.

- Musisz walczyć o Sarę, to najważniejsze.  Jednak nie zamykaj się tylko w świecie Wiktorii. To nie jest ostatnia kobieta na świecie. 

- Ty kompletnie nic nie rozumiesz, Adrian. - odpowiadam lekko zdenerwowany - Bez niej jestem taki sam jak te 9 lat temu. To ona sprawiła, że stałem się kimś lepszym. Od kiedy odeszła znów sięgam po narkotyki, użalam się nad sobą i próbuje zapomnieć szukając pocieszenia w panienkach na jedną noc. Nienawidzę tej wersji siebie, jednak bez Wiktorii ta lepsza wersja mnie nie istnieje. Bo ona ją stworzyła. Tylko ona wie jak ją odkryć na nowo. Zawsze tak było. Okazuje się, że wcale nie jestem taki silny, jaki chciałbym być. - wzdycham i wracam do mieszkania.

Siadam na kanapie opierając łokcie o kolana.

- Trzymaj. - Borowski siada obok mnie i podaje mi mój  telefon.

- Po co mi to?

- Zadzwoń do niej.

- Pojebało cię? Nie. - odpowiadam stanowczo.

- Już nie zależy ci na Sarze i Kubie? Wątpię. Zadzwoń i powiedz jej co myślisz.

Patrzę chwilę na Adriana i przetwarzam jego słowa. Biorę od niego telefon i postanawiam zadzwonić do Wiktorii. Wybieram jej numer, dziewczyna odbiera po chwili.

- Igor? - jej głos zdradza, że jest zszokowana.

- Możemy się spotkać? - przechodzę od razu do rzeczy.

- Um, myślę, że nawet musimy. Wpadniesz za godzinę?

- Wolałbym gdzieś, gdzie nie wpadnę na Dawida. - rzucam stanowczo.

- Spokojnie, nie ma go. To jak?

- Okej. - wzdycham - Będę. Cześć.

Rozłączam się i kładę telefon na ławę.

- Widzisz, chyba nie było aż tak źle. - zaczyna od razu brunet.

- To dopiero się okaże podczas rozmowy.

Nagle w pomieszczeniu rozlega się dźwięk mojego telefonu. Patrzę na ekran i dziwię się, gdy widzę numer, którego nie znam.

- Tak słucham?

- Pan Igor Bugajczyk?

- Tak, zgadza się. Z kim rozmawiam i o co chodzi?

- Jestem lekarzem, mam dla pana przykrą wiadomość. Pana matka właśnie zmarła.

***

Troszkę krócej niż zwykle , soooorki 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro