Część IX Rozdział VII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jesteśmy z Igorem na komisariacie. Złożyliśmy odpowiednie zeznania i pokazaliśmy dowód w postaci listu od Arka. Nawet nie wiem kiedy zrobiło się tak późno. Jest już 19:30.

Wyciągam telefon i widzę kilka nieodebranych połączeń od Dawida. Cholera...

- Igor, muszę wracać. - oznajmiam, gdy wychodzimy z budynku - Na 20 miałam jechać z Dawidem do restauracji na kolację z Adrianem i Natalią.

- Chodź, podwiozę cię. - proponuje na co skinam głową.

- Byłby to problem, gdybyś został u nas z Kubą i Sarą? Proszę.

- Jasne, jestem ci winny przysługę tak czy inaczej, ale to czysta przyjemność. - odpowiada, gdy wsiadamy do auta - Poza tym... odkąd przyjechałem chciałem spotkać się z Kubą, ale jakoś tak wyszło. - tłumaczy się.

- Na pewno się ucieszy. - posyłam mu lekki uśmiech, który szatyn odwzajemnia.

Rusza z miejsca i kieruje się do Piastowa.

###

Igor jechał wyjątkowo szybko. Droga powrotna zajęła nam  10 minut.
Podjeżdżamy pod mój blok i wysiadam z auta, a Bugajczyk za mną.

Moim oczom ukazuje się wychodzący z klatki Dawid. Jest ubrany w elegancki garnitur i idzie w kierunku auta.

- Hej, zaczekaj! - wołam za nim, na co blondyn odwraca się w moją stronę.

- Chyba wystarczająco długo czekałem, nie sądzisz? - wkłada ręce do kieszeni spodni - Dwie godziny do ciebie dzwoniłem, oczywiście ty byłaś pochłonięta czymś innym.

- To nie tak, byłam...

- Słuchaj, nic mnie to nie obchodzi. - przerywa mi - Rozumiem, że Igor jest i będzie dla ciebie kimś ważnym, w końcu wiele was łączy i zaakceptowałem to. Ale jesteś teraz moją żoną i kompletne olewanie mnie i nie odbieranie telefonów ode mnie, gdy jesteś z nim, jest już lekką przesadą. - dodaje stanowczo - Przemyśl to co robisz, bo strasznie się zmieniłaś Wiktoria i dzieje się to czego najbardziej się obawiałem. Dziś spędzasz z nim każdą chwilę, robisz mu za matkę Teresę, a jutro do niego wrócisz.

- To było naprawdę ważne, wszystko ci wyjaśnię, tylko mi pozwól. - mówię z żalem.

- Nie mam na to siły, naprawdę. Raz przymknąłem oko na to, ale wiedziałaś, że dziś mamy plany. Jadę sam. Poprosiłem Kacpra, żeby został z dziećmi. Jest u nas. A ty przemyśl wszystko.

Po tych słowach odchodzi nie czekając na moją odpowiedź. Widzę już tylko jak wsiada do samochodu i po chwili odjeżdża.

- Przepraszam, to moja wina. - słyszę tuż obok siebie zachrypnięty głos Igora - Gdybym cię nie poprosił, żebyś ze mną jechała...

- Nieważne. - przerywam mu - To nie twoja wina. - posyłam mu przelotne spojrzenie - Tylko moja. No cóż..- wzdycham - Wejdziesz?

- Jasne. - zgadza się od razu.

Ruszamy w kierunku klatki, jednak czuję szarpnięcie za nadgarstek. Chłopak odwraca mnie w swoją stronę.

- Nie martw się nim.

- Nie martwię.

- Przecież widzę. Znam cię lepiej niż ktokolwiek inny, Wiktoria. - mówi cholernie szczerze patrząc w moje oczy.

Spuszczam wzrok na chodnik i unikam wzroku Bugajczyka. On jednak nie daje za wygraną i chwyta mój podbródek, po czym pociąga go lekko do góry, abym na niego spojrzała. Teraz nasze twarze są bardzo blisko siebie, a ja wpatruję się w jego czekoladowe oczy, które w tym świetle są prawie czarne.

- Poradzę sobie, naprawdę. - odpowiadam po chwili ciszy.

- Na pewno. Jesteś silna, zawsze sobie radzisz. - dodaje, na co posyłam mu lekki, trwający dosłownie chwilę uśmiech.

Szatyn zamyka mnie w swoich ramionach, a ja wtulam się w niego mocniej.

- Chodźmy. - przerywam ten moment i po chwili wchodzimy już do klatki.

Otwieram drzwi kluczem, a w kuchni dostrzegam siedzącego przy stole Kacpra.

- A co wy tu robicie? - pyta zaskoczony Musiał - Wcięło was jak nie wiem co. Gdzie byliście?

- Tata?! - z pokoju wychodzi Kuba i zauważa od razu Igora.

- Cześć synek. - szatyn klęka, a chłopiec wpada w jego ramiona.

- Kiedy wróciłeś?! - pyta z szerokim uśmiechem.

- Kilka dni temu, chciałem się z tobą zobaczyć od razu, ale miałem małe kłopoty. Przepraszam. Tęskniłem za tobą. - w głosie Igora słyszę potworną szczerość.

- Ja też. - przyznaje chłopiec - Na ile zostajesz?

- Na pewno na kilka tygodni. Nie wiem dokładnie. - wzrusza ramionami.

- Ale ekstra!

- Halo, ktoś mnie w ogóle widzi? Słyszy może? - przerywa Kacper patrząc na nas z niedowierzaniem.

Ja, Igor i Kuba wybuchamy śmiechem, a po chwili Musiał nam dorównuje.

- Jasne, zaraz wszystko ci opowiemy. - odpowiadam.

- Dokładnie, ale teraz mam coś ważniejszego. Gdzie jest Sara?

- Tam. - odpowiadam wskazując gestem głowy na wejście do salonu.

Dziewczynka patrzy na nas nie wiedząc do końca o co chodzi. Zauważam jak Igor patrzy na nią z miłością. Jestem pewna, że chciałby ją teraz przytulić, ale boi się jej reakcji.

- Chodź do mnie kochanie. - mówię do dziewczynki, a ona od razu do mnie podchodzi. Biorę ją na ręce. Obserwuję jak Igor jest w nią wpatrzony - Pamiętasz... wujka Igora? - pytam dziewczynkę i rzucam wymowne spojrzenie Igorowi.

- Nie. - odpowiada Sara wpatrując się w Igora.

- Bo byłaś bardzo malutka, wiesz? Wujek wrócił, żeby ci się przypomnieć. - tłumaczę, po czym całuję ją w policzek - Przywitaj się.

Sara dalej mierzy Igora wzrokiem po czym wyciąga do niego rączkę, którą szatyn z uśmiechem ściska.

- Tato, zostaniesz? - wtrąca się Kuba.

- Tak kochanie. - potwierdza - Idźcie z Sarą do pokoju, zaraz tam z mamą przyjdziemy, tylko pogadamy chwilę z Kacprem.

- Okej. - zgadza się Kuba, po czym stawiam Sarę na podłodze i oboje idą do salonu.

- Ona potrzebuje czasu, dlatego nazwałam cię jej...

- Jasne. - przerywa mi - Jakoś muszę to znieść. Jest jeszcze bardzo malutka, nie pamięta mnie,  przez ten rok, gdy zaczynała coś rozumieć, przy niej cały czas był Dawid. Mam nadzieję tylko, że Sara kiedyś się dowie, że to ja jestem jej ojcem.

- Obiecuję. - odpowiadam,  szatyn skina głową.

- To powiecie mi o co chodzi? - pyta Musiał -

- Tak. - wzdycha Igor i siada przy stole w kuchni, ja robię to samo.

- Wiktoria, Dawid jest na ciebie wściekły i...

- I pojechał sam na tą kolację. - przerywam mu - Tak, wiem. Spotkaliśmy go. Porozmawiam z nim jak wróci i przeproszę. - wzdycham.

- Byliśmy na komisariacie. - zaczyna Bugajczyk.

- Co? Po jaką cholerę?

- Dostałem... dziwny list.

- Jaki?

- Nie mam go przy sobie. Musiałem go zostawić. Ale tam ktoś przyznaje się do zabójstwa mojej matki.

- O kurwa. - rzuca zszokowany Kacper, a jego oczy rozszerzają się - Kto do kurwy?

- Arek, mój psychiczny brat. - wtrącam się.

- Pierdolę, odjebało mu. Słyszałem, że nie wrócił z przepustki, ale byłem święcie przekonany, że od was będzie trzymał się z daleka.

- My tak samo. - odpowiadam.

- Jest poszukiwany listem gończym. Skoro przyznał się do zabójstwa, policja ma trop, gdzie może być. Musiał być w Piastowie. - dodaje Igor.

- Co teraz będzie? - dopytuje Kacper.

- Jak co? Nie wyjdzie z więzienia do końca życia. - odpowiada pewny siebie Igor - Albo sam go zabiję. Przysięgam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro