Część IX Rozdział X

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niesprawdzony.

Wiktoria pov

Mój przedpołudniowy spokój przerywa dźwięk telefonu. Na wyświetlaczu widzę imię Bugajczyka.

- No hej. - rzucam odbierając telefon.

- Możemy porozmawiać?

- Um, jasne. Coś się stało?

- Sam nie wiem. - wzdycha - Możesz wpaść do Kacpra za jakieś 10 minut?

- Okej, postaram się, muszę jakoś zagadać Dawida, bo on... no wiesz, nadal jest obrażony.

- Jasne, czekam. - po tych słowach szatyna rozłączam się.

Idę do salonu, gdzie Dawid i Kuba grają akurat mecz na ps3.

- Ha, przegrałeś, mówiłem, że cię ogram!! - cieszy się Kuba skacząc w miejscu na co uśmiecham się wchodząc do salonu.

- Miałeś farta, młody. - odpowiada z uśmiechem blondyn.

- Mogę mieć prośbę? - wtrącam się, a on przenosi na mnie wzrok - Masz jakieś plany na najbliższą godzinę?

- Takie jak w tej chwili, a co? Musisz wyjść?

- No, chciałabym. Jakbyś mógł ich...

- Mógłbym. - przerywa mi - Jak zawsze zresztą. A gdzie idziesz?

- Igor mnie prosił, żebym na chwilę wpadła, chyba chodzi o te zeznania na policji. - naginam lekko prawdę.

- Mamo idziesz do taty? - Kuba od razu przenosi na mnie wzrok.

- Tak, ale tylko na chwilę. Z tobą spotkanie ma umówione na sobotę. - od razu uprzedzam, nim zapyta, czy może iść ze mną.

- No tak, zawsze ma dobry pretekst...- rzuca pod nosem Dawid - Okej, idź jak musisz. - odpowiada patrząc w telewizor.

- Dzięki. - odpowiadam obojętnie i kieruję się do drzwi.

Wychodzę z mieszkania i idę w kierunku bloku Kacpra.

Jest mi cholernie przykro i ciężko. Od kilku dni praktycznie nie rozmawiam z Dawidem. Odzywamy się do siebie tylko wtedy, gdy musimy.

Po kilku minutach jestem na miejscu. Pukam do drzwi, które otwiera mi szatyn.

- Wejdź. - wpuszcza mnie do środka - Kacpra nie ma. - dodaje i idzie do salonu, a ja za nim.

- Co się stało? - pytam siadając na kanapie, a on siada obok mnie.

- Spotkałem wczoraj w pubie Julkę. - zaczyna patrząc na mnie uważnie.

- Myślałam, że wyjechała. - marszczę czoło.

- Czyli naprawdę u ciebie była? - bardziej stwierdza niż pyta - Dlaczego nic nie powiedziałaś?

- A po co miałam to robić? Przyszła, przeprosiła... wydawała się być cholernie szczera. - wzruszam ramionami - Jednak mówiła, że wyjeżdża, bo nie miała co ze sobą tutaj zrobić. Nie ma tu znajomych.

- Nie wydaje ci sie to dziwne? Najpierw Arek nie wraca z przepustki, potem sprawa z moją mamą i tym listem, a teraz Julka w pubie w Piastowie, podczas gdy miała być w ogóle gdzie indziej?

- Sugerujesz, że to znów jakiś podstęp?

- Nie wiem, mam wrażenie, że wpadam już w paranoję, ale po prostu wolę być ostrożny. - zapewnia mnie.

- Słuchaj, ostatnio jak Julka do mnie przyszła, dała mi swój numer. Uparłam się, że nie będzie mi potrzebny, ale i tak go zostawiła. Mam go w telefonie. Może do niej zadzwonię?

- I? Po co?

- Zobaczysz. - wyjmuję telefon i wybieram numer do siostry.

Słyszę kilka sygnałów. Po którymś z kolei dziewczyna odbiera. Nasza rozmowa trwa zaledwie chwilę.

- Będzie tu za pół godziny. - oznajmiam, gdy się rozłączę.

###

Dziewczyna spóźnia się, ale w końcu słyszymy pukanie do drzwi. Igor idzie je otworzyć i po chwili oboje wchodzą do salonu.

Razem z Igorem zaczynamy wszystko opowiadać Julce. Mówimy jej też o naszych obawach.

- I uważacie, że ja mam coś z tym wszystkim wspólnego? - pyta z niedowierzaniem - Nigdy bym nikogo nie zabiła.

- Dziwisz nam się? Po tym wszystkim co zrobiłaś? - odpowiadam zdenerwowana.

- Ale zmieniłam się, przeprosiłam cię, nie chcę dłużej toczyć z wami wojny. - zapewnia nas - Naprawdę, uwierzcie mi. A Arek posunął się za daleko i mam nadzieję, że beknie za to i to tak, że nigdy go już nie wypuszczą z więzienia.

- Skąd mamy wiedzieć, że możemy ci ufać? - wtrąca się szatyn.

- Nie wiem. - wzdycha blondynka - Musicie uwierzyć mi na słowo. Może kiedyś wam to udowodnię. Muszę lecieć, jestem umówiona.

- Przecież mówiłaś, że nie masz tutaj znajomych. - zauważam.

- To długa historia. Ale lepiej tacy niż żadni. - stwierdza - Cześć.

Po tych słowach wychodzi zostawiając nas samych.

- Wierzysz jej? - zwraca się do mnie Bugajczyk.

- Nie wiem. - wzruszam ramionami - Wydaje się, że mówi prawdę. Ale trzeba uważać i mieć ją na oku w razie, gdyby coś jednak kombinowała.

- Masz rację. A jak z Dawidem? - zmienia temat - Przeszło mu?

- Nie. - wzdycham - Zachowuje się tak, jakby mnie nie było. Nie kłócimy się, po prostu do siebie nie odzywamy. Jak powietrze.

- Przejdzie mu, na pewno. - chowa moją dłoń w swoje dłonie.

- Kiedyś musi, ale atmosfera jest cholernie napięta.

- Mam pomysł. Co powiesz na wino? Chyba musimy, na chwilę chociaż, przestać myśleć o tych wszystkich problemach.

- Obiecałam, że za godzinę wrócę. - oznajmiam niechętnie. Naprawdę mam ochotę tutaj zostać.

- To napisz Dawidowi wiadomość, że wrócisz trochę później. - proponuje.

- Zwariowałeś? Wścieknie się.

- Nie musisz mówić mu całej prawdy. - przewraca oczami - Możesz ją lekko nagiąć. Tylko tyle.

- Hm, może i masz rację.. - zaczynam się zastanawiać - Okej.

Wyciągam telefon i piszę wiadomość do Dawida.

~ Do: Dawid❤
Wrócę trochę później. Pojechaliśmy na komisariat do Warszawy i spotkać się z Julką, umówić kilka kwestii. Może się trochę zejść, nie wiem ile to potrwa. Nie złość cię. Kocham Cię.

Odkładam telefon i opieram się wygodnie o oparcie kanapy.

- Wyjmuj to wino. - rozkazuję i posyłam Igorowi uśmiech, który on od razu odwzajemnia.

Chłopak podchodzi do barku i wyjmuje białe wino. Zgarnia po drodze dwa kieliszki do wina i nalewa do nich cieczy.

- Za co pijemy? - pytam, gdy podaje mi szkło.

- Może za lepsze jutro? Przydałoby się. - posyła mi spojrzenie.

Skinam głową, po czym stukam szkłem o jego szkło.

- Za lepsze jutro.

Igor pov

Trochę nas poniosło, ale nie żałuję. Wypiliśmy całą butelkę wina i jesteśmy w połowie drugiej. Jesteśmy już mocno podpici.

- Ale nie było mowy o tym, że mnie upijesz. - śmieje się dziewczyna.

- Źle ci z tym? - odpowiadam też śmiejąc się - Ja widzę, że dobrze się bawisz.

- Bo bawię się dobrze. Świetnie nawet. - odpowiada.

Patrzę na nią chwilę bez słowa i zauważam, że na jej twarz wdziera się smutek.

- Coś się stało? - pytam.

- Nie. Po prostu przypomniał mi się dzień, w którym się poznaliśmy. - wzdycha patrząc do kieliszka.

- To wspomnienie wywołuje u ciebie smutek?

- To wspomnienie nie. Smutek wywołuje u mnie to, co się z nami stało. - odpowiada szczerze.

Przybliżam się do niej bardzo blisko i pociągam jej podbródek tak, aby na mnie spojrzała. Teraz patrzymy sobie prosto w oczy.

- Ten dzień, w którym przyszłaś do Big Star'a na rozmowę o pracę, jest najlepszym dniem w moim życiu, wiesz? - wyznaję kurewsko szczerze - Zobaczyłem cię wtedy i pomyślałem sobie, że muszę cię poznać. Nie wiedziałem jeszcze co tak naprawdę między nami może być, ale gdzieś w środku miałem cholerną nadzieję, że jesteś inna niż te dziewczyny, z którymi spotykałem się wcześniej. I z czasem dotarło do mnie, że się nie pomyliłem i, że trafiłem na mega mądrą, kochającą i cudowną kobietę. Kurewsko żałuję, że to wszystko zniszczyłem.

- Niestety czasu nie da się cofnąć. - wzdycha błądząc wzrokiem po mojej twarzy - Ale chcę, żebyś wiedział, że ja też tak myślałam.

- Ale ty się zawiodłaś. - wtrącam się.

Blondynka spuszcza wzrok na swoje dłonie i bawi się cieczą w kieliszku obijając ją o ścianki szkła.

- Trudno. Mimo wszystko uważam, że jesteś na pewno dobrym ojcem. Popełniłeś kilka błędów, ale... każdy je popełnia. Miałeś szczęście, że je naprawiłeś.

- Ale nie naprawiłem tego jednego, najważniejszego, przez który świat mi się zawalił. - poprawiam kosmyk jej włosów za ucho.

Wiktoria nie odpowiada, a ja przyglądam się jej z boku. Jest tak cholernie śliczna, zawsze była. Żadna inna nigdy nie pociągała mnie tak jak ona. Nie wiem czemu jestem takim kretynem.

Nabieram w sobie odwagi i powoli przybliżam się do niej, po czym odgarniam lekko jej włosy do tyłu. Przykładam usta do jej szyi i zaczynam składać na niej delikatne pocałunki. Pogłębiam je, gdy zauważam, że nie protestuje.

Kładę dłoń na jej drugim policzku, który jest dalej ode mnie i przesuwam pocałunki na jej policzek, szczękę, aż w końcu docieram do ust. Blondynka pogłębia je. Mam nadzieję, że ten moment nigdy się nie skończy.

Schodzę dłonią na jej talię i zaciskam uścisk na materiale jej koszulki, gdy nasze pocałunki stają się coraz bardziej namiętne. Owijam rękę wokół jej bioder i pociągam ją na swoje kolana tak, że teraz siedzi na mnie okrakiem, a ja zaciskam dłonie na jej tyłku. Po chwili kładę dłonie na jej plecach, dostając się pod jej koszulkę, a pocałunkami schodzę na jej obojczyki.

- Igor, nie powinniśmy. - szepcze z przyspieszonym oddechem, jednak nie przerywa.

- Kurewsko mi tego brakowało. - odpowiadam między pocałunkami - Kocham cię, rozumiesz? - podnoszę głowę tak, że nasze twarze są teraz tak blisko, że prawie się stykają i patrzymy sobie prosto w oczy - Nie potrafię o tobie zapomnieć. Chciałem, próbowałem... ale nie mogę. Nie potrafię zniknąć z twojego życia i pozwolić żyć ci z innym facetem. Rozpierdala mnie od środka, gdy myślę, że on dotyka cię tak, jak ja teraz.

Blondynka przejeżdża od dołu dłonią po moim torsie, dochodzi do szyi i karku, i w końcu wplata palce w moje włosy.

Nasze usta znów złączają się w bardzo namiętym i gorącym pocałunku. Łapię za końcówki jej koszuli i zamierzam ją z niej ściągnąć, jednak w tym momencie słyszę otwierające się drzwi.

Wiktoria od razu ze mnie schodzi i siada obok. Po chwili w salonie pojawia się Kacper.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro