Część IX Rozdział XIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Schodzę na dół i zauważam szatyna opartego o maskę swojego samochodu, palącego papierosa. Gdy mnie dostrzega od razu gasi używkę i prostuje się.

- Czy ty oszalałeś? - pytam podchodząc do niego - Chcesz, żebym miała problemy jeszcze większe niż mam?

- Dobrze wiesz, że nie chcę. - odpowiada od razu.

- To dlaczego nie zrobisz tego o co prosiłam i po prostu nie dasz mi spokoju?

- Bo cię cholera kocham. - mówi szczerze patrząc mi w oczy.

Wzdycham i spuszczam wzrok na chodnik.

- Nie musiałeś. - rzucam patrząc na kwiaty, które leżą na masce samochodu - A nawet nie powinieneś.

- Nie mogłem. Są wyjątkowe, jak ty. - odpowiada i podaje mi bukiet róż w kolorze lawędowym.

- Igor, na co ty liczysz? - pytam odbierając od niego kwiaty - Że wrócę do ciebie?

- Szczerze, to tak. Chciałbym, bo kurewsko zależy mi na tobie. Zrobię wszystko, abyś była szczęśliwa.

- Naprawdę wszystko? - dopytuję, a Bugajczyk skina głową - To zostaw mnie. Daj mi spokój. - dodaję i odwracam się w celu powrotu do domu, jednak on kładzie dłonie na mojej talii i przyciąga mnie do siebie.

- Nie mogę tego zrobić, nie rozumiesz? Dobrze wiem, że nie jesteś szczęśliwa, nie układa wam się od jakiegoś czasu.

- Nie układa nam się odkąd wróciłeś i zacząłeś się wtrącać. Chciałam być dla ciebie oparciem mimo wszystko, być dla ciebie jak przyjaciółka wbrew temu wszystkiemu co między nami się wydarzyło, a ty to wykorzystałeś Igor.

- Byliśmy kimś więcej niż tylko małżeństwem, dobrze wiesz ile nas łączy.  Byliśmy jednością, zawsze razem, nie pamiętasz? Brakuje mi tego. - mówi na jednym wydechu.

- Już za dużo razy do ciebie wracałam. Wybaczałam ci wszystko, romanse, flirty i inne. Ale zdrady nie umiem i chyba nawet nie chcę. Pod tym względem się nie zmieniłeś, lecisz do każdej, która rozłoży przed tobą nogi. A później naciągają cię na dziecko.

- Kurwa to był błąd, Natan nie jest moim synem.

- Myślisz, że to coś zmienia do cholery? Zdradziłeś mnie i koniec, takie są fakty. - odpowiadam stanowczo.

- Nie odpuszczę Wiktoria, jeśli będzie trzeba, będę czekał i do końca życia. Udowodnię ci, że się zmieniłem.

- Zmieniłeś? Spójrz mi w oczy i powiedz, że nie przeleciałeś żadnej innej od czasu rozstania. - szatyn patrzy mi w oczy i zagryza wargę. Wzdycha ciężko i spuszcza wzrok na chodnik, na co parskam - I ty twierdzisz, że mnie kochasz i chcesz odzyskać? Odpuść sobie.

- To było w Londynie, byłem załamany, gdy dowiedziałem się, że chcesz wyjść za Dawida. - tłumaczy się.

- Naprawdę, nie chcę znać szczegółów twoich erotycznych libacji. Nic mnie już to nie interesuje.

- Będę walczył o ciebie. Nie wierzę, że nie obchodzi cię to wszystko, co między nami było. - upiera się.

Wzdycham ciężko i przymykam powieki.

- Mówię serio, zostaw mnie, albo nie wiem... pójdę gdzieś zgłosić, że mnie nękasz. - grożę mu.

- Słucham? Mówisz poważnie? Oszalałaś?! - oburza się.

- Jestem śmiertelnie poważna. Mam męża Igor i jakby nie było, nie doprawię mu rogów i nie pójdę na numerek z tobą. Wybacz, ale nie jestem taka jak ty. - ostatnie zdanie wypowiadam nieco ciszej patrząc mu w oczy - Kwiaty piękne, ale nie mogę ich przyjąć. - odkładam je z powrotem na maskę jego samochodu - Cześć.

Odchodzę w stronę klatki, a Igor już mnie nie zatrzymuje. Po chwili zatrzaskują się za mną drzwi. Staję przy oknie na klatce i obserwuję reakcje Bugajczyka. Rzuca z siłą kwiaty przed siebie i wsiada do samochodu, po czym odjeżdża z piskiem opon.

***

Wybaczcie, że ostatnio wstawiam mniej rozdziałów, ale piszę, gdy tylko mam czas. Do tego postanowiłam, że rozdziały będą czasem krótsze, czasem dłuższe.

Chcę Wam też podziękować za #3 miejsce w kategorii OPOWIADANIA❤ To lecimy po #1 🔥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro