Część IX Rozdział XV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niesprawdzony 💪

Wiktoria pov

- Dawid dzwonił. - oznajmia Borowski - Martwi się, szuka cię od rana.

- Trudno. - wzruszam ramionami.

- Nic mu nie powiedziałem, tak jak obiecałem, ale prędzej czy później będziesz musiała z nim pogadać. - wzdycha, a do pomieszczenia wchodzi Natalia.

- Wiem, jeszcze zaraz wrócę do domu. - odpowiadam.

- Za to do mnie dzwonił Igor, bo Adrian miał zajęte. - oznajmia dziewczyna siadając obok mnie.

- Ugh, mam ich dosyć. - przewracam oczami.

- Wiki, o co właściwie chodzi? - pyta Adrian siadając naprzeciwko mnie i Natalii.

- Jestem tym wszystkim zmęczona. Otaczają mnie sami wariaci, to chore. - chowam twarz w dłoniach.

- Hej. - przyjaciółka kładzie dłoń na moim ramieniu - Co się stało?

- Jak to co... wszystko na raz. Igor kompletnie nie reaguje, gdy mówię mu, że między nami koniec, wypisuje po nocach, przychodzi pod blok, upija mnie i próbuje zaciągnąć do łóżka...

- No tak, cały Igor. - przerywa mi Borowski - W sensie, chodzi mi, że w stosunku do ciebie, nie do innych kobiet, czy coś...

- Nie tłumacz go Adi, wszystko wiem. - tym razem ja mu przerywam, a brunet zaciska usta w wąską kreskę.

- A co z Dawidem? - zmienia temat Natalia.

- On z kolei dostał jakiejś psychicznej zazdrości, chodzi w kółko obrażony, wypomina mi każde spotkanie z Igorem. Przecież do cholery spotykam się z nim w sprawach, które mnie też w jakiś sposób dotyczą! Wyjątkiem jest śmierć jego matki, ale po prostu chciałam go wesprzeć. Jak się później okazało jednak mam dużo z tym wspólnego, Arek nie mógł odpuścić nawet raz. Ale nieważne...

- Spokojnie, wszystko się ułoży, zobaczysz. Najlepszym rozwiązaniem jest rozmowa. Nic innego. - uspokaja mnie przyjaciółka.

- Dawid traktuje mnie jak powietrze od kilku dni, jakbym była jakaś niewidzialna... to cholernie przykre. Dobrze wiesz, że zależy mi na tym małżeństwie, rozmawiałam z tobą. - zwracam się do dziewczyny, a ona skina głową.

- Masz jakiś plan? - wtrąca się Adrian.

- Na razie moim planem jest powrót do domu. - odpowiadam i wstaję z kanapy, po czym kieruję się do wyjścia, a przyjaciele za mną.

- Gdybyś czegoś potrzebowała wiesz gdzie nas szukać. - mówi Natalia przytulając mnie na pożegnanie.

- Dziękuję wam za wszystko, naprawdę. Jesteście wspaniali.

Po chwili w ten sam sposób żegnam się z Adrianem. Wychodzę z mieszkania przyjaciół i wsiadam do windy, po chwili jestem na dole.

Mija kilka minut, gdy wracam do domu. Okazuje się, że nikogo nie ma. Nawet lepiej. Nalewam sobie wody do szklanki od razu ją opróżniam.

Po głowie krąży mi tylko jedno wyjście na tą chwilę.

Muszę to przemyśleć i odpocząć od wszystkiego i wszystkich.

Przynoszę z salonu laptopa i szukam czegoś do wynajęcia. Dosyć szybko znajduję nieduże mieszkanie na końcu osiedla.

Przenoszę się do sypialni i zaczynam pakować najpotrzebniejsze rzeczy swoje jak i Kuby i Sary. Nie wiem jak to będzie.

Gdy kończę się pakować wracam do kuchni. Słyszę dźwięk otwierających się drzwi. W korytarzu pojawia się Dawid, na jego twarzy dostrzegam ulgę.

- Boże, odchodziłem od zmysłów, gdzie się podziewałaś?! - wchodzi do kuchni i z początku krzyczy, ale ostatecznie próbuje mnie przytulić, jednak nie pozwalam mu na to - Słuchaj, ja wiem, że ostatnio między nami było kiepsko, ale to się zmieni...

- Wyprowadzam się. - przerywam mu bez owijania w bawełnę.

Blondyn patrzy na mnie i zaczyna się śmiać. Mi natomiast nie jest do śmiechu.

- Żartujesz, tak?

- Nie. - odpowiadam stanowczo.

- Wiktoria, oszalałaś? Jak się wyprowadzasz? Dokąd? Gdzie będziesz mieszkać z dwójką dzieci?

- Poradzę sobie.

- Nie wierzę. - plącze swoje palce na karku - O co chodzi? Naprawdę tylko o te kilka dni? A może chcesz wrócić do niego, hum?

- Widzisz, właśnie o to mi chodzi. - parskam wyrzucając ręce w powietrze - Jesteś nienormalny.

- Kocham cię, boje się, że cie stracę, to takie dziwne?!

- Rozbijasz nasze małżeństwo do cholery! - przekrzykuję jego podniesiony ton - Zachowujesz się jak stuknięty! Mam tego dosyć.

- I co teraz? To koniec? - zagryza wargę patrząc na mnie z niedowierzaniem.

- Nie wiem. - wzruszam ramionami wzdychając - Muszę pobyć sama przez jakiś czas, nie wiem ile to potrwa. Taka mała separacja. Nie dzwoń do mnie, daj mi spokój.

Mijam go i wynoszę dwie duże walizki przed drzwi.

- Zaczekaj. - blondyn pociąga mnie za nadgarstek - Porozmawiajmy.

- Podjęłam decyzję. - odpowiadam od razu.

- Przepraszam. - dodaje zrezygnowany.

Krzyżuję ręce pod piersiami i patrzymy chwilę na siebie bez słowa.

- Cieszę się, ale i tak za późno na tą chwilę. - przerywam ciszę - Nie zmienię zdania, pogódź się z tym. 

Po tych słowach Dawid już mnie nie zatrzymuje. Obserwuje jak wsiadam do windy. Po chwili znika z mojego pola widzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro