Część IX Rozdział XVII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dawid pov

Budzi mnie cholerny ból głowy. Otwieram oczy i jedyne co widzę dookoła siebie to puste butelki po alkoholu, jakieś damskie ubrania, stringi, stanik i moje ubrania.

Po chwili dociera do mnie jednak, że coś tu do kurwy nie gra. Zaglądam po kołdrę i zauważam, że jestem kompletnie nagi, a obok mnie... leży ta brunetka, która zarywała do mnie poprzedniej nocy.

Wstaję jak poparzony z łóżka i zaczynam się szybko ubierać.

- Mmm, gdzie się tak śpieszysz? - słyszę zaspany głos dziewczyny. Przeciąga się na łóżku i patrzy na mnie przez lekko uchylone powieki.

- Ubieraj się i wynoś stąd. - rzucam nie przestając się ubierać.

- Ojj, Dawid. Widzę, że jesteś taki sam jak inni. Byle by przelecieć i nara. - przewraca oczami.

- Dziewczyno, ja mam żonę! - mówię z naciskiem.

- Przez większość wieczoru i całą noc jakoś ci to nie przeszkadzało. - uśmiecha się lekko.

- Byłem pijany, nie wiem jak do tego doszło, nic nie pamiętam. - tłumaczę się - Więc wynoś się już stąd.

- A wiesz ile mnie to interesuje? - pyta z sarkazmem wstając z łóżka i owijając się kołdrą - Gówno mnie to interesuje. Może twoją żonę zainteresuje co robiłeś dziś w nocy? - parska.

- Ani się waż jej cokolwiek mówić. - zaciskam pięści.

- Bo co?

- Czego chcesz? Pieniędzy?

- Chyba cię pojebało koleś. - prycha - Nie jestem dziwką.

- Faktycznie. - parskam pod nosem z sarkazmem.

- Poza tym, nie jesteś aż tak dobry w TYCH sprawach. - dodaje z naciskiem.

- Nie obchodzi mnie, czy ci się podobało.

- Ale twoja żonę zainteresuje. Jak ona ma...? Wiktoria?

- Dobra, zrobię wszystko co chcesz, tylko nic jej nie mów. Błagam.

- Chociaż taksówkę mi zamów. - wzdycha i zaczyna się ubierać.

Odwracam się i biorę telefon, po czym zamawiam taksówkę.

- Będzie za 20 minut. - oznajmiam rzucając telefon w kąt.

- Dzięki, cześć.

Po tych słowach wychodzi z pokoju. Zrzucam resztę butelek stojących na blacie, przez co robią hałas i spadają na podłogę. Siadam na łóżku i wplatam palce we włosy opierając łokcie o kolana.

Nie wierzę w to kurwa.

Wychodzę z pokoju i kieruję się do salonu. Panuje tu jeszcze większy burdel niż tam. Na kanapie śpi Ośka.

- Ej, obudź się. - szturcham go - Halo, do kurwy, wstawaj! - wydzieram się mocniej go popychając, gdy nie reaguje.

- Ciszej, kurwa. - łapie się za głowę i podnosi do pozycji siedzącej - Czego się drzesz?

- Słuchaj, mam dość ciebie i twojego luźnego stylu bycia, jak i życia na ciągłych imprezach. W tym momencie miarka się przebrała.

- Ale o co ci chodzi, stary? - patrzy na mnie zdezorientowany.

- O to, że przychodzisz tu jak do siebie ze swoim towarzystwem i robicie mi trzodę z mieszkania!

- Nie wydzieraj sie do kurwy. Przecież sam do mnie pisałeś. Chodzi o tą laskę?

- Jaką laskę? - udaję, że nie wiem o czym mówi.

- Nie udawaj głupiego, poszliście razem do sypialni. Później już was nie widziałem.

- Wiedziałeś, że jestem pijany i nic nie zrobiłeś? Wynoś się stąd, nie jesteśmy już przyjaciółmi! - podnoszę głos.

- Zwariowałeś? To moja wina, że ją przeleciałeś?! - wstaje na równe nogi.

- Nie przeleciałem jej. - wypieram się.

- Jasne, a ja mam słonia na złotym łańcuchu. - parska - Ciągle się do siebie kleiliście.

- Dosyć, wypierdalaj, nie chcę cię więcej widzieć. - łapię go za kołnierz i popycham w stronę wyjścia.

- Jak sobie chcesz. I tak nie pasowaliśmy do siebie jako przyjaciele, jesteśmy zupełnie inni, sztywniaku. Nara.

Po tych słowach zatrzaskuję mu drzwi przed nosem.

Wracam do salonu, rzucam się na kanapę i opieram o oparcie kanapy. Patrzę na syf, który mnie otacza i głośno wzdycham. Obraz przed oczami mi się rozmazuje, a pod powiekami czuję mokrą ciecz.

To jakiś koszmar.

***

Krótki rozdział z perspektywy Dawida, ponieważ jest to bardzo ważny rozdział w tej książce i dopiero od teraz tak naprawdę zacznie się DZIAĆ 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro