Część VIII Rozdział V

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Igor pov

Wiktoria patrzy na mnie i widzę, że sie waha. Po chwili jednak zgadza się ruchem głowy.

Otwieram drzwi pokoju, z którego dobiega płacz dziecka. W jego rogu ukazuje się łóżeczko dziecięce. Podchodzę do niego bliżej, a w środku dostrzegam piękną dziewczynkę. Znajome ciepło rozchodzi sie po moim ciele.

Opieram ręce o barierki łóżeczka i nachylam się nad dzieckiem.

- Cześć kochanie. - mówię półszeptem, a dziewczynka od razu przestaje płakać. Otwiera szeroko oczy i przygląda mi się uważnie.

W pomieszczeniu pojawia się też Wiktoria. Opiera się ramieniem o ścianę i patrzy na nas.

- Jak ma na imię? - pytam przenosząc wzrok na blondynkę.

- Sara. - odpowiada.

Znów przenoszę wzrok na dziewczynkę. Wyciągam do niej rękę, a w zasadzie to palec, a ona łapie go w swoją rączkę i uśmiecha się do mnie.

Do oczu napływają mi łzy. Jakim ja byłem cholernym kretynem, że nawet nie postarałem się zobaczyć swoich dzieci wcześniej.

- Jest piękna. Podobna do ciebie. - zwracam się do Wiktorii nadal patrząc na Sarę.

Ona nie odpowiada tylko patrzy na nas bez słowa. Przenoszę na nią swój wzrok. Ona nigdy sie nie zmienia. Nadal jest najpiękniejszą kobietą stąpającą po tej ziemi. Dla mnie zawsze taka będzie. Bez względu na to, czy jesteśmy małżeństwem, czy nie.

- Tato idziemy już? - w pokoju pojawia się Kuba.

- Jasne synek. - odpowiadam i nachylam się na łóżeczkiem, po czym składam delikatny pocałunek na czole Sary - Do zobaczenia księżniczko. - szepczę, a po chwili zmierzam już w kierunku drzwi.

Mijając Wiktorie zatrzymuję się obok niej i spoglądam prosto w jej oczy.

Boże, czemu zawsze, gdy ona jest w pobliżu, zaczynam na maksa podwójnie żałować, że jestem takim skurwielem?

- Możemy spotkać się jutro gdzieś na mieście? - zbieram się na odwagę, by zadać to pytanie.

- Nie widzę takiej potrzeby. - odpowiada dosyć obojętnie.

Boli mnie to, ale przecież na nic innego nie zasłużyłem.

- Proszę, chociaż na godzinę. - nalegam.

- Czego ty chcesz? Po co?

- Chciałbym z Tobą porozmawiać.

- Nie mamy o czym. - parska.

- Wiktoria. - łapię za jej ramiona, jednak ona natychmiast strzepuje moje ręce.

- Nie dotykaj mnie. Nie rób scen, Kuba na to patrzy. Po prostu wyjdź. Nie przyprowadzaj go zbyt późno, najpóźniej o 21.

Patrzę chwilę na nią zaciskując zęby. Blondynka ucieka wzrokiem, jednak po chwili nasze spojrzenia się spotykają.

- No na co czekasz? - pyta po chwili - Idźcie już.

Cała rozmowa toczy się tak, aby Kuba jej nie słyszał. Nie odpowiadam już nic. Razem z Kubą wychodzimy z mieszkania Wiktorii.

###

- Co zjesz ? - pytam syna po tym jak właśnie wybraliśmy stolik w cukierni.

- Największe lody truskawkowe! - mówi entuzjastycznie przeglądając karte zamówień.

Podchodzi do nas kelner i spisuje nasze zamówienia. Po chwili odchodzi.

- Tato, muszę Cię o coś spytać. - zaczyna nagle chłopiec.

- Jasne. - opieram łokcie o stół.

- Czemu wybrałeś tamtą rodzinę, a nas zostawiłeś? - pyta patrząc na swoje splecione dłonie, które trzyma na stole.

Nigdy nie chciałem, aby Kuba tak czuł. Popełniłem błąd. Fakt, odsunąłem sie od niego na kilka miesięcy, ale wcale tego nie chciałem.

- Nie mów tak, nie wybrałem tamtej rodziny, gdybym tylko mógł, cofnąłbym czas. - wyjaśniam.

- Ale nie możesz. - wzdycha chłopiec.

- Masz rację, nie mogę. Popełniłem błąd, którego będę żałował do końca życia. Najchętniej naprawiłbym to, jak zwykle, ale mama chyba już mi nie wybaczy. Posunąłem się po prostu za daleko.

- No. Ale mama jest teraz szczęśliwa z wujkiem Dawidem. Uśmiecha się prawie zawsze. - brunet opowiada, a mnie na te słowa ściska w żołądku. Kiedyś tylko przy mnie była szczęśliwa i nie było innej opcji - Ale czasem jest jeszcze trochę smutna, gdy pytam o Ciebie.

- Wiem skarbie.

- Tato, dlaczego to zrobiłeś? - przenosi wzrok prosto w moje oczy, a gdy o to pyta, do oczu napływają mi łzy - Mama i tak zawsze staje po twojej stronie. Kilka razy myślałem, że już o mnie zapomniałeś i mnie nie kochasz, a ona zawsze mówiła, że to nie prawda i, że ty w końcu do mnie przyjedziesz.

Naszą rozmowę przerywa kelner, który kładzie na stół nasze zamówienia. Po moim policzku spływa łza, którą natychmiast wycieram.

- Kochanie, ja nie wiem jak mam ci to wszystko wyjaśnić, ale nigdy, przenigdy już więcej nie mów, że cię nie kocham, okej? Kocham cię najbardziej na świecie, rozumiesz? - Kuba patrzy na mnie uważnie i kiwa głową, że rozumie. Posyłam mu lekki uśmiech - Dobrze, to teraz jedz, później pojdziemy gdzie będziesz chciał.

###

- Pójdziesz już sam na górę? - pytam kucając obok Kuby.

- Nie wejdziesz do nas? - pyta ze smutną miną.

- Chętnie spędziłbym z wami najlepiej każdą wolną chwilę, ale nie chcę już denerwować mamy, wiesz? - łapię za jego rękę, a chłopiec wpada w moje ramiona mocno mnie przytulając, co odwzajemniam.

- Spotkamy się jeszcze? - pyta, gdy sie od siebie odklejamy.

- Oczywiście, że tak. Co to za pytanie? - odpowiadam pytaniem na pytanie, a chłopiec z grymasem wzrusza ramionami - Obiecuję ci, że już cię nigdy więcej nie zostawię. Przysięgam.

- Na pewno? - patrzy prosto w moje oczy.

- Zaufaj mi. Daj mi szansę. Udowodnię ci to. - głaszczę go po włosach.

- Dobrze. - wzdycha chłopiec i jeszcze raz się do mnie przytula - Kocham cie tato.

- Ja ciebie też bardzo kocham synku. - całuję go w czubek głowy - Trzymaj swoją zabawkę i leć na górę. - brunet bierze ode mnie torbę z pudełkiem, w którym jest zdalnie sterowany samochód, o którym marzył.

- Papa. - żegna się.

- Pa. - odpowiadam i wstaję na równe nogi, gdy chłopiec odchodzi.

Patrzę na niego jak dzwoni domofonem, a po chwili drzwi się otwierają. Zatrzymuje się w nich i odwraca w moja stronę. Uśmiecha się do mnie i macha, co odwzajemniam. Po chwili znika za drzwiami, które się za nim zatrzaskują.

Podchodzę do swojego samochodu i opieram się o maskę, po czym odpalam papierosa. Patrzę przed siebie i mam dokładnie to samo uczucie, jak za każdym razem, gdy rozstawałem się z Wiktorią.

Mam ochotę zgasić tego peta, wbiec na górę i walić do drzwi aż otworzy. Wejść do środka, mimo że pewnie chciałaby zatrząsnąć mi je przed nosem, i powiedzieć jej, że nigdy nie przestanę jej kochać. Że jest dla mnie najważniejsza i żadna inna kobieta nigdy jej nie zastąpi. Że za każdym razem, gdy uprawiam seks z Laurą wyobrażam sobie, ze to właśnie ona. Że moje myśli będą zawsze tylko przy niej. I że zawsze mocniej mi bije przy niej serce. Że wariuje gdy nie ma jej obok i, że myślę o niej cały czas od momentu rozwodu i, że chciałbym z nią wychowywać Sarę i Kubę.

Nie chcę, aby Dawid zajął moje miejsce w sercu Sary. Boję się tego.

Zjebałem każdą szansę, którą od niej dostałem. Ma prawo mnie nienawidzić, a ja nie mam prawa wchodzić z butami do jej nowo ułożonego życia, mimo że uczucia do niej są silniejsze niż jakiekolwiek inne, i że życie z Laurą to nie to samo.

Zjebałem , jak zwykle. I teraz muszę za to ponieść konsekwencje.

Rzucam papierosa na ziemie i przydepuję go butem. Wsiadam do samochodu i odjeżdżam spod bloku.

***

Wesołego jajka kochani ❤👯‍♀️👯‍♂️🐣

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro