Część VIII Rozdział VI
W mediach dodałam zdjecie jak wygląda Laura 😉 Jest to Wiktoria Dawidowska w rzeczywistości 😋
***
Gdy wracam do domu jest już późno, więc jestem pewny, że Laura i Natan już śpią. Przechodzę przez salon i wychodzę na taras, po czym odpalam papierosa i zaciągam się używką.
- Wróciłeś. - słyszę głos za sobą. Odwracam się, a w wejściu na taras stoi Laura.
- Myślałem, że już śpisz.
- Nie mogłam jakoś zasnąć. - odpowiada i podchodzi do mnie.
- Natan śpi? - pytam.
- Tak. - przytakuje - Jak spotkanie z Kubą?
- Dobrze. - odpowiadam, po czym opieram się tyłem o barierki.
- Tylko dobrze?
- Ma do mnie żal. - mówię przypominając sobie słowa syna.
- Dziwisz mu się? Nie odzywałeś się do niego prawie 4 cholerne miesiące.
- Nie tylko o to ma do mnie żal. - przenoszę na nią wzrok posyłając jej wymowne spojrzenie, na co blondynka wzdycha.
- Za to, że odszedłeś? - bardziej stwierdza niż pyta, na co skinam głową.
- Mój ojciec był alkoholikiem i bił moją matkę. Ciągle ją zdradzał. Nienawidziłem go za to..
- Ale ty masz dużo lepszy kontakt z Kubą, niż ty miałeś ze swoim ojcem. - przerywa mi - To bardzo ważne. Robisz dla niego wszystko, zawsze. Chcesz dla niego jak najlepiej.
- Gdy podrośnie będzie miał do mnie taki sam stosunek. Nie będzie chciał mnie znać.
- Nie mów tak. - Laura kładzie dłoń na moim ramieniu, a po chwili wtula się w moją klatkę piersiową. Kładę rękę na jej plecach, a głowę opieram o jej głowę i przyciskam ją mocniej do siebie - Jesteś cudownym ojcem.
- Widziałem też Sarę po raz pierwszy.
- To wasza córka, która przyszła na świat 3 miesiące temu, tak?
- Tak. Jest taka śliczna. Ciągle mam ją przed oczami. - uśmiecham się sam do siebie przypominając sobie ten moment, gdy ją zobaczyłem.
- Sara. Piękne imię. - mówi półszeptem Laura.
- Bardzo. - przytakuję.
- Nie zamartwiaj się już tym. - dziewczyna odrywa głowę od mojej klatki piersiowej i przenosi wzrok prosto w moje oczy. Tkwimy w tej pozycji kilka sekund. Nagle dziewczyna składa delikatny pocałunek na moich wargach, a ja go pogłębiam. Podnoszę ją na ręce i zanoszę do sypialni.
Muszę się odstresować.
Następnego dnia
Znów jestem w Piastowie. Przyjechałem, bo chcę z kimś pogadać. Musze z kimś o tym porozmawiać. I tym kimś jest Adrian.
Parkuję pod blokiem bruneta i wysiadam z auta. Dostaję sie na klatkę i po chwili pukam do jego drzwi.
- Siema stary. - zbijamy pione na wejściu - Nie mówiłeś, że wpadniesz.
- A tak jakoś, no wiesz... - wzdycham i wchodzę do salonu.
- Dobra, dobra. - po chwili obaj siedzimy na kanapie - Dobrze obaj wiemy po co tu przyszedłeś. - rozkłada jedną rękę na oparciu kanapy i rozsiada sie wygodnie.
- Tak? - udaję, że nie wiem po co.
- Wczoraj spotkałeś się z Kubą, a co za tym idzie także z Wiktorią pierwszy raz od rozwodu.
- Za dobrze mnie znasz. - opieram łokcie o kolana oblizując dolną wargę.
- Miałem przy tym być.
- A ty po co tam? - marszczę czoło i posyłam mu spojrzenie.
- Dawid musiał jechać do Krakowa, a Wiktoria trochę obawiała się spotkania z tobą.
- Niby czemu?
- No wiesz, znając ciebie wcale jej się nie dziwię. Zaraz byś zaczął ją błagać o powrót, czy coś. - mówi w oparciu o to, jak było przy każdym moi rozstaniu z Wiktorią.
- Nie miałem odwagi. - przenoszę wzrok przed siebie - Zbyt głupio mi po tym co zrobiłem.
- Stary, zrobiłeś dziecko innej lasce. Nie dziwię się, że cię nienawidzi. - wzdycha.
- Wiem, nie musisz mnie dobijać.
- Chciała chociaż z tobą rozmawiać?
- Tylko, gdy musiała. Praktycznie każde jej słowo było tylko odpowiedzią na moje pytania. Z jej własnej woli dostałem tylko opierdol, gdy otworzyła drzwi za to, że spóźniłem się 1,5 godziny.
- Uuu.. - na twarzy Borowskiego pojawia się grymas - No Wiki zawsze miała ostry charakter. Jak już coś nabroiłeś to ciężko było naprawić, co nie?
- Tak, ale to tylko dlatego, że bała się, że znów ją zranie. Ale... przypomnij sobie. Raz zaszła w ciążę z Fabianem. Dowiedziałem sie o tym jak już poroniła...
- No i co zrobiłeś? - przerywa mi pytając takim tonem, jakbyśmy obaj znali odpowiedź na to pytanie - Zostawiłeś ją od razu.
- Wybaczyłem jej później.
- Igor, nie możesz tego porównywać, a wiesz dlaczego? Dlatego, że nie byliście razem, gdy zaszła w ciążę.
- Ale byliśmy jeszcze małżeństwem.
- Tak. Masz rację, ale ty też wtedy miałeś inną.
- Stary, byłem po wypadku. Nic nie pamiętałem, przecież wiesz. - przypominam.
- Wiem, no ale.. byliście jakby oddzielnie. Poza tym, ona poroniła, tego dziecka nie ma. A Natan? Jest dowodem twojej zdrady już do końca życia.
Nie odpowiadam. Patrzę na swoje dłonie czując, jak cholernie się w tym wszystkim pogubiłem.
- Chciałbyś do niej wrócić, prawda? - Adrian przerywa ciszę.
- To niemożliwe. Wczoraj zaproponowałem jej spotkanie. Myślisz, że się zgodziła? - przenoszę na niego wzrok. Brunet zaciska tylko usta w wąską kreskę i kiwa przecząco głową - No właśnie. Nie było nawet opcji, aby to rozważyła. W nocy do niej dzwoniłem, ale właczała się ciągle poczta.
- Zmieniła numer. - rzuca brunet.
- Co? Serio?
- Mhm. - kiwa głową.
- Czemu? To znaczy.. głupie pytanie. - wzdycham.
- No właśnie. Całkiem chciała się od ciebie odciąć.
- To wszystko jest popieprzone. - wstaje z miejsca i podchodzę do okna zakładając ręce ma biodra.
- Wiem, że ci ciężko. Ale chyba nic innego ci nie pozostaje jak pogodzenie się z tym wszystkim.
- Chyba tak. - przytakuję półszeptem.
- Tato! - w mieszkaniu rozlega się wołanie Majki.
- Sory na chwilę, pójdę do niej. - zwraca się do mnie.
- Jasne.
Brunet wychodzi z salonu. Na szafce zauważam jego telefon. Przychodzi mi pewien pomysł do głowy.
Upewniam się, że Adrian jeszcze nie wraca po czym biorę jego telefon do ręki. Odblokowywuję urządzenie i wyszukuję numer do Wiktorii. Gdy go znajduję szybko zapisuję w swoim telefonie i odkładam telefon Borowskiego na miejsce.
Zaczynam wariować. Znów.
***
#2 luv ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro