Część VIII Rozdział XI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wiktoria pov

Obudził mnie dźwięk otwierających się drzwi. Otwieram oczy i widzę Kubę, który idzie w moim kierunku.

- Mamo, czemu śpisz na kanapie? - pyta siadając obok mnie na sofie.

Spoglądam na śpiąca w nosidełku obok Sarę i wzdycham spokojnie.

- To nic takiego. Po prostu... no wiesz. - jąkam się nie wiedząc do końca jakiego kłamstwa użyć.

- To przez to, że pokłóciłaś się wczoraj z wujkiem, prawda? - patrzy prosto w moje oczy wymachując zwisającymi swobodnie z kanapy nogami.

- Ehhh, tak. Ludzie się czasem ze sobą kłócą i muszą od siebie odpocząć. Przekonasz się jak będziesz miał własną rodzinę. - uśmiecham się do niego krótko, głaszcząc dłonią jego plecy.

- A długo będziesz tak spać na kanapie zamiast w łóżku? - wzdycha.

- Nie wiem. Jeszcze jedną noc na pewno. - odpowiadam, po czym zaciskam usta w wąską kreskę.

- Mamo, tak w ogóle, to zaspałem do szkoły. Nie obudziłaś mnie.

Patrzę na zegarek. Wskazuje godzinę 9:15.

- Jezu, faktycznie. - wzdycham głośno zakrywając twarz dłonią - Ehh, trudno. Możesz zostać dziś w domu. Napiszę ci usprawiedliwienie.

- Naprawdę? Jej! - cieszy się chłopiec przez co na moją twarz wdziera się uśmiech - Dziękuję! - przytula się do mnie - A mamooo.

- Tak? - odpowiadam wzdychając bo wiem, że już coś wymyślił skoro nie idzie do szkoły.

- Skoro zostaje w domu, to mogę spotkać się dziś z tatą? Proszę, proszę, proszę! - składa ręce jak do modlitwy - Proszę.

- Ehh, Kuba nie wiem, czy tata ma czas. Spotkać się mieliście dopiero jutro, może mieć plany na dzisiaj. - poprawiam się do pozycji siedzącej.

- Zadzwonisz chociaż zapytać? - patrzy na mnie z błagalną miną.

Przymykam oczy i wzdycham głośno.

- Dobrze. Dobrze, niech ci będzie. Zaraz do niego zadzwonię.

- Super! - chłopiec znów mnie przytula - Kocham cię mamo, jesteś najlepsza!

- Ja ciebie też kocham - odwzajemniam jego uścisk - Ale nie podlizuj się. - czochram jego włosy.

- Nie podlizuje! - zapiera się.

- Mam rozumieć, że to prawda? - śmieję się.

- Tak. Jesteś najlepszą mamą na świecie, a tata najlepszym tatą. No, tata trochę nabroił, ale i tak jest najlepszy. Gdybyśmy mieszkali razem to tata by nie narozrabiał i nie zostawił mnie na kilka miesięcy.

- Daj spokój już. Tata cię przeprosił i widuje się z tobą kiedy tylko może. - przekręcam głowę na bok i wpatruję się w niego.

- No wiem. - wzdycha chłopiec patrząc na swoje dłonie - Mamooo - przeciąga - Będziemy jeszcze kiedyś wszyscy razem mieszkać? - pyta nagle.

To było wiadome, że bedzie o to pytał. Od powrotu Igora czułam, że padnie to pytanie.

- Kochanie...- wzdycham - Wiesz, że to niemożliwe.

- Szkoda. - spuszcza głowę ze smutną miną.

- Będzie dobrze. - głaszczę jego plecy - Idź do swojego pokoju, a ja zadzwonię do taty.

- Okej. - odpowiada i wychodzi.

W przejściu mija się z Dawidem. Gdy go widzę od razu odwracam wzrok.

- Możemy pogadać? - pyta blondyn wchodząc do salonu.

- Nie mamy o czym. - odpowiadam wyjmując telefon spod poduszki.

- Wiki. - kontynuuje siadając obok mnie - Przepraszam za to, co zrobiłem wczoraj. Nie wiem co mi odbiło. Przecież wiesz, że tego nie chciałem.

- Marne wytłumaczenie Dawid. Wybacz, ale ja już taki horror raz przechodziłam i nie zamierzam zgodzić się na to drugi raz. Nigdy, rozumiesz? - odpowiadam stanowczo - Wyprowadziłabym się juz dziś, ale nie mam dokąd. Pozwól, że poszukam czegoś do wynajęcie i dopiero się wyniosę.

- Oszalałaś? Nie pozwolę ci, Wiktoria...

- Znów próbujesz mi czegoś zabronić, widzisz? - przerywam mu.

- Kocham cię, idiotko! - wybucha, a w jego oczach dostrzegam łzy - Popełniłem błąd, zwariowałem, wybacz mi! - mówi na podniesionym tonie patrząc mi w oczy.

- Uderzyłeś mnie. - odpowiadam ciszej nie odrywając wzroku od jego oczu - Nie jestem workiem treningowym, nie pozwolę ci na to.

- To był jeden głupi błąd. Przysięgam na wszystko, pierwszy i ostatni, wiesz, że taki nie jestem. - usprawiedliwia się.

- No chyba właśnie nie wiem jaki jesteś. Chyba właśnie w ogóle cię nie znam.

Miedzy nami nastaje cisza. Odwracam wzrok w stronę okna i nie patrzę na Dawida.

- Przemyśl to wszystko jeszcze. Nie chcę cię stracić. - wzdycha - Muszę jechać. Gram dzisiaj. Wrócę w nocy. Masz dużo czasu, aby pobyć sama. Kocham Cię.

- Idź już.- to jedyne co odpowiadam.

Chłopak wstaje z miejsca i wychodzi z pokoju. Chowam twarz w dłoniach i zaczynam cicho płakać. Po chwili słyszę, jak Dawid wychodzi z mieszkania.

###

- Kuba! - wołam chłopca z kuchni. Ten po chwili znajduje się już w pomieszczeniu. - Tata po ciebie przyjedzie za 2 godziny.

- Ale super! - cieszy się - Dziękuję.

Po tych słowach wychodzi z kuchni. Kończę robić spaghetti, gdy słyszę pukanie do drzwi. Idę je otworzyć, a przed nimi stoi Adrian.

- Cześć, wejdź. - otwieram przed nim szerzej drzwi. Wchodzi do środka i przytula mnie na przywitanie - Coś się stało? .

- Niee, Dawid był wczoraj u mnie i zostawił klucze od mieszkania. - wyjmuje klucze z kieszeni i kładzie na stół - Pojechał już?

- Tak, z godzinę temu. - odpowiadam bez emocji zdejmując sos z palnika.

- Emm, okej. Wszystko w porządku?

- Tak, a czemu by nie? - odpowiadam odwracając się w jego stronę.

- Mam wrażenie, że jesteś jakaś smutna. Pokłóciliście się?

Wzdycham i siadam na krześle przy stole. Wplatam palce we włosy i czuję się okropnie.

- Ej, Wiki co jest? - Adi siada obok mnie i odrywa moje ręce od głowy, przez co ma widok na moją twarz.

- Wczoraj strasznie pokłóciłam się z Dawidem. Napisałam Natalii sms, że źle się czuję, ale to nie była prawda. Wyszłam z domu i chciałam pobyć sama.

- O co poszło? - dopytuje Borowski.

- A zgadnij. Jak myślisz?

- Ehhh, serio? O Igora? - bardziej stwierdza niż pyta. Przytakuję tylko ruchem głowy - No był poddominowany już jak ostatnio odbierał od nas Kubę. Niepotrzebnie mu powiedziałem, że rozmawiałem z Igorem.

- Nieważne Adrian. To nie daje mu pozwolenia na podnoszenie na mnie rąk. - rzucam nagle.

- Co?! - wybucha - Żartujesz? Dawid?!

- Nie zostanę z nim Adrian. Już raz tak żyłam przez chwilę. Nie można tak się zachowywać, to chore.

- Nie mogę w to uwierzyć. On cię kocha jak wariat, co mu odwaliło?

- Jest chorobliwie zazdrosny, rozumiesz? Zawiodłam się na nim. Już myślałam, że chociaż on jest taki idealny, ale jak widać nie ma idealnych ludzi.

- Co teraz zrobisz? Wyprowadzisz się?

- Poszukam sobie czegoś i...tak. Wyniosę się z dzieciakami. Jakoś sobie sama poradzę.

- Wiktoria...

- Nie, Adrian. - przerywam mu wiedząc co chce powiedzieć - Nie wybaczę mu. Tak wiem, że mogę na ciebie liczyć i nie, nie wprowadzę się do was jakby co. Nie wiem akurat czy chciałeś to proponować, ale tak na wszelki wypadek.

- Wszystko okej, oprócz pierwszego. - lekko się uśmiecha - Nie będę cię namawiał, abyś wybaczyła mu coś takiego.

- Dziękuję za wsparcie, Adi. Serio.

Igor pov

- Jadę do Kuby, wrócę pewnie wieczorem. - oznajmiam chwilę przed wyjściem z domu.

- Zawsze musisz lecieć do nich jak na zawołanie? - odpowiada Laura stając przede mną - Przypominam ci, że teraz ja i Natan jesteśmy twoją rodziną, nami w ogóle przestałeś się interesować. I gdzie do cholery byłeś pół nocy?!

- Laura, skarbie. - wzdycham i podchodzę do blondynki, po czym kładę dłonie na jej biodrach - Wszystko wam wynagrodzę, obiecuję. Wiesz, że jestem ten czas winny synowi. Przez kilka miesięcy nie odzywałem się do niego. Do tego mam też małą córeczkę, chciałbym ją stopniowo poznawać.- wyjaśniam - A w nocy byłem w studiu, trochę pracowałem. Nie martw się, wszystko się niedługo zmieni.

- Dobrze, ale nie możesz na przykład przywieźć Kuby do nas na weekend? Sarę też możesz. Spędzałbyś też czas ze mną i Natanem, a Kuba by nas poznał, Sarą też byśmy się zajęli razem. Chciałabym poznać Twoje dzieci. W końcu kiedyś pewnie będziemy rodziną. - wzdycha kładąc dłonie na mój tors.

- Jeszcze nie mogę tego zrobić. Muszę porozmawiać o tym z Wiktorią. - odpowiadam, a ona przewraca oczami.

- Nieważne.

- Laura, wiesz dobrze, że to moja była żona. Nie ukrywajmy, ale zawsze będzie dla mnie ważna.

- Domyślam się. W końcu wszyscy wiedzą ile was łączyło. Tylko chciałabym teraz ja być dla ciebie taka ważna jak ona kiedyś. A czuję, że jesteś ze mną tylko ze względu na dziecko.

- Przepraszam, jeśli dałem ci tak odczuć. Porozmawiamy o tym później, okej? Nie chce znów się spóźnić.

- Dobrze. - wzdycha, a ja składam pocałunek na jej ustach.

Przytulam ją do siebie, żegnam się z leżącym w łóżeczku obok Natanem. Całuję ostatni raz dziewczynę i wychodzę z domu.

Nigdy nie chciałem, by myślała w taki sposób, ale ona ma po prostu rację. Nigdy nie będę miał do niej takiego podejścia jak do Wiktorii. I zawsze, nawet jeśli wziął bym ślub z Laurą kiedyś, to Wiki i tak będzie na pierwszym miejscu, i to się nie zmieni nigdy. Gdyby nie Natan, nigdy nie związałbym się z Laurą.

Nawet po rozwodzie z Wiktorią.

***

Ostatnio rzadziej rozdziały , więc jest dłuższy. Miłego! 💥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro