Część VIII Rozdział XXIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Patrzę na chłopaka chwilę nie mogąc wydusić z siebie słowa. Tu jest tak pięknie, jak w bajce i jeszcze on...

Im dłużej milczę, tym większą niepewność dostrzegam w oczach Dawida.

- Tak. - odpowiadam wzruszona - Wyjdę za Ciebie. - dodaję, a po moim policzku spływa łza. 

Na usta chłopaka wdziera się uśmiech, a w jego oczach także dostrzegam łzy. Wstaje na równe nogi i łapie mnie za rękę, po czym pociąga bliżej siebie tak, ze stoimy bardzo blisko.

- Zanim go jednak założysz, chcę mieć pewność... - przygryza wargę i patrzy mi prosto w oczy.

- Tak?

- Chcę mieć pewność, że zgadzasz się i przyjmujesz go bez względu na wszystko. Że nie uciekniesz sprzed ołtarza lub nie rozmyślisz w ostatniej chwili.

- Dawid, skąd w ogóle taki pomysł? - patrzę prosto w jego oczy.

- Raz, gdy rozstałaś się z Igorem byłaś zaręczona z innym facetem. Ale wyszło jak wyszło. - przywołuje sytuację z Fabianem.

- To zupełnie co innego. Wtedy nadal byłam żoną Igora, nawet nie doszło do tego rozwodu, a teraz... - przerywam i splatam nasze palce razem - To już naprawdę koniec. Kocham tylko Ciebie, Igor nic już dla mnie nie znaczy.

Patrzy szczerze w moje oczy, po czym chwyta w swoje palce mój palec i wsuwa na niego pierścionek. Uśmiecham się co blondyn odwzajemnia. Bierze moją twarz w swoje dłonie i składa pocałunek na moich ustach, który przedłużam i pogłębiam.

Odklejamy się od siebie. Dawid obkręca mnie tyłem do siebie i jednocześnie przodem do widoku na jezioro.

- Za niedługo się ściemni, ale molo jest oświetlane. W kuchni w lodówce jest kolacja. Możemy ją zabrać i usiąść tam.

- To świetny pomysł. - zgadzam sie, po czym razem wchodzimy do mieszkania i schodzimy na dół.

Po chwili jesteśmy już w kuchni. Dawid otwiera lodówkę i wyjmuje z niej koszyk, z którego wystaje jedzenie.

- Sam to przygotowałeś? - pytam widząc różnego rodzaju przekąski.

- Mhm, niektóre robiłem pierwszy raz w życiu, więc uważaj. - ostrzega i oboje zaczynamy się śmiać. 

Kierujemy się do wyjścia. Po drodze zgarniam koc i wychodzimy z domku. Docieramy na molo i rozkładam na nim koc, po czym oboje na nim siadamy.

- Dlaczego akurat ten dom i taki sposób? - pytam przenosząc na niego wzrok.

- Może właśnie dlatego, że nie ma tu nikogo oprócz nas, możemy być całkiem sami, lub czasem tu przyjeżdżać z Kubą i Sarą. Poza tym wiem, że urzekają cię takie widoki, lubisz takie miejsca.

- To prawda. Nie spodziewałam się aż tylu wrażeń na dziś. To ten pierścionek pomógł ci wybrać Kuba? - pytam patrząc na biżuterię na swoim palcu.

- A to mały kabel no. - śmieje się blondyn.

- Spokojnie. - uśmiecham się szeroko - Nie zdradził waszej tajemnicy. Uprzedził mnie tylko, że będzie mi się podobało. I miał  cholerną rację. 

Dawid obejmuje mnie ramieniem i sadza między swoimi nogami.

- Kurewsko bałem się, że odmówisz. - wyznaje szczerze bawiąc się moimi palcami.

- No co ty, dlaczego? - przenoszę na niego wzrok.

- Bo cię skrzywdziłem, to chyba był główny powód moich obaw. Bałem się, że już zawsze będę miał w twoich oczach łatkę damskiego boksera, a to nieprawda.

- Wiem o tym. - zapewniam go - Wiem, że taki nie jesteś i to był wypadek. Jest w porządku, już prawie o tym zapomniałam, tylko nie rób po prostu tego więcej. - unoszę się na kolana i obracam przodem do niego, po czym siadam na swoich nogach.

Chłopak siedzi oparty do tyłu na rękach. Nasze twarze są blisko i patrzymy sobie prosto w oczy.

- Nie zrobię, przysięgam. Nie wiem co mi wtedy odbiło, ale zaufaj mi.

Skinam głową, że się zgadzam. Kładę dłonie na jego klatce piersiowej i całuje go w usta. Chłopak wplata palce w moje włosy i pogłębia go. Chwyta mnie w talii i pociąga w swoją stronę, sam kładąc się na plecy, przez co kończymy tak, że leżę na nim.

Igor pov

- To co Kuba, zamawiamy pizzę?

- Tak! - cieszy się szatyn - Chcę hawajską!

- Przecież nie lubisz ananasa. - marszczę czoło.

- Ouuu..no tak. Okej, to jednak ty wybierz jaką. - wzdycha chłopiec.

Śmieję się i kiwam z niedowierzaniem głową.

- Może być capricciosa? - pytam wybierając numer do pizzerii. 

- A będą pieczarki?

- Praktycznie same pieczarki. - odpowiadam przenosząc na niego wzrok.

- Okej, to może być. 

Dzwonię do pizzerii i składam zamówienie. W pomieszczeniu rozlega się płacz Sary. Podchodzę do córeczki i biorę ją na ręce. 

- Co się stało skarbie? Pewnie jesteś głodna. - stwierdzam patrząc na zegarek.

Idę z Sarą na rękach do kuchni i robię jej mleko. Zajmuje to kilka minut. Chwilę później siedzę już w salonie karmiąc dziewczynkę z butelki.

- Ja też tak ciągle ryczałem? - pyta Kuba patrząc na mnie.

- Daj spokój, byłeś dużo gorszy.

- Ej no!

- Żartuje. - kołysam dziewczynkę lekko na kolanach i patrzę na Kube z uśmiechem.

- Nie oszukuj mnie tak tato. - wzdycha.

- Byłeś całkiem grzeczny, czasem też miałeś swoje humorki, ale ogólnie nie było tak źle. 

Kończę karmić Sarę i przy okazji dziewczynka zasypia. Poprawiam jej wózek do pozycji leżącej i wkładam ją do środka.

Wracam na kanapę obok Kuby.

- Chcesz zagrać mecza w fife? Mój kumpel ma play'ke. - proponuję.

- Wooo, super, wygram.

- Zobaczymy. - mrugam do niego i uruchamiam urządzenie, po czym podaje pada chłopcu.

Tłumaczę mu którym się strzela itd. Włączam gre i rozpoczynamy mecz. Mija ok 30 min, gdy słyszę pukanie do drzwi. 

Idę je otworzyć i okazuje się, że to dostawca pizzy. Płacę i wracam z pizzą do salonu.

- Przerwa na kolację. - oznajmiam wchodząc do pomieszczenia.

Kuba odkłada pada i czeka aż podam mu kawałek pizzy. Przenoszę z kuchni talerz i podaje na nim chłopcu pizze.

- Chyba mama wróciła. - mówię, gdy słyszę pukanie do drzwi.

Idę je otworzyć, a Kuba biegnie zaraz za mną. Przed drzwiami faktycznie stoi Wiktoria.

- Mamo, mamo! I jak? Zgodziłaś się? - Kuba od razu doskakuje do Wiktorii z uśmiechem na ustach, jest bardzo podekscytowany.

Blondynka kuca i przytula chłopca do siebie.

- Pogadamy jutro jak będziesz w domu. Okej?

- Proszę, powiedz chociaż tak lub nie. - patrzy na nią zniecierpliwiony.

- Tak. - odpowiada i uśmiecha sie do niego szczerze.

- Jest! Super! - cieszy się chłopiec. 

- Poradziłeś sobie z Sarą? - pyta wstając na równe nogi i przenosząc na mnie wzrok.

- Na co się zgodziłaś? - zmieniam temat. 

- Nieważne. Przynieś Sarę, nie będę wchodzić. 

- Wiktoria, ty chyba nie... - nie dokańczam bo nie przejdzie mi to przez usta.

Patrzy na mnie z żalem i już wiem, że tak. Do oczu napływają mi łzy. Dziewczyna wymija mnie i wchodzi do salonu po Sarę, gdy widzi, że stoję w miejscu i się z niego nie ruszam, będąc w szoku.

- Przyjdę jutro po ciebie, lub tata cie przyprowadzi, okej? - zwraca się do Kuby, a on skina głowa.

Żegnają się i Wiktoria zamierza wyjść, jednak zamykam drzwi i nie pozwalam jej na to.

- Chcesz za niego wyjść?! - podnoszę głos nie mogąc już dłużej tłumić w sobie tego wszystkiego. 

Dziewczyna patrzy na mnie po czym przenosi wzrok na zszokowanego Kubę.

- Kuba, zostaw nas samych. - zwraca się do niego. Słyszę tylko jak chłopiec przenosi się do pokoju - Odsuń się.

- Odpowiedz mi. - naciskam.

- Tak, chcę. - odpowiada patrząc mi w oczy.

- Kochasz go?! Naprawdę? - parskam z niedowierzaniem.

- A co to przesłuchanie?! - wybucha - Mam prawo spotykać się z kim chcę, tak samo jak ty.

- Tylko, że ja nie mogę spotykać się z kim chcę, bo kocham Ciebie i tylko Ciebie, rozumiesz?

- Nie, nie rozumiem. Odejdź od tych drzwi i nie zachowuj się jak dziecko, wszystko między nami jest już wyjaśnione.

- Nie możesz, nie zgadzam się, słyszysz?

- Ale zrozum, że nie pytam cię o zdanie. Ostatni raz powtarzam, abyś się uspokoił i odsunął, jeśli nie chcesz zepsuć reszty naszych dobrych relacji.

Patrzę jej w oczy nie mogąc uwierzyć w to co mówi. Odsuwa mnie od drzwi i przeciskując sie między mną a nimi, wychodzi razem z Sarą.

Nie mogę powstrzymać łez. Nie mogę uwierzyć w to, że ona naprawdę chcę wziąć ślub z kimś innym.

***

Zgodnie z umową założyłam informacyjnego instagrama. Wbijajcie i obserwujcie, zaraz wjedzie pierwszy  post. 💯💥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro