Część X Rozdział I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wiktoria

Otwieram oczy i widzę przed sobą twarz Igora. Jesteśmy w samochodzie pod jakimś drewnianym domkiem, który z zewnątrz robi wrażenie.

- Jesteśmy - informuje szatyn, gdy tylko zauważy, że już nie śpię.

- Tak długo spałam?

- Całą drogę ze Szczecina - parska śmiechem.

Wysiada z samochodu i po chwili otwiera mi drzwi, abym mogła wysiąść. Chwyta za moją dłoń i prowadzi mnie na posesję.

- Słyszę szum fal? - marszczę brwi nasłuchując dźwięku.

- Mhm, ale nie wszystko na raz - przewraca z uśmiechem oczami.

Ciągnie mnie do środka. Wyjmuje klucz i otwiera drzwi, po chwili znajdujemy się już w domku. Jest cholernie przytulny. Ciepły kolor drewna i jego zapach, który unosi się w środku sprawia, że czuję się jak byśmy byli w środku lasu. Uwielbiam ten zapach.

Rozglądamy się po pomieszczeniach, aż w końcu znajdujemy się w sypialni na górze.

- Wow, tu jest tak... uroczo - mówię rozglądając się po wnętrzu.

- Musisz coś zobaczyć, chodź - łapie za moje dłonie i wyprowadza mnie na taras.

- Jezu - zaciągam się świeżym, morskim powietrzem, które owiewa moją twarz - Tu jest... cholera, tu jest cudownie - przyznaję nie mogąc uwierzyć w ten widok.

Z tarasu mamy świetny widok na nasze polskie morze i plażę.

Odwracam się przodem do szatyna i układam dłonie na jego karku.

- To wszystko wyjaśnia, szczególnie ten szum fal, który słyszałam przed domem.

- A mówiłem, że warto poczekać - kładzie dłonie na mojej talii - Jestem jedną z osób, które najlepiej wiedzą, że warto czekać.

- Tak? Co masz na myśli? - uśmiecham się i przechylam głowę na bok, patrząc na niego.

- Rozwiedliśmy się, ale nigdy nie straciłem nadziei na to, że znów będziemy razem.

- A jesteśmy razem? - nie przestaję mu się przyglądać.

- To wszystko zależy od ciebie. Wiesz, że bym chciał - zaciska mocniej dłonie na materiale mojego ubrania - To jak... jesteśmy? - przyciąga mnie do siebie tak blisko, że nasze ciała się stykają.

Uśmiecham się i zamiast odpowiedzieć, czule całuję jego usta. Szatyn zaciska dłonie na mojej pupie, a po chwili podnosi mnie do góry i zamierza zanieść do sypialni, gdy pocałunki stają się coraz bardziej namiętne i przepełnione tęsknotą oraz pożądaniem.

- To może wykorzystamy nasz bilet na rejs? - przerywam pocałunki zmieniając temat, gdy zauważam, że zaraz wylądujemy w łóżku.

- Mm, jasne - uśmiecha się stawiając mnie na ziemi - Przyniosę tylko bagaże i idziemy.

Skinam głową, a Bugajczyk całuje moje czoło, po czym wychodzi z tarasu zostawiając mnie na nim samą.

Podchodzę do barierki i przyglądam się widokowi. To będzie najlepsze 5 dni.

- Idziesz? - po chwili czuję ciepłe ręce na mojej talii. Odwracam się i z uśmiechem skinam głową.

###

Płyniemy już jakieś 10 minut, towarzyszy nam początek zachodu słońca. Tu jest naprawdę pięknie. I zrobiło się romantycznie.

Szatyn pojawia się obok mnie. Kładzie się na bok, po czym kładzie dwa kieliszki i nalewa do nich szampana.

- Można to prowadzić po alkoholu? - dziwię się.

- Szczerze? Nie wiem - wzrusza ramionami i oboje zaczynamy się śmiać - Za udany wyjazd - dodaje podając mi kieliszek.

Upijam łyk patrząc prosto w jego czekoladowe oczy. Wciągają tak cholernie bardzo, że naprawdę można się w nich zatracić.

- Czemu tak na mnie patrzysz? - pyta przyłapując mnie na skanowaniu jego wytatuowanego ciała.

- Nie, nic, ale wiesz, pewnie pamiętasz, że...

- Że kurewsko podobają ci się te tatuaże, a szczególnie ten statek - przerywa mi - Tak, pamiętam - dodaje posyłając mi uroczy i szczery uśmiech.

Odwzajemniam jego gest i spoglądam w kieliszek pełny alkoholu.

- Igor.

- Tak? - chłopak znów przenosi na mnie wzrok.

- Jak to teraz będzie wyglądać? - pytam także na niego patrząc.

Szatyn wzdycha i podnosi się, po czym siada za mną tak, że znajduję się teraz między jego nogami, i obejmuje mnie w pasie.

- Nie wiem, ale chcę, aby było jak dawniej. Robię wszystko, żebyś znów dostrzegła we mnie to, co te dobre kilka lat temu, abyś znów zauważyła, że dalej mi zależy - przejeżdża nosem po moim policzku, a moją skórę owiewa jego oddech.

- Jesteś pewny, że mogę ci zaufać? Nie zranisz znów ani mnie, ani Kuby i Sary? - pytam patrząc prosto w jego oczy.

- Przysięgam.

Obiecał, ale z czasem, nie wywiązał się ze swojej obietnicy.

***

Zaczynamy część dziesiątą moi drodzy. Smutną wiadomością natomiast jest to, że prawdopodobnie będzie to OSTATNIA CZĘŚĆ STAY, a co za tym idzie OSTATNIA CZĘŚĆ CRUEL. Nie wiem jeszcze na ile jestem pewna, że to ostatnia część, w tej chwili na plus/minus 90% pewności. Chyba, że zaskoczy mnie wena, ale nie wiem, w końcu kiedyś wszystko musi się skończyć 🖤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro