Część X Rozdział IX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Krótszy, ale jest #2 dzisiaj 🔥 + standardowo niesprawdzony 😁

Igor

Dzisiejszy wieczór spędzamy wszyscy razem, ja, Wiktoria i dzieci. Idziemy na nową część Star Wars do kina, na 19. Wiktoria poszła na plotki do Natalii, Kuba jest obecnie na dworze z kolegami, a ja siedzę w domu z Sarą. 

Im więcej spędzam z nią czasu, tym bardziej mam ochotę powiedzieć jej prawdę o tym, że to ja jestem jej ojcem. Chciałbym, aby nazywała mnie kimś więcej niż wujkiem. Chciałbym, aby wołała do mnie "tato". Nigdy nie myślałem, że teraz moja własna córka nie będzie wiedzieć, że jestem jej ojcem. 

Moje rozmyślenia przerywa pukanie do drzwi. Wstaję z kanapy i idę je otworzyć. Gdy widzę kto stoi przed drzwiami, mam ochotę zajebać mu w łeb. Jak mu nie wstyd się tu pokazywać?

- No nie wierzę - parskam na jego widok - Ty serio jesteś pojebany?

- Przyszedłem do Sary - rzuca i próbuje wepchnąć się do środka, ale mu na to nie pozwalam.

- Słucham? - pytam nie dowierzając  - Przyszedłeś spotkać się z MOJĄ córką, do chuja?

- Słuchaj, nie pajacuj, dobrze? - odpowiada z naciskiem - Nie obchodzisz mnie ty, ani twoje zdanie, chcę zobaczyć się z Sarą, teraz.

- Wypierdalaj, ale już - warczę przez zaciśnięte zęby.

- Posrany jesteś? Ona tęskni za mną - nie ustępuje.

- Jesteś dla niej obcą osobą.

- Nie bardziej niż ty - rzuca, a jego słowa, okej, ale zabolały mnie.

Patrzę na niego z zaciśniętymi pięściami, a Dawid przepycha mnie na bok i wchodzi do mieszkania.

- Tatusiu! - woła dziewczynka i wpada w ramiona tego sukinsyna.

- Hej niunia - podnosi Sarę na ręce.

- Gdzie byłeś, ciemu tiak długo mnie nie odwiedziałeś? - pyta z wyrzutem.

- Przepraszam, miałem kilka spraw, poza tym... kiedyś ci wyjaśnię.

Kiedyś to nie będziesz mógł na nią nawet spojrzeć, chuju...

W tym momencie do mieszkania wraca Wiktoria.

- Mamusiu, ziobać, tatuś psisiedł! - woła Sara, gdy tylko zobaczy Wiktorię.

Dziewczyna staje w miejscu i przez chwilę patrzy prosto na nich. Wściekłości w jej oczach nie da się ukryć.

- Co ty tutaj robisz? - pyta Dawida, krzyżując ręce pod piersiami.

- Chciałbym zabrać gdzieś Sarę.

- Jakże mi przykro, ale nie jest to możliwe - zaciska usta w wąską kreskę - Mamy już inne plany.

- Dawno się z nią nie widziałem, proszę - nalega.

- Mam ci o czymś przypomnieć? - blondynka patrzy na niego ze złością - To już mnie gówno obchodzi. 

- Mamusiu, ale ja wolę śpędzić ten dzień ź tatusiem, no plosiem cię, źgódź się! 

To boli. Kurewsko boli jak cholera. Moja własna córka... jak ja nienawidzę tego skurwiela, udusiłbym go gołymi rękoma.

Wiktoria patrzy na nich, a teraz na mnie z żalem bez słowa. Spuszczam wzrok zaciskując zęby i gryzę się w język, aby nie palnąć czegoś, co popsuje relację nas wszystkich z Sarą.

Chociaż zrobiłbym wszystko, aby Dawid raz na zawsze odpierdolił się od Sary.

Dziewczynka patrzy na Wiktorię błagalnym wzrokiem.

- Dobrze...- łamie się blondynka - Możesz iść... 

- Hullaa!! - woła dziewczynka i przytula się do Dawida - Idziemy!

- Odprowadzę ją do 20. 

Po tych słowach Gruszecki wychodzi z Sarą na rękach z naszego domu. Czuję jak Wiktoria chwyta za moją dłoń.

- Ja... nie wiem co powiedzieć - wzdycha.

- Mam tego dosyć Wiktoria, rozumiesz? - zaczynam załamanym głosem, a do moich oczu napływają łzy - Nie mogę tego znieść...

- Igor, ja naprawdę chciałabym to zmienić, ale...chwilowo nie mogę, naprawdę, uwierz mi...

- Wiktoria - przerywam jej - Chcę, aby ona poznała prawdę. Jest mała, prawdopodobnie szybko się przyzwyczai, a za kilka lat, gdy podrośnie, nawet nie będzie o tym pamiętać - po moim policzku spływa łza.

Igor, pizda się z ciebie ostatnio zrobiła. Co okazja to ryczysz...

- Ona tego nie zrozumie, Igor, jest za mała.

- Proszę cię, nie utrudniaj mi tego, zależy mi na tym, bardzo.

Dziewczyna patrzy bez słowa w moje oczy i wyciera pojedynczą łzę z mojego policzka.

- Dobrze, powiemy jej jutro.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro