Część XI Rozdział III

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Postanowiłem spotkać się z Larą i o wszystkim jej powiedzieć. Nie wiem jak będzie dalej wyglądała nasza znajomość, ale jestem pewny, że nie chcę jej kończyć.

Kilka razy dzwoniłem do Wiktorii, jednak nie odbiera ode mnie telefonu. Nie ukrywam, że zaczynam się martwić. Jeśli nie wróci do czasu mojego powrotu, zacznę jej szukać.

- Dzięki, że przyszłaś - zwracam się do Natalii, gdy ta przekracza próg mojego domu.

- Jasne. Wiktoria jeszcze nie wróciła? - patrzy na mnie pytająco.

- Um, nie jeszcze... skąd wiesz, że jej nie ma? Była u was?

- Była, jakąś godzinę temu wyszła, myślałam, że pójdzie do domu - marszczy brwi dziewczyna - Widocznie chciała pobyć jeszcze sama. A gdzie właściwie jedziesz?

- Muszę coś załatwić. Wrócę najszybciej jak to możliwe - posyłam jej uśmiech, który ona odwzajemnia. Skina głową, a ja wychodzę z mieszkania.

Wsiadam do auta i wyjeżdżam z posesji, kierując się w stronę mieszkania Lary. Dojeżdżam na miejsce po kilku minutach. Parkuję samochód przed blokiem i wchodzę na odpowiednie piętro. Po chwili pukam do drzwi, które otwiera mi brunetka. Wpuszcza mnie do środka otwierając mi szerzej drzwi.

- Co się stało? - pyta od razu podchodząc do mnie i patrząc mi w oczy - Bo wyglądasz jakoś inaczej, jak byś się czymś martwił.

- Dawid prawie wszystko zjebał - zaciskam szczękę.

- Słucham?

- Ten idiota jebany mnie nagrał... w dzień ślubu pokazał Wiktorii to nagranie...

- O nie...- przerywa mi - Zostawiła cię?

- Nie - wzdycham - O dziwo przyszła i ślub normalnie się odbył, ale ma do mnie ogromny żal za samo kłamstwo. Do tego uważa, że nasza relacja jest... dziwna? W sensie moja i twoja - dodaję siadając na kanapie i opierając łokcie o kolana.

- Ona chyba nie myśli, że my...

- Nie wiem - przerywam jej i przenoszą wzrok na jej twarz - Powiedziała, że masz zniknąć z naszego życia.

- Oh... no tak, mogłam się tego spodziewać. Jeszcze dziś się stąd wyniosę.

- Słucham? Zwariowałaś? Nigdzie nie pójdziesz, nie masz dokąd - zauważam.

- Poradzę sobie - rusza w stronę wyjścia z salonu.

- Zaczekaj - wstaję na równe nogi, po czym podchodzę do niej i łapię za jej nadgarstek - Nie chcę.

- Przecież możesz ją stracić, Igor - krzyżuje dłonie pod piersiami i patrzy mi w oczy - A nie możesz, zbyt długo starałeś się ją odzyskać.

- Ale ona zrozumie z czasem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.. może przedstawię jej ciebie? Na pewno sama cię polubi - wpadam na pomysł.

- Chcesz, żebym z nią pogadała? - unosi brwi do góry.

- To chyba najlepszy sposób w tej sytuacji.

- Okej - wzdycha - Spróbujmy.

- Super - uśmiecham się i przytulam brunetkę do siebie - Wpadnij w sobotę na kolację - dodaję, a brunetka skina głową.

W pomieszczeniu rozlega się dźwięk mojego telefonu. Marszczę brwi, gdy na ekranie wyświetla się nieznany numer. Bez zastanowienia odbieram i przykładam urządzenie do ucha.

- Tak?

- Pan Igor Bugajczyk przy telefonie? - pyta męski głos.

- To ja.

- Dostałem informację, że jest pan mężem pani Wiktorii Bugajczyk, jestem lekarzem, dzwonię ze szpitala Centralnego. Pani Wiktoria trafiła do nas kilkanaście minut temu. Mógłby pan przyjechać?

- Boże... - przykładam dłoń do ust - Oczywiście, tak. Będę najszybciej jak to możliwe.

Bez słowa wyjaśnienia wybiegam z mieszkania Lary. Dziewczyna coś za mną krzyczy, jednak kompletnie nie zwracam na to w tym momencie uwagi.

Wsiadam do auta i jak najszybciej jadę w kierunku szpitala.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro