Część XI Rozdział XLIII
- A może jednak ta?
- Może być.
- W sumie nie wiem... nie jestem przekonana. A może...
- Błagam cię, mała, wybierz coś w końcuuu - przeciągam i wzdycham gardłowo, odchylając głowę do tyłu.
Brunetka wybucha śmiechem i patrzy na mnie w uroczy sposób. Nienawidzę zakupów. Jednak zawiozłem dzieciaki do Kacpra i zaproponowałem, że zabiorę ją na zakupy, by mogła kupić sobie sukienkę na sylwestra. Nie sądziłem jednak, że ta dziewczyna jest tak cholernie niezdecydowana. Godzinę już waha się między trzema sukienkami.
- Ugh, to nie moja wina, że nie mogę się zdecydować, po prostu...
- Weź wszystkie, okej? - przerywam jej opierając łokieć o podparcie i przykładam palce do skroni.
- Bez przesady - zaprzecza od razu.
- Powiedziałem coś - wstaję na równe nogi i zabieram wszystkie trzy sukienki, po czym ruszam do kasy.
Brunetka idzie za mną, próbując mnie zatrzymać.
- Ale Igi... - odwracam się i zatrzymuję w miejscu, przez co Lara wpada na mnie, a ja wciskam pocałunek na jej usta.
- Po prostu pozwól mi zapłacić i już idziemy, okej? - patrzę jej w oczy.
- W porządku - odpuszcza wzdychając.
Uśmiecham się do niej lekko, po czym podchodzimy do kasy. Płacę za sukienki, chwytając następnie brunetkę za rękę i razem wychodzimy z centrum. Po chwili jesteśmy w aucie i kierujemy się do domu.
Dojeżdżamy na miejsce. Parkuję auto na posesji, po czym wchodzimy do domu.
- Pisał ci już Adrian, o której zaczyna się jutro ta impreza? - pyta brunetka, gdy przekroczymy próg kuchni.
- Tak, wszystko zacznie się o 19 - odpowiadam - Ale nie o tym teraz - zmieniam temat, po czym kładę ręce na biodra dziewczyny, gdy przechodzi obok mnie. Podnoszę ją do góry i sadzam na blacie kuchennym, po czym staję między jej nogami.
- Co jest Igi? - pyta patrząc na mnie i opierając się rękoma na blacie.
- Chciałbym ci coś pokazać.
Lara skina głową, a ja otwieram laptop leżący na stole i podchodzę z nim do dziewczyny. Wchodzę na youtube i wpisuję odpowiedni tytuł, po czym odwracam laptop tak, żeby mogła widzieć ekran.
Gdy zaczyna lecieć jej piosenka, brunetka jest w kompletnym szoku. Przykłada dłoń do ust i patrzy zszokowana na materiał.
- To niemożliwe - odzywa się w końcu - Jak... jak to możliwe?
- Przepraszam, ale musiałem to zrobić - uśmiecham się do niej - Wiedziałem, że sama nigdy nie dasz mi tego materiału, a ja...
- Ukradłeś go? - bardziej stwierdza niż pyta.
- Hej, nie - zaprzeczam - Um, pożyczyłem.
- Igor...
- Tylko spójrz na te wyświetlenia - wskazuje palcem odpowiednie cyfry - Ta piosenka jest na youtube od kilku godzin, a już masz dwieście tysięcy odsłon. Poczytaj komentarze, ludzie cię kochają - upieram się.
- Jesteś niemożliwy - wplata palce we włosy i przyciąga mnie do siebie , po czym mocno przytula - Ale dziękuję - cmoka moje czoło.
- Jedziemy po dzieciaki? - zmieniam temat.
- Jasne.
Zdejmuję ją z szafki, jednak zamiast postawić ją na ziemi niosę ją aż do drzwi. Dziewczyna oplata nogi wokół moich bioder i zaczyna się śmiać.
Lara
- Napijecie się czegoś? - pyta Musiał chwilę po tym, jak zawitamy w jego domu i zdążymy przywitać się z dzieciakami.
- Nie, dzięki - zaprzeczam - Pójdę do Soni.
Zostawiam ich w kuchni i kieruję się do salonu, gdzie zastaję szatynkę.
- Hej - witam się z uśmiechem i przytulam dziewczynę.
- Hej - odpowiada i odwzajemnia mój gest - Sukienka wybrana?
- Nawet trzy, nie mogłam się zdecydować - obie zaczynamy się śmiać.
- Rozpieszcza cię - uśmiecha się szczerze w moją stronę.
- Wiesz, co ten wariat dzisiaj zrobił? - Sonia zaprzecza ruchem głowy - Pokaż telefon, to sama zobaczysz.
Po chwili wpisuję wszystko na telefonie przyjaciółki. Dziewczyna jest zaskoczona widząc moje nagranie.
- Jezu, to kochane - stwierdza - NewBadLabel? - unosi wysoko brwi, widząc kanał, który wypuścił nagranie.
- Mnie nie pytaj - śmieję się.
- W końcu masz szansę, Lara - chwyta za moją dłoń - Muzyka to całe twoje życie.
- Niezupełnie - kiwam głową - On to całe moje życie - przyznaję nieśmiało.
Szatynka uśmiecha się do mnie znacząco.
- Zakochałaś się w nim - stwierdza.
- Bardzo możliwe...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro