Część XI Rozdział XXXIII
Śpicie? Jeszcze jeden 😂
- Dzięki stary, że zgodziłeś się z nimi zostać, odwdzięczę ci się - rzucam kierując się do wyjścia.
- Nie musisz. A teraz idź tam i nie spierdol tego - wytyka mnie palcem.
- Masz rację - skinam głowę - Wpadnę po dzieciaki rano.
- Nie ma sprawy - przytakuje, a ja wychodzę - Igor! - woła za mną na klatce, ja podnoszę na niego wzrok - Tylko grzecznie mi tam - grozi mi palcem.
Przewracam oczami i robię gest, by puknął się w czoło.
Po chwili wsiadam już do auta i jadę pod dom. Parkuję na podjeździe i piszę wiadomość do brunetki.
Do: Lara😘
Jestem na podjeździe przed domem. Czekam😘
Od: Lara😘
Idę😘
Na moje usta wkrada się mimowolnie uśmiech. Sprytna małolata. Namąciła mi w głowie i to cholernie.
Po kilku chwilach zauważam dziewczynę wychodzącą z domu i zamykającą drzwi na klucz.
Wygląda uroczo. Ma na sobie różową kurtkę i puchate nauszniki, w bladoróżowym kolorze. Słodka.
Lara zmierza w moim kierunku i po kilku sekundach wsiada do auta.
- Hej - cmoka mój policzek, co bardzo mi się podoba - To gdzie jedziemy?
- Lubisz niespodzianki czy nie za bardzo?
- Powiedzmy, że średnio - wzrusza ramionami.
- To przez całą drogę będziesz musiała niestety się przemęczyć - parskam.
- Igi noo - narzeka brunetka.
- Ciii - kładę palec na jej ustach, po czym odpalam silnik i ruszam w stronę Warszawy - Spodoba ci się, liczę na to.
Dziewczyna odpuszcza uśmiechając się. Przez całą drogę rozmawiamy o totalnych głupotach, śmiejąc się przy tym.
Po kilkunastu minutach dojeżdżamy na miejsce, a ja parkuję na wolnym miejscu.
- Stadion narodowy? Czy tu przypadkiem nie ma teraz lodowiska? - pyta brunetka wpatrując sie w oświetlony stadion.
- Jest, dlatego cię tu zabrałem.
- Nie umiem jeździć, ale zawsze chciałam się nauczyć - wyznaje - A ty?
- Umiem w miarę. Pomogę ci - mrugam do niej.
Wysiadamy oboje z auta i kierujemy się do wejścia. Płacę za naszą dwójkę i wchodzimy do środka. Podchodzimy do kobiety, która wypożycza łyżwy i po kilku minutach wchodzimy już w łyżwach na lodowisko. Mamy szczęście, dzisiaj środek tygodnia, nikogo nie ma, jesteśmy sami na tym ogromnym lodowisku.
- Trochę się boję - zaczyna przez śmiech Lara - Jest cholernie ślisko.
- Poradzisz sobie, daj mi rękę.
Nie czekając na nic chwytam jej dłoń w swoją. Czuję przyjemne ciepło rozchodzące się po moim ciele, gdy ją dotknąłem. Chyba brakowało mi czyjejś bliskości.
Tłumaczę brunetce jak należy używać nóg, by udało jej się pojechać.
- W przód i w tył - tłumaczę.
- Igi, nie potrafię. Stoję w miejscu - wybucha śmiechem, na co jej wtóruję.
- Chodź tutaj - podjeżdżam do brunetki z tyłu. Kładę dłonie na jej talii i popycham ją lekko do przodu - Rób to co mówiłem ci wcześniej.
Robimy w ten sposób 3 kółka dookoła. Moim zdaniem idzie jej już całkiem spoko.
- Spróbujesz sama? - pytam zatrzymując nas w miejscu.
- Myślę, że sobie poradzę - odpowiada od razu.
- Okej - odpowiadam i odjeżdżam kawałek od niej - Więc dawaj do mnie! - wołam.
Po chwili brunetka próbuje sama jechać, co jej się udaje. Na jej ustach pojawia się uroczy uśmiech. W ogóle cała jest urocza.
Mija kilka sekund, gdy rozpędzona dziewczyna wpada wprost w moje ramiona. Niestety nie jestem w stanie utrzymać równowagi i upadamy prosto na lód. Leżę teraz na brunetce i oboje się śmiejemy.
Patrzymy sobie prosto w oczy, a atmosfera między nami zmienia się momentalnie na nieco poważniejszą. Spuszczam wzrok na jej usta, które lekko przegryza.
Bez chwili zastanowienia zmniejszam odległość między nami i łączę nasze usta w czułym pocałunku.
Jej usta są miękkie i smakują błyszczykiem truskawkowym.
Ona naprawdę genialnie całuje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro