13. HOSPITAL, AGAIN

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

hi!!
enjoy^^


Y

oongi pov

Właśnie snułem się po sypialni, pakując ubrania do torby Jimina, rozmawiając z nim przez telefon. Chłopak po tym jak usłyszał, że czeka go ponowna chemioterapia i będzie musiał spędzić kilka kolejnych tygodni w szpitalu, rozpłakał się i nie mogłem go uspokoić przez dobre kilkadziesiąt minut, siedząc na łóżku szpitalnym. W końcu kazał mi jechać po jego rzeczy, ale dla pewności zdecydowaliśmy ze sobą rozmawiać przez telefon cały czas.

- Hyung pamiętaj o moim kocu.

- Już jest spakowany, kochanie - odpowiedziałem, pakując bieliznę i ręczniki do torby.

- A chustki?

- Spakowane. Zamówiłem też nowe na adres Hoseoka, Tae ci je przyniesie jak tylko dotrą, powinny być za kilka dni.

- Dobrze...

- Nie smuć się, Minnie. Lekarz mówi, że najprawdopodobniej to twoja ostatnia tura chemii, po niej będziesz już miał spokój.

- Nie o to chodzi.

- To o co?

- Wyjeżdżasz i będę sam. Będę się czuł samotny.

- Wrócę się zanim się obejrzysz, skarbie. Postaram się, żeby to była szybka piosenka.

- Wiem o tym, przepraszam, że tak cię tym męczę.

- Nie męczysz, sam najchętniej bym tam nie jechał, ale jak porzucę ten projekt to mnie chyba zjedzą w wytwórni. Za kilka tygodni wydam album i pójdę na hiatus, okej? Wtedy będę cały czas z tobą.

- Brzmi to obiecująco.

- W takim razie obiecuję, że tak zrobię. Może pojedziemy na wakacje? Na przykład gdzieś za granicę. Możemy też zaproponować to Hoseokowi i Tae i pojechać wszyscy razem.

- Zobaczymy, hyung. Najpierw muszę być zdrowy.

- I będziesz, wszystko w końcu wróci do normy, jestem pewien.

- Wracaj już do szpitala, Yoongi.

- Już kończę pakować twoją torbę, kochanie. Czy potrzebujesz czegoś ze sklepu, to po drodze pojadę na jakieś mini zakupy.

- Nie mam na nic ochoty, ale dziękuję. Wracaj, nie zapomnij zabrać laptopa.

- Spokojnie, mam już wszystko.

- Za ile będziesz?

- Pewnie za jakieś czterdzieści minut.

- Okej, to jedź bezpiecznie, ja się położę.

- Dobrze, skarbie. Postaram się być jak najszybciej się da.

Jimin zakończył połączenie, a ja westchnąłem głęboko, przeklinając nieszczęście jakie nas spotyka. Chciałem, żeby Jimin był zdrowy, nie marzyłem o niczym bardziej. Przez tę chorobę wszystko było o wiele bardziej skomplikowane. Jeszcze wyjeżdżałem teraz do Japonii, więc Jimin przez większość czasu będzie sam w szpitalu, bo ani Tae ani Hobi nie będą mogli siedzieć z nim 24/7. To będzie ciężki czas.

Usiadłem na chwilę na łóżku obok spakowanej torby i spojrzałem na lustro wbudowane w szafę. Popatrzyłem sobie samemu w oczy, po chwili odwracając wzrok, kiedy widok zaczął się zamazywać. Przetarłem twarz dłonią i prychnąłem pod nosem rozbawiony swoim zachowaniem. Powinienem być silniejszy, żebym mógł być oparciem dla Jimina. Muszę być silny.

Wstałem z łóżka i wpakowałem do torby Jimina moją bluzę, która była świeżo wyprana. Sprawdziłem również zawartość swojej torby i zabrałem wszystko ze sobą do samochodu, który stał na parkingu podziemnym. Siedząc już w samochodzie, napisałem SMS-a do Jimina, który najprawdopodobniej właśnie spał smacznie, że już jadę do szpitala.

Tym razem droga nie zajęła mi dłużej niż 20 minut, razem z postojem w sklepiku osiedlowym u jednej starszej pani, która zawsze była jak taka dobra babcia dla każdego klienta. Zrobiłem małe zakupy dla Jimina i dla siebie też na najbliższe trzy dni. Zaparkowałem pod szpitalem i naciągając maseczkę na nos, wyszedłem z samochodu. Zauważyłem kręcących się reporterów z aparatami przed wejściem do szpitala, więc przekląłem pod nosem i wsiadłem znowu do samochodu. Wyjąłem ze schowka czapkę z daszkiem i westchnąłem pod nosem, zakładając ją na głowę.

Wziąłem w dłonie torby moje i Jimina i wysiadłem z samochodu, zamykając drzwi za sobą. Nacisnąłem przycisk zamykania na pilocie i schowałem go prędko do kieszeni mojej kurtki. Szybkim krokiem ruszyłem w stronę wejścia głównego i ze spuszczoną głową przeszedłem obok reporterów, którzy rozmawiali o mnie. Wszedłem do szpitala i odetchnąłem z ulgą.

Nie zwalniając kroku, podszedłem do windy i nacisnąłem guzik ze strzałką w górę. Poczekałem chwile i wszedłem do środka. Wyjechałem na oddział onkologiczny i wysiadłem z podnośnika, udając się prosto do pokoju numer pięć, gdzie Jimin miał badania i już tam został. Cicho rozsunąłem drzwi i moje spojrzenie padło na spokojnie śpiącego Parka, który był przykryty kołdrą aż po uszy.

Ściągnąłem czapkę i maseczkę i podszedłem do łóżka. Pod łóżko wsunąłem obie torby i usiadłem na skraju materaca, głaszcząc po głowie śpiącego. Chłopak poruszył się nieznacznie, ale dalej spał. Uśmiechnąłem się lekko i podszedłem do okna, lekko je uchylając. Odetchnąłem powietrzem, które wpadło przez szczelinę i przymknąłem oczy.

Po chwili usłyszałem pisk opon, więc spojrzałem w dół i zobaczyłem jak jacyś ludzie z aparatami zatrzymują czarny, luksusowy van. Zacząłem się poważnie zastanawiać kogo próbują złapać, chociaż pewnie mnie, jak na złość. Wyciągnąłem telefon i napisałem SMS-a do mojego słabo ogarniętego menadżera z zapytaniem czy nie dostawał jakiś dziwnych wiadomości czy telefonów. Wcale mnie nie zdziwiło, kiedy mi nie odpisał przez najbliższe kilkanaście minut, dlatego schowałem telefon z powrotem do kieszeni i siadłem znowu koło łóżka, w którym spał Jimin.

Chłopak po kilku minutach zaczął się budzić. Widząc mnie, uśmiechnął się lekko i przetarł oczy, ziewając. Również się uśmiechnąłem i pogłaskałem go po dłoni. Jimin splótł nasze dłonie i zamruczał, wtulając policzek w poduszkę.

- Nie chcę, żebyś leciał – mruknął cicho Park.

- Wiem, mnie też się nie chcę. Ale to będzie szybki projekt, nie mam zamiaru tam zostać na dłużej niż tydzień. Szybka piosenka, kilka wywiadów i wracam.

- Musisz być obecny na tych wywiadach? – zapytał smutno.

- Niestety, wczoraj dostałem maila od CEO. Przesłał mi całą listę wywiadów w Japonii i Korei, które muszę odbębnić.

- Rozumiem – mruknął niezadowolony. – Wszystkie po twoim powrocie z Japonii, czy jakieś jeszcze przed?

- Wszystkie po powrocie, więc będę miał dość napięty grafik, przez jakieś dwa tygodnie.

- Czyli dopiero będziemy mogli ze sobą spędzać więcej czasu jak będę w izolatce po chemii?

- Wszystkie wywiady będą ustawiane pod twoją chemioterapię. Można powiedzieć, że moje rozmowy z CEO dały mi to czego oczekiwałem, ponieważ ja sam będę sobie układał mój harmonogram po powrocie z Japonii.

- A co z twoim cudownym menadżerem? – zapytał z psotnym uśmiechem Jimin.

- Nawet o nim nie rozmawiajmy. On nic nie robi. Dzisiaj byli dziennikarze pod szpitalem, zapewne ktoś mnie tu rano zobaczył i doniósł za pieniądze na butelkę soju. Napisałem do niego wiadomość czy wyszły jakieś paplaniny na mój temat i do tej pory mi nie odpisał.

- Dlaczego nie poprosisz CEO o zmianę?

- Za dużo roboty – wzruszyłem ramionami. – W sumie to nie przeszkadza mi jego obojętność, dopóki nie wchodzi w grę załatwienie papierologii. Czasami wystarczy mi coś tylko przekazać do podpisu i nawet tego nie umie zrobić. Resztę mogę sam sobie załatwiać, więc nie widzę w tym problemu.

- Rozumiem, ale moim zdaniem i tak powinien bardziej ogarniać. Hobi hyung powinien zostać twoim menadżerem!

- Nie! – zaprzeczyłem od razu, na co młodszy się zaśmiał. – Może i się przyjaźnimy, ale on wszystko szybko by za mnie robił, a ja bym się nudził. Mogę się też założyć, że wtrącałby się we wszystko co robię jako artysta. Przyjaźń w zupełności wystarcza.

Jimin zaśmiał się wesoło i wtulił się w mój bok. Objąłem go niemal po chwili i uśmiechnąłem się mimowolnie. Chłopak siedział cicho, ja również nic nie mówiłem. Chwilowo cieszyliśmy się swoją wzajemną obecnością. W końcu za parę dni mieliśmy się rozejść na kilka dni, co może nie było tak ciężkie dla mnie, jednak wiedziałem, że dla Jimina to będzie ciężki tydzień.

- Przywiozłeś mi coś swojego? – zapytał po chwili.

- Tak, tę bluzę, którą zawsze mi podkradasz jak nie patrzę.

Chłopak się zaczerwienił. Ucałowałem jego policzek iścisnąłem w swoich ramionach. Nie chciałem go puszczać, chciałem z nim zostać,aby dotrzymać mu towarzystwa i być wsparciem. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro