21. GREAT NEWS

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 enjoy~♡
-yoni♡

Yoongi pov

Dzisiaj jechaliśmy z Jiminem do szpitala na kontrolę. Chłopak miał problem z zaśnięciem wczorajszego wieczora z obawy, że sytuacja sprzed ponad miesiąca się powtórzy i ponownie będzie musiał się zatrzymać w szpitalu, czego nie chciał. Długo mi zajęło ułożenie go do snu, wypróbowałem dobrych kilkanaście sposobów, aż w końcu Park spokojnie zasnął.

Rozumiałem jego strach, sam też się obawiałem, ponieważ teraz byłem dosłownie rozrywany w pracy i nie mógłbym ciągle przesiadywać w szpitalu, aby dotrzymać towarzystwa mojemu chłopakowi. Była godzina 6 i już nie spałem. Jimin smacznie chrapał obok mnie z twarzą wtuloną w swoją poduszkę. Leżąc, uważnie się mu przyglądałem.

Zauważyłem, że włosy Jimina coraz szybciej rosły. Chłopak ostatnio mi mówił, że używa wcierki i dba teraz o wiele sumienniej o swoje włosy i skórę głowy, żeby jak tylko będą odpowiedniej długości, mógł je zafarbować z powrotem na blond. Co prawda wiedział, że po tym jak bardzo jego organizm był osłabiony, jego struktura włosów nie będzie aż tak silna jak przed chemioterapią, ale i tak chciał wrócić to tego koloru.

Przewróciłem się na drugi bok i ostrożnie wstałem z łóżka, aby nie obudzić Jimina. Mieliśmy być w szpitalu dopiero na 11:30, więc było jeszcze trochę czasu. Wyszedłem cicho z sypialni i przymknąłem za sobą drzwi, zostawiając je delikatni uchylone. Udałem się najpierw do łazienki, aby odbyć krótką poranną toaletę, a następnie swoje kroki skierowałem w stronę kuchni, w której przygotowałem sobie kawę.

Popijając gorący napój z kubka, patrzyłem przez duże okno w salonie na ulice rozpościerające się po okolicy. Kupiłem to mieszkanie głównie ze względu na widok. I nie ukrywam, że cena też grała tutaj rolę. O dziwo mieszkanie nie było aż tak drogie jakby można było pomyśleć. Kupiłem je niedługo przed moim zejściem się z Jiminem, więc już miałem trochę odłożonych pieniędzy, głównie dlatego, że szybko się wybiłem.

Podobało mi się, że szybko odniosłem sukces, bo mogłem się na tym skupić i zająć myśli, nie zajmując ich myślami o Jiminie po naszym zerwaniu. Wtedy pracowałem nawet jak nie musiałem, dlatego przez kilka ostatnich miesięcy pozwoliłem sobie na trochę luzu. Ale nic co dobre nie trwa wiecznie. Musiałem wrócić do normalnego toku pracy, tym razem jednak nie brałem sobie nadgodzin w chorych ilościach.

Przeszedłem się wzdłuż panoramicznego okna i usiadłem na krzesełku do pianina, które stało pod ścianą. Wziąłem głębszy oddech i upiłem kolejny łyk kawy. Spojrzałem na zegar, który wskazywał dopiero godzinę 6:40. Czas naprawdę wolno mi płynął. Wstałem w końcu z krzesła i ruszyłem w stronę studia, które było za drzwiami obok pianina. Zamknąłem za sobą dźwiękoszczelne pomieszczenie i usiadłem przy biurku, kładąc kubek na osobnym stoliku, które było postawione pod ścianą.

Założyłem słuchawki na uszy i włączyłem cały sprzęt. Ziewnąłem ostentacyjnie i przetarłem oczy palcami, wyzbywając się z kącików zebranych śpiochów. Odpaliłem program muzyczny oraz folder z najnowszym albumem i wziąłem się do pracy. Nie mówiłem nic Jiminowi, jednak trochę goniły mnie terminy. Jeszcze przed świętami powinienem wydać nowy album, to był warunek abym mógł mieć wolne na okres świąteczny i noworoczny. Będę miał tylko kilka spotkań w międzyczasie, ale za to zero pracy.

Wciągnąłem się w wir pracy, nawet nie zauważając, że kawa wystygła i minęły ponad dwie godziny. Było już po 9, dlatego zapisałem wszystko w plikach i wyłączyłem sprzęt. Dopiłem na szybko zimną kawę, która smakowała okropnie. Skrzywiłem się po wypiciu zawartości kubka i wstałem od biurka. Wyszedłem z pomieszczenia i od razu uderzył mnie przyjemny zapach naleśników.

Uśmiechnąłem się pod nosem i ruszyłem w stronę kuchni. Po przejściu przez próg pomieszczenia, od razu zobaczyłem Jimina ubranego w moją (albo raczej już jego) bluzę, stojącego przy płycie indukcyjnej i przewracał kolejnego naleśnika. Podszedłem do zlewu i umyłem kubek po kawie, po czym podszedłem do chłopaka i objąłem go ramionami wokół pasa.

- Dzień dobry – mruknąłem, kładąc głowę na jego ramieniu.

- Dzień dobry, Yoongi – odpowiedział i uśmiechnął się delikatnie. – Od której siedziałeś w studiu?

- Przed siódmą tam się zamknąłem.

- Nie mogłeś spać? – zapytał, zerkając na mnie kątem oka. – Mogłeś mnie obudzić.

- Wolałem, żebyś się wyspał przed kontrolą – odpowiedziałem prosto, muskając ustami jego delikatną skórę szyi.

- Jeśli spanie byłoby lekarstwem na raka Yoongi, to zjadłbym trujące jabłko albo ukłułbym się wrzecionem, żeby spać przez lata – odpowiedział sarkastycznie.

- Oj, oj – mruknąłem z lekkim uśmiechem. – Ktoś mi tu wstał lewą nogą.

- Wcale nie prawda! – zaprotestował Park, wyłączając przyciskiem kuchenkę.

- Wcale prawda, a teraz zanim śmiertelnie się na mnie obrazisz, czy mogę prosić o porannego buziaka na dzień dobry?

- Umyłeś zęby?

- Przed czy po kawie? – wyszczerzyłem się.

- Oba.

- Po kawie nie – przyznałem zgodnie z prawdą.

- Tylko buziak – zastrzegł młodszy i nachylił się do mnie.

Wykorzystując chwilę rozproszenia młodszego, chwyciłem go mocniej w ramionach i pocałowałem go mocno w usta, niemalże od razu pogłębiając pocałunek. Jimin uderzył mnie kilka razy w ramię, jednak zaraz się poddał, ulegając. Po kilkunastu długich sekundach, odsunąłem się od Parka, a ten od razu mnie uderzył z otwartej ręki w ramię.

- Głupek – mruknął, odsuwając się ode mnie.

- Twój głupek – poprawiłem go, a Jimin mimowolnie się uśmiechnął.

Również się uśmiechnąłem i zasiedliśmy do okrągłego, drewnianego stołu, aby zjeść śniadanie przygotowane przez Jimina. Po posiłku zaczęliśmy się powoli przygotowywać do wyjścia. Park poszedł wziąć szybki prysznic, a ja przebrałem się i przygotowałem nasze płaszcze i buty. Jimin szybko się ubrał i wyjątkowo szybko wybrał kolor dzisiejszej chustki, po czym zebraliśmy wszystko, ubraliśmy płaszcze i wyszliśmy z mieszkania, którego zamek zamknął się za nami automatycznie.

Zjechaliśmy windą do podziemia na parking, wsiedliśmy do mojego samochodu i ruszyliśmy w drogę do szpitala. Na miejscu udało się nam być przed czasem, więc Jimin miał jeszcze chwilę na uspokojenie się i wypicie kubka wody, który mu przyniosłem. Następnie chłopak został wezwany do sali gdzie pobrali mu krew, po czym przeszliśmy do gabinetu obok, gdzie czekaliśmy na wyniki.

W między czasie doktor pytał Parka o samopoczucie i zadał mu wszystkie podstawowe pytania, które miał w obowiązku zadać. Po kolejnych kilku minutach pielęgniarka wróciła z wynikami badań. Jimin kurczowo złapał moją dłoń, którą ścisnąłem, starając dodać mu otuchy, a lekarz wczytywał się w kartkę A4, która była zapełniona ciągiem liter i liczb, których znaczenie znały tylko osoby, które chociaż trochę znały się na medycynie.

- Panie Park – zaczął spokojnie. – Oraz Panie Min.

Lekarz spojrzał na nas, widział nasze zestresowanie. Jimin nerwowo zagryzał wargi, a ja zacząłem tupać nogą w nieznanym mi rytmie. Może był to rytm mojego szybko bijącego serca, jakby zaraz miało mi się wyrwać z klatki piersiowej.

- Badania są znakomite – powiedział.

Te trzy słowa starczyły, aby emocje opadły niczym kamienie na dno jeziora zmartwień. Jimin ścisnął moją dłoń, a po jego policzkach spłynęła jedna, samotna łza. Od razu sięgnąłem do twarzy chłopaka i starłem niechcianą łzę, pocierając przy tym jego różowe policzki, patrząc w oczy pełne radości i ulgi. Uśmiechałem się do niego, tak samo Jimin, był taki szczęśliwy.

- Liczba białych krwinek w normie, brak jakichkolwiek niezgodności. Panie Park, leczenie się powiodło, gratulujemy. – Oznajmił z uśmiechem lekarz.

- Dziękuję, dziękuję – szepnął Jimin, chyląc głowę przed starszym mężczyzną siedzącym za biurkiem.

- To nie mnie powinien pan dziękować. To nie ja pana namówiłem na leczenie.

Jimin uśmiechnął się lekko i spojrzał ponownie na mnie. Posłałem mu uśmiech i starłem kolejną łzę, spływającą po jego różowym, pulchnym policzku.

- Nie ma mi za co dziękować – stwierdziłem spokojnie. – Ostateczna decyzja i tak należała do ciebie, Minnie. Powinieneś dziękować samemu sobie, że dałeś sobie szansę i się nie poddałeś.

- Ale to ty nie dałeś mi się poddać Yoongi. – szepnął chłopak.

- Bo wiedziałem, że byś tego żałował. A kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. – powiedziałem puszczając mu oczko.

- Oczywiście należy uważać na ilość spożywanego alkoholu w najbliższych miesiącach, jednakże lampka szampana, bądź dwie, jak najbardziej zasłużone – wtrącił lekarz z uśmiechem.

- Będziemy tego pilnować, doktorze – przytaknąłem.

- Nie wątpię, panie Min – pokiwał głową mężczyzna. – Na następną kontrolę zapraszam za miesiąc. Jeśli wyniki nadal będą w porządku i nie będzie żadnych negatywnych czynników, kolejna wizyta odbędzie się zapewne po pół roku.

- Cudownie to słyszeć – powiedział Jimin.

- Na dzisiaj to wszystko, proszę uczcić dobre wyniki z przyjaciółmi, a ja wracam do obowiązków.

- Jeszcze raz dziękujemy.

Po wyjściu z gabinetu, udaliśmy się do windy. Mijając recepcję, podbiegła do nas Miram i uściskała Jimina. Chłopak zaśmiał się i oddał uścisk, wymieniając się najnowszymi ciekawostkami z codziennego życia. Kiedy pielęgniarka musiała już iść na obchód, pożegnali się, a my ruszyliśmy dla nich korytarzem.

- Wyślemy im kosze z podziękowaniami – powiedziałem, chwytając dłoń młodszego.

- Świetny pomysł. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro