Rozdział 13:Zostań ze mną

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Peggy

Spojrzałam za siebie. Niemal w tym samym momencie poczułam przeszywający ból w ramieniu i osunęłam się na ziemię.

Steve

Dobiegłem do niej na tyle szybko by zdążyć ją przytrzymać nim uderzyła o ziemię .Tył stroju taktycznego powoli przesiąkał krwią. Jak to możliwe? Przecież kamizelka kuloodporna.. kamizelka! kamizelki nie mają ramion..
-Peggy?
Popatrzyła na mnie lekko zamglonym wzrokiem.
~Jestem tu.
-Świetnie, patrz na mnie dobrze? Nie zamykaj oczu, błagam.

Peggy

Ból promieniował teraz przez całe moje ciało. Dotknęłam swojego ramienia i jakaś ciepła ciecz została na moich palcach. W świetle księżyca zobaczyłam, że jest czerwona.
To była krew. Moja krew.
Patrzyłam w błękitne oczy Steva, ale powoli wszystko zachodziło mgłą. Powieki mi ciążyły.
-Peggy, błagam cię nie zamykaj oczu. Zostań ze mną, proszę. Kocham Cię.
~Też cię kocham. Mówiłam kiedyś jak bardzo?
-Nie.
~Bardzo..
Zaczęłam zsuwać się w ciemność, która mnie ogarniała.

Steve

Jej powieki zaczęły opadać. Nie wiedziałem co robić
-Peggy błagam cię. Zostań tu.
~Nie dam rady.. przepraszam... kocham cię.
Zamknęła oczy i straciła przytomność.
-Peggy?.. Peggy?... Peggy..
Chciało mi się płakać. Dotknąłem jej nadgarstka. Nadal wyczuwałem puls, czyli nadal żyła.

Przybiegł ten chłopak Jones.
-Co się stało? Słyszałem strzały.
Spojrzał na Peggy i zbladł.
-O boże.. czy ona..
-Żyje. Pomóż mi zabrać ją do szpitala.
Blondyn pokiwał głową.
Przy wyjściu z portu stał zaparkowany samotny samochód, do którego wsiedliśmy. Jones na szczęście  umiał prowadzić i znał drogę do szpitala.
*kilka godzin później*
Siedziałem pod drzwiami sali operacyjnej i czekałem, aż będę mógł zobaczyć Peggy.
Lekarze powiedzieli, że kula nie uszkodziła kości, ale zostanie blizna. Na razie się tym nie martwiłem, najważniejsze było, że Peggy przeżyje.
Straciła dużo krwi i nadal jest nieprzytomna.
Kiedy ją operowali agent Jones zadzwonił do biura powiadomić Daniela co się stało. Dopiero teraz zorientowałem się, że agent Connor gdzieś zniknął. Postanowiłem jednak nie przejmować się niczym poza Peggy.
Z sali wyszedł mężczyzna w białym fartuchu.
-Przewieziemy pacjentkę do pokoju nr 9. Tam może ją pan zobaczyć.
Pokiwałem głową i bez słowa ruszyłem za lekarzem do wspomnianego pokoju.
Peggy leżała na szpitalnym łóżku, blada i nieprzytomna. Lekarz wyszedł, a ja wziąłem ją za rękę. Z moich oczu popłynęły łzy. Wtuliłem twarz w jej pachnące różami włosy i płakałem jeszcze przez chwilę.
-Przepraszam Peggy.. przepraszam, że nie umiałem cię ochronić.
Peggy jest całym moim światem i nie mogę jej teraz stracić

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro