Rozdział 10: Wracamy w teren

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Peggy

Przez resztę dnia adaptowałam się do otoczenia i próbowałam zapamiętać ludzi, z którymi będę od teraz pracować. Nie przeszkadzało im to, że jestem jedyną kobietą w ich gronie, a ja byłam bardzo z tego zadowolona. Późnym popołudniem pożegnałam się ze wszystkimi i poszłam do domu, porozmawiać ze Stevem.

Steve

W mieszkaniu siedziałem i czekałem na powrót Peggy. Dla zabicia czasu czytałem książki. Późnym popołudniem postanowiłem coś ugotować, ale jedyne co umiem zrobić to ryż z jabłkami. Mimo to wytrwałem w swoim zamiarze i już po godzinie udało mi się. Przypomniałem sobie, że Bucky uwielbiał jabłka, zawsze kiedy moja mama je robiła zapraszała go na obiad.
Kiedy Peggy weszła do domu najpierw otworzyła szeroko oczy, a potem się roześmiała.
~Co robisz?
Uśmiechnąłem się niepewnie.
-Obiad.
Spojrzała na mnie zdziwiona.Podałem jej talerz.
-Spróbuj. Musisz być głodna po całym dniu.

Peggy

Usiadł naprzeciwko mnie. Miał rację, tak skupiłam się na pracy, że zapomniałam o jedzeniu. Steve patrzył na mnie z powątpiewaniem.
~Co jest?
-Nie umiem gotować.
~Jasne i co jeszcze? Jak tak to ja nie umiem wcale śpiewać.
Umiem i to nie najgorzej. Nie jestem jakąś mistrzynią, ale kiedy Steve ostatnio przypadkiem mnie słyszał stwierdził, że jest dobrze. Teraz ja twierdzę to samo o jego jedzeniu.
~Mam dla ciebie ciekawe informacje.
P

ostanowiłam zejść z tematu.
Steve natychmiast się rozchmurzył, a w jego oczach zalśniła ciekawość.
-Słucham uważnie.
~Będziesz mógł pomagać w S.S.R. Potrzebują wsparcia, a ty nie możesz cały czas siedzieć sam w domu.
-Kiedy mam zacząć?
~Możesz iść ze mną nawet jutro jeśli chcesz.
Uśmiechnął się.
-Oczywiście. Co to za sprawa?
Powtórzyłam mu to co powiedział nam Daniel i czego udało mi się dzisiaj dowiedzieć. Słuchał uważnie.
-Czyli znów ruszamy w teren?
~Najwyraźniej tak.

***

Steve

Następnego dnia pojawiły się informacje o planowanym przemycie broni dla grupy przestępczej, którą mamy wyśledzić. Peggy kręciła się przy mapach zachodniego wybrzeża, usianych czerwonymi kropeczkami. Każda z nich oznaczała możliwe punkty przemytu.
~Dobrze, ile wiemy?
-Dwie możliwości: lotnisko lub port. Na pewno mają kontakt z zewnątrz. Miasto jest czyste. Pojawią się w ciągu najbliższych trzech może czterech dni.

Peggy

Steve słuchał uważnie, a ja analizowałam kolejno wszystkie informacje. Sądząc po ilości danych jakie mieliśmy mimo, że organizacja działała po cichu nie byli w pełni dyskretni.
Daniel miał już zarys planu.
-Podzielimy was na czteroosobowe zespoły. Jestem zmuszony wysyłać was na patrol w trakcie nocnych zmian, więc postaram się podzielić was według grafiku. Jeśli przeszkodzimy w przemycie mamy szanse znaleźć i przemytnika i kupca.
Wiele osób pokiwało głowami. Plan wydawał się rozsądny.
-Za pół godziny przedstawię wam składy zespołów. Możecie się rozejść.

Steve

Wszyscy wrócili do swoich zajęć. Podszedłem do Peggy.
-Co robimy?
~Idziemy do archiwum i szukamy informacji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro