Rozdział 14: Pustka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Steve

Peggy jest w śpiączce.Kiedy widzę ją taką bladą i nieruchomą mam wrażenie, że jakaś część mnie umiera i jeśli ona się nie obudzi to ja też przestanę żyć.
Siedziałem przy niej całą noc, trzymając jej dłoń.
Lekarze twierdzą, że miała dużo szczęścia i jest duża szansa, że się obudzi. Szansa, to takie okropne słowo, pozwala by nadzieja ulatywała powoli.
Popatrzyłem na Peggy, jej twarz była blada i spokojna. Wyglądała jakby spała. Gdyby nie pikające urządzenia monitorujące jej funkcje życiowe, można by zapomnieć, że w ogóle walczy o życie.
Pogłaskałem ją po wierzchu dłoni. Znów chciało mi się płakać.
-Peggy..dałbym wszystko, żebyś tu teraz nie leżała. Tak strasznie cię przepraszam, to wszystko moja wina.
Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem Daniela.
-Chodźmy na korytarz porozmawiać.
Niechętnie puściłem dłoń Peggy i wyszedłem za nim. Ostre światło szpitalnych lamp poraziło mnie w oczy.
-Nie obwiniaj się o to Steve. To przez mnie. Ja was tam wysłałem.
-Wcale nie, to ja powinienem jej lepiej pilnować.
Daniel pokręcił głową z dezaprobatą.
-Nie spałeś całą noc, prawda?
Pokiwałem głową.
-Steve.. musisz pojechać do domu, umyć się i wyspać. Nie możesz tu siedzieć w takim stanie.
Rzeczywiście musiałem wyglądać żałośnie. Wciąż miałem na sobie spodnie od stroju taktycznego, a na mojej koszulce widniały plamy krwi. Mimo to nie chciałem zostawiać Peggy, o czym powiedziałem Danielowi.
-Spokojnie, Violet jej przypilnuje.
-Kim jest Violet?
-To moja.. znajoma pielęgniarka. Możesz jej zaufać.
Chcąc nie chcąc poszedłem do domu, umyłem się i przebrałem, a potem wróciłem do szpitala. W pokoju Peggy siedziała blondynka w białym stroju. Zapewne Violet. Posłała mi pocieszający uśmiech i wyszła.
Wziąłem z domu notes i ołówek, nie rysowałem nic w spokoju odkąd byliśmy we Włoszech.


***

Minęły już trzy dni. Tak przynajmniej wynika z kalendarza wiszącego w korytarzu. Rano pielęgniarka przesunęła czerwony kwadracik na "8 kwietnia".
Daniel przychodzi codziennie wieczorem sprawdzić co słychać. A nie słychać nic. Lekarze twierdzą, że stan Peggy jest stabilny, ale nie wiadomo kiedy się obudzi.
Obudziłem się i zerknąłem na zegarek stojący na szafce. Wskazywał pierwszą w nocy. Dziś urodziny Peggy.
-Wszystkiego najlepszego kochanie.- szepnąłem i pocałowałem ją w czoło.

Rano obudził mnie lekki uścisk dłoni..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro